„CUJO” to moje pierwsze spotkanie z prozą Kinga. Ależ mnie ta książka wymęczyła, wynudziłem się jak nigdy, zupełnie nietrafiony wybór, mam nadzieję, że w dalszej perspektywie nie zniechęci mnie to do literatury Kinga. Całe szczęście, że nie kupowałem tej powieści tylko wypożyczyłem z rodzimej biblioteki.
Muszę zapomnieć jak najszybciej o „CUJO” i odpocząć na jakiś czas od literatury Kinga, a później zrobić kolejne podejście. Będę musiał dokładnie zapoznam się z opiniami innych czytelników, aby ponownie nie trafić na beznadziejną powieść, bo będzie to mój koniec z Kingiem. Czuje ogromne rozczarowanie, co za bezsens, stoczyłem prawdziwą walkę ze swoimi słabościami, aby ją dokończyć. Gdzieś przeczytałem, że Stephen King pisał tę powieść pod wpływem narkotyków i alkoholu, jeżeli to prawda to autor ma usprawiedliwienie.
Czuje się zlinczowany psychicznie i sam zadaje sobie pytanie, dlaczego tej książki od razu nie rzuciłem w kąt, tylko dalej brnąłem przedzierając się przez kolejne strony. Może chciałem sprawdzić, czym tak zachwycają się fani jego prozy? Sam nie wiem i trudno mi to wytłumaczyć.
Nie dostrzegłem żadnej, nawet najmniejszej wartości płynącej z tej książki, pewnie wielbicielom Kinga teraz się narażę. Ale co mi tam, takie jest moje zdanie o tej książce, nie warto się nad nią nawet rozpisywać, bo nie ma, o czym, trzeba jak najszybciej wyrzucić ją z pamięci. Pozdrawiam. Jack_