autor nieznany. (2005 r.)
Poświęcim
Popołudnie przed. Jechał do Auschwitz. Intercity. Myślał. Czuł zbliżające się sprzedsześćdziesięcioletnie
wydarzenia. Milczał. Minutami cisz czcił ich pamięć.
Średniowczesny wieczór. Był na miejscu. Przystanął. Nabożnie popatrzył na odrutowany obóz. Bo tak musi zrobić winny pokorę, wobec tego miejsca. Każdy.
Minęło nazajutrz. Kupił część ich cierpienia za 10 złotych. Przekroczył bramę. Starał się chodzić obok drogi, obok żwiru i gleby, żeby nie podeptać pamięci. Słuchał historii zachowanej słowami przewodnika. O dobrze funkcjonującym przedsiębiorstwie, obniżaniu kosztów, nastawieniu na wytwarzanie.
Przełom tygodnia. Patrzył na pasywną zadumę. Z trudem mijał grupy przychodzące z naprzeciwka. Czekał na swoją kolejkę do piwnic. Dopychał się do zakurzonych talizmanów. Oglądał fotografie dwudziestokilogramowych, dorosłych kobiet. I wtedy przypomniał sobie wyjście do kina w szkole średniej. Po kilkunastu latach ponownie zobaczył scenę usypywania stosu z zagazowanych. I jeszcze raz, bardzo wyraźnie słyszał komentarz, siedzącego rząd dalej i jedzącego kanapkę – schaboszczaki.
Początek nowego. Przyjeżdżał transportami z każdej strony. Tłoczył się do kasy. Był Polakiem, zaglądającym z ciekawością do piętnastometrowego sedesu. Załatwiał interesy przez telefon komórkowy. Był Japończykiem, filmującym fragment drutów. Podziwiał piękne fotografie niesmutnych dzieci. Był parą, obściskującą się z uśmiechem. Dziwił się, dlaczego mineralna w sklepiku przy bramie jest taka droga. Był młodym Żydem, skaczącym po resztkach betonu. Zabierał z pokanadyjskich ruin, może dla zysku, stare łyżki i grzebienie. Był starym Żydem, sprzeciwiającym się rosnącej trawie. Patrzył na przechodzących, młodszych tych, którzy go kiedyś
tutaj zabijali. Był Beckhamem, kupującym album. I zastanawiał się, czy o Auschwitz słyszało więcej osób niż o nim.
Był nastolatką, która zobaczyła Beckhama. Biegł. Piszczał. Spazmował. I miał prawdziwą ochotę udostępnić mu swój biust po to, żeby ten złożył na nim autograf.
Koniec w środku i na powrót. Nie próbował już patrzeć tak jak przed pobytem. Nie myślał już, że tutaj jest inaczej. I nie wracał z innego świata, bo nigdy do niego nie przyjeżdżał.
|
AleBabka pisze (2022 r.) do autora nieznanego. …to nie ich wina…
w „Poświęcimiu” bez zmian jabłko 8 złotych woda 12 Marija robi selfie uśmiecha się …na tle szubienicy
wychodzę głodna od początku życia… szukam suchego chleba…
a w mieście mówią że nikt do nich nie zagląda (czy to ich wina, że środek Europy wypadł akurat na nich)
zostaję, by pobyć zajrzeć tu i tam zetrzeć kurz najeść się… kelnerka widzi moje myśli widzi myśli mojej babci z obozu przynosi suchy chleb… czekadełko z okrasą
patrzę… na moich butach kurz w telefonie trzydzieści tysięcy kroków zrobionych w trzy i pół godziny tyle wystarczy, aby poczuć w sobie… przeszłość
a w baraku śmierci młodzieńcza ręka napisała współcześnie L+S= WM to mogła być Lili i Stefan …młodość uratowała ich Wielką Miłość
|