CZEŚĆ PIERWSZA - NINA
BAJKOLORY w pościelowej krainie...
Nino, stworzyłaś markę hahaForKids - już sama nazwa wywołuje uśmiech. Chce się hasać i pląsać i piszę to z pełnym przekonaniem jako osoba dorosła. Skąd taka nazwa i czy posiadanie własnych dzieci miało na nią wpływ?
O zdecydowanie dzieci są tu sprawcami całego zamieszania. Pomimo, naprawdę rzetelnego wykształcenia plastycznego od najmłodszych lat, zawodowo związałam się z reklamą, a z ilustrowaniem romansowałam. Gdy pojawiły się właśnie dzieci, i nagle, zostałam zanurzona w ten cały dziecięco-rodzicielski świat, poczułam, że chcę dla nich tworzyć. Odkryłam książki Wyszukiwanki dla dzieci i przepadłam. Od tego się zaczęło.
ha! ha! bo moje projekty są zazwyczaj po to, by cieszyć, wspierać relacje z dzieckiem, zabawę, opowiadanie. Chciałam, by to była prosta onomatopeja wyrażająca radość. Onomatopeja – bo dzieci od niej zaczynają. Lubię dźwiękonaśladowcze wyrazy, bo są używane przez dzieci w różnym wieku i naprawdę długo. Można na niech ułożyć naprawdę nie lada opowiadanie będąc dzieckiem, a mój koncept wyrastał z Wyszukiwanek – ilustracji do samodzielnego tworzenia historyjek. Dzięki obrazom można tworzyć wieeeeele historyjek, wszystko zależy od naszej wyobraźni.
Tworzysz oryginalne wzory na dziecięce pościele, koce, maty, koszulki. Widziałam też piękne naklejki i plakaty. W którym momencie Twojego życia narodził się pomysł na własną markę oraz jak ewoluował?
Bardzo polubiłam oglądać z córeczką książki obrazkowe typu Wyszukiwanki, pomyślałam, co by było, gdyby taka wielowątkowa, wieloobrazkowa grafika znalazła się na tkaninie? Użytkowy produkt połączony z walorami i artystycznymi, i kreatywnymi. Chcę tworzyć ilustracje i produkty, które doceniają wyobraźnię małego człowieka i jego opiekuna. Dla mnie wielką fascynacją jest właśnie wyobraźnia człowieka. Wierzę, że to nasz potężny zasób. A opowiadanie, wymyślanie, swobodna zabawa słowem i obrazem bardzo sprzyja ćwiczeniu wyobraźni. Dlatego moje produkty staram się tak wymyślać, aby ją ożywiały. Zaczynałam od małych mat edukacyjnych, potem pojawiły się większe formaty, kolejne produkty. Jako ilustratorka staram się też wprowadzać takie produkty, które są oryginalne – np. koszulki do kolorowania, a jednocześnie mogą spodobać się osobom ceniącym niekomercyjne rozwiązania.
Twoje produkty są bardzo dobrej jakości i nawet pakujesz przesyłkę z dbałością o każdy szczegół. Taką paczkę otwiera się z wielką przyjemnością, bo czuć szacunek do klienta. Zastanawiam się, na ile własne doświadczenia, może zawodowe też, a na ile Twoja kreatywność i wrażliwość ma na to wpływ?
Dziękuję. Bardzo mi miło.
Choć ja mając w głowie i oczach moje art. directorskie doświadczenia w marketingu często myślę sobie, że mogłoby to wszystko wyglądać bardziej profesjonalnie i właśnie poważnie, komercyjnie. Piękne printy na idealnych satynowych pudełkach , ale tu rozbijam się o życiową prawdę – inaczej buduje się własny mały biznes, a inaczej, gdy pracuje się dla dużych marek z dużym budżetem. W małym biznesie jest wielkie serce, dlatego staram się go dokładać do każdego zamówienia, zawijając go w te moje bibułki i często w pudełka, które dostają drugie życie.
I bardzo mi zależy, by produkty były dobrze wykonane, od druku po szycie.
Musze Ci powiedzieć, że to drugie życie kartonu zrobiło na mnie duże wrażenie i nawet sprzedałam ten pomysł w mojej pracy. Tworzysz przepiękne i oryginalne ilustracje, takie opływowe i w większości pozbawione kantów - taka jest moja pierwsza obserwacja i nawet pomyślałam, że to tak jakbyś chciała oszczędzić dzieciom trudów, a zaprosić do świata okrąglutkiego i elastycznego ciepła. Widzę w tych ilustracjach opiekę i bezpieczeństwo dorosłych troszczących się o swoje dzieci. Czy przechowujesz swoich bohaterów w głowie i gdy przyjdzie czas - wypuszczasz w świat, czy może wychodzą czasami sami, nagle, gdy siedzisz z ołówkiem w ręku przed czystą kartką?
A to bardzo fajne spostrzeżenie! Nigdy tak nie myślałam o tym! O tym bezpieczeństwie i obłościach.
Sami wychodzą, przychodzą, wyskakują.
Poznaję ich, gdy jest już ich zarys w szkicowniku, często bardzo wstępny, potem pojawia się detal.
Razem z autorem nieznanym. stworzyliście ostatnio wspólny projekt. W październiku 2023 roku światło dzienne ujrzała zaprojektowana przez Ciebie nowatorska pościel BAJKOLORY z kolorowymi postaciami oraz książka BAJKOLORY, gdzie do ośmiu bohaterów autor nieznany. napisał Bajanki. Opowiesz więcej o Waszym wspólnym dziele i Waszej współpracy?
Z autorem nieznanym. znamy się wieeeele okrążeń słońca :) Miałam już kilka narysowanych postaci, wstępny plan na pościel, więc zaproponowałam mu, by napisał dwa, trzy zdania do wybranych charakterów, aby je ożywić przed snem. Aby dopełnić obraz słowem. I… autor nieznany. przyszedł z wierszami na kilka strof.
ha! ha!
I uzbierała się książka!
Bardzo lubię, że te wiersze cenią swojego czytelnika. Piotr postawił sobie szereg zadań literackich, m.in. melodyjność, rymy, senne neologizmy. Ale też dał zadania czytającemu, by zatracił się w uczcie słów, ich wzajemnych obrazach. Aby uruchomił wyobraźnię.
Bajanki w książce i ogólnie Bajkolory, myślę, że będą rosły z dzieckiem. Tak samo jak pościel – duży format 150x200 jest fajny i dla 4-latka, i 8-latka, i 15-latka, i dorosłego. To nie jest pościel na sezon czy dla konkretnego wieku. Dlatego też pomysł jest taki, by pobudzały kreatywność i mniejszego odbiorcy, i starszego.
Ciekawi mnie, czy tak wyobrażałaś sobie postacie, o których napisał Piotr?
Dla mnie one odkrywały nowe oblicze dzięki słowom Piotra. Pierwsze były ilustracje, autor nieznany. je opowiedział na nowo, stworzył ich słowne charaktery.
Czy Twoje dzieci inspirują Cię do tworzenia? Rozmowy z nimi dopingują? Czy tworząc rysunki, najwięcej do powiedzenia ma jednak Twoja wyobraźnia?
Do tej pory kolekcje (Kraina, Urodziny w Zoo, #dzikiedzieci, BAJKOLORY) powstawały z mojej inicjatywy. Chodził za mną jakiś pomysł (oczywiście życie z dziećmi było iskrą, zapalającą ten pomysł) jednak inicjatywa pochodziła z mojej dorosłej wyobraźni. Teraz, dla odmiany, pracuję nad rysunkami do tematu, który jest na życzenie mojej córki :) Nawet mi podpowiada co może się w takim wzorze dziać :)
O! Rozumiem, że rośnie nam kolejna kreatorka wyobraźni :) Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem okładki i całej oprawy graficznej i ilustratorskiej książki. Przeglądałam ostatnio stare wydania książek dla dzieci, które pamiętam z dzieciństwa ze świetnymi rycinami. Taka "Alicja w krainie czarów" czy "Kubuś Puchatek". Muszę Ci powiedzieć, że odkładałam je na półkę z namaszczeniem, że takie piękne książki powstały. I pomyślałam o Twojej i Piotra książce, że jest również pięknie wydana, taka do zapamiętania, taka na długo. Co jest dla Ciebie ważne, gdy tworzysz ilustracje?
Kolejne ojejej! Ale mi miło! Cieszę się, że sprawia takie wrażenie, że sadowi się w takim nurcie. Czuję się zaszczycona. Ważne jest dla mnie, gdy można w ilustracji odczuć „rękę”, przypadek, człowieka, jego gest. Uwielbiam analogowe techniki. Są wymagające. Nie ma miejsca na te udogodnienia: usuń, cofnij, przeklej. To jest szczera rozmowa między rysownikiem a narzędziami. I często wymaga odwagi. Takie ilustracje kocham najbardziej. Oczywiście używam potem w obróbce programów graficznych, ale wyjściowo każda kolekcja powstała analogowo.
Podoba mi się Twoja otwartość i zapraszanie kupujących do świadomych zakupów. Czym dla Ciebie są świadome zakupy?
To złożone pytanie, bo „świadome zakupy” to szerokie hasło.
Odpowiedzialnie. Na każdym etapie.
Ja mam cały czas ekologiczno-biznesowe „rozkminki”, jak się odnaleźć w tym obszarze: produkuję, wytwarzam, wprowadzam w obieg „nowe”, a z drugiej strony chciałabym jak najmniej dorzucać do naszej planety rzeczy. Ciężko to pogodzić. Z drugiej strony z tego żyję. Ta potrzeba tworzenia jest silniejsza… egoistyczna może? W wielu miejscach przychodzi upcycling jako rozwiązanie, ale ja nie mam na ten czas umiejętności i pomysłu na taką drogę twórczą. Przede wszystkim jestem ilustratorką i to jest moją wartością… dlatego myślę sobie, że jeśli już coś wytwarzam, to m u s i t o b y ć i n n e niż np. powszechnie dostępne wzory pościeli, czymś się wyróżniać, być oryginalne, by właśnie „usprawiedliwić” powstanie produktu na naszej planecie.
Wiem, że dobrze sprzedaje się to, co ludzie dobrze znają, że są trendy, mody, style, które się podobają – pracuję w reklamie i serio znam zasady gry i sprzedaży, ale tym właśnie rządzi się kapitalizm. Ze względu właśnie na to, że nie chcę zaśmiecać świata kolejnym wzorem, który możemy kupić podobny w wielu miejscach stawiam sobie zadanie, by te moje wzory były i n n e. Niosły jakąś wartość. Były użytkowe i rozwijały wyobraźnię.
I namawiam, by kupować z namysłem. By mieć poczucie, że to na lata, że to trochę jak sztuka. Unikam nadprodukcji, szyjemy głównie na zamówienie lub mam małe dostawy.
Nino, a jaka jest Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa? Projektujesz bardzo oryginalne postacie i aż mnie zżera ciekawość, czym jako mała dziewczynka się zachwycałaś?
Moja mama nam sporo czytała, ale głównie tradycyjne bajki i baśnie. W czasach mojego dzieciństwa nie było aż tylu książek dla dzieci co teraz. Bardzo utkwiła mi w głowie książka „Sceny z życia smoków” Krupskiej. Smoki lubią zupę ogórkową :)
Wydaje mi się, że na moją pasję do ilustrowania spory wpływ mógł mieć też fakt, że u mnie w domu nie było telewizora (lata 80-90 XX w). Gdy miałam około 12-13 lat nasz stary czarno biały odbiornik się popsuł i rodzice już nigdy nie kupili telewizora, zatem od nastoletniego życia całkowicie zatopiona byłam w swojej pasji, lekturach i życiu, jak to teraz mówimy w offlinie :)
Nina Peret
Właścicielka | Ilustratorka, Art Director, Graficzka.
Ukończyła ASP we Wrocławiu, ilustrację i projektowanie graficzne u prof. Eugeniusza Geta Stankiewicza.
Ma ogromne, długoletnie doświadczenie, jako Art Director w branży reklamowej (Leo Burnett, DDB Polska, Walk).
Pracowała też w wydawnictwie, czy przy festiwalach poetyckich, teatrach studenckich czy scenografii.
Jest typem człowieka, który uwielbia kreatywne wyzwania, lubi swój zawód i zawsze robił dużo ciekawych i kreatywnych projektów.
Prywatnie żona Przemka, mama Zosi, Natalki i Bianki. Uwielbia psychologiczne rozmowy i książki, zgłębia tajniki psyche. Kocha podróże z plecakiem i wyprawy w nieznane. Jest jaroszem od ponad 25 lat.
Lubi analogowe techniki ilustracyjne, mieszając narzędzia: akwarele, ołówki, flamastry, markery, kredki.
Wierzy, że wyobraźnia uratuje świat :)))
---
CZĘŚĆ DRUGA - autor.nieznany.
BAJKOLORY...za zamkniętymi oczami
Piotrze, kto wymyślił tytuł książki?
Tytuł główny, „BAJKOLORY”, to moja sprawka, ale nie byłoby go bez poważnej inspiracji kolorowymi postaciami Niny. Z kolei podtytuł („na dobranoc, na śnienie”) pojawił się we wspólnych rozmowach. Tytuły tego, co piszę, to takie moje niemałe fiksum dyrdum. Staram się, żeby imiona tekstów zawsze były i krótkie (jedno słowo główne), i opisowe (obszerniejszy podtytuł).
Dzieci są wymagającym odbiorcą, czy łatwo się dla nich pisze?
Przyznaję, że... nie wiem. Te wierszyki, jak i kolejne teksty dla dzieci, są dla… rodziców i dzieci. W tej kolejności, z dużym udziałem osoby starszej. To rodzic jest głównym bohaterem tego czytaniowego łańcuszka, to on przekazuje opowiastki. Oczywiście bardzo zachęcam dzieci do samodzielnego czytania tych wszystkich wygibasów. A jeśli coś w formie (zlepki, nowosłowa, przekręcanki itd.), w znaczeniach czy informacjach będzie niejasne, właśnie wtedy pomogą rodzice albo dziadkowie. Wyjaśnią, rozwiną, dopowiedzą… Nazwałbym to pisanie takim pisaniem dla grupy, rodziny.
Piotrze, napisałeś Bajanki, jak je nazywasz – na śnienie..., a możesz powiedzieć, gdzie mieszkają Bajanki, gdy są już przeczytane?
Myślę, że mieszkają w tym wszystkim, co przychodzi we śnie. W każdej zabawie, która dzieje się z zamkniętymi oczami, w słońcu, które świeci w nocy, w uśmiechu, który czasem lunatykuje przez sen, w czymś słodkim do zjedzenia, ciekawym do opowiedzenia czy kolorowym do zobaczenia…
Nina stworzyła wiele pięknych postaci. Do ośmiu napisałeś Bajanki. Czym kierowałeś się w wyborze tych postaci? Co Cię zainspirowało, że wybrałeś te a nie inne?
Wybór był bardzo trudny, bo interesujących postaci było mnóstwo. Te wybrane najbardziej wskoczyły mi w oczy swoimi kolorami, wyglądem, oryginalnością. Wypisując sobie skojarzenia, akurat do nich pojawiło się najwięcej pomysłów. Dzięki charakterystycznym cechom i takiej plastycznej otwartości, która potrafi inspirować, wygrały ten „casting”.
Piękna jest Twoja współpraca z Niną, uzupełniacie się i inspirujecie nawzajem. Owocem tej współpracy jest ta kolorowa książka. Czy myślicie o kontynuacji i innych wspólnych projektach?
No pewnie! Powstają już „ODKOŁYSANKI… Bajanki pobudkowe na dobrydzień”, w którym to pomyśle masz swój sporszy udział!
Pamiętam, pamiętam i bardzo mi miło :) Autorze Nieznany. – dałeś się poznać dzieciom jako opowiadacz Bajanek podczas Książkowych Wymianek Pruszków. Jakie to doświadczenie dla Ciebie, co Ci pokazało, może czegoś dowiedziałeś się o sobie? A może czegoś nowego o dzieciach?
Czytanie jest trudne, a wierszyków to już szczególnie. Człowiek ma ochotę pokombinować z tymi wszystkimi możliwościami wokalno-performensowymi, ale umiejętności nie starcza za bardzo. Na pewno jakiś kurs czytania, dla dzieci zwłaszcza, by się przydał. Czytanie jest dużo trudniejsze niż pisanie. W pisaniu można się poprawiać wiele razy, a w czytaniu – efekt musi lśnić za pierwszym i jedynym razem (i wcześniejsze ćwiczenia nie bardzo tu pomagają). Tego się dowiedziałem o sobie. A o dzieciach – nie jest to nic nowego, a bardziej potwierdzenie tego, że dzieci lubią słowa i historie opowiadane tylko słowami.
Piotrze, co Cię inspiruje przy pisaniu dla dzieci, czy czerpiesz z przeżyć własnego potomstwa?
Mam spory zbiór z przygodami moich dzieci. Te notatki to niemały wór słów, sytuacji, żartów i uśmiechów (starsza córka, lat 15, czasem przysiada w kąciku, czyta te zapiski i się chichra). A inspiracja przychodzi z każdej strony, trzeba tylko pozwolić, żeby trafiła w głowę; nie wolno się uchylać. Jeśli chodzi o bajanki najwięcej inspiracji było w rysunkach postaci. To gotowe materiały do użytku – tylko popatrzeć, pomyśleć chwilę, zebrać te myśli i pisać.
I tu Cię mam :) Jak wiemy, dzieci są autorami niebywałe nowatorskich słów, ważne, aby je zapamiętać. Wiele w książce neologizmów, skrótów słownych czy zmiękczeń. Domyślam się, że wykorzystujesz słowa stworzone przez własne dzieci.
Oczywiście, że wykorzystuję, całe mnóstwo! Moje potomstwo wymyśliło spory słowniczek tego typu zwrotów: staroczesny, wchody, fikołakać, zachwila, przyszybcać, ryft pupny, muzyka żelazna (czyt. metalowa), rozsłodczać się… Tych akurat nie wykorzystałem w bajankach (pojawiają się w tekstach dla dorosłych), ale już w kolejnych produkcjach dla dzieci na pewno będą! Od siebie też trochę dorzucam i robi się całkiem przyzwoity składzik takich słów-dziwaków…
Interesujące są tytuły Bajanek, takie jak Łowika, Paniutka, Krokorożec i inne – czy najpierw powstaje tytuł Bajanki a później treść, czy tytuł wymyślany jest na końcu?
W tym przypadku najpierw powstały imiona. Wymyślając je, najpierw wybrałem jedną cechę, na której oparta jest cała postać, np. łowienie bajek (Łowika), muzyka (Paniutka), snucie opowieści (Krokorożec), podróże (Obieżysen) itd. No i potem od tych cech, oprócz imion, wyszły też zdarzenia i elementy, opisywane w tekstach. Mówiąc o tytułach rymowanek, dorzucę, że mają one podtytuły; na wzór tytułu całego zbiorku. W nich podane są właśnie te cechy najbardziej charakterystyczne dla danej postaci, no i te podtytuły powstały już po napisaniu rymowanek.
Wiem, że do każdego czytelnika podchodzisz indywidualnie, starasz się go docenić, pisząc specjalną dedykację, taką tylko dla niego. Znane jest wśród czytelników Twoje piękne pakowanie książek – widać, że oprawa jest dla Ciebie tak samo ważna jak słowo. Czy to przez doświadczenia zawodowe czy może kwestia charakteru?
Myślę, że książka to nie tylko książka. To też dookołość, która ją otacza, elementy, które dodają coś do opowieści, do atmosfery. A podejście… To najbardziej jest… staranie o dobrą obsługę klienta. Czytelnik też jest klientem i trzeba o niego dbać, docenić go, zaskoczyć. Myślę, że miło jest dostać coś więcej niż tylko książkę. Oczekując standardowo zapakowanej przesyłki, dzieje się przyjemne zaskoczenie. A i książce jest wygodnie i miło w czymś więcej niż tylko w suchej tekturze. O książkę też trzeba dbać…
Piotrze, a jaka była Twoja ulubiona książka w dzieciństwie i jaka bajka? Za kogo przebierałeś się na bal przedszkolny albo szkolny?
Jeśli chodzi o książki z dzieciństwa, to najbardziej pamiętam sytuację ze swoją pierwszą. Pani, na początku pierwszej klasy, ogłosiła radosnym głosem, że ma dla nas niespodziankę. Wszyscy się ucieszyli, ja też. No i zabrała nas do… biblioteki. Nie wiem jak inne dzieci, ale ja byłem… rozczarowany. Całkiem dobrze to pamiętam. Wypożyczyłem wtedy książkę Janiny Porazińskiej, tytułu nie pamiętam, choć mam niejasne wrażenie, że mogła to być „Kozucha Kłamczucha”.
Książki pod względem ulubioności zacząłem klasyfikować dużo później, od piątej, szóstej klasy. Z tamtych czasów najbardziej pamiętam „Króla tasmańskich stepów”. Co do bajek w dziecięctwie, moim numerem jeden zawsze był „Biały delfin Um”.
Nie byłem wielkim fanem i bywalcem bali, ale dwa przebrania pamiętam – Zorro i komboja. Nie, nie kowboja. Wtedy na pytanie: kim jesteś? mówiło się: kombojem!
autor nieznany.
Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na Wydziale Dziennikarstwa, ukończył Studia Podyplomowe
– Laboratorium Reportażu oraz Politechniki Rzeszowskiej na Wydziale Zarządzania i
Marketingu, o specjalności reklama.
Poznawał warsztat pisarski w obszarze opowiadania pod kierunkiem Marka Nowakowskiego
i Piotra Wojciechowskiego, reportażu pod opieką Marka Millera i dramatu pod czujnym
okiem Tadeusza Słobodzianka.
Wykładowca marketingu, teorii reklamy i case studies w Instytucie Promocji.
Kreatywny w największych polskich agencjach reklamowych (Leo Burnett, Grey, DDB).
Zdobywca prawie 70 nagród na międzynarodowych oraz polskich festiwalach kreatywności,
m.in. Cannes Lions, D&AD, ADCE, Golden Drum
Autor baśni dla dorosłych: „NAWIŚĆ… Historia pisana wierszem czarnym”, „DOTYKA… Poderwać gęsią skórkę do lotu”, „TRÓJJEDNIA… Niech umarli przewracają się w grobach” (ukaże się w marcu).
Za opowiadanie „MORFOLOGIKA…”, otrzymał II nagrodę w konkursie ZAiKS i Fundacji Ośrodka KARTA – „My po 24 lutego”.
W 2024 roku otrzymał I miejsce w III Ogólnopolskim Konkursie Literackim MAGIA FUTURA. Literackie Wizje Przyszłości za opowiadanie „OUTOWIEC…Dopóki możesz dać z siebie szybkość”.
PS Nino, Piotrze - serdecznie dziękuję za Wasze wspólne pisarskie i około pisarskie gadanki. To dla mnie wielka radość poznać tak twórczych i kreatywnych autorów a przy tym niezwykle skromnych. Inspirujecie, zaciekawiacie, dajecie do myślenia i..., zarażacie uśmiechem :)))
"BAJKOLORY...Na dobranoc, na śnienie" - Nina Peret, autor nieznany. - Wydawnictwo [Ha ha For Kids]
Zdjęcia są autorstwa: Kingi Hołub, Niny Peret, Justyny Żychalskiej, Piotra Zygmunta, Joanny Słyk, Wioletty Dziarnowskiej i Książkowe Wymianki Pruszków