Artystyczne graffiti…
„- Marianno, co ty zrobiłaś?!- krzyknęła mama, widząc córkę z brązową kredką w ręku, która na świeżo pomalowanej białej ścianie salonu, napisała swoje imię wielkimi, krzywymi kulfonami: M A N I A.
Pięcioletnia dziewczynka zastyga w bezruchu, wpatrując się w ścianę, a po jej porysowanych długopisem policzkach zaczęły lecieć łzy wielkości grochu. Nie tylko twarz, ale również jej małe rączki i nóżki pokryte były różnej wielkości niebieskimi kółkami, liniami, kreskami
i kropkami.
- Nie można spuścić cię z oczu, no sama zobacz, jak ty wyglądasz? – mama próbuje wytrzeć ścianę gąbką z płynem.
Marianna zaczyna już płakać całym ciałkiem, gdy do salonu wchodzi tata dziewczynki
i widząc, co się z córką dzieje, od razu przytula ją do siebie i próbuje uspokoić. Wpatruje się przy tym w zdziwioną twarz żony, dając jej znaki, aby już nic więcej nie mówiła.
- Kochanie moje, nie płacz, proszę. Nic się nie stało. Zobacz, dorysujemy tu kwiatki, motylki i płotek z kolorowych kredek i jeszcze domek. To będzie twój kawałek ściany, tylko twój, taki kolorowy – tata pociesza córkę, a wzrokiem uspokaja również żonę, która już chyba zrozumiała, jakie wyjście z sytuacji zaproponował mąż.
- Najważniejsze, że umiesz pisać. Właściwie to możesz już iść do szkoły – tata ociera łzy córki swoją chusteczką.
Mania uśmiecha się do taty rozpromieniona i zarzuca mu brudne rączki na szyję, wtulając się w jego bezpieczne ramiona”.
**********************************************************
Na pewno nie raz widzieliście na wakacjach gromadkę dzieci stojących w kolejce do zrobienia dziecięcych tatuaży czy pomalowania twarzy w motylka, kotka, elfa czy inną ulubioną postać z bajek i kreskówek. Na plaży dorośli porozbierani do strojów kąpielowych prezentują osobiste obrazy na swoich ciałach i czasami są to naprawdę istne dzieła sztuki. Najczęściej można zobaczyć rysunki zwierząt, twarze ulubionych idoli, wytatuowane imiona, daty, znaki czy ważne cytaty, które pomagają pamiętać, co jest w życiu najważniejsze.
„Nawet najdłuższa podróż, zaczyna się od pierwszego kroku” głosi napis na ręku, co widać na zdjęciu z pięknym pasmem górskim, które tu zamieszczam. Dla mnie takie tatuaże na ciele człowieka są w większości artystycznymi „graffiti. Wybór rysunków i słów nie może być przypadkowy, wymaga głębszego zastanowienia się. To wybór na całe życie. Znam też przykłady, kiedy są wręcz plastrem, drugą skórą zakrywającą szpetną bliznę. Ciekawa jestem, jakie słowa dla Was są ważne i inspirujące? Czy pomagają mierzyć się z trudami życia? Co powoduje, że zapełniamy przestrzeń naszego ciała, pokrywając ją znakami, słowami i obrazami?
Zastanawiam się jak to jest z ulicznymi graffiti, na które napotykam się na każdym kroku przemierzając miasta nie tylko w Polsce. Czy jest tak jak w opowiadaniu o małej Mariannie? Często szpecą świeżo pomalowane ściany bloków czy innych zabudowań. Nie zawsze pozytywnie wpisują się w obraz miasta, nie prezentują pięknej i estetycznej sztuki, a są wyrazem wandalizmu, dewastowaniem mienia. Ciężko znaleźć dobre rozwiązanie na takie gryzmoły, można je jedynie zamalować. Z drugiej strony rodzi się pytanie, dlaczego tak się dzieje, czy to z nudów czy może z braku zainteresowania dorosłych, choć przecież nie zawsze wiemy, kto jest sprawcą. Pamiętać też należy o tych „artystycznych duszach”, które chętnie upiększyłyby przeznaczone przez miasta przestrzenie swoją sztuką, szczególnie te dzielnice, gdzie jeszcze widać szarość i smutek (na szczęście w mniejszości).
Dużo można mówić i pisać i na pewno niejedno opracowanie czy artykuł powstał na ten temat. Staram się jednak dostrzegać pozytywne aspekty graffiti jako pejzaż miasta, pejzaż ciała człowieka, graffiti, jako sztuka, jako symbol naszych czasów.
Od razu zwraca moją uwagę dziecięce graffiti na chodnikach, gdzie widzę kolorowe dywany i folklor dziecięcej wyobraźni. W parkach, przed blokami, czy na placach zabaw, małe rączki kreślą piękne, unikatowe obrazy, rysując kolorowe domy, kwiaty, drzewa i kolorowych ludzi. Tam wszystko jest pozytywne, radosne i pełne słońca. Lubię patrzeć na takie rysunki. Robię zdjęcia i podglądam te małe dzieła sztuki. Dzieci są szczere i wyrażają swoje postrzeganie świata w najprostszy, ale jakże piękny sposób. My dorośli, tęsknimy do takiego świata. Wspominamy nasze beztroskie chwile, kiedy też mieliśmy wakacje, czas luzu, nieograniczonego czasu, mierzonego jedynie Telerankiem, całodniowymi zabawami i dobranocką. Zasmuca ulotność chodnikowych graffiti, bo wystarczy większy deszcz i po dziele sztuki. Tu jednak, w odróżnieniu od ciała, zawsze można zrobić nowe, mając nieograniczone miejsce i możliwości.
A jaki jest pejzaż mojego miasta? Dzięki ulicznym malunkom, wiem, jakie są gusta sportowe kibiców, czytam przekleństwa i to nie tylko w języku polskim. Niektóre rysunki i znaki są dla mnie zagadką i nie rozumiem ich znaczenia. Na szczęście są też takie, które powodują, że mam ochotę poznać ich znaczenie i dowiedzieć się, co autor miał na myśli, malując je w danym miejscu. Podoba mi się, jak z pomysłem wykorzystywana jest przestrzeń i przy dziurze w murze, ktoś maluje kreta albo kota zaglądającego do środka. Wygląda to artystycznie i z pomysłem.
Nie sposób nie wspomnieć o muralach, które wpisują się artystycznie w naszą pamięć o znanej postaci czy wydarzeniu. Pruszkowskim przykładem może być mural na budynku Muzeum Dulag 121, przedstawiający wspomnienie tego, co wydarzyło się w 1944 roku z ważnym przesłaniem „PamiętaMY”. W Warszawie znany jest mural z postacią piosenkarki „Kory”, który wkomponowany w stojące obok drzewo, zmienia się w zależności od pory roku i raz artystka ma włosy koloru czarnego, zielonego a innym razem czerwono -żółte. Takie dzieła lubię najbardziej.
AleBabka AleBabka