Nie za bardzo wiem czy mi smakuje czy nie. Nalewka jest jeszcze za "młoda" Smak ma mało wyrazisty, więc najpewniej pokombinuję z dodatkami ( ziarenka anyżu, albo rodzynki)
Na razie niech stoi i się przegryza. Dałam : - ogórki (poktojone) - miód (łyżkę) - wódkę Stało 3 tygodnie Robiłam niewielką ilość eksperymentalną :)
Przepisy są łatwe, najważniejszy składnik to cierpliwość. Ja swoją przygodę z nalewkami zaczęłam od orzechówki, więc i tu od niej zacznę, choć owoce najlepiej zrywać do początku lipca, kiedy środek orzecha jest jeszcze miękki lub płynny. Potrzebny jest :
Słój
Orzechy (na 3/4 słoja)
Wódka lub spirytus
Miód (3 łyżki) lub cukier
Pamiętajmy o rękawiczkach by nie pofarbować rąk. Orzechy myjemy, kroimy (razem z zieloną otoczką), wrzucamy do słoja, zalewamy wódką (tak by przykryć owoce) i zakręcamy. Wstawiamy w suche ciemne miejsce na 4 tygodnie (można raz w tygodniu wstrząsnąć słojem) Po tym czasie przelewamy do butelek (przez gazę lub filtr do kawy) - dodajemy miód ( wedle uznania smakowego) - przy opcji z cukrem, robimy syrop cukrowy z 0,5 l wody i zalewamy owoce które zostały w słoiku. Pozostawiamy na pare dni po czym też po równo zlewamy do butelek z nalewką. I gotowe Można skosztować ale nalewka musi postać najmniej rok, żeby była dobra. Im dłużej stoi tym lepiej.
Nalewka ta ma właściwości ściągające błony żołądka i jelit. Zbawienna przy grypie żółądkowej.
Może kogoś z Warszawy zainteresuje ta informacja. W hali firmy Expans można kupić książki za 1,- 3,- 5,- zł Codziennie dokładane są nowe. Ul. Ordona 2a
Dzisiaj dowieziono mi ostatnie półki, więc mogłam dokończyć rozkładanie książek.
Zaczęło się od pomysłu by mały pokoik (który był składnicą wszelkich rupieci) przerobić na swoją wymarzoną biblotekę. Początkowo były w planie regały pod sam sufit, było by ładnie a i książek mam tyle że zapełniła bym całe. Potem, po chwili zastanowienia, stwierdziłam że nie potrzebne mi regały z półkami do których nie mogła bym dosięgnąć.
W efekcie powstał projekt, który zadowolił osobę taką jak ja, jeżdżącą na wózku ( chociaż ja akurat śmigam na taboreciku na kółkach 😁) gdzie wszędzie można sięgnąć z pozycji siedzącej. Dziś mogę pochwalić się efektem.
Zaczęło się od przemalowania ścian i odnowienia regału który ma chyba z 50 lat.
Kupiłam też stoliczek kawowy który okazał się świetnym, dodatkowym miejscem na książki.
Mogę teraz pochwalić się efektem - póki wszystko ładnie poukładane :D
Ponieważ język Kybalionu ma swoje lata i może brzmieć niezrozumiale, Doreen Virtue dokonała edycji manuskryptu, przekładając go na język współczesny, oraz uzupełniła go o swoje komentarze.
"Ojciec" Hermetyzmu, najczęściej określany mianem "Hermesa Trismegistosa"( co oznacza "po trzykroć wielki") Reprezentuje triadę religii, nauki i sztuki, które tworzą w nim pełnię. Przypisuje się mu także autorstwo "Szmaragdowej Tablicy" - Tabula Smaragdina. Jednak na ten temat, jak i na temat ram czasowych w których żył Hermes, trwały spory.
Mimo prześladowań hermetyzm stał się jednym z filarów myśli renesansowej, inspirując wolnomyślicieli do poszukiwania światopoglądu innego niż ten propagowany przez Rzym.
Potępienie Hermetyzmu przez kościół sprawiło, że przez wieki jego idee kultywowane były w ukryciu. Nauki Hermetyczne były przekazywane ustnie, a młodzi adepci uczyli się ich na pamięć. Pomiędzy spisane teksty o mało znaczącej treści, wplatano informacje które mógł zrozumieć tylko wtajemniczony Hermetyk. "... Hermetyki nie znajdzie się w książkach. Przekazywana była z ust mistrza do uszu ucznia." Kościół zadbał o to by Hermetyzm zniknął z kart historii, jako propagujący złe moce. W rzeczywistości była to niebezpieczna idea dla kleru. Kapłani nie chcieli pozwolić by ludziom otworzono oczy i poszerzono światopogląd. Nie mogli sobie pozwolić na zmniejszenie wpływów kościoła. Rozwijanie nauk chemii czy filozofii było dla kapłanów zagrożeniem.
"... Tam, gdzie kierują się kroki mistrza, otwierają się uszy tych, którzy gotowi są na jego Nauki..."
(Kybalion)
Ta niewielka książeczka była dla mnie swego czasu poradnikiem i wskazówką jak postrzegać pewne sprawy. Długo leżała pod ręką, abym w każdej chwili mogła do niej zajrzeć. Z zawartych w niej Praw najwięcej uwagi poświęciłam Prawu Biegunowości zwanemu również "Prawem Funkcjonalności", oferuje bowiem praktyczne narzędzie do życia. [...] Czwarte Prawo mówi, że wszystko ma dwa bieguny czy też punkty skrajne. Te pozorne przeciwności są częściami tego samego słupka i znajdują się jedynie na przeciwległych jego końcach. Kybalion rzecze: "Różnica pomiędzy rzeczami, które są sobie diametralnie przeciwstawione, jest jedynie kwestią stopnia". [...]
Tak samo jest z innymi pozornymi przeciwnościami : twardym i miękkim, dobrym i złym, cichym i hałaśliwym, smutkiem i radością, jasnym i ciemnym. Jeśli odnajdziemy jedno z nich, odnajdziemy także jego przeciwieństwo.
[...] Jeśli zamartwiasz się o pieniądze lub narzekasz, że nie masz ich wystarczająco dużo, twoje myśli kierują się ku "ubustwu". W rezultacie właśnie to przyciągniesz. [...] Wyobraź sobie suwak jeżdżący w górę i w dół Biegunów Pieniędzy. By przyciągnąć więcej pieniędzy możesz zmodyfikować swoje wibracje nasilając je poprzez wyobrażenie sobie, że suwak znajduje się w najwyższym możliwym punkcie słupka. [...] Skupiłam się na Czwartym Prawie, ponieważ sama najczęściej je stosowałam. Nie jest to łatwe na początku ale jeśl się trochę poćwiczy to potem organizm reaguje jakby automatycznie, regulując wibracje. Bywało, że jak byłam zła, powtarzałam sobie - " kobieto przecież jesteś spokojna tylko rtęć ze słupka trochę ci opadła. A skoro jesteś spokojna to wkurzanie się traci rację bytu" 😉
Kybalion jest fascynujący a jego prawom trudno odmówić logiki.
Termin Kybalion odnosi się do ustnej tradycji praw Hermetycznych, nauczanych jako aksjomaty, które były wyjaśniane i wykładane początkującym przez zaawansowanych Hermetyków. Ludzie ci przechowywali aksjomaty we własnej pamięci i przekazywali je innym drogą ustną. (pierwszy raz opublikowane w 1908r. przez trzech Hermetyków, z ich własną interpretacją.)
Czytając historie o kotach postanowiłam opowiedzieć o kotce która była u mnie w czasach kiedy miałam po kilka kotów swobodnie biegających po ogrodzie, a do domu przychodzących jeść, spać albo się pomiziać. Czytając o bardzo mądrych zwierzakach nigdy nie myślę "to nie możliwe" bo sama poznałam w życiu i te mądralińskie i też takie które myśleniem się nie parają - bo po co.
Ale po kolei -moja kotka była cała ruda, nazwałam jąMała.Wiem że to niezbyt oryginalne imię ale kotka była drobniutka i do niej pasowało. Mała była bardzo inteligentna i cwana. Najbardziej lubiła spacery, ale nie takie samotne, o nie - ona uwielbiała odprowadzać mnie do sklepu - potem czekała przed sklepem, aż wyjdę z zakupami i biegła ze mną do domu.
Muszę Wam powiedzieć że nie zawsze chciałam by za mną chodziła, głównie z obawy o jej bezpieczeństwo lub gdy wybierałam się gdzieś dalej. Ileż to razy idąc odwracałam się za siebie a tam Mała schowana za słupem, krzakiem lub jeśli nie było się za czym schować, siadała tyłem i udawała że jej nie ma (normalnie szpieg z Krainy Deszczowców).
Mała uwielbiała też kraść cukierki ze stołu. Wystarczyło że zaszeleściłam papierkiem i odwróciłam głowę (zawsze sprawdzała czy patrzę) brała cukierek w pyszczek i uciekała do drugiego pokoju. Cukierki znajdywałam przy sprzątaniu zachomikowane w jednym miejscu pod kanapą. Mogła bym długo pisać o jej zwyczajach, ale w sumie nie o tym chciałam napisać tylko o tym żeMała wybrała sobie własnego człowieka i nie byłam to ja. Na początku znikała na godziny czasem na cały dzień, jednak zawsze wracała. Po jakimś czasie przyszła do mnie kobieta i spytała czy ta ruda kotka jest moja i czy bym się zgodziła żeby ją oddać bo córka tej pani i ogólnie cała rodzina zakochała się w kotce która ich odwiedzała. Zgodziłam się bez wahania bo to Mała wybrała sobie dom 🏡
Jeszcze kilka razy przyszła do mnie w odwiedziny. Wygłaskałam ją, wytuliłam, a jak powiedziałam "wracaj do domu" to pobiegła nie oglądając się na mnie.
Ciemność... nie taki ciepły, kojący mrok, tylko gęsta, wilgotna czerń. Dziewczyna idzie boso, ostrożnie stawia kroki. Całą siłą woli powstrzymuje się żeby nie zacząć biec. Nie może. Świeca którą trzyma w dłoni daje słaby, drżący blask ale dodaje otuchy, więc musi go chronić...
Wilgoć i przerażający chłód przenika gołe stopy dziewczyny i powoli... z chłodną konsekwencją sięga coraz wyżej. A przed nią jeszcze taka długa droga...
Musi dojść do upragnionych drzwi, za nimi będzie jasno i ciepło, za nimi znajdzie schrinienie w objęciach swojej miłości. Ale dojść tam nie jest łatwo, ciemność gęstnieje, coraz trudniej zrobić kolejny krok, coraz trudniej oderwać stopy od zimnej podstawy. Jakby zerwała się nić wiążąca myśl z ciałem, a przecież dziewczyna ciągle idzie, mija miejsca gdzie tak wielu się poddało, czuje ich myśli w ciemności. Czuje ból ich rezygnacji.
Czerń staje się gęsta, przybiera formę strachu, który oplata ciało dziewczyny krępując ruchy. Ona ciągle idzie... Świeca wypada z drżącej dłoni Strach czarną łapą zakrywa światełko, wchłaniając jego ciepły blask. Czy to koniec drogi?
Czy stanie tak, jak wielu przed nią? Czy pozwoli żeby strach, swoim stęchłym niebytem zawładnął jej ciałem? żeby sięgnął po duszę? żeby uwięził serce za kratami niepoznania ? Czy stanie się na podobieństwo świecy bez płomienia - bezkształtną masą wosku ? NIE Dziewczyna ciągle idzie, nie stanęła. Serce bije mocno, pewnie. Rozprowadza arterią żył gorącą lawę uczuć. Rozgrzewa zziębnięte ciało.
Im bliżej jest celu, tym kroki stają się pewniejsze, ciemność wokół niej rzadsza, chociaż noc nie daje za wygraną, chce zranić, chce zatrzymać... Z czerni powstaje jeszcze jedno uczucie - zazdrość. Zazdrość tych, których pokonał strach. Tych którzy stanęli. Ale dla nich już za późno, nie będą jej mieli.
Dziewczyna już poczuła swoją siłę. Promienieje jasnością, pewnie idzie - idzie w stronę miłości, i nie cofnie się nigdy. Ona już wygrała. Oby inni podążyli jej śladem, bo warto kochać - kochać Siebie!
Anioła dotyk mnie obudził ze snu życia wyrwał bezbronną i pokazał, bo chciałam zobaczyć i poczułam, co innym nie dane...
Do wyboru dróg wiele wokoło lecz właściwa schowana głęboko. Nim ją znajdę, szukaniem zmęczona usnę... I nie budź mnie proszę kochanie, bo we śnie odporna na rany w Anioła dłonie wtulona trwam... Nie chcę kawałka uczucia, nie chcę ułamka czasu jeśli nie dasz mi siebie całego nie budź mnie...
Nie odkładaj mnie na potem, jeśli kochasz - daj mi siebie TERAZ albo nie budź, nie budź żeby powiedzieć, że nie potrafisz zapełnić sobą pustki w moim sercu bo ja poczułam, zobaczyłam... wiem, że jestem warta każdej ceny, i nie chcę nic innego poza miłością. Chcę być słońcem Twojego wszechświata chcę wszystkiego albo... albo mnie nie budź.
Twoja miłość daje mi życie, gorycz zamienia w tęczę smaków, a moje serce w Twoich dłoniach jak w kołysce z marzeń utulone, cichutko śpi... A nas zgubionych w pętli czasu, w ogromie chwili, w mgnieniu wieczności, miłość prowadzi jak złoty kompas, i chociaż zdarza się nam błądzić kochanie a słońce przyćmi przelotna chmura to serce moje Twoją dłoń znajdzie, i wtuli się czerpiąc siłę by trwać...