Avatar @ale.babka

@ale.babka

70 obserwujących. 201 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 5 dni temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
70 obserwujących.
201 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 5 dni temu.
niedziela, 18 grudnia 2022

Gazetka szkolna

     Wielgosz przyszedł na lekcję do naszej klasy już w czasie przerwy. Położył dziennik na biurku i zaczął stukać palcami w rytm tylko sobie znanej melodii. Patrzył w okno, jakby zobaczył tam coś ciekawego. Aż się obejrzałam na to okno, ale nic godnego uwagi nie zauważyłam. Zwykła biała brzoza, dostojna i piękna jak zawsze, ale nic, poza tym. Widać było jej gruby pień, a w oddali bezkresne pola i drogę na Ostrołękę. Wszystko zasypane czystym, nieskazitelnym śniegiem.  Nie to co w mieście. Byłam raz zimą u cioci w Bydgoszczy i tam było jakoś tak brudno. Znów popatrzyłam na nauczyciela. Po jego wyrazie twarzy łatwo było się domyślić, że coś mu chodzi po głowie. Wyglądał jak z obrazu na tle obdrapanych, zielonych ścian. Krzysiek też popatrzył na nauczyciela i szepnął do mnie konspiracyjnie:

 

– Powie nam dziś coś ważnego, czuję to.

 

– Też tak myślisz?

 

– Tak. Pamiętasz, jak na ostatniej lekcji – Krzysiek patrzył mi głęboko w oczy – zapytałem go, czy powie nam prawdę o Katyniu, a on udał, że nie słyszy? Może przemyślał sprawę?

 

– Nie, to się nie uda. Będzie się bał. Ja zapytałam tatę i też udał, że nie słyszy – powiedziałam cicho.

 

– Mój to samo. Aż się rozejrzał, czy nikt nie usłyszał tego pytania. A później w nocy opowiadał o tym matce. Myśleli, że nie usłyszę, ale wczołgałem się pod wersalkę, bo leciał Szogun, i wszystko słyszałem. Matka aż westchnęła. Mówię ci, Marianna, coś jest nie tak z tym Katyniem.

 

– Ja mam taki plan, żeby zapytać babcię Henię, jak będę w tym roku u niej na wakacjach. Może ona powie mi w końcu całą prawdę – ciągnęłam, zadowolona ze swojego pomysłu.

 

– A zauważyłaś, że nikogo w klasie to nie interesuje? Zapytałem Elkę, a ona wzruszyła ramionami, że o co mi chodzi… To sobie dałem spokój. Co będę z taką gadał.

 

– Masz rację, ja też próbowałam podpytać chłopaków, ale tylko Marian i Artur się na mnie spojrzeli. Myślę, że coś wiedzą, bo później długo gadali i patrzyli w moją stronę.

 

– Tak, jest coś na rzeczy, mówię ci – szeptał Krzysiek, wyciągając na biurko podręcznik historii dla klasy ósmej. 

 

     Zadzwonił dzwonek i uczniowie zaczęli wchodzić do klasy z dworu. Długa przerwa była okazją, aby porzucać się śnieżkami, poślizgać się na boisku. Ja wolałam nie wychodzić, bo zaraz chłopaki zmyliby mnie śniegiem. Co niektórzy zakurzyli sobie za szkołą, myśląc, że ich nikt nie widzi. Może i nie widział, ale fajki czuć było na kilometr, nie musieli się odzywać. Andrzej wszedł do klasy zupełnie suchy, kończąc jeść kanapkę. Mieszkał blisko szkoły i mógł sobie wyskoczyć w czasie przerwy zmienić mokre ubranie. Nie zazdrościłam mu jednak, bo na przykład nie mógł tak jak wszyscy iść na wagary ani powiedzieć, że zapomniał zeszytu. Wielgosz czekał, aż wszyscy uczniowie wejdą do klasy i usiądą na swoich miejscach. Od razu po zamknięciu drzwi zrobiło się w klasie cicho jak makiem zasiał. Czuć było dziwną, tajemniczą aurę. Myślę, że każdy, kto spojrzał na Wielgosza, zdawał sobie sprawę, że nauczyciela coś trapi. Zawsze pogodny i sarkastyczny, ze specyficznym poczuciem humoru, dziś był jakiś posępny. Cisza w klasie przeciągała się. Czekałam w napięciu, co się wydarzy. Wielgosz popatrzył po naszych twarzach, wstał i zaczął chodzić po klasie. Zatrzymał się przy piecu. Spojrzał na ogień, który skakał jak szalony, aż szły iskry. Ciepło było i przyjemnie, jednak twarz nauczyciela była zimna, wręcz smutna. Odwrócił się od pieca w stronę klasy, spojrzał na Krzyśka i zapytał: 

 

– Krzysiek, możesz stanąć przy drzwiach na czatach?

 

Krzyśkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Już stał, zadowolony, że nauczyciel obdarzył go zaufaniem i dał tajną misję. Chyba tylko on i ja przeczuwaliśmy, co się zaraz wydarzy. Krzysiek popatrzył na mnie, a ja czułam, że moja twarz robi się czerwona z wrażenia. Nauczyciel zapytał nas:

 

– Czy mogę wam zaufać?

 

– Tak – odpowiedziała chórem klasa.

 

Nikt się nawet nie zająknął.

 

– Ciiii – Wielgosz położył palec na ustach.

 

Stanął w rozkroku i złożył ręce, jakby robił znak „Amen”, chociaż chyba był niewierzący.

 

– Chodźcie tu wszyscy bliżej, ale po cichu, usiądźcie po trzy, cztery osoby w ławce.

 

     Zrobiliśmy to, o co poprosił nauczyciel. Wszyscy wiedzieli, że to ważna chwila, i oczekiwali w napięciu, co się zaraz wydarzy.

 

– Pamiętacie, jak na ostatniej lekcji Krzysiek zapytał mnie, jak to było naprawdę z tym Katyniem?

 

I kontynuował, nie oczekując odpowiedzi.

 

Tak, to, co jest w podręcznikach, te kilka zdań o Katyniu to nie jest prawda. Coś pewnie niektórzy z was słyszeli, od rodziców, od dziadków. Żyjemy w takich czasach, że ściany mają uszy i trzeba uważać, co się mówi. Dlatego proszę was, abyście zatrzymali dla siebie to, co wam powiem. Nawet na przerwach nie możecie rozmawiać o tym między sobą, a już na pewno nie możecie opowiadać o tym w domu. Dużo ryzykuję, mówiąc wam prawdę, ale nie mógłbym inaczej. Macie prawo wiedzieć.

 

     Słuchaliśmy nauczyciela z wypiekami na twarzy. A może sprawił to żar z gorącego pieca?

 

– Zbrodni wojennej na Polakach w Katyniu nie dokonali Niemcy… Zrobili to Rosjanie.

 

     W klasie oddechy zamarły. Nikt się nie ruszał, nikt nic nie mówił, wszyscy mieli głowy spuszczone w dół. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Spojrzałam na Krzyśka, który stał przy drzwiach. Pokiwał do mnie głową. Ale jak to, myślałam, jak to?

Wielgosz opowiedział nam wszystko, co sam wiedział. Uczniowie pytali go cicho, dlaczego w książkach jest inaczej. A on zapytał przewrotnie:

 

– Jaki według was jest najważniejszy przedmiot w szkole?

 

– Język rosyjski – odpowiedziała Elka i nagle wszystko stało się jasne. To dlatego niektórzy mówili, że nauczycielka rosyjskiego jest ważniejsza w szkole nawet od dyrektora.

 

     Dla Wielgosza to była podwójna tragedia. Miał podejrzenie, że jego wujek zginął w Katyniu. Krzysiek też miał swoje teorie na ten temat. Do dziś nie wiedział, co się stało z jego dziadkiem, oficerem Wojska Polskiego. Opowiadał mi, że dziadek wyszedł z domu do pracy i już nigdy nie wrócił. Wszelki słuch po nim zaginął.

 

     Marianna odłożyła zapiski ze szkolnych lat na kolana. Gdy szukała dziś w szafce książki „Zabić drozda” Harper Lee dla córki, przez przypadek wpadł jej w ręce stary pamiętnik. Zapomniała o nim zupełnie. Z wielką ostrożnością otworzyła go, tak na chybił trafił i wzrok jej padł na opowieść nauczyciela historii o Katyniu. Czy to przypadek, pomyślała, akurat dziś? Był 10 kwietnia 2021 roku, a za chwilę kolejny rocznicowy 13 kwietnia i 19 kwietnia. Szczególnie ta ostatnia data była dla Marianny ważna. Jak co roku cmentarz żydowski w Pruszkowie miał być otwarty dla zwiedzających, a miejscowy historyk poprowadzić spacer śladami byłych mieszkańców miasta. W telewizji leciał powtórkowy recital Krzysztofa Krawczyka. Tego dnia odbył się pogrzeb piosenkarza i wydawało się, że dla wszystkich to była duża strata. Marianna przypomniała sobie pogrzeb swojego ojca w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym roku. Popłakała się, widząc żonę Krawczyka przytulającą trumnę swojego męża. Tak samo zrobiła jej mama nad trumną taty. Bolesne wspomnienia wróciły. Marianna lubiła piosenkarza, a szczególnie piosenkę, którą śpiewał z Edytą Bartosiewicz „Trudno tak”. Wróciła myślami do tego, co przed chwilą przeczytała.

 

     Nauczyciel historii pracował w szkole dopiero trzy lata, ale już zdążył zaskarbić sobie przychylność uczniów. Wprowadził powiew wielkiego świata do małej, wiejskiej szkoły. Opowiadał uczniom o pobycie w Warszawie, gdzie studiował historię, o kinach i teatrach, o znanych aktorach, których poznał, o zabytkach stolicy. Był zawsze prawdomówny i z dużym zaangażowaniem słuchał uczniów, których traktował jak równych sobie. Miał dar opowiadania i historia z nim nabierała zupełnie innego znaczenia. Marianna lubiła uczyć się historii i zaraz po języku polskim to był jej ulubiony przedmiot. Przegadywała z tatą co ciekawsze wydarzenia i z wypiekami na twarzy opowiadała mu o rozbiorach Polski czy powstaniu styczniowym i listopadowym. Prowadzili ciekawe rozmowy, gdy zaczęła uczyć się historii II wojny światowej i lat powojennych. Wielgosz co prawda raz jej podpadł i na trochę się na niego obraziła, ale tak naprawdę zawsze go lubiła. Zapytał raz klasę, dowiadując się, kto, ile ma rodzeństwa: „Czy wasi rodzice wiedzą, co to jest prezerwatywa?”. Ale Marianna wściekła się wtedy na niego! Zresztą Grażyna, Marian, Ala, Beata i w sumie z pół klasy miało do niego o to żal. Co on sobie myślał? Miałoby nie być któregoś z mojego rodzeństwa? Marianna aż zamilkła ze złości. Nie umknęło to uwadze nauczyciela, bo zawsze była rozgadana, pierwsza do odpowiedzi. Jednak jej milczenie nie trwało długo, ponieważ nauczyciel organizował podchody historyczne i wszyscy w klasie chcieli brać w nich udział. To było coś nowego.

 

     Za oknem rozpościerał się piękny, nocny widok. To księżyc jak latarka zawisł nad blokiem naprzeciwko i zaglądał ludziom w okna. Marianna raz jeszcze wróciła myślami do pamiętnej lekcji historii. Tak, nauczyciel zrobił na wszystkich duże wrażenie, bo wykazał się wielką odwagą, opowiadając prawdę o Katyniu. Nie musiał tego robić, ale zaufał im, choć prawda była trudna w tych czasach. Ta lekcja była największym skarbem, jaki mogli od niego dostać. Marianna wypisała się wtedy z Krzyśkiem z TPPR – wykręcili się pomaganiem rodzicom przy młodszym rodzeństwie. Nigdy nie chciała należeć do tej organizacji, ale przecież nie miała wyjścia. Jej naprawdę wystarczyłoby harcerstwo, które kochała. Nic nie powiedziała w domu, ale na pytanie ojca, co było w szkole, odpowiedziała „Nic”. Ojciec od razu wiedział, że coś jest nie tak. Gdy wypytywał, wyjaśniła, że nie może powiedzieć. Domyślił się. Powiedział do niej tylko jedno zdanie: „Dotrzymywanie tajemnicy jest bardzo ważne”. Czuła, że ojciec już wie, że ona też wie. Spojrzał na nią porozumiewawczo. Mieli swoją tajemnicę.

 

     Marianna otworzyła pamiętnik, aby dokończyć czytanie swoich zapisków z dawnych lat.

 

– Krzysiek, musimy to zrobić, musimy – powiedziałam do Krzyśka, wycinając duże, białe litery.

 

– Tak, zrobimy. Poczekamy, aż sprzątaczka pójdzie do drugiej szkoły i wejdziemy po cichu na korytarz.

 

– Dobrze, a starczy nam szpilek? – zapytałam, zbierając litery na jedną kupkę.

 

– Starczy. Drabinę też mam już przygotowaną za szkołą – odpowiedział Krzysiek.

 

     Następnego dnia rano, przed ósmą zrobił się w szkole wielki rwetes. Nauczyciele latali jak poparzeni, krzycząc: „Kto to zrobił? Gdzie jest drabina? Uciekajcie do klasy, wszyscy do swoich klas!”. Popatrzyłam na Krzyśka jakby nigdy nic. Wielgosz z dziennikiem pod pachą zaganiał nas do klasy. Zamykając drzwi, zerknął raz jeszcze na ścianę po drugiej stronie korytarza. Na gazetce szkolnej wisiał wielki napis: TO ROSJANIE ZAMORDOWALI POLAKÓW W KATYNIU.

                                                                                                                   

                                                                                                                  

× 18
Komentarze
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Czy dzisiaj nie ponosimy konsekwencji strachu naszych rodziców i dziadków przed mówieniem prawdy o naszej historii, bo bali się że ich dzieci i wnukowie nie dostaną dobrej pracy, nie zarobią pieniędzy. Nie wiem. Ja od dziecka uczyłam się dwóch historii, jednej w szkole, a drugiej w domu i wiedziałam, która jest prawdziwa.
× 3
@ale.babka
@ale.babka · prawie 2 lata temu
Pewnie ponosimy, ale mi chodziło bardziej aby ukazać postawę nauczyciela...łatwiej było w domu dowiedzieć się prawdy niż w szkole. On jednak zaufał, choć to przecież trudnie, bo nie wiadomo kto z jakiego jest domu, czy komuś nie opowie co nauczyciel wygadywał na lekcji...
To miałaś szczęście, że mogłaś uczyć się prawdy w domu.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl