Trwając w zachwycie nad poezją Świrszczyńskiej wybieram wiersz z książki, który mnie najbardziej poruszył.
Anna Świrszczyńska
Jutro będą mnie krajać
Przyszła i stanęła przy mnie.
Powiedziałam: Jestem gotowa.
Leżę w klinice chirurgicznej w Krakowie,
jutro
będą mnie krajać.
Jest we mnie wiele siły. Mogę żyć,
mogę biegać, tańczyć i śpiewać.
To wszystko jest we mnie, ale jeśli trzeba,
odejdę.
Dzisiaj
robię rachunek z życia.
Byłam grzesznicą,
biłam głową o ziemię,
prosiłam o przebaczenie
ziemię i niebo.
Byłam piękna i szpetna,
mądra i głupia,
bardzo szczęśliwa i bardzo nieszczęśliwa,
często miałam skrzydła
i pływałam w powietrzu.
Zdeptałam tysiąc ścieżek w słońcu i w śniegu,
tańczyłam z przyjacielem pod gwiazdami.
Widziałam miłość
w wielu oczach człowieczych.
Zajadałam z zachwytem
swoją kromkę szczęścia.
Teraz leżę w klinice chirurgicznej w Krakowie,
ona stoi przy mnie.
Jutro
będą mnie krajać.
Za oknem majowe drzewa piękne jak życie,
a we mnie jest pokora, lęk i spokój.
Źródło: Anna Świrszczyńska: Jestem gotowa, PIW, 2018
Na początek roku szkolnego wiersz wrocławskiego autora sławiący panie i panów od polskiego (pozdrawiam @LetMeRead!). We wstępie do książki prof. Miodek pisze, że odczytał ten utwór kilkudziesięciu pokoleniom studentów polonistyki by ich podnieść na duchu.
Andrzej Waligórski
List w sprawie polonistów
Polonista to nie zawód, lecz hobby,
Polonistą być – nie życzę nikomu.
Polonista po godzinach nie dorobi,
Choćby zabrał robotę do domu.
Polonista nie wędruje po mieszkaniach,
Nie odzywa się wchodząc ze dworu:
– Bardzo ładnie rozbieram zdania,
Czy jest jakieś stare zdanie do rozbioru?
Choćby szukał racji i pretekstów
I tak zawsze pozostanie na uboczu
Mniej się ceni analizę tekstu
Od banalnej analizy moczu...
Cera blada, na portkach łaty,
Rozmaite braki w kondycji,
Oświeceniem nie oświecisz sobie chaty,
Pozytywizm nie poprawi twej pozycji.
Poloniście sterczą chude żebra
Jak sztachety mizernego płotu,
Gdy się jeden raz u Zuzi rozebrał,
To się składał z orzeczenia i z podmiotu.
A jak inny zleciał kiedyś z ławki,
Bo był gapa wyjątkowa i niezguła,
To zostały zeń cztery przydawki,
Dwa zaimki i partykuła...
Polonista, niepoprawny romantyk,
Nie największym się cieszy mirem,
Ale ja mu – laury i akanty,
Ale ja mu – kadzidło i mirrę!
Ale ja go całuję w ramię,
Ale ja go podziwiam i cenię,
A ty przed nim na kolana, chamie,
Cały w złocie i w volkswagenie!
Bo jeżeli jesteś i ja jestem,
To dlatego, że stojący na warcie
Polonista znużonym gestem
Kartki książek wertował uparcie
Za kajzera i za Hitlera,
I za cara, i za innych carów paru,
I dlatego właśnie nie umiera
Coś ważnego, co nazywa się Naród.
Więc zamieszczam na końcu listu
Ja, satyryk, błazen i ladaco,
Zdanie proste: – Kocham polonistów!
Rozwinięcie zdania:
– ...bo jest za co!
Źródło: Andrzej Waligórski: Wieczór autorski, Publicat 2016
Ponieważ jestem w górach, więc daję wiersz o górach, kiedyś pięknie śpiewany...
Jerzy Harasymowicz
W górach
W górach jest wszystko co kocham
Wszystkie wiersze są w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Biorą mnie klony za wnuka
Zawsze kiedy tam wracam
Siedzę na ławce z księżycem
I szumią brzóz kropidła
Dalekie miasta są niczem
Ja się tam urodziłem w piśmie
Ja wszystko górom zapisałem czarnym
Ja jeden znam tylko Synaj
na lasce jałowca wsparty
I czerwień kalin jak cyrylica pisze
I na trombitach jesieni głosi bór
Że jedna jest tylko mądrość
Dzieło zdjęte z gór
W ostatnich miesiącach w naszych periodykach literackich można znaleźć sporo ciekawych wierszy poetów ukraińskich, ten jest jednym z nich
Hałyna Petrosaniak
Wiara
Chuda
jak chart
śmieszna
w swojej niesamowitości
i zarazem straszna
Jedni ją poważają
To nieślubna córka
prawdy
mówią
Drudzy jej nienawidzą
To kochanka kłamstwa
mówią
Nie sposób
jej posiąść
Poślubić – tym bardziej
Sypia z obydwojgiem
raz z faktem
raz z fikcją
Porzuca cię
znienacka
(najczęściej kiedy nic
tego nie zapowiada)
Chcesz
biegnij w ślad za nią
Nie chcesz
radź sobie
bez niej.
z ukraińskiego przełożyła Paulina Ciucka.
Źródło: Miesięcznik `Twórczość' nr 6/2022
Dzisiaj coś lekkiego. Ten wiersz to już klasyka, co najmniej dwie zwrotki weszły do mowy potocznej, a które koteczku?
Tadeusz Boy-Żeleński
Stefania
Powieść psychologiczna z kajetu pensjonarki
Kto poznał panią Stefanią,
Ten wolał od innych pań ją.
Coś w niej już takiego było,
Że popatrzyć na nią miło.
Oczy miała jak bławatki
I na sobie ładne szmatki.
Chociaż to rzecz dosyć trudna,
Zawsze była bardzo schludna.
Aż mówił każdy przechodzień:
«Ta się musi kąpać co dzień».
Choć męża miała filistra,
W innych rzeczach była bystra.
Jeździła aż do Abacji
Po temat do konwersacji.
Prócz tego natura szczodra
Dała jej b. ładne biodra.
Raz ją poznał jeden malarz,
Który często pijał alasz.
Jak ją zobaczył na fiksie,
Zaraz w niej zakochał w mig się.
Miała w uszach wielki topaz
I była wycięta po pas.
Przedtem widział różne panie,
Ale zawsze bardzo tanie,
I do swego interesu
Miały dosyć podłe dessous.
Strasznie się zapalił do niej,
Wszędzie za Stefanią goni.
Miał kolorową koszulę
I przemawiał bardzo czule,
Żeby dała mu natchnienie,
Ale ona mówi, że nie.
Że umi kochać bez granic,
Ale to tyż było na nic.
Potem jej mówił na raucie:
«Dałbym życie, żebym miał cię».
Jak zobaczył, że nie sposób,
Poszedł znów do tamtych osób.
Ale już zaraz za bramą
Mówił, że to nie to samo.
Takiej dostał dziwnej manii,
Że chciał tylko od Stefanii.
Bo to zawsze jest najgłupsze,
Kiedy się kto przy czym uprze.
Mówili mu przyjaciele:
«Czemu jesteś takie cielę,
Z kobietami trzeba twardo,
A nie cackać się z pulardą.»
Więc jej zaczął szarpać suknie,
A ta jak na niego fuknie.
Wtedy całkiem stracił humor
I upijał się na umor.
Potem do Stefanii lubej
List napisał dosyć gruby,
Że to będzie znakomicie,
Jak sobie odbierze życie.
A ona myślała chytrze:
«To by było nie najbrzydsze.»
Lecz jak przyszło co do czego,
Jakoś nic nie było z tego.
Potem znowu za lat kilka
Przyszła na nią taka chwilka.
I myślała, czy to warto
Było być taką upartą.
Lecz tymczasem mu wychłódło,
Bo już była stare pudło.
Tak to ludzie trwonią lata,
Że nie są jak brat dla brata.
Z tym największy jest ambaras,
Żeby dwoje chciało naraz.
Źródło: Tadeusz Boy-Żeleński, Słówka: zbiór wierszy i piosenek, Lwów 1913; Wolne Lektury 2011
Ponieważ w ostatnim wierszu z bloga @LetMeRead wspomniano utwór w którym poeta cierpi za miliony, uznałem że warto przypomnieć ten jakże typowy wiersz Bursy:
Andrzej Bursa
Poeta
Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
O 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
Wraca chrząka
i apiat'
cierpi za miliony
Źródło: Edward Kolbus (red.): Kaskaderzy literatury, Wydawnictwo Łódzkie 1986
Kolejny głos w dyskusji o tym, czym jest poezja...
Julian Kornhauser
Traktat poetycki
Wiele dałbym za to, żeby
ten wiersz był pudełkiem
zapałek, odkrytą lampką
na biurku, kwitkiem z pralni.
To marzenie czyni mnie
poetą.
Źródło: Julian Kornhauser: Stan wyjątkowy, PIW, 1978
Ten wiersz noblistki opowiadał o XX wieku, ale i w XXI jest całkiem aktualny...
Wisława Szymborska
Nienawiść
Spójrzcie, jaka wciąż sprawna,
Jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść
Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i młodsza od nich równocześnie.
Sama rodzi przyczyny,
które ją budzą do życia.
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym.
Bezsenność nie odbiera jej sił, ale dodaje.
Religia nie religia –
byle przyklęknąć na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna –
byle się zerwać do biegu.
Niezła i sprawiedliwość na początek.
Potem już pędzi sama.
Nienawiść. Nienawiść.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy miłosnej.
Ach, te inne uczucia –
cherlawe i ślamazarne.
Od kiedy to braterstwo
może liczyć na tłumy?
Współczucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobiło do mety?
Zwątpienie ilu chętnych porywa za sobą?
Porywa tylko ona, która swoje wie.
Zdolna, pojętna, bardzo pracowita.
Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni.
Ile stronic historii ponumerowała.
Ile dywanów z ludzi porozpościerała
na ilu placach, stadionach.
Nie okłamujmy się:
potrafi tworzyć piękno.
Wspaniałe są jej łuny czarną nocą.
Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie.
Trudno odmówić patosu ruinom
i rubasznego humoru
krzepko sterczącej nad nimi kolumnie.
Jest mistrzynią kontrastu
między łoskotem a ciszą,
między czerwoną krwią a białym śniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawioną ofiarą.
Do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeżeli musi poczekać, poczeka.
Mówią, że ślepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
- ona jedna.
Źródło: Wisława Szymborska, Koniec i początek, Znak, 1993
Trudno mi określić stosunek do tego wiersza, jest w nim jakaś głęboka prawda, ale są i momenty irytujące...
Grzegorz Jędrek
Polska 22
Polsko, Twoje reklamy naśladują te amerykańskie,
więc moje wiersze naśladują amerykańskich poetów.
Co robisz swoim wiejskim chłopcom, Polsko?
Zostawiasz ich pod kościołem, żeby bali się wejść w swoich brudnych butach.
Każesz sypać dziewczynkom kwiaty, niedługo zabraknie ci kwiatów na procesje, Polsko!
Niedługo na całym świecie nie będzie jednego kwiatu, który będziemy mogli zerwać dla Ciebie!
Nie czas żałować róż, kiedy Twoje lasy są pełne uchodźców.
Nasze podręczniki mówiły, że Twoje lasy są pełne dzielnych bartników,
ale to już się skończyło. Teraz Twoje lasy należą do myśliwych, ich mieszkania w blokach
pełne są poroży martwych zwierząt. Czy wiedziałaś o tym Polsko?
Twoje sny są amerykańsko-angielskie, Polsko. Twoje meble są chińskie i szwedzkie,
Twoje poetki krzyczą na manifestacjach o swoim smutku, Polsko!
To te same dziewczyny, którym nie żałowałaś kwiatów.
Teraz one nie żałują Ci swoich przekleństw z miłości,
teraz my nie żałujemy Ci swoich pieniędzy na psychologów.
Nikt z nas nie buntuje się przeciw Tobie, Polsko.
My już wiemy, że to nie my jesteśmy Polską, że nie my weszliśmy do tych kościołów,
że to nie nasze są Twoje uniwersytety, nie do nas należą Twoje instytucje,
Twoje granty i dofinansowania, Twoi dilerzy, Twoje nocne kluby i plebanie, Polsko.
Twoje pomniki papieży, Twoje jezusowe figury w szczerym polu i samoloty zderzone z ziemią:
wszystko to Twoje, Polsko. Za to umarliśmy, za to nasi dziadkowie zostali nagrodzeni
w turniejach kosiarzy, nasi ojcowie za to wołali o młodzieży z partią i o młodzieży przeciw partii.
Polsko, moje serce jest pełne Twoich rozkoszy, gdy chodzę Twoimi wschodnioeuropejskimi ulicami.
Moje serce razem z Tobą płacze, gdy wyzywają Twoje nowe dzieci od brudasów, ciapatych i banderowców.
Polsko, moja głowa jest pełna!
Moją głowę wypełniają święte nauki.
Moje urządzenia ślą mi Twoje amerykańsko-polskie powiadomienia.
Jestem pewien, że żaden z Twoich żołnierzy nie ma koszmarów w nocy, Polsko.
Jestem przekonany, że Twoje Marsze Równości i Twoje procesje i Twoje manifestacje
śpiewają Ci z miłości, dla Ciebie palą te chińskie opony, wysypują zboże, dla ciebie wznoszą pięści z różańcem w ręku.
Jesteś najsłodszym z niezelżywych więzień, Polsko, Twoje są SKR-y, Twoje są dworki, Twoje osiedla z wielkiej płyty,
Twoje hale produkcyjne i centra logistyczne, Twoje sklepy wielkopowierzchniowe,
Twoje są zatłoczone autobusy w różowe i w słotne poranki, nocne zmiany i wódka pita podczas wyładunku pomidorów.
Twoje są sloty w biurowcach, widziałem w nich Twoje święte obrazki, Polsko.
Moje serce będzie zawsze Twoje, dlaczego tak trudno Cię kochać?
Wszystko mi oddałaś i ja Tobie oddałem już wszystko.
Twoje uświęcone krwią, kapitalistyczne marzenie wypełnia wszystkie moje sny, Polsko.
A teraz siądźmy na balkonie,
Spójrzmy na Twoje samoloty, odlatujące z Twoich, lokalnych lotnisk,
na Twoje gwiazdy zaranne, na satelity, które świecą dla Ciebie,
na uśpione strzałkami Twojej straży zwierzęta, na buldożery, które ryją w Tobie
pierścienie obwodnic, na Twoje przepięknie ustrojone broszki stadionów,
których stalowe igły wbijają się prosto w Twoje ciało, Polsko.
Oto Twoje dzieło. Oto dzieło Twoich dzieci.
Oto Twoje zmarszczki nowego budownictwa,
porastające pory wąwozów. Oto moje dziedzictwo, Polsko.
Oto wszystko, dla czego żyjemy, w czym żyjemy, oto krew naszych przodków,
oto ciało z ciała. Dlaczego odwracasz swoją piękną twarz, Polsko,
od swoich jasnych jak kłosy zbóż i ciemnych jak czarnoziem dzieci, Polsko?
Źródło: Kwartalnik 'Akcent', nr 2/2022
A może coś o miłości...
Halina Poświatowska
* * *
jestem dla ciebie czuła
jak dla pszczół
cierpki zapach kwiatu
jestem dla ciebie dobra
jak dla zmęczonych skrzydeł ptaka
rozchwiana gałąź
złoto
opadam na twe powieki
uśmiechem
odpędzam myśli — kąśliwe osy
to noc
dała mi ciebie
ogromna noc
w której gubiłam rozrzucone po płótnie włosy
jesteś
jak księżyc wyraźny
świecisz
na moim chłodnym niebie
modlę się do ciebie
jaka to religia
w której czci się usta
wygiętego boga przedświtów
ach religia
wspaniali bluźniercy
jesteśmy sobie
zamkniętym czworokątnym światem
Źródło: Halina Poświatowska: Wszystkie wiersze, Wyd. Literackie 2000
Wiersz z okazji końca roku szkolnego dedykowany @LetMeRead i jej uczniom
Tomasz Różycki
Żadnych wierszyków
A najgorsza ze wszystkich jest poezja,
nikt jej nie lubi, a czytanie wierszy
to prawdziwy koszmar i nie wiesz nigdy,
co właściwie poeta miał na myśli.
Zamiast napisać to, co miał na myśli,
tak długo wymyśla, żeby napisać
w końcu absolutnie wszystko, z wyjątkiem
tego, co na myśli ma rzeczywiście
i z chytrą miną gryzmoli te swoje
Listy do Kamyka, Hamleta, Kota
w pustym mieszkaniu, do Ludożerców
albo do Biednej Mowy, ale nie chce
nic po ludzku do Ludzi, jak ty czy ja,
którzy kontakt z wierszem miewają w złych snach.
Źródło: Miesięcznik 'Odra', 2/2022
Jedni robią niemowlętom zdjęcia, inni piszą o nich wiersze...
Julia Hartwig
Co wyczytać można z twarzy dziecka
Najpierw panowało na niej takie zamieszanie
Jak w bezładnie zbieranym bukiecie
(Buzia małej – bukiecik kwiatów).
Najpierw panował na niej chaos i nieporządek
Połączonych rysów obojga rodziców:
Śmiała się natura lepiąc buzię
z dwu dorosłych twarzy.
Potem buzia porządkowała się,
Jak rozjaśnia się niebo po burzy,
I z mgiełek grymasu poczęła wyłaniać się
Nowa bielutka twarz małej
(Twarz małej – biały bratek).
I poczęły biegać po niej uśmiechy
Nieuchwytne jak błyski słońca w lusterku.
I choć wszyscy dokoła brali je sobie na własność,
Uśmiechy te dla nikogo jeszcze nie były przeznaczone.
Źródło: Julia Hartwig, Pożegnania, Czytelnik 1956
Mam wrażenie, że słowo 'cnota' może być w tym wierszu zastąpione słowem: prawda, przyzwoitość, honor, sumienie, itd. Coraz więcej takich określeń, które wydają się stare, niemodne, niepotrzebne... Ciągle mam nadzieję, że nie znikną bezpowrotnie...
Zbigniew Herbert
Pan Cogito o cnocie
1
Nic dziwnego
że nie jest oblubienicą
prawdziwych mężczyzn
generałów
atletów władzy
despotów
przez wieki idzie za nimi
ta płaczliwa stara panna
w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia
napomina
wyciąga z lamusa
portret Sokratesa
krzyżyk ulepiony z chleba
stare słowa
– a wokół huczy wspaniałe życie
rumiane jak rzeźnia o poranku
prawie ją można pochować
w srebrnej szkatułce
niewinnych pamiątek
jest coraz mniejsza
jak włos w gardle
jak brzęczenie w uchu
2
mój Boże
żeby ona była trochę młodsza
trochę ładniejsza
szła z duchem czasu
kołysała się w biodrach
w takt modnej muzyki
może wówczas pokochaliby ją
prawdziwi mężczyźni
generałowie atleci władzy despoci
żeby zadbała o siebie
wyglądała po ludzku
jak Liz Taylor
albo Bogini Zwycięstwa
ale od niej wionie
zapach naftaliny
sznuruje usta
powtarza wielkie – Nie
nieznośna w swoim uporze
śmieszna jak strach na wróble
jak sen anarchisty
jak żywoty świętych
Źródło: Zbigniew Herbert: Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze, Paryż 1983
Te trzy tak różne wiersze tworzą spójną całość, najbliższy jest mi środkowy, a dla was?
Zbigniew Dmitroca
Wydawało się że historia
należy już do historii
bo wojna się nikomu nie opłaca
I na naszych oczach
ziści się marzenie poety
i wszyscy będą braćmi
Ale dobroć ze swojej natury
nie jest ofensywna
nawet jeśli niechętnie
nadstawia drugi policzek
Dlatego
choć ludzi dobrej woli jest więcej
mapy polityczne
rzadko wyznaczają pacyfiści
I wszystko wskazuje na to
że przedwcześnie ogłoszony
koniec historii
nastąpi dopiero
razem z końcem świata
24–25 lutego 2022
* * *
Chciałem przed nią uciec
wyłączając radio i telewizor
pójść w pola i do lasu
żeby nic nie widzieć i nie słyszeć
nie wiedzieć
ale o czymkolwiek pomyślałem
wszędzie szła ze mną
nie dawała się zagłuszyć
muzyką ani rozmową
wyzierała ze zdań
czytanych dla zabicia bezsilności
sadźmy przyjacielu róże
powtarzałem bez wiary i nadziei
sadźmy przyjacielu róże
gdy oni pod gradem pocisków
grali w chowanego ze śmiercią
2 marca 2022
Otwórz oczy i patrz,
Patrz do utraty tchu,
Co z ukraińskich miast
Robi zbir dzień po dniu.
Otwórz uszy i słysz
Wycie syren, huk bomb,
Rakiet złowieszczy wizg,
Głos jerychońskich trąb.
Otwórz oczy i widź
Dzieci i matek łzy,
Co tak samo chcą żyć
Jak ty, jak ty, jak ty.
Otwórz serce i czuj
Dzieci i matek strach,
O ich życie się bój
W tych i późniejszych dniach.
Otwórz serce na wskroś,
Choć ból zwija je w pięść,
Otwórz serce i bądź
Gotów pomoc im nieść.
Otwórz serce i drzwi,
Gdy gość w dom, to Bóg w dom.
Niech twoim gościom się śni
Droga ku dobrym dniom.
7 marca 2022
Źródło: Kwartalnik 'Wyspa', nr 1/2022
Wrocławska poetka pisze o nas tu i teraz:
Urszula Kozioł
Z przeinaczeń
Piszę grochem o ścianę nie czytają
piszę głosem wołającego na puszczy nie słuchają
piszę palcem na wodzie nawet nie spojrzą
nie otwierają ust nie mrugną okiem
zakutani w te swoje kable jak kneble
w sznurki troki wtyczki do uszu do
podnoszenia brwi do breloczka tabletu smartfona
patrząc nie widzą słuchając nie słyszą
oprzyrządowani od stóp do głów że mucha nie siada
przywarci do swych migających palców
do szklistych bezosobowych ekranów
guzików
klawiszy
wykonują dyktowane im polecenia
włącz
wyłącz
przełącz
ATTENTION
ten guzik przywraca do życia
z tamtym drugim umierasz
zalani radio-falą od
człowieczają się moszczą plac namiastce człowieka
sztucznej inteligencji
a niektórzy już mają wykute na blachę
jak być jak stać się wycywilizowanym do połysku
robotem
17 II 2017
Źródło: Urszula Kozioł: Znikopis, Wydawnictwo Literackie, 2019