Avatar @almos

@almos

148 obserwujących. 110 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj mniej niż minutę temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
148 obserwujących.
110 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj mniej niż minutę temu.

Blog

poniedziałek, 13 czerwca 2022

Wiersze na trudne czasy (17)

Mam wrażenie, że słowo 'cnota' może być w tym wierszu zastąpione słowem: prawda, przyzwoitość, honor, sumienie, itd. Coraz więcej takich określeń, które wydają się stare, niemodne, niepotrzebne... Ciągle mam nadzieję, że nie znikną bezpowrotnie...

 

Zbigniew Herbert

 

Pan Cogito o cnocie

 

1

 

Nic dziwnego

że nie jest oblubienicą

prawdziwych mężczyzn

 

generałów

atletów władzy

despotów

 

przez wieki idzie za nimi

ta płaczliwa stara panna

w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia

napomina

 

wyciąga z lamusa

portret Sokratesa

krzyżyk ulepiony z chleba

stare słowa

 

– a wokół huczy wspaniałe życie

rumiane jak rzeźnia o poranku

 

prawie ją można pochować

w srebrnej szkatułce

niewinnych pamiątek

 

jest coraz mniejsza

jak włos w gardle

jak brzęczenie w uchu

 

2

 

mój Boże

żeby ona była trochę młodsza

trochę ładniejsza

 

szła z duchem czasu

kołysała się w biodrach

w takt modnej muzyki

 

może wówczas pokochaliby ją

prawdziwi mężczyźni

generałowie atleci władzy despoci

 

żeby zadbała o siebie

wyglądała po ludzku

jak Liz Taylor

albo Bogini Zwycięstwa

 

ale od niej wionie

zapach naftaliny

sznuruje usta

powtarza wielkie – Nie

 

nieznośna w swoim uporze

śmieszna jak strach na wróble

jak sen anarchisty

jak żywoty świętych

 

Źródło: Zbigniew Herbert: Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze, Paryż 1983

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Wiersze na trudne czasy (16)

Te trzy tak różne wiersze tworzą spójną całość, najbliższy jest mi środkowy, a dla was?

 

Zbigniew Dmitroca

Tryptyk ukraiński

Koniec historii

Wydawało się że historia

należy już do historii

bo wojna się nikomu nie opłaca

 

I na naszych oczach

ziści się marzenie poety

i wszyscy będą braćmi

 

Ale dobroć ze swojej natury

nie jest ofensywna

nawet jeśli niechętnie

nadstawia drugi policzek

 

Dlatego

choć ludzi dobrej woli jest więcej

mapy polityczne

rzadko wyznaczają pacyfiści

 

I wszystko wskazuje na to

że przedwcześnie ogłoszony

koniec historii

nastąpi dopiero

razem z końcem świata

 

24–25 lutego 2022

 

* * *

Chciałem przed nią uciec

wyłączając radio i telewizor

 

pójść w pola i do lasu

żeby nic nie widzieć i nie słyszeć

 

nie wiedzieć

 

ale o czymkolwiek pomyślałem

wszędzie szła ze mną

 

nie dawała się zagłuszyć

muzyką ani rozmową

 

wyzierała ze zdań

czytanych dla zabicia bezsilności

 

sadźmy przyjacielu róże

powtarzałem bez wiary i nadziei

 

sadźmy przyjacielu róże

 

gdy oni pod gradem pocisków

grali w chowanego ze śmiercią

 

2 marca 2022

 

Piosenka o otwarciu

 

Otwórz oczy i patrz,

Patrz do utraty tchu,

Co z ukraińskich miast

Robi zbir dzień po dniu.

 

Otwórz uszy i słysz

Wycie syren, huk bomb,

Rakiet złowieszczy wizg,

Głos jerychońskich trąb.

 

Otwórz oczy i widź

Dzieci i matek łzy,

Co tak samo chcą żyć

Jak ty, jak ty, jak ty.

 

Otwórz serce i czuj

Dzieci i matek strach,

O ich życie się bój

W tych i późniejszych dniach.

 

Otwórz serce na wskroś,

Choć ból zwija je w pięść,

Otwórz serce i bądź

Gotów pomoc im nieść.

 

Otwórz serce i drzwi,

Gdy gość w dom, to Bóg w dom.

Niech twoim gościom się śni

Droga ku dobrym dniom.

 

7 marca 2022

 

Źródło: Kwartalnik 'Wyspa', nr 1/2022

poniedziałek, 30 maja 2022

Wiersze na trudne czasy (15)

Wrocławska poetka pisze o nas tu i teraz:

 

Urszula Kozioł

 

Z przeinaczeń

 

Piszę grochem o ścianę nie czytają

piszę głosem wołającego na puszczy nie słuchają

piszę palcem na wodzie nawet nie spojrzą

nie otwierają ust nie mrugną okiem

 

zakutani w te swoje kable jak kneble

w sznurki troki wtyczki do uszu do

podnoszenia brwi do breloczka tabletu smartfona

patrząc nie widzą słuchając nie słyszą

oprzyrządowani od stóp do głów że mucha nie siada

przywarci do swych migających palców

do szklistych bezosobowych ekranów

guzików

klawiszy

wykonują dyktowane im polecenia

włącz

wyłącz

przełącz

ATTENTION

ten guzik przywraca do życia

z tamtym drugim umierasz

 

zalani radio-falą od

człowieczają się moszczą plac namiastce człowieka

sztucznej inteligencji

a niektórzy już mają wykute na blachę

jak być jak stać się wycywilizowanym do połysku

 

robotem

 

17 II 2017

 

Źródło: Urszula Kozioł: Znikopis, Wydawnictwo Literackie, 2019

poniedziałek, 23 maja 2022

Wiersze na trudne czasy (14)

Wasyl Stus (1938-1985), jeden z najwybitniejszych  ukraińskich poetów XX wieku, dysydent, wieloletni więzień polityczny. Zostawił po sobie obszerny dorobek literacki oraz wiele tomów akt śledczych i sądowych sporządzonych przez sowiecki aparat bezpieczeństwa. Jego wiersze aż do przełomu lat 80. i 90. funkcjonowały w ZSRR wyłącznie poza cenzurą. Zmarł w obozie pracy na Uralu po kilkudniowej głodówce.

 

– Dosyć już krwi – przemówił kat,
a nóż, wbity pod żebra, wciąż tkwił w moich plecach.
Pomyślałem, krzywiąc się z bólu:
co, jeśli w swej dobroci jeszcze
postanowi mnie leczyć?
 
przełożył Marcin Gaczkowski 

Źródło: Miesięcznik 'Pismo', 4/2022

poniedziałek, 16 maja 2022

Wiersze na trudne czasy (13)

Iwaszkiewicz im był starszy, tym pisał lepsze wiersze, ten jest moim ulubionym z arcydzielnego tomiku wydanego gdy miał 83 lata.

 

Ptaki w wierzbach się zgęściły

otrząsają liście z ros

siadły w rzędzie nastroszone

sójka kukułka i kos

 

Pod wierzbami wodą pachnie

gniją liście gnije kwiat

ale leżeć mi niestrasznie

bo ja jestem liściom brat

 

Bo ja jestem ptakom bratek

Wierzbom synek iwom swat

siedzą w rzędzie na gałęzi

matka babka siostra brat

 

Źródło: Jarosław Iwaszkiewicz: Mapa pogody, Czytelnik 1977

wtorek, 10 maja 2022

Wiersze na trudne czasy (12)

O wojnie pisze poetka chorwacka: 

 

Tihana Gambiraža

 

Wojenna piosenka

 

Nigdy nie pisałam o wojnie
góra wers, drzemiący w tkance jak komórka rakowa
bałam się, że jeśli zacznę, rozrośnie się, rozszerzy, zostanie tematem
a dla mnie wojna nigdy nie była tematem
chciałam się urodzić gdzieś daleko
gdzie co trzeci człowiek nie splamił rąk, nie stracił syna, córki, domu
szósty rok życia spędzić
w krzykliwym dmuchanym basenie
przed domem rodzinnym, majtając nogami,
największym lękiem napawałby mnie labrador sąsiada
a nie dziecinne obliczenia, czy drzwi schronu wytrzymają
i nie przebije się przez nie granat
może zakochałabym się w jakimś Hansie albo Michelu
a nie w Tomie, który grał ze mną w karty i był wyższy o głowę
i starszy co najmniej o jedną klasę
jedno jest wspólne dla mojego i jej świata
i Hans, i Michel, i Toma uważają nas za głupie smarkule
i oszukują w karty
a my bardzo wcześnie uczymy się że
najważniejsze jest łechtanie męskiego ego
nawet jeśli więksi i starsi
chłopcy są z natury głupsi
ale to wiersz o wojnie, a nie o moich pierwszych miłościach
kiedy piszesz o miłości, zawsze kończysz jako głupia gówniara
nawet jeśli masz trzydziestkę oraz poważną robotę w bluzce i garsonce
nikt nie traktuje cię poważnie
zwłaszcza chłopcy z celownikiem, którzy wczoraj zaczęli się golić
babcia przybija deski do okna, jest sprytniejsza od dziadka
potem jemy obiad, czekając na syrenę
gdybym urodziła się w Dakocie
może trenowałabym do maratonu
ale nigdy nie nauczyłabym się biegać tak szybko
jak wtedy, gdy bomba spadła tuż obok naszego mieszkania
a matka upuściła łyżkę do zupy
pobiegliśmy kolejny raz uniknąć śmierci
może dziadek zabierałby mnie na łowienie ryb w przerębli
zamiast wracać o lasce taki rozeźlony i cięty
nie twierdziłby że nie obchodzą go syreny
dopóki świst obok jego ucha nie spadł do morza
od wtedy siedział z nami
aż wyrzucili go ze schronu z powodu imienia
nikt nie wierzył że jest Chorwatem
uratowała go sprzątaczka ze szpitala
w ostatniej chwili powiedziała: „Wpuśćcie go, oszaleliście,
znam go całe życie, wszyscy jego są nasi”
i tak dziadek dwukrotnie uniknął pewnej śmierci
a niedługo potem skończyła się wojna

 

Tłumaczenie: Aleksandra Wojtaszek
Źródło: Miesięcznik 'Odra', nr 3/2022. 

poniedziałek, 2 maja 2022

Wiersze na trudne czasy (11)

Utwór zapomnianego mocno poety, który pisał dobre rzeczy. Tu opowiada o jednym z moich ukochanych malarzy

 

Stanisław Grochowiak

 

Brueghel (II)

 

Ten plan jest widziany z poddasza. Przez cierniowe ogrody

Gałązek i drzew wielkich. Na śnieg patrzę i wodę,

Przyprószoną zaledwie. A zaś w głębi chmura

Wiatr pochwyciła, zamknęła w swym wnętrzu.

 

Ja — Malarz — już nie żyję. Zziębnięty jak blacha

Toczona po śniegu, duszę dałem Bogu.

Jest teraz mała, luta,

Podobna do klucza,

Na którym niekiedy Bóg zimę wyśwista.

 

Ja — Malarz — już nie żyję. A jednak oczyma

Moimi patrzycie na śnieg i na wodę,

Przyprószoną zaledwie. I to ja ustawiam

Wysokie słupy światła nad mrokiem lodowisk.

 

Biegnie pies z uchem postrzępionym w bójce. Gawron

Kroczy kłaniając się śniegom to w lewo, to w prawo.

Człowiek wór niesie. Dzieci do sanek przywiązane.

A z kominów — aż do mnie — wznosi się woń jadła.

 

Ja — Malarz — już nie żyję. Ale przecie widzę

Te trzy stare kobiety, idące od boru

Jak dzwon od kościoła. Zaplątane w szleje

Chrust wloką po śniegu, a w ich ciemnych twarzach

Mróz pozapalał biegające iskry.

 

Zimo — Majestacie,

Śmierci — pusty dźwięku.

 

Źródło: Stanisław Grochowiak: Wiersze wybrane, Czytelnik 1978

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Wiersze na trudne czasy (10)

Jeden z moich ulubionych wierszy noblisty

 

Czesław Miłosz

Co było wielkie

                                                                            Aleksandrowi i Oli Watom

Co było wielkie, małym się wydało.
Królestwa bladły jak miedź zaśnieżona.
 
Co poraziło, więcej nie poraża.
Niebiańskie ziemie toczą się i świecą.
 
Na brzegu rzeki, rozciągnięty w trawie,
Jak dawno, dawno, puszczam łódki z kory.
                                                                              Montgeron, 1959

 

Źródło: Czesław Miłosz: Poezje wybrane, Ossolineum, 2013

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Wiersze na trudne czasy (9)

Jeden z niewielu dobrych wierszy o obecnej wojnie

 

Ołeksandr Irwaneć

 

Kultura poza polityką

 

Poemat z trzech części

***
Posłuchaj wania z riazania!
A zatańcz dla mnie kamaryńską!
Albo choć zagraj koncert fortepianowy czajkowskiego
I niech jakaś netrebka niepotrzebka
Zaśpiewa ci zza oceanu

 

Jasne nie trzeba generalizować
Nie trzeba negować rosyjskiej kultury
Nie trzeba stygmatyzować
Nie trzeba mierzyć wszystkiego jednym arszynem

 

(Arszyn nawiasem mówiąc – to 72 cm
Mniej więcej pół rosyjskiego żołnierzyka
Takich połówek dużo wala się teraz po polach mojej Ukrainy)

 

Pani prezydentka pen ameryka
Wzywa nas do porozumienia
Wzywa by całkiem nie przekreślać
Rosyjskiej kultury
Ale ja w Kijowie na Podolu
Odważam się z nią nie zgodzić
Bo w niebie nad Dnieprem
Często pracuje OPL

 

Niech bóg ich chroni
Bo nasi artylerzyści
Mogą któregoś razu
Nie zestrzelić wszystkich
I bomba z rosyjskiego samolotu
Lub pocisk manewrujący
Dalej sami rozumiecie
Do schronu jeszcze trzeba dojść

 

Dlatego przy huku wybuchów
Twierdzę z miasta Kijowa
Najpiękniejszego miasta na ziemi
Że trzeba najokrutniejszej obstrukcji
Bo w rosyjskiej kulturze
Wszędzie rozsiadł się putin

 

***
Putin siedzi w puszkinie
W tołstoju i w dostojewskim
Z gogola ukradkiem wyziera
Jakkolwiek jest mi przykro

 

Jest w turgieniwie w tiutczewie
W błoku i w jesieninie
Putin jest w cichym donie
I jest w zaoranym ugorze

 

Putin jest w majakowskim
W pasternaku i achmatowej
Jest w wasylu tiorkinie
I jest w gwardii młodej

 

Jest putin w prilepinie i bykowie
W kibirowie jest i w kabanowie
We wszystkich tych linorach goralikach
Których słuchaliśmy łatwowiernie
Na arsenałach i na forach

 

***
Putin płynnie wpływa na scenę
W baletowej spódniczce odette-odile
W wózku po schodach odeskich
Z płaczem toczy się niemowlę-putin
Leci żurawiem skrzydlaty putin
Z canneńską palmową gałązką w dziobie

 

Pierwszy człowiek w kosmosie – to putin
Podejmuje brawurową ucieczkę na Zachód
Słynny baletowy tancerz putin

 

I w swej posiadłości w stanie vermont
Brodaty putin ostro krytykuje łysego putina
A jeszcze bardziej putina wąsatego

 

Pani prezydentko pen ameryka
Niech pani chociaż na niego potrąbi
Kiedy będzie pani przejeżdżała obok

 

16.03.2022

 

Przełożył Bohdan Zadura

Źródło: Miesięcznik 'Odra', 4/2022

poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Wiersze na trudne czasy (8)

Ryszard Krynicki

 

Łagodnie i bezszelestnie

 

                                                                                        Janowi Lebensteinowi

 

Obawiamy się za wcześnie: nieuleczalnych chorób, 
trzęsienia ziemi, nagłej podróży,
spóźnionych telegramów – i wzroku, wbitego 
w nasz kark

 

a to wszystko przychodzi w swoim czasie, 
bez większego pośpiechu – i bez opóźnienia, 
dokładnie wtedy, kiedy wybija jego godzina,

 

niekoniecznie od razu w swej ostatecznej postaci,

 

łagodnie i bezszelestnie, bez zostawiania śladów w sypkim 
pejzażu

 

jak godzina odjazdu pociągu 
albo pójścia do kina.

 

Źródło: Ryszard Krynicki: Wiersze wybrane, a5 2009

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

Wiersze na trudne czasy (7)

Zawsze myślałem, że o wiersz o historii, ale nie, on jest o tu i teraz...

 

Tadeusz Różewicz

 

Ocalony

 

Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
 
To są nazwy puste i jednoznaczne:
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło.
 
Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.
 
Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.
 
Jednako waży cnota i występek
widziałem:
człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.
 
Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności.
 
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.

 

Źródło: Tadeusz Różewicz: Wybór poezji, Ossolineum 2016

poniedziałek, 28 marca 2022

Wiersze na trudne czasy (6)

Jakoś tak pięknie nam nastała nowa pora roku... 

 

Julian Tuwim

 

Wiosna

 

Serce pęcznieje, nabrzmiewa,
Wesele musuje w ciele,
Można oszaleć z radości,
O, moi przyjaciele!

 

Od stóp do głowy krąży
Potok niepowstrzymany!
Pomyślcie, co się to dzieje!
Jaki to pęd opętany!

 

Jak bardzo jest! jak wiele!
Jak żywo, zupełnie, cało!
- Chodź, Młoda, do Młodego:
Ojcostwa mi się zachciało!

 

Źródło: Julian Tuwim, Wiersze 1, Czytelnik 1986

poniedziałek, 21 marca 2022

Wiersze na trudne czasy (5)

Adam Zagajewski

 

Gdyby Rosja

 

Gdyby Rosja została założona 
przez Annę Achmatową, gdyby 
Mandelsztam był prawodawcą 
a Stalin tylko marginesową
postacią w zaginionym gruzińskim 
eposie, gdyby Rosja zdjęła swoje 
nastroszone niedźwiedzie futro, 
gdyby mogła żyć w słowie, a nie
w pięści, gdyby Rosja, gdyby Rosja

 

Źródło: Adam Zagajewski, Jechać do Lwowa i inne wiersze. Biblioteka Narodowa, 2020

poniedziałek, 14 marca 2022

Wiersze na trudne czasy (4)

Wiersz o czasach, w których władcy świata ustalali strefy wpływów, bez pytania narodów jak chcą żyć a słowo 'samostanowienie' było pustym dźwiękiem. Obecny władca Kremla marzy o powrocie do takich czasów, ale to płonne nadzieje... 

 

Jacek Kaczmarski

 

JAŁTA

 

Jak nowa – rezydencja carów,
Służba swe obowiązki zna.
Precz wysiedlono stąd Tatarów,
Gdzie na świat wyrok zapaść ma.
Okna już widzą, słyszą ściany,
Jak kaszle nad cygarem Lew,
Jak skrzypi wózek popychany
Z kalekim Demokratą w tle.
Lecz nikt nie widzi i nie słyszy,
Co robi Góral w krymską noc,
Gdy gestem w wiernych towarzyszy
Wpaja swą legendarną moc.


Nie miejcie żalu do Stalina,
Nie on się za tym wszystkim krył;
Przecież to nie jest jego wina,
Że Roosevelt w Jałcie nie miał sił.
Gdy się triumwirat wspólnie brał
Za świata historyczne kształty –
Wiadomo, kto Cezara grał –
I tak rozumieć trzeba Jałtę.


W resztce cygara mdłym ogniku
Pływała Lwa Albionu twarz.
– Nie rozmawiajmy o Bałtyku,
Po co w Europie tyle państw?
Polacy? – Chodzi tylko o to,
Żeby gdzieś w końcu mogli żyć…
Z tą Polską zawsze są kłopoty –
Kaleka troszczy się i drży.
Lecz uspokaja ich gospodarz,
Pożółkły dłonią głaszcząc wąs:
– Mój kraj pomocną dłoń im poda,
Potem niech rządzą się jak chcą.


Nie miejcie żalu do Churchilla,
Nie on wszak za tym wszystkim stał;
Wszak po to tylko był triumwirat,
By Stalin dostał to, co chciał.
Komu zależy na pokoju,
Ten zawsze cofnie się przed gwałtem;
Wygra, kto się nie boi wojen –
I tak rozumieć trzeba Jałtę.


Ściana pałacu słuch napina,
Gdy do Kaleki mówi Lew:
– Ja wierzę w szczerość słów Stalina,
Dba chyba o radziecką krew.
I potakuje mu Kaleka,
Niezłomny demokracji stróż:
– Stalin to ktoś na miarę wieku,
Oto mąż stanu, oto wódz!
Bo sojusz wielkich to nie zmowa,
To przyszłość świata – wolność, ład!
Przy nim i słaby się uchowa,
I swoją część otrzyma – strat!


Nie miejcie żalu do Roosevelta,
Pomyślcie, ile musiał znieść!
Fajka, dym cygar i butelka,
Churchill, co miał sojusze gdzieś.
Wszakże radziły trzy imperia
Nad granicami, co zatarte;
W szczegółach zaś już siedział Beria –
I tak rozumieć trzeba Jałtę!

 

Więc delegacje odleciały,
Ucichł na Krymie carski gród.
Gdy na Zachodzie działa grzmiały,
Transporty ludzi szły na Wschód.
Świat wolny święcił potem tryumf,
Opustoszały nagle fronty;
W kwiatach już prezydenta grób,
A tam transporty i transporty.
Czerwony świt się z nocy budzi,
Z woli wyborców odszedł Churchill,
A tam transporty żywych ludzi,
A tam obozy długiej śmierci.


Nie miejcie więc do Trójcy żalu –
Wyrok historii za nią stał
Opracowany w każdym calu –
Każdy z nich chronił, co już miał.
Mógł mylić się zwiedziony chwilą –
Nie był Polakiem ani Bałtem…
Tylko ofiary się nie mylą –
I tak rozumieć trzeba Jałtę!

1984

Źródło: Jacek Kaczmarski: Między nami. Wiersze Zebrane. Prószyński i S-ka, 2017

poniedziałek, 7 marca 2022

Wiersze na trudne czasy (3)

Zakładając ten blog, myślałem o trudnych czasach, ale nie aż TAK trudnych, nie sądziłem też, że wrócę do wieszcza Adama. Ten wiersz może wydawać się dużo za długi jak na szybkie współczesne czasy, ale niektóre fragmenty wręcz porażają aktualnością. Historia się powtarza, po 200 latach, ale jak powiedział pewien mądry człowiek (kto koteczku?), za pierwszym razem to dramat, za drugim farsa...

 

Adam Mickiewicz

 

Reduta Ordona

       Opowiadanie adiutanta

Nam strzelać nie kazano. – Wstąpiłem na działo

I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.

Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,

Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;

I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął

I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;

Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota

Długą czarną kolumną, jako lawa błota,

Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy

Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.

 

Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,

Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.

Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą;

I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,

Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,

Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.

Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,

Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;

Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci

I ogromna łysina śród kolumny świeci.

 

Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.

Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje –

Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,

Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.

Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,

Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:

Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,

Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci.

 

Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?

Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?

Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,

Król wielki, samowładnik świata połowicy;

Zmarszczył brwi – i tysiące kibitek wnet leci;

Podpisał – tysiąc matek opłakuje dzieci;

Skinął – padają knuty od Niemna do Chiwy.

Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,

Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,

Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże –

Warszawa jedna twojej mocy się urąga,

Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,

Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,

Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!

 

Car dziwi się – ze strachu drzą Petersburczany,

Car gniewa się – ze strachu mrą jego dworzany;

Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara

Jest Car. – Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara.

Posłany wódz kaukaski z siłami półświata,

Wierny, czynny i sprawny – jak knut w ręku kata.

 

Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy

Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy;

Już czernią się na białych palisadach wałów.

Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,

Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka

Wrzucony motyl błyska – mrowie go naciska –

Zgasł – tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo

Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało?

Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał?

Zgasnął ogień. – Już Moskal rogatki wywalał.

 

Gdzież ręczna broń? – Ach, dzisiaj pracowała więcej

Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;

Zgadłem, dlaczego milczy – bo nieraz widziałem

Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.

Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;

Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;

A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;

Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,

Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,

Żołnierz jako młyn palny nabija – grzmi – kręci

Broń od oka do nogi, od nogi na oko:

Aż ręka w ładownicy długo i głęboko

Szukała, nie znalazła – i żołnierz pobladnął,

Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;

I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;

Upuścił ją i upadł – nim dobiją, skona.

Takem myślił – a w szaniec nieprzyjaciół kupa

Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa.

 

Pociemniało mi w oczach – a gdym łzy ocierał,

Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał.

On przez lunetę wspartą na moim ramieniu

Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu.

Na koniec rzekł; „Stracona”. – Spod lunety jego

Wymknęło się łez kilka – rzekł do mnie: „Kolego,

Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,

Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?” – „Jenerale,

Czy go znam? – Tam stał zawsze, to działo kierował.

Nie widzę – znajdę – dojrzę! – śród dymu się schował:

Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy

Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. –

Widzę go znowu – widzę rękę – błyskawicę,

Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,

Biorą go – zginął – o nie – skoczył w dół – do lochów”!

„Dobrze – rzecze Jenerał – nie odda im prochów”.

 

Tu blask – dym – chwila cicho – i huk jak stu gromów.

Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów,

Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone

Toczyły się na kołach – lonty zapalone

Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął

Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.

I nie było nic widać prócz granatów blasku,

I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.

Spojrzałem na redutę – wały, palisady,

Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;

Wszystko jako sen znikło. – Tylko czarna bryła

Ziemi niekształtnej leży – rozjemcza mogiła.

Tam i ci, co bronili – i ci, co się wdarli,

Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.

Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza

Moskiewska tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.

Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:

Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.

On będzie Patron szańców! – Bo dzieło zniszczenia

W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia;

Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.

Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,

Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona

Obleją, jak Moskale redutę Ordona –

Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute,

Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

 

Źródło: Adam Mickiewicz, Wybór poezji, Agora 2012

Archiwum

2023

2022

© 2007 - 2024 nakanapie.pl