Zbigniew Dmitroca – poeta i tłumacz, autor książek dla dzieci
Zbigniew Dmitroca
Bażanty i inni
Bażanty sarny kuropatwy
i inni
spotykani na przechadzkach
skrzydlaci i kopytni
bracia mniejsi
żyjący krótko
i w każdej minucie
drżący o swoje życie
choć jesteście mi bliscy
jestem dla was intruzem
sytym pięknoduchem
z dwunożnego gatunku
waszych wrogów śmiertelnych
wstyd mi
gdy was płoszę
w podszytych wiatrem domostwach
malowniczych zakątków
dokąd zmierzam bezwiednie
świadomie unikając
innych przedstawicieli
swojego
drapieżczego gatunku
19/20 październik 2021
Źródło: Kwartalnik Czas literatury, nr 2/2022
Jarosław Iwaszkiewicz
LIS
Jak mocno pachną czarne bzy,
Gdy nocą wyjrzę z lisiej nory
I nocny chłód pieści mój chwost.
Spiczasty wznoszę do gwiazd pysk,
I, chyłkiem biegnąc, z mokrych traw
Strącam zastygłe krople rosy.
I czuje mój jedwabny nos
Drżącą w powietrzu nocy krew.
Źródło: Jarosław Iwaszkiewicz: Muzyka wieczorem, Czytelnik 1986
Karol Maliszewski (ur. 1960) – poeta, prozaik, krytyk literacki. Mieszka w Nowej Rudzie.
Nie rozumiem tego wiersza, ale coś w nim jest...
Karol Maliszewski
Wiersz o rybach
Wszyscy pytają, co biorę
(zmieniłeś się, mówią, wyluzowałeś),
a ja już tylko daję,
skończyła się era wielkich
brań.
Siedzę na mieliźnie,
stając się gorzką wodą
i tym żwirem pod nią.
Ryby ocierają się o stopy.
Źródło: Twórczość 6/2022
Tym razem wyjątkowo wcześniej, bo zaraz wyjeżdżam do miejsca (prawdopodobnie) bez Internetu.
Porusza mnie ten wiersz, najpierw nie wiedziałem dlaczego, teraz myślę że wiem, ale czy istotna jest wiedza? Istotne, że porusza...
Julia Hartwig
Rękopis
W domu gdzie urodził się Beethoven
można oglądać w szklanej gablocie rękopis kompozytora,
z dziesiątkami przekreśleń i poprawek.
Jest to list do możnego księcia z prośbą o przyjęcie
skomponowanej właśnie symfonii.
Żadna z kompozycji tego geniusza
nie nosi na papierze śladów takiego wysiłku jak ów list
do nieznanego dziś nikomu władcy małego państewka.
Źródło: Julia Hartwig, Nie ma odpowiedzi, Sic! 2001
Wisława Szymborska
Powroty
Wrócił. Nic nie powiedział.
Było jednak jasne, że spotkała go przykrość.
Położył się w ubraniu.
Schował głowę pod kocem.
Podkurczył kolana.
Ma około czterdziestki, ale nie w tej chwili.
Jest – ale tylko tyle, ile w brzuchu matki
za siedmioma skórami, w obronnej ciemności.
Jutro wygłosi odczyt o homeostazie
w kosmonautyce metagalaktycznej.
Na razie zwinął się, zasnął.
Źródło: Wisława Szymborska: Wszelki wypadek, Czytelnik, 1972
Krystyna Dąbrowska
TARCZA ZEGARA
Ma chorobę
za sobą. Przed sobą
pięć-dziesięć lat pastylek,
żeby nie wróciło.
Czuje się po nich
chora. To zdrowa
reakcja organizmu.
Organizm przyjmuje pociski,
które go ranią/chronią.
Kuli się pod ostrzałem,
poci się, trzęsie z zimna,
błaga o przerwę, nie śpi.
Tarcza zegara w nocy.
W opisie medycznym
jej piersi było że guz
jest na godzinie dwunastej.
Teraz już jest
tam czysto. Tak
moja przyjaciółka
określa to w liście
do hinduskiej masażystki,
który jej tłumaczę na angielski.
Chce wiedzieć, jak inaczej
pomóc ciału, jak pracować
z ciałem, prosi o wskazówki.
Napisz ten wiersz od nowa.
Bez pocisków, ostrzału,
militarnych metafor.
Szukaj jak ona
szuka na swój sposób
języka wędrówki.
Źródło: Krystyna Dąbrowska: Miasto z Indu, Wydawnictwo a5, 2022.
Katarzyna Zechenter – poetka, wykładowczyni w UCL w Londynie.
Ten wiersz przyszedł do mnie po niedawnej lekturze pewnej książki.
Katarzyna Zechenter
Pierwsza wojna domowa w Gombe 1974-1978
nie wiem gdzie jest Gombe
nikt nie wie gdzie jest Gombe
chociaż teraz można łatwo sprawdzić
a więc Tanzania czyli daleko,
bardzo
ale wojna to wojna
wszyscy wiemy o co tu chodzi
a już szczególnie walka o ziemię
i oczywiście Lébensraum
w Gombe
grupa separatystów Kahama
przegrała wszystko, o co walczyła
nikt nie przeżył
historia stara jak świat
i równie nudna
znane są imiona przywódców
jak i wszystkich zabitych
(co jest historyczną rzadkością)
także i tych, którzy zostali niewolnikami
zanim ich w końcu także okrutnie zabito
opisano dokładnie akty kanibalizmu
zwycięskiego klanu Kasakela
jedyny obserwator tej wojny, kobieta,
przez lata wspominała
przerażające obrazy picia krwi
z ran wroga,
bestialski atak na martwe już ciało
jednego z obrońców,
bo obrona trwała i „będzie trwała do końca”
(jak mówi poeta)
minęło prawie pół wieku
nie wiem co teraz dzieje się w Gombe
(czy można się przejmować
tymi wszystkimi wojnami?)
pierwsza wojna domowa szympansów
o której świat się dowiedział
dzięki Jane Goodall
to jednak stare dzieje
i zupełnie nieistotne
ale ja wciąż nie rozumiem
czy te szympansy były takie ludzkie
czy też my jesteśmy zezwierzęceni
Źródło: Kwartalnik Czas literatury, nr 2/2022
Wiersz, który przyszedł do mnie w trakcie wizyty w Kunsthistorisches Muzeum w Wiedniu
Adam Zagajewski
I DLATEGO
I dlatego chodziłem korytarzami
Tych wielkich muzeów
Patrząc na obrazy świata
Na których Dawid jest niewinny jak harcerz
Goliat zasługuje na nikczemną śmierć
A na płótnach Rembrandta panuje wieczny półmrok Półmrok niepokoju i skupienia
I przechodziłem od sali do sali
Podziwiając portrety cynicznych kardynałów
W rzymskiej purpurze
Ekstatyczne chłopskie wesela
Namiętnych graczy w karty albo w kości
Oglądając żaglowce bitwy i chwile pojednania I dlatego chodziłem korytarzami
Tych sławnych muzeów tych nieziemskich pałaców Próbując zrozumieć ofiarę Izaaka
Smutek Marii i pogodne niebo nad Sekwaną
I zawsze wracałem na wielkomiejską ulicę
Gdzie wciąż trwały szaleństwo cierpienie i śmiech –
Jeszcze nie namalowane.
Źródło: Adam Zagajewski: Prawdziwe źycie, a5, 2019
Stanisław Barańczak
Gdzie się zbudziłem
Gdzie się zbudziłem? gdzie jestem? gdzie jest
strona prawa, gdzie lewa? gdzie góra, a gdzie
dół? spokojnie; spokojnie: to jest moje ciało,
leżące na wznak, to ręka, w której zwykle
trzymam widelec, a tą drugą chwytam
nóż lub wyciągam ją na przywitanie;
pode mną prześcieradło, materac, podłoga,
nade mną kołdra i sufit; po lewej
ręce ściana, przedpokój, drzwi, butelka z mlekiem
stojąca już pod drzwiami, bo po prawej widzę
okno, a za nim świt; pode mną
przepaść pięter, piwnica, a w niej hermetycznie
zamknięte słoje z kompotem na zimę;
nade mną inne piętra, strych z bielizną
na sznurach, dach, telewizyjne
anteny; dalej, po lewej, ulica
wiodąca na zachodnie przedmieścia, za nimi
pola, szosy, granice, rzeki i przypływy
oceanu; po prawej, już w szarych zaciekach
świtu, inne ulice, pola, szosy, rzeki,
granice, mroźne stepy, lodowate lasy;
pode mną fundamenty, ziemia, otchłań ognia,
nade mną chmury, wiatr, blednący księżyc,
ledwie widoczne gwiazdy, tak;
odnaleziony,
przymyka jeszcze oczy, z głową w miejscu
krzyżowania się wszystkich pionów i poziomów,
przybity do tych wszystkich naraz krzyży
miarowymi ćwiekami dudniącego serca.
Źródło: Stanisław Barańczak: Wiersze zebrane, a5, Kraków, 2006
Rafał Wojaczek (1945-1971), poeta wyklęty, pensjonariusz zakładów karnych i szpitali psychiatrycznych. Poeta totalny.
Rafał Wojaczek
Mówię do ciebie cicho
Mówię do ciebie cicho tak cicho jakbym świecił
I kwitną gwiazdy na łące mojej krwi
Stoi mi w oczach gwiazda twojej krwi
Mówię tak cicho aż mój cień jest biały
Jestem chłodną wyspą dla twojego ciała
które upada w noc gorącą kroplą
Mówię do ciebie tak cicho jak przez sen
płonie twój pot na mojej skórze
Mówię do ciebie tak cicho jak ptak
o świcie słońce upuszcza w twoje oczy
Mówię do ciebie tak cicho
jak łza rzeźbi zmarszczkę
Mówię do ciebie tak cicho
jak ty do mnie
11/12 VI 1966
Źródło: Edward Kolbus (red.): Kaskaderzy literatury, Wydawnictwo Łódzkie 1986
Trzy wiersze nieznanej mi poetki
Genowefa Jakubowska-Fijałkowska
Libido
kwitną w lipcu wysokie dziewanny malwy
jeszcze miewam erotyczne sny orgazmy
żałosne w tych snach
kocham się sama ze sobą
wszyscy mężczyźni umarli
Nie mam apetytu
ani chleb ani bułka z masłem
szynka ser ogórek zielony powidła
otwieram rosyjską musztardę
marynowane ostre papryczki chrzan ostry
po świętej pamięci mężczyźnie połykam żyletki
robię drinka z jego wody kolońskiej brutal z kostką lodu
w nocy śni mi się matka
że jest Magdą Goebbels
zaciska mi w ustach fiolkę z cyjankiem potasu
śmierć ma smak gorzkich migdałów
Zadzwonił do mnie wieczorem
znajomy poeta (gej)
(właśnie miałam brać kąpiel ale odebrałam)
byłam już naga
siadłam na wersalce trochę było mi zimno
zapaliłam papierosa
rozmawiałam o jego nowej miłości
patrzyłam na swoje siwe włosy łonowe
spadł mi ogień z papierosa
spłonęły jak jednej z czarownic Czarnka
kiedyś kochały mnie dwie kobiety
Źródło: Miesięcznik Twórczość, 2/2023
Gałczyński napisał cykl 10 'Pieśni' krótko przed śmiercią w swojej ukochanej leśniczówce Pranie na Mazurach. Pięknie śpiewał ich fragment Marek Grechuta.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Pieśni (fragment)
I
Gdy próg domu przestępujesz,
to tak jakby noc sierpniowa
zaszumiała wśród listowia,
a ty przodem postępujesz.
A za tobą cienie ptasie
szczygieł, gil i inne ptaki.
Świecisz światłem wielorakim
od sierpniowej nocy jaśniej.
Bo ty jesteś ornamentem
w gmachu nocy, jej księżycem.
Przesypujesz światła w ręku
z namaszczeniem, jak pszenicę.
U twych ramion płaszcz powisa
krzykliwy, z leśnego ptactwa,
długi przez cały korytarz,
przez podwórze, aż gdzie gwiazda
Venus. A tyś lot i górność
chmur, blask wody i kamienia.
Chciałbym oczu twoich chmurność
ocalić od zapomnienia.
II
Pochylony nad mym stołem
we wschodzącej zorzy łunie
ręce twoje opisuję,
serce twoje opisuję;
smak twych ust jak morwa cierpki
i głosu pochmurna słodycz,
i uszy twe jak wysepki,
które z dala widział Odys.
Ten obłok jest twoją twarzą,
ten horyzont, ta akacja.
Pióro maczam w kałamarzu
i litery wyprowadzam.
Niech staną rządek przy rządku
jak ptaki złote i modre,
by z najprawdziwszego wątku
powstał najprawdziwszy portret.
Minął dzień. Wciąż prędzej, prędzej
szybuje czas bez wytchnienia.
A ja chciałbym twoje ręce
ocalić od zapomnienia.
III
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?
Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór, żeby powstać
i znów iść i dojść do celu.
Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?
Ile lat nad strof tworzeniem?
Ile krzyku w poematy?
Ile chwil przy Beethovenie?
Przy Corellim? Przy Scarlattim?
Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.
Leśniczówka Pranie, 1953
Źródło: Konstanty Ildefons Gałczyński: Liryka i groteska, Czytelnik 1975
Jacek Dehnel oprócz świetnej prozy pisze też dobre wiersze. Ten, napisany w 2020 r., pochodzi z jego ostatniego tomu. Wiersz profetyczny?
Jacek Dehnel
Kolacja
Niebo było mosiężne śniedziało na czarno
Wieszczyło żertwę gorzką i łunę polarną
Na czarnych stało drzewach aż gałęzie gniotło
Będziesz miotłą kasztanie będziesz klonie miotłą
Wymiecie się pokoje i wmiecie się wojny
Idzie czas niespokojny o to bądź spokojny
Stoją w słońcu pokoje będą stały w ogniu
A każdy mały człowiek w swym wielkim tygodniu
Wielkie będzie czyszczenie a gdzie drwa tam wióry
Już leją na to kule już splatają sznury
Już drutu kolczastego kulają się bele
Już kupiono maczety na czarne wesele
Już urodzono chłopców co staną przed strzałem
Już dziewczynki na gwałty chociaż jeszcze małe
Katechizmy w okładkach poczernione szpalty
Noc kładzie na papierze obwieszczeń bazalty
Kilometry obrusów kelnerzy natchnieni
Pucują srebra zaraz będziemy jedzeni
Berlin, 27 VII 2020
Źródło: Jacek Dehnel: Bruma, Wydawnictwo a5, 2022
Ryszard Krynicki
Przechodząc obok
Przechodząc obok podmiejskiego domu
widzę przelotnie przez otwarte okno
starca, jedzącego samotnie
przy jasno oświetlonym stole.
Kto mi dał prawo,
by się zastanawiać
czy on, który teraz łamie i spożywa chleb,
kiedykolwiek musiał się zapierać
przyjaciół lub siebie,
żeby przeżyć,
czy na jego rękach nie ma cudzej krwi,
czy jego twarz
nigdy nie została opluta?
Źródło: Ryszard Krynicki, Wiersze wybrane, a5, 2009
Jeden z moich ulubionych wierszy Lechonia
Jan Lechoń
***
Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno.
Jednej oczu się czarnych, drugiej – modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.
Przez niebo rozgwieżdżone wpośród nocy czarnej
To one pędzą wicher międzyplanetarny,
Ten wicher, co dął w ziemię, aż ludzkość wydała
Na wieczny smutek duszy wieczną rozkosz ciała.
Na żarnach dni się miele, dno życia się wierci,
By prawdy się najgłębszej dokopać istnienia –
I jedno wiemy tylko. I nic się nie zmienia.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.
Źródło: Jan Lechoń: Kasandra się myli, PIW, Warszawa 2018