Ciężkie jest życie właścicielki psa w dużym mieście. Mieście zaprojektowanym od czapy i bez zastanowienia. Piszę żeby... wylać swoje żale? Być może niektórzy z Was mnie (i mi podobnych) zrozumieją, inni chociaż postarają się zrozumieć. Może Wam też zdarzają się podobne sytuacje?
Wiosna, moja ulubiona pora roku, to początek sezonu wyzwisk w Warszawie. Dzisiaj, nie taki młody, pan rowerzysta (sądząc po ubranku - prawie zawodowy) nazwał mnie "dziwką ty jedną" i "kurwą". Miał przy tym taki wyraz twarzy, że gdyby nie był to biały dzień, być może by mi przyłożył i zostałabym dziwką z obitym ryjem. Co takiego robię, że niemal codziennie wysłuchuję podobnych obelg na ulicy?
Już wyjaśniam. Mieszkam przy szerokiej ulicy, obok której biegnie szeroki chodnik i naprawdę szeroka droga rowerowa. Ktoś zaprojektował ją tak, że wychodząc z osiedla wchodzę wprost na drogę rowerową. Poza tym ta droga biegnie nie wzdłuż pasa jezdni, tylko jedynego w tym miejscu pasa trawy, szerokości ok.1,5 m. Tak więc mamy : 6 pasów jezdni, chodnik dla pieszych, drogę rowerową i pas trawy. Dojście do jakiegokolwiek zielonego terenu czy parku zajmuje mi ok. 7 minut i naprawdę nie znam sposobu żeby się tam spod mojego domu teleportować. Codziennie idę z psem tym odcinkiem. Niestety mam tak "głupiego" psa, że on chce sikać na tę trawę. No nie rozumie, że tu jest święta droga rowerowa i ciągnie do tej trawy. Nie rozumie też, że po kilku godzinach siedzenia w domu musi zakęcić zawór i dojść do parku z pełnym pęcherzem, bo po drodze sikać nie można. Wiecie, głupi jest.
Z tego właśnie powodu, zaręczam, że nie jestem jedyną z tego osiedla, chodzę brzeżkiem drogi rowerowej do najbliższego przejścia dla pieszych, a "głupi" pies truchta z postojami trawą. Odcinek liczy może 150-200 m. Na tym odcinku spotykają mnie tak niemiłe i niebezpieczne sytuacje, np.celowe potrącenia, że dosłownie płakać mi się chce. Dodam, że ta droga jest naprawdę szeroka i dwa rowery mijają się na niej bez najmniejszego problemu. Wiem, bo też jeżdżę po niej rowerem, czasami z psem w transporterze. Mimo że stoję przy krawężniku, czasami jedną nogą na trawie, bardzo przeszkadzam rowerzystom. Tak bardzo, że aż uszy więdną.
Moim zdaniem w Polsce, drogi rowerowe powinny być wydzielane z pasa jezdni dla samochodów i najlepiej odgradzane betonowym płotem od pieszych, ponieważ życzliwość, kultura i zrozumienie dla drugiego człowieka u rowerzystów (zwłaszcza tych miejsko-wyczynowych) w naszym kraju są czymś tak powszechnym, jak trufle w koszyku polskiego grzybiarza.
😫😤😠