Spodziewałam się, że ta książka będzie mocna, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Była świetna, bo lubię kryminały i drastyczne opisy, ale nie byłam przygotowana na to, że w tym przypadku morderca nie będzie działał, jak większość z nich, lecz porwane osoby będzie zmuszał do tego, aby same sobie wyrządzały krzywdę. Zaczynało się od zadań łatwych, aż po te wyrządzające nieodwracalne krzywdy. Trochę nie ogarniałam tej astrologii, która odgrywała tutaj znaczącą rolę, ale pomimo tego cała historia była ciekawa, wciągająca i przyprawiająca o ciarki, a czasami nawet obrzydzenie.
„Paderborn” to kontynuacja „Langera”, więc jeżeli jesteście ciekawi tej książki, to polecam sięgnąć najpierw po pierwszą część, żebyście rozumieli pewne zależności pomiędzy bohaterami. Sam Piotr Langer w tej części trochę mnie denerwował, ale to, jak się potoczyły tutaj wszystkie losy, bardzo mnie usatysfakcjonowało. Mam nadzieję na kolejną część z tymi bohaterami jeszcze kiedyś w przyszłości.