I jak tu egzystować? Wilcza wiedźma gotuje się w leśnym sosie z domieszką grzybów. 36 stopni palącego w oczy celsjusza, słońce miącha niczym rozgrzana do czerwoności żelazna rękawica.
Czy to średniowieczna tortura? Nie, to lato w moim kochanym miasteczku. A ja, zimnolubna, kochająca śnieżne zaspy (prawdziwa córa północy) i rdzawy kolor jesieni, przeklinam na czym świat stoi. Mój kot robi long cata i chłodzi brzuch o kafelki, pieseł nawet nie prosi o spacer (rzecz niebywała).
A ja… ja piję lemoniadę za lemoniadą i modlę się do wszelkich pogańskich bóstw o burzę.
Prawdopodobieństwo że burza przyjdzie do mojego omijanego przez jej braci i siostry miasta, jest równe tak gdzieś… 20 procent. Wciąż mam jakąś nadzieję…