W tomiku „Złote sny i fioletów żal”, o którym napisałem niedawno artykuł, znalazłem nazwisko Marii Komornickiej. Pod tym adresem umieszczono trzy wiersze. Na marginesie podam iż w internecie możemy przeczytać o wiele więcej tekstów Komornickiej. Te trzy utwory ze „Złotych snów” stanowią okruszek chleba wobec całości twórczości. Ale nie tylko poetyckiej. Maria pisała także felietony, eseje, szkice. Oczywiście o tematyce literackiej.
Dziś już zapomniana, w swoim ( jej) czasie będąca na ustach wszystkich znajomych i nieznajomych. Nie udźwignęła ciężaru epoki, jaki narzuciła epoka w której żyła i działała. Przypomnijmy że urodziła się w roku 1876, a okres, w którym służyła talentem i pracą nazywamy Młodą Polską.
Ten ciężar epoki o którym wspomniałem to narzucenie form, których Maria Komornicka nie zaakceptowała. Pewnego dnia rozebrała się przed matką, i oznajmiła że jest mężczyzną. Był rok 1907 i nie było mowy o żadnej operacyjnej redukcji płci. Po prostu Maria przebrała się w męskie ubranie i poprosiła aby odtąd zwracać się do niej męskim imieniem. Piotr Odmieniec Włast. Nie wiem czy wystąpiła o zmianę dowodu tożsamości, lecz to już ostatnia rzecz którą mogła zrobić w owym czasie. Mówi się o chorobie psychicznej Poetki. Nie jest ona wykluczona, tylko że owa demonstracja braku przywiązania do biologicznej płci ma jeszcze jeden aspekt. Maria Komornicka naprawdę mogła czuć taką potrzebę, a ówczesna medycyna uznała Poetkę za osobę niepoczytalną. Takich ludzi, jak Maria Komornicka – kobiet w ciele mężczyzn, mężczyzn w ciele kobiet, w 2023 roku nie brakuje. Czy wszyscy oni … ?
Maria nie zdołała unieść brzemienia wielkości, przegrała, ale nawet jej przegrana była w wielkim stylu. Nie zniżyła się do masy, nie upodliła się z tłumem, nie poddała ramom wytyczonym przez społeczeństwo. Przegrała w stylu młodopolskim, gdyż szaleństwo, obłęd, któremu uległa to choroba wielkich. Ostatnia karta pocztowa do siostry Anieli Komornickiej została napisana 27 stycznia 1949 roku. Maria przebywała wówczas w Zakładzie Rodziny Marii w Izabelinie pod Warszawą, w ośrodku dla chorych psychicznie. Zdanie ostatnie brzmi następująco: „[…] O!!! gdyby można dostać się do „mojejszego” ustronia! Kochana moja Elo, wiem, że robisz wszystko, co możesz, dlatego nie trap się, może poprawa sama przyjdzie. Maria K.L.”1
W tomiku „Złote sny i fioletów żal” znajdujemy tylko trzy wiersze Poetki. Oczywiście nie można nic powiedzieć na temat twórczości Komornickiej. Można jedynie parę słów skreślić o pojedynczych utworach. I tak zrobię. A żeby było łatwiej czytelnikowi zrozumieć wywody na temat liryk, podam je w całości.
Na rozdrożu
- Gdzie idziesz, naga? – Po płaszcz z gwiaździstych zamieci.
- Sama? – Na wietrze gniją ostatnich zwłok strzępy.
- Skąd? – W bagnach śmierci kwiat pachnie, tańczy i świeci.
- Głodnaś. – Wnętrzności wyżarły pożądań sępy.
- Uciekasz? – Gna mnie z przepaści wzrok zimny, tępy.
- Idziesz bez żalu? – Nie płaczą matki twe dzieci.
- Wrócisz? – Księżycem w twej duszy senne ostępy
I błyskawicą wszechzgrozy, gdy pierś twą prześwieci.
- Stań chwilę. – Pali me stopy jesienne ściernisko.
- Wezmę cię w ręce. – Oczy twe syczą jak żmija.
- Pięknaś! – Pięknem jest wszystko ginące – gdy mija.
- Wejdź w dom swój dawny. Rozpalę smolne ognisko. –
- Dymi twój ogień – i wilczym jękom za blisko.
- Tyś nasza! – Niegdyś. Dziś wolna, sama.
Ten wiersz, w formie dialogu, jest przykładem bardzo swawolnego, jak na czasy, w których powstał, lirykiem. Samo to że podmiot liryczny jawi się nagą dziewczyną, jest ( było) już przesłanką do twierdzenia że wiersz jest pornograficzny. Wzmianka o gołej piersi zaś może być uznana za wyuzdanie. Nie chcę myśleć o tym jakby współcześni pojmowali słowa o kobiecym łonie.
Dla mnie wiersz jest obrazem poświęcenia i determinacji. Ucieczka nie zawsze oznacza rezygnację, może określać także nowe życie. W ostatniej zwrotce są takowe sugestie. Nowy dom ma na imię „Jestem wolna, ale i sama”. Dopełnienie tego imienia brzmi: sama. Znamy życiorys Poetki i nie dziwimy się temu ostatniemu słowu. W kontekście życia Marii Komornickiej wyrażenie „sama” oznacza „niezrozumiała”.
Z psalmodii
W głuchej ciemności rozpacznie zawodzi głos: “Gdzie ty… Gdzie ty?…”
Wybiegłam z chaty na pole, ciemność chwyciła mnie w poł – “Gdzie
ty?… Gdzie ty?…”
Wicher zatrzasnął za mną drzwi chaty – z chaty wyrywa się jęk –
“Gdzie ty?… Gdzie ty?…”
Biję w drzwi chaty – biję głową w drzwi – rozpada się ściana
– “Gdzie ty?… Gdzie ty?…”
Chata pusta – głucho, czarno w chacie – całe pole wyje –
“Gdzie ty?… Gdzie ty?…”
Biegnę przed siebie – biegnę wokoło siebie – rękami drę ciemności
– przebijam wicher twarzą “Gdzie ty?… Gdzie ty?…”
Cała ziemia jęczy – niebo i ziemia jęczą – pierś moja wyje za tobą
– “Gdzie ty?… Gdzie ty?…”
Od wiekow mnie juz wołasz – od wiekow biegnę polem – od wiekow wyje
skarga “Gdzie ty?… Gdzie ty?…”
Z pni drzewnych wołasz na mnie, z dna rzeki rwiesz się do mnie…
[z otchłani…
Na dno rzeki pojdę – zstąpię w otchłan ziemi – gdzie śmierć –
gdzie ty…
Psalmodia to cykl odśpiewywanych psalmów, który to wykonywany jest według ustalonych wzorów - tonacji psalmu. Jak wiemy w psalmach król Dawid skarżył się Bogu na wrogów swoich. W takiej oto formie Maria Komornicka „śpiewa” o tęsknocie do kogoś nieznajomego, czegoś nienazwanego. Być może jest to drugie ja Komornickiej. Tęsknota aż boli, aż wyje. Ostatnia cząstka rozmowy podpowiada podmiot wyczekiwań. To jednak śmierć, nie inne życie. A może śmierć pierwszego życia, aby zrodziło się drugie? Myślę że wiedząc iż Maria Komornicka „zmieniła” płeć, możemy łatwiej zrozumieć istotę wiersza/wierszy Poetki.
Przechodzą dni, miesiące, lata… Czekam. Na co?…
W dal płyną chmury, fale, wonie… Marzę. O czem?…
Zasępiam się wiek cały z obliczem proroczem,
Lub w szale czczych uniesien bredzę jak pajazzo.
Czekam, marzę, śnię. Nozdrza chwytają przelotem
Won kwiatow – i won prochu. Nowa wiosna cicho
Wkrada się w pierś – dyszącą. Żądza wzrasta z pychą.
Maj kwitnie… Głazy światow się walą z łoskotem.
Proznuję… tęsknię, czekam… czekam wciąz – i gorzę.
Kazda chwila wyzwolić moze skrytą siłę,
Rzucić mię w upojenia szafirowe morze –
Lub w szalony ścisk bitew… w zycie lub mogiłę…
Czekam, ochotnik wieczny zycia. Niechaj skinie
Na mnie szał bachantek tyrsem… Lub niech Idea
Zawoła klęcząc, krwawa: “Z nami chodz – lub zginiem!”
Lub zaświat – niech zaczaruje mnie jak Medea…
Czekam – strzała złocista na pragnien cięciwie.
Szukam celu… gołębia w słonecznych błękitach…
Jagod szczęścia – na Życia jałowych granitach –
Lub Wroga – na Litości beznadziejnej niwie…
Wroga… nie ma. Rozkoszy – szczęścia – takze nie ma.
Niebiosa jednostajne – piekło tylko jęczy…
W ludzkich piersiach łzy – piasek – błoto – strach zajęczy…
Raju bramy zawarte – niegościnną ziemia.
W mgle legendy dzien czarow. Nowy nie nastąpił.
Gwiazdy zgasły, a słonce nie zabłysło jeszcze –
Cisza grobow – targ bluzni. Milczą głosy wieszcze,
Bog umarł, a Antychryst na ziemię nie wstąpił.
Szał poganski w Nirwany śpi wiecznym uścisku,
Duch stracił czarne, harde skrzydła Lucypera…
Symbolem ządz swobodnych – ścigana hetera
A myśl – w hanbiącym, nędznym u tłumow ucisku…
Szukam… marzę… proznuję, płonę, drzę… Czekanie
Bezowocne, świadomie daremne, pozera
Młodość – i targa nerwy… Rozpacz tylko wzbiera,
Bo z Krezusa potęgi – garść prochu zostanie…
Poetka czeka na coś/kogoś, podobnie jak w dwóch poprzednich wierszach. Nic się nie dzieje – a gdy nic się nie wydarza, można przypuszczać że to cisza przed burzą. To są chwile które już znamy. Ale czy należy tylko czekać, bezowocnie? Marzyć bezustannie ale i świadomie? Jak i tak wszystko przeminie … Oprócz tylko jednego. Człowiek jest nagi, w rozpaczy. Jawi się niczym z mitu o Prometeuszu. Młodość przemija, a Maria nadal szuka.
1Według strony komornicka.eu