Niewiele pamiętam.
Łatwiej powiedzieć czego nie pamiętam. To dłuższa lista. Ani autora, ni tytułu. Wiem, że powieść była sowiecka. Napisana przez pisarza sowieckiego. Z pewnością z sowieckim przesłaniem indokrynacyjnym. Nie pamiętam także roku wydania, ani wydawnictwa, które opublikowało książkę. Domyślam się że to „Nasza Księgarnia”, ponieważ właśnie ten moloch wydawniczy w latach siedemdziesiątych ( a ten okres jest czasem mojej nauki w szkole podstawowej) publikował większość książek dla dzieci i młodzieży. Nie pamiętam również ile miałem lat, gdy czytałem tę zagadkową powieść.
Co jednak pamiętam?
Głównymi bohaterami byli bracia, prawdopodobnie bliźniacy. Ich ojciec pracuje przy wielkiej budowie, gdzieś w głębi ZSRR. Matka wychowuje synów i zajmuje się gospodarstwem domowym.
Po wielu staraniach ojciec otrzymuje zgodę na odwiedziny rodziny. Matka szybko opanowała sytuację. Bilety kupione, walizki spakowane, za kilka dni wyjazd.
Dwa, trzy dni przed podróżą - pod nieobecność matki, chłopcy przyjmują list od ojca. Donosi w nim że przenosi się z miejsca A do miejsca B. Prosi żonę aby dokupiła bilet do nowego rejonu pracy.
Chłopcy list gubią. Matka, nieświadoma przesyłki, o nic nie pyta. Wyznaczonego dnia jedzie z synami na dworzec kolejowy, wsiada do odpowiedniego pociągu i za jakiś czas ( kilka,kilkanaście dni?) wysiada, pewna że jest już na miejscu.
Więcej faktów nie pamiętam, Wysoki Sądzie. I tak dużo, biorąc pod uwagę upływający czas. Napisałem w pierwszym akapicie że nie pamiętam roku, w którym czytałem tę powieść. Może to była piąta klasa, a może szósta. Lata siedemdziesiąte. „Głęboki Gierek”, jak to nazywano ten okres. Już po wydarzeniach grudniowych, a jeszcze przed strajkami w Gdańsku. Szkoła w której uczyłem się miała patrona, który kojarzy się z Gdańskiem. Otóż Henryk Słabczyk, funkcjonariusz milicji i służby bezpieczeństwa, wiceminister spraw wewnętrznych PRL, generał brygady Milicji Obywatelskiej, w roku 1970 wydał rozkaz pacyfikacji strajku w mieście Lecha Wałęsy. Jakie czasy, tacy patroni.
Szczerze mówiąc, w tamtych czasach, nie zbyt obchodził mnie ten czy ów „opiekun” szkoły. O Edwardzie Gierku mówiłem „wujek Edzio”, niedawno zamieszkałem na osiedlu „Stegny” zbudowanym pod patronatem I Sekretarza KC. Stąd to moje dziecięce zawołanie, dziecięca ufność – „wujek Edzio”.
Niewiele rozumiałem z wielkiej polityki KC PZPR. Kochałem rzuć gumę balonówę, przejeżdżać kijkiem po parkanie, czytać o infantylnych przygodach. Takich jak zgubienie listu przez głównych bohaterów powieści, której nie pamiętam tytułu. Mnie bardziej interesowały psoty bliźniaków niż to, że ich ojciec pracował na wielkiej budowie.
A właśnie o to chodziło Autorowi powieści, kimkolwiek by nie był. Pokazać dzieciom że Józef Stalin zaopiekował się swoimi rodakami, i zbudował Kolej Bajkalsko-Amurską. To że rękoma więźniów GUŁAG – u, nie ma znaczenia. Oficjalnie budowali ją tacy ludzie, jak ojciec bliźniaków. Prawy obywatel ZSRR, oddany sprawie. I to, że w latach trzydziestych zbudowano niewielki odcinek, też nie ma znaczenia. Wybuchła przecież wojna, nazywana w tym rejonie świata, ojczyźnianą. Przerwano budowę Kolei, ale tylko po to, aby ze zdwojoną siłą ( również rękoma więźniów GUŁAG-u) zacząć wszystko od nowa.
Ojciec przeżył wojnę. Walczył o odzyskanie wolności. Może ranny, ale czego nie robi się dla ojczyzny. Jedna rana – nic nie znaczy. Z pewnością dostanie medal za bohaterstwo. A może będzie miał na tyle siły aby pomóc w odbudowie i rozbudowie Kolei Bajkalsko – Amurskiej? Chłopcy i ich matka również przeżyli. Bliźnięta już nie dokazują, jak przed wojną. Matka została matką.
Wiadomo – happy end. Oj, to znaczy: конец романа.