Avatar @adam_miks

adam miks

@adam_miks
45 obserwujących. 86 obserwowanych.
Kanapowicz od 6 lat. Ostatnio tutaj około 15 godzin temu.
czytaczkiadama
Napisz wiadomość
Obserwuj
45 obserwujących.
86 obserwowanych.
Kanapowicz od 6 lat. Ostatnio tutaj około 15 godzin temu.

Blog

wtorek, 28 listopada 2023

Książka w książce, część czwarta. Panna Celina czyta Przybyszewskiego, a tu kury ...

 

 

 

Agnieszka, Emilka, Tomaszek pod opieką pani Barbary

 

 

 

 

Barbara i Bogumił Niechcicowie mają trójkę dzieci. Agnieszkę, Emilkę i Tomaszka. Rodzice poszukują właśnie nowej domowej nauczycielki. Przez Serbinów przewinęło się z tuzin takich panien, ostatnio Anka Niechcicówna, córka Hipolita, dalekiego kuzyna Bogumiła.

 

Anka Niechcicówna, jedna z nauczycielek dzieci Barbary i Bogumiła

 

 

Jednak dziewczyna oświadczyła że nie widzi się w roli edukatorki dzieci. Cały czas gubi się. Nie wie nawet jaką zastosować metodę. A tak w ogóle ma zupełnie inne plany.

A zatem poszukiwano kogoś w zastępstwie Anki Niechcicówny. Po kilkutygodniowych usiłowaniach, nareszcie znaleziono odpowiedzialną siłę, jak wyraziła się pani Barbara, gdy po raz pierwszy zobaczyła Celinę Mroczkówną. Ma dwadzieścia lat, jest zgrabna, o ślicznej twarzy. Pochodzi zaś z dobrej, lecz zubożałej szlachty.

 

 

 

Celina Mroczkówna

 

 

 

Pani Niechcicowa jednak pomyliła się. Lekcje z panną Celiną nie należą do najlepszych. Nauczanie wyraźnie ją nudzi. W czasie zajęć potrafi nie jeden raz ziewnąć, rysuje na kartkach jakoweś kółka i inne zawijasy. Odpowiada bełkotliwie, bez entuzjazmu.

Agnieszka, najbardziej rozsądna z rodzeństwa, chce zaprzyjaźnić się z panną Celiną. Pani Barbara także usiłuje umilić czas Mroczkównie. Nawet Bogumił zauważa że nauczycielka dzieci jest osowiała, i także starał się jak mógł rozweselić ją. Lecz zamiary te spełzły na niczym. Panna Celina pozostaje obojętna na wszelkie umizgi ze strony Niechciców.

Organizuje się przejażdżki, aby Celina nie udusiła się w czterech ścianach Serbinowa. Nic. Nul. Zero. Panna nauczycielka jest niewzruszona. Nie chce, nie potrafi, nie ma dostatecznie dużo sił, aby otworzyć się na ludzi.

Podobno dużo czyta. I właśnie w czasie rozmów o książkach budzi się. Aż kipi energią. Mówi żarliwie, bez opamiętania. Pani Barbara, aż wstyd powiedzieć, podsypia podczas czytania. Zbyt jest zmęczona życiem gospodarstwa, aby cieszyć się czytanymi słowami. Zdrzemnęłaby się. Lecz właśnie Celina wchodzi do pokoju Niechcicowej z książką. Jest to „Nad morzem” Stanisława Przybyszewskiego. I jak tu spać?

 

 

Jedna z okładek "Nad Morzem'

 

 

Młoda kobieta zaczyna tłumaczyć pani Barbarze znaczenie tytułu. Tak naprawdę nie chodzi w tym miejscu o morze. Morze tutaj jest symbolem, symbolem, jak łatwo się domyślić, miłości. Pani Barbara wykrzywia usta. Jakoś książki o miłości ją szybko nudzą. Celina pyta zaczepnie o gust literacki rozmówczyni. Niechcicowa wypowiada się ogólnie. Lubi książki w których coś się dzieje, ale o miłości? Nudzą ją, i tyle.

Nagle przypomina sobie o kurach, czy kury poschodziły z jaj. Rzeczywiście, pani Barbara znajduje sporo jaj w kurniku. Gdy wraca do pokoju, Celiny już tam nie ma. To koniec rozmowy o literaturze. Sprawy codzienne pokryły kurzem okładki wszystkich książek. Najbardziej tę Przybyszewskiego ...

 

Kto dzisiaj czyta Przybyszewskiego, zadałem pytanie, gdy to nazwisko pojawiło się na kartach „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej. Bogiem a prawdą sam nie pamiętam, kiedy miałem w ręku Jego twórczość. I czy w ogóle. Czy „Nad morzem” Stanisława Przybyszewskiego należało kiedykolwiek do lektur szkolnych?

 

Jest to poemat napisany prozą. Zaczyna się inwokacją do kobiety. Moim skromnym zdaniem, człowieka bez studiów polonistycznych, można ją przyrównać do modlitwy. Kobieta bowiem jawi się jako bogini, ale ta z mitologii, i tylko z mitologii. Czyli nierealna. Na skraju dnia i snu. 

Rzeczywiście, jak powiedziała panna Celina, można powiedzieć, że morze w tytule powieści symbolizuje dar miłości. Lecz rozumiany dość specyficznie. Wyzwolona z konwenansów, okowów społecznych i stereotypów intelektualnych, zdolna jest do przekroczenia pozornego dualizmu osoby ludzkiej, jej aspektu biologicznego i duchowego. W istocie jest to bowiem dualizm władz poznawczych, ukrywający zasadniczą jedność bytu, jak można przeczytać w Culture.pl. Nie dziwmy się zatem że w poemacie Przybyszewskiego miesza się – a może łączy?, Szatana z Bogiem, kobietę z wiedzą metafizyczną.

Maria Dąbrowska nie analizuje "Nad morzem" Przybyszewskiego aż tak szczegółowo. Bogiem a prawdą panna Celina w imieniu Autorki, jak sądzę, wypowiada kilka zaledwie krótkich słów. Wynika z nich że należy książkę przeczytać. No, ale jak tu czytać jeśli pani Barbara do kur poszła, a niżej podpisany wie tyle ile kogut napłakał? ...

 

 

 

 

poniedziałek, 27 listopada 2023

Wywiad z Bożeną Boba - Dyga, poetką

Ma Pani, Pani Bożeno, wiele zawodów. Wyuczonych, wykonywanych. Co w obecnej chwili jest dla Pani ważne? Poezja, proza, śpiew, plastyka, teatr? A może wszystkie wymienione dziedziny? Jak się łączy te wszystkie dyscypliny sztuki w jedno? Jaki zawód ma Pani wpisany w dowodzie osobistym?

 
 
Ostatnio w Radiu Kraków w swoim podcaście Kultura na co dzień Robert Konatowicz opisał mnie określeniem „artystka interdyscyplinarna”. I to jest jak sądzę najlepsze określenie mojego profilu zawodowego, ale i też mojego charakteru.

Uprawianie „korespondencji sztuk” nie jest niczym nowym, to długa tradycja by przypomnieć mistrza renesansu włoskiego Leonarda da Vinci z jego jednoczesnym malowaniem wizerunków tablicowych, tworzeniem scenografii i scenariuszy dworskich wydarzeń, projektowaniem instrumentów jak np. viola organista czy nawet przyrządów do latania albo murów i machin obronnych. Ale są i bliżsi nam czasowo artyści jak Richard Wagner i jego teoria Gesamtkunstwerku czy Wyspiański piszący z powodzeniem dramaty, a jednocześnie malujący kościoły i projektujący witraże czy meble, a nawet prace konserwatorskie w kościele św. Krzyża czy na Wawelu, kolejni to Witkacy, Tadeusz Kantor oraz Bogusław Schaeffer. Ja tylko wpisuję się w ten nurt. Wszystko co uprawiam jest dla mnie ważne i dlatego się tym zajmuję. Natomiast chcę podkreślić, że uważam iż każda z dziedzin ma swój warsztat, zatem chcąc się czymś zająć trzeba i warto się tego uczyć. I tak m.in. studiowałam w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, ale i w Laboratorium Głosu Olgi Szwajgier, czy brałam udział w kształcących spotkaniach Koła Młodych w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich pod okiem prof. Bogusława Żurakowskiego.

 

 

Myślę że na dalszą Pani drogę życia wpływ miało nauczanie domowe zastosowane przez Pani rodziców. Można o tym przeczytać w osobnym artykule, który znajdziemy w sieci. W tym miejscu proszę pokrótce przybliżyć ową działalność. Jak to się zaczęło? Jak przebiegała nauka? Chodziła Pani do szkoły? Otrzymywała Pani świadectwa szkolne? A jak się zakończyło?

 
 
Całe mojej rodzeństwo i ja, cała piątka, wszyscy byliśmy w Edukacji Domowej. Moja najstarsza siostra, aż do matury po której poszła na medycynę, ja tylko w szkole podstawowej tj. 8 lat. Potem – a było to w czasach Solidarności, chodziłam do klasy klasycznej czyli uniwersyteckiej humanistycznej o profilu łacińsko-greckim w Liceum Nowodworskiego w Krakowie; to szkoła z tradycjami - jedno z najstarszych liceów w Polsce, które powstało w 1586 r.

Nasz ojciec Bartłomiej Maria Boba zainicjował taką edukację, a mama Danuta podążyła jego ścieżką i wzięła na siebie przerabianie z nami podstawy programowej. Rodzice nie posłali nas do szkoły w PRL z przyczyn światopoglądowych, nie zgadzali się na dysonans pomiędzy wychowaniem w szkole i w domu. Ojciec sprzeciwiał się doktrynom materialistycznym uznając siebie za spiritualistę. Od samego początku był w opozycji do systemu. Przed wojną przyjaźnił się z prof. Wincentym Lutosławskim, czytał Feliksa Koniecznego, Ci filozofowie mieli na niego duży wpływ. Tato był przedwojennym inteligentem – urodził się w 1899 r. więc jego nie tylko młodość, ale najlepsze lata upłynęły właśnie w międzywojniu. Sam był nauczycielem i wykładowcą, a nawet miał doświadczenia jako edukator domowy paniczów Twardowskich w kobylnickiej ordynacji pod Poznaniem. Mama choć nie zdążyła zrobić wyższych studiów i poprzestała na maturze z 1939 r. z uwagi na wybuch wojny, to też miała bogate doświadczenia pedagogiczne. Jako prymuska w krakowskim liceum im. A. Mickiewicza udzielała korepetycji, a w czasie wojny uczyła na tajnych kompletach kilku przedmiotów z całego programu szkoły średniej i jej uczennice – trzy siostry Jachimskie zdały pomyślnie maturę. Tak ED w naszej rodzinie zaczęło się w 1952 r. od siostry Bogumiły, a ja zakończyłam eksternistyczną edukację w 1981. Moje rodzeństwo nie było egzaminowane regularnie, bo przez 10 długich lat ciągnęły się procesy, rozpraw było aż 18. Ojciec na szczęście studiował prócz rolnictwa prawo i ekonomię i dzięki temu mógł sam bronić sprawy w sądach. Ja już dostałam zgodę „w spadku”, wystarczyło że tato poszedł z wyrokiem do kuratorium i dostał prolongatę na kolejne dziecko. Między mną a najstarszą siostrą jest aż 22 lata różnicy. Zdawałam co roku egzaminy ze wszystkich przedmiotów w rejonowej szkole, nawet z plastyki i robótek ręcznych i dostawałam świadectwa, tylko bez oceny z zachowania. Ja też miałam już guwernerów – nauczycieli prywatnych od przedmiotów ścisłych - matematyki, fizyki i chemii oraz języka rosyjskiego. Moje rodzeństwo wszystkich przedmiotów uczyła mama. Ale co najważniejsze ona wpoiła nam umiejętność samoedukacji, czytania ze zrozumieniem, nauczyła nas „uczyć się”. To bardzo procentuje w życiu. O tej naszej historii można przeczytać bardzo dużo – są artykuły w Internecie i prasie drukowanej zarówno codziennej jak specjalistycznej z zakresu edukacji, rodzice mają hasła w Wikipedii, a ostatnio w Wydawnictwie Uniwersytetu Opolskiego ukazała się książka autorstwa pani dr Magdaleny Giercarz-Borkowskiej pt. Edukacja domowa od tradycji ku współczesności i w niej jest kilkadziesiąt stron o naszej rodzinie, są wywiady z siostrami, zacytowane są też dokumenty i jedno z odwołań mojego ojca w którym przedstawia swoje życiowe credo, nawet cytat z jego wypowiedzi posłużył za motto do całej książki. Ponadto powstał w tym roku film dokumentalny ze scenami fabularyzowanymi autorstwa Piotra Augustynka i Krzysztofa Ridana pt. W imię najwyższych wartości który właśnie jest nominowany w festiwalu NNW w Gdyni jako jeden ze 103 zakwalifikowanych produkcji na 260 zgłoszonych do konkursu. Niejednokrotnie słyszę, że nasza historia jest wymarzona na fabularny serial czy film pełnometrażowy oraz na powieść historyczną.

 

 

Jest Pani z mojego pokolenia. Zacząłem naukę w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku. W programie nauczania przeważały lektury wydawane w ZSRR. Bogiem a prawdą nie wiem do tej pory w jakim celu je czytałem. Co Pani w tym samym czasie czytała? Jaką książkę z dzieciństwa Pani pamięta najlepiej, i z jakiego (jakich) powodów? I jeszcze jedno: miała Pani wspólne tematy literackie z rówieśnikami?

 
 
Moje lektury „obowiązkowe” wybierał głównie ojciec. Był bibliofilem zostawił po sobie ok 9000 książek, których po dziś dzień mamy jeszcze ponad 7000. O taty bibliotece domowej był artykuł Pani Mirki Łomnickiej pt. Jedna na milion w Magazynie Literackim Książki. Tato stawiał na literaturę piękną i historyczną, aczkolwiek w bibliotece miał wszystkie działy także filozofię, religię politykę, ekonomię, rolnictwo i sztuki piękne. Czytać uczyłam się na starym wydaniu W pustyni i w puszczy od Gebetnera i Wolfa, a bodaj pierwszą i przez lata ukochaną lekturą byli Paziowie króla Zygmunta Antoniny Domańskiej – mam to wydanie z 1960r. dalej w swojej bibliotece, która też jest niemała. Udało się rodzicom zaszczepić nam wszystkim zamiłowanie do lektur i do zdobywania wiedzy. Nigdy się nam to nie znudziło. Jako mała dziewczynka przeczytałam też wszystkie książki z działu dziecięco-młodzieżowego w osiedlowej bibliotece rejonowej. Pamiętam jak mnie o tym poinformowała bezradna bibliotekarka mówiąc, że muszę poczekać, aż coś nowego kupią. Jak mi się spodobała jakaś seria to czytałam całą np. wszystkie książki Arkadego Fidlera, wszystkie Cętkiewiczów itp. Śledziłam rynek wydawniczy i zaopatrywałam się też w nowe książki modnych autorów zainspirowana moim tatą, który sprowadzał katalogi aukcyjne i jeździł specjalnie na zakupy na aukcje książkowe, a wg bibliografii i przypisów książek, które mu się podobały kupował kolejne. Natomiast nie czytałam „sowieckich autorów”. Myślę że moje lektury bywały inspiracją dla moich znajomych. Tato był idolem dzieciaków – charyzmatyczny, oryginalny. Ale też i niektórych autorów krytykował ostro, a nawet nie pozwalał mi czytać, albo mówił co muszę przeczytać najpierw.

 

 

Jakie rady dałaby Pani obecnym edukatorom szkolnym? Co w nauce powinno być ważne dla młodych ludzi? Z czego można, bez żalu, zrezygnować? A co ewentualnie dodać? Słyszałem głosy, że „matura to bzdura” i „maturę można napisać trzymając palec w nosie”. Zgadza się Pani z tymi opiniami?

 
 
Wszystko zależy jaką maturę. Myślę że taka która można napisać łatwo nie jest wiele warta. Uważam że edukacja powinna być stopniowana i tworzyć elity. Tworzyć nawet coś w rodzaju pozytywnego snobizmu. Niestety odnoszę wrażenie, że przedwojenna matura była zgoła tyle warta, co do niedawna stopień magistra, a obecnie nawet doktora nauk czy sztuki. Z niepokojem obserwuję deprecjację nauki i wiedzy. Ponieważ wiedza jest bardzo ławo dostępna straciła na wartości. Zlikwidowano egzaminy wstępne nie tylko do szkół średnich, ale nawet na studia. Nie ma sita które odcedzałoby plewy od ziarna. Nie ma też motywującej potrzeby zapamiętywania wiedzy i przechowywania w głowie, bo wszystko prawie jest „klikalne”. Poza tym w Internecie roi się od fake-newsów, i nie jest przy przeglądaniu łatwo ocenić jakości źródeł. Nie wpływa to pozytywnie na poziom wykształcenia, co przekłada się na poziom kultury i cywilizacji. Kształcenie jest powszechne, ale na niższym poziomie. Wiedza jest powierzchowna, nieugruntowana. Brakuje zdolności samodzielnego myślenia, logiki, dociekliwości. To ponura tendencja. Ale odwieczna sinusoida opada i znów się wznosi, więc przypuszczam, że i ta tendencja też się zmieni. Obserwuję np. wzrost krytycyzmu wobec szkolnictwa i rozwój zainteresowania edukacją domową. Od uświadomienia sobie braków zwykle zaczyna się renesans. Wzrost popularności „starannego domowego wykształcenia” to jeden z wyrazów dociekliwości i podążania za pasjami, a także zindywidualizowania. Upatruję w tym szansę.

 

 

Teraz inny wątek. Co to jest poezja? Kim jest poeta? Czy istnieje podział na poetów – amatorów i poetów – profesjonalistów? Jeśli tak, w jakim momencie z amatora wykluwa się profesjonalista? Istnieje możliwość zapisania w rubryce „zawód” adnotacji „poeta”?

 
 
Pewien profesor literatury współczesnej Stanisław Stabro z Uniwersytetu Jagiellońskiego trafnie powiedział, że poetą się bywa. Myślę że poezja przychodzi do autora, jest wyrazem zestrojenia z falą natchnienia, podobną do fali radiowej, ale warsztat poetycki tak jak każdy inny, można i warto jest kształcić. Dlatego nigdy nie mogłam zrozumieć krytyki szkół kreatywnego pisania. Niepojęte dla mnie było oddzielenie sztuki pisarskiej od innych sztuk, bo jakoś nikogo nie dziwi że malować, rzeźbić, grać na instrumentach, śpiewać czy nawet recytować w teatrze się uczy. Trzeba mieć talent to pewne, ale czy cokolwiek można robić bez predyspozycji? Dlaczego jeden potrafi nauczyć się matematyki, czy języka obcego a innemu, równie inteligentnemu, sprawia to trudność? Talenty są różne i zwykle jesteśmy wyposażeni w niejeden, ale talenty trzeba rozwijać pracą.

Co do zawodu pisarz to podobnie jak z innymi zawodami – może być wyuczony albo/i wykonywany. Zawód – profesja zaczyna się tam gdzie praca za pieniądze, zlecenia, projekty zadania. Natomiast w sztuce można też mówić o działalności, można być profesjonalistą choć zawodowo robić coś innego, wielu jest np. lekarzy którzy żyją z medycyny, ale prócz niej uprawiają jakąś inną dziedzinę np. właśnie piszą lub grają. Podobnie znam prawników czy informatyków, którzy są zawodowymi muzykami – ukończyli w tym kierunku także wyższe studia i stoją zawodowo jakoby na dwóch nogach, niektórzy nawet trudno powiedzieć w którym zawodzie lepiej zarabiają. Ponieważ poezja jest mało „pokupna” trudno mówić o zawodowym byciu poetą – poeta raczej jeśli już chce zarabiać blisko poezji to zajmuje się dydaktyką w szkolnictwie lub prowadzi warsztaty, albo zajmuje się edytorstwem, albo krytyką literacką czy dziennikarstwem. Ale popularne jest właśnie to, że uprawia dla pieniędzy inny zawód – co nie oznacza, że ten inny ma być uprawiany bez pasji. Może też być źródłem inspiracji. Profesjonalizm natomiast dla mnie oznacza poziom – można żyć z kelnerstwa i być profesjonalnym poetą. Kiedy się wykluwa poeta profesjonalny? Kiedy tworzy nie okazjonalnie, publikuje regularnie, krytyka ocenia go pozytywnie, a przynajmniej bierze pod uwagę. Natomiast absolutnie uważam, że pisać może każdy i nawet słabe pisanie jest lepsze od żadnego. Nasz prezes krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Michał Zabłocki prowadził nawet warsztaty pt. Scriptura – chodziło w nich o to, żeby codziennie coś pisać - cokolwiek, słowotok, zapisywać myśli, bo to oczyszcza, uspokaja, porządkuje i pomaga w samorozwoju.

 

 

Przeczytałem w Pani biogramie że wydała Pani cztery tomiki wierszy. Aż czy tylko? Czy dla Pani to wystarczająca ilość? A może nie – zbyt mało. Istnieje również trzecia możliwość: wydam tyle tomików, ile zdążę wydać. Którą wersję Pani wybiera dla siebie? Czy w ogóle Pani tak kalkuluje?

 
 
Moich książek poetyckich już ukazało się 10, ale 4 z nich za granicą (3 na Ukrainie, a 1 w Anglii) prócz tego jeden tom małych próz. Publikować samodzielne książki zaczęłam stosunkowo późno - miałam już 36. lat (wcześniej publikowałam w prasie literackiej), więc jak na ten dystans między 2003, a 2023 to nie jest ani mało ani dużo – w sam raz jak dla mnie. Nie robię nic na siłę. Piszę stale, a wydaję wtedy kiedy są okoliczności motywujące. Albo mam gotowy projekt którym chcę się ze światem podzielić, albo nadarza się dogodna okazja wydawnicza i wtedy dopasowuję swoje zasoby do możliwości. Będę tak długo publikować jak długo będę czuła, że mam coś istotnego do przekazania, coś co może się przydać światu, co stanowi dla świata wartość dodaną, życzę sobie żeby umiała to odróżnić i nie zaśmiecała literatury ani nauki.

 

 

Proszę opowiedzieć o Fundacji Art Forum. Wychwyciłem na facebooku post informujący o patronacie medialnym Fundacji dla książki Agaty Głażewskiej pt. „Nie bójmy się poezji”. Zdając sobie sprawę z tego że to nie Pani słowa, proszę jednak o odpowiedz. Dlaczego ludzie boją się poezji? Jacy to ludzie: przechodzący obojętnie obok poezji, czytający lecz wątpiący w siłę wiersza, a może sami poeci? Co zrobić aby ten lęk zniknął? Czy Pani również bała się poezji, i jeśli tak – z jakich powodów, i co wyleczyło Panią z tego lęku?

 
 
Ja poezji się nie bałam, ale nie kochałam jej kiedyś tak jak teraz. Do poezji musiałam bardziej dorastać niż do prozy. Jednak poezja towarzyszyła mi od dziecka – kiedy jeszcze nie umiałam czytać (choć nauczyłam się wcześnie jakoś miedzy 4 a 5 rokiem życia) tato brał mnie na kolana i czytał mi poezje – ballady i romanse Adama Mickiewicza albo wiersze Marii Konopnickiej. Poezja była łatwa - dzięki swojej melodyce dawała się bez trudu zapamiętać. Jednak poezję polubiłam późno, a jeszcze później zaczęłam uprawiać. Zdecydowanie jako dziecko wolałam czytać i pisać prozę – pisałam bajki, opowiadania, scenariusze. Nawet chciałam być zawodowo bajkopisarką - autorką dla dzieci. Natomiast obserwuję dystans do poezji w społeczeństwie, pomieszanie braku zainteresowania z brakiem zrozumienia, a w ślad za tym brak potrzeb czytelniczych. I to właśnie Agata w swojej edukacyjnej książce nazywa symbolicznie „lękiem przed poezją”. Lepiej się do niej nie zbliżać, bo jest trudna w zrozumieniu – metaforyczna, nie mówi wprost, a po co się trudzić, po co wysilać – łatwiej zobaczyć rolkę na tik toku albo mema. I znowu wracamy do edukacji – choć nie kochałam tak wierszy jako nastolatka, to jednak umiałam je czytać i rozumieć, bo zaszczepili mi to we wczesnym dzieciństwie rodzice, a zwłaszcza tato. Nawet jak się buntowałam i zżymałam to już zostałam zainfekowana. Zostało posiane ziarno, a ono powoli wschodzi i owocuje. Poezji trzeba uczyć.

Fundację Art Forum założyłam w 2010 r. – chciałam przyczyniać się do promowania synkretyzmu – syntezy sztuki, oraz akordeonu jako instrumentu przyszłości i łączyć go z wokalem. Chciałam w sposób niezależny realizować swoje pomysły kulturotwórcze. Pierwszy projekt jaki powołałam do życia to były warsztaty partytur graficznych – zgromadziłam studentów ASP, AM i PWST (obecnie AST) i malowaliśmy obrazy do grania, a potem były wystawy połączone z koncertami. Hasłem warsztatów, które z czasem ochrzciłam Plazyką od połącznia Plastyki z Muzyką stało się „obraz można zagrać, a muzykę namalować”. Kolejnym „dzieckiem” był Krakowski Festiwal Akordeonowy, który istnieje od 2011 r. i stał się rozpoznawalną międzynarodową marką. Inicjatyw stale przybywa – mieliśmy Morsztyn-Barok-Festiwal z okazji 400 lecia urodzin J.A. Morsztyna, Art Forum Festiwal poświęcony muzyce współczesnej i intermediom z okazji 10 lecia fundacji, jest cyklicznie Małopolski Festiwal Muzyka w Zabytkach, Pałacowe Salony Literacko-Muzyczne w Pałacu Sztuki… Pomysłów jest nieskończenie wiele – oby tylko środki były, a jak wiadomo ubieganie się o nie, a potem rozliczanie, nie jest łatwe i pochłania mnóstwo czasu i energii.

 

 

Jeszcze o jednej kwestii zauważonej podczas przeglądania facebooka. „Są ludzie dobrzy, piękni wewnętrznym światłem, twórczy i nie ograniczający twórczości innych, życzliwi i łagodni” – tak Pani napisała w poście o Stanisławie Michno, aktorze. Mnie w tym zdaniu uderzył zwrot „nie ograniczający twórczości innych”. Jak można ograniczyć twórczość innych? Zna Pani takich ludzi? Czy to dotyczy również Pani?

 
 
Wśród twórców jest też niemało zawiści i rywalizacji. Nawet walki o władzę i wpływ. Stasiu Michno był dobrym człowiekiem, a dobroć jest taka sama w każdym zawodzie, podobnie jak zło może być w kitlu medyka, albo mieć ręce umazane gliną. To bez znaczenia. Można dominować, można gasić i upokarzać. Staszek do tych właśnie nie należał. Myślę że od niego można się było uczyć człowieczeństwa. Najbardziej szkoda jeśli ktoś zdolny, a o słabym charakterze, trafi na nieodpowiednie towarzystwo, na nieodpowiednich nauczycieli. Może zmarnować i pogrzebać talenty. Staszek pomagał się ludziom rozwijać i wchodzić na własne ścieżki. Był otwarty i elastyczny, miał w sobie pokorę. Bardzo go lubiłam i szanowałam. Co do ograniczania, to mnie nie jest łatwo ograniczać, ale to zawdzięczam nie tyle myślę przyrodzonym cechom charakteru, co właśnie wychowaniu rodziców, bycie odmieńcem który nie chodził do szkoły zahartowało, musiałam się stać indywidualistką, nie było wyjścia. Poza tym dzięki temu, że miałam w domowej edukacji dużo zaoszczędzonego czasu (nauka podstawy programowej naprawdę nie zajmowała mi wiele – najpierw czytałam podręczniki jak powieści, a potem 2 tygodnie przed egzaminami przerabiałam – powtarzałam materiał z mamą) rozwijałam swoje pasje, różne pasje równolegle. Dzięki temu nic nie jest dla mnie jedyne – zatem jak nie ma płynności w jakimś obszarze mogę go na chwile opuścić i odświeżyć umysł i duszę w innym.

 

 

Maluje Pani obrazy. Jak można określić styl Pani twórczości? Jakich malarzy by Pani wymieniła jako swoich mistrzów? Czy zaistniała taka sytuacja, gdy Pani wiersz stał się inspiracją dla samej Pani, aby namalować obraz? A może Pani obraz dał początek wierszowi? opowiadaniu?

 
 
Raczej powiem zdarza mi się użyć malarstwa jako formy wypowiedzi. Znam różne techniki i warsztaty. W zależności od tego co mam do przekazania, co chcę zakomunikować i komu – do kogo dotrzeć, tak dobieram medium. Czasem bywa że jest to malarstwo, choć stosunkowo zajmuje ono niewielką przestrzeń w mojej konceptualnej twórczości. Najciekawszy cykl to Soundpictures – grające obrazy – obrazoinstrumenty (dzięki farbie elektroprzewodzącej) - instalacje soundartowe. Malarstwo, ale z pogranicza sztuki mediów, tzw. intermedialne. Nie tylko można, ale trzeba je dotykać, głaskać na przekór stereotypom, a wtedy odzywają się dźwiękiem i pozwalają improwizować na skomponowanych przez mnie samplach wokalnych i instrumentalnych. Choć powstało tych obrazów zaledwie kilka, to narobiły sporo szumu - miały wiele wystaw i objechały ze mną różne konferencje naukowo-artystyczne w całym kraju. Najczęściej jednak maluję obecnie małe formaty – inspiracją jest doroczna wystawa Związku Polskich Artystów Plastyków w którym jestem i do której kiedyś kuratorzy mnie zaprosili. W jakiś sposób mi to schlebiło i poruszyło moją wyobraźnię. Mały format nie wymaga wielkich nakładów czasowych, można też namalować dużo małych obrazków i wybrać z nich najlepsze. Mały format to trochę jak wiersz, co innego niż napisanie opasłej powieści, podobnie jak czym innym jest artykuł nawet naukowy od kilkusetstronicowej rozprawy doktorskiej. Zatem zawsze z myślą o tej wystawie maluję serie małych obrazków i wśród moich zauważeń zbieram też – kolekcjonuję motywy i inspiracje do nich. Małe obrazki też są praktyczne w transporcie, oprawie, nadają się na prezenty … dużo w tym pragmatyzmu.

Co do mistrzów to kiedy byłam nastolatką i startowałam w olimpiadach z wiedzy o sztuce to moimi ulubieńcami był Hieronim Bosch i Amadeo Modigliani, ale z czasem przybywało sympatii – odkrywałam kolejnych i kolejnych – Monet, Klimt, Malczewski, Boznańska, Nowosielski, Łempicka można by długo wymieniać. Nie mam jednego ulubionego stylu i kraju, ani okresu w historii, choć mogę powiedzieć, że wolę średniowieczne i renesansowe malarstwo tablicowe od sztalugowego z epoki baroku, a szczególnie od klasycyzmu. Ale są pojedyncze dzieła czy autorzy także i w tych okresach, którzy mnie zachwycają. Lubię też malarstwo monumetalne – polichromie ścienne. Mam też swoje ulubione muzea i tam napisałam niejedną ekfrazę. Cudze malarstwo inspiruje mnie bardziej do pisania niż własne - jak i po co pisać o swoim obrazie? - jeśli mam ochotę sama z siebie malować słowami to po prostu piszę wiersz. Natomiast cudzy wiersz potrafi we mnie zagrać i lubię pisać do nich melodie. Mało za to stworzyłam piosenek do swoich tekstów.

 

 

Znalazłem w archiwum youtube przepięknie zaśpiewaną balladę w stylu Ewy Demarczyk – „Masz takie zimne dłonie” (nawet tytuł może się kojarzyć z divą Piwnicy Pod Baranami). Proszę zatem opowiedzieć o działalności muzycznej. Wydała Pani płytę/płyty?

 
 
Tak – mam na sumieniu bodaj 6 płyt własnych – część z piosenką artystyczną jak m.in. Koncert na wiersze (to na tej płycie jest ballada która się Panu spodobała), AccordiOn i Ona, Quasi una fantasia czy W drogę proszę się przygotować, a część z muzyką współczesną jak Muzyka Sfer i Zmyślone słuchowisko, ale brałam też udział w kilku zbiorowych płytach innych formacji jak np. Teatrogen Janusza Wośka czy Plejreki GrupLabu prof. Marka Chołoniewskiego. W muzyce lubię wykonywać albo muzykę dawną z epoki renesansu i baroku, albo na wskroś nową, nawet powstającą tu i teraz czyli improwizowaną. Jestem w dwóch formacjach - Muzyka Centrum co jest dla mnie zaszczytem, bo zaproponowano mi członkostwo w tym kultowym ensemble, który prawykonywał i wykonywał właściwie wszystko co napisał – skomponował, namalował Bogusław Schaeffer oraz w GrupLabie – kolektywie związanym z Akademią Muzyczną - Studiem Muzyki Elektroakustycznej oraz Wydziałem Intermediów z ASP. Gram w duecie z Maciejem Zimką na akordeonie, czasem gościnnie występują z nami inni muzycy, a ostatnio zaczęłam pracę duetową w oparciu o muzykę dawną z gitarzystą klasycznym Miłoszem Mączyńskim.

 

 

Dla kogo Pani tworzy? Ma pani w głowie wizję idealnego odbiorcy? Proszę o zestaw wiersz/obraz/opowieść prozatorska/ piosenka, który poleciłaby Pani czytelnikom naszego wywiadu. To jest przewrotne pytanie z mojej strony, ale aby nie czuła się Pani osamotniona, zapytam o Pani ulubiony wiersz znanego poety/poetki. Obraz malarski. Powieść i piosenkę.

 

 

 

Idealny odbiorca? – człowiek otwarty, ciekawy, bez uprzedzeń, a jednocześnie znający się na sztuce, choć może to też być ciekawe świata dziecko, które uczy się dzięki spotkaniu z twórczością.

 

 

Wiersz – może nie jeden – ale tomik Rozrusznik wydany przez SPP w Krakowie i tomik #mimośród wydany przez Fundację Duży Format w Warszawie, w nich najwięcej jest wierszy które napisałabym chętnie ponownie, które myślę że warto przeczytać.
Obraz – no właśnie może cykl Soundpictures, a w nim 2 tryptyki Głos i Akordeon – duet na dwa obrazy, polifonia.
Może fotografia zmieszana z wierszem? – cykl Fotowiesze można je zobaczyć w internecie na portalu sztukaistyl.pl
Opowieść prozatorska – zbiorek Sprężyna jest tak malutki, że można go połknąć w całości, ale opowieść od której się zaczyna - Tajemnicze życie kraba oświetla jej charakter i jest jedną z moich ulubionych. To trochę opowiadanie, trochę proza poetycka, ma nawet elementy reportażu.
Piosenki – z moich kompozycji to lubię bardzo Mowę Brata Alberta do słów Bogusława Żurakowskiego wykonaną w duecie Quasi una fantasia na płycie QUF 1, ale z tych gdzie jestem tylko wykonawcą, a nie kompozytorką to lubię Przywilej piękna z muzyką Maćka Zimki do słów Jacka Sojana oraz wiersz Anny Achmatowej z muzyką Miłosza Mączyńskiego. Ten ostatni stanowczo za rzadko komponuje, a ma niesamowitą liryczną wyobraźnię!
Dodam jeszcze obiekty zakonserwowane – Pałac Sztuki Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych z jego złotym fryzem i Salę Prezydialną w siedzibie Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa z patchworkową aranżacją składającą się z malowideł z różnych epok pokazanych z purystycznym autentyzmem - łącznie ze spetryfikowanymi zniszczeniami jakie w nich stworzył upływający czas.

To pytanie uzmysłowiło mi, że jednak sporo swoich wytworów lubię – mogłabym ich wymienić więcej, tylko po co? – wystarczy.

Ulubione wiersze? Oj dużo – zacznę od Szymborskiej – rozmowa z kamieniem, żona Lota, rozwód, kilkunastoletnia, identyfikacja – mój ulubiony tomik jej autorstwa to „Tutaj”. Poza Szymborską, z koleżeństwa to Jadzia Malina i Janka Osewska… ale długo mogłabym wymieniać autor-ów*ki i utwory, mam naprawdę dużo ulubionych. Poza tym moje nastroje - sympatie się zmieniają np. kiedyś wolałam Halinę Poświatowską, a stale poznaję nowych.
Obraz – współczesne abstrakcje Jadwigi Żołyniak, może martwe natury Anny Raczkowskiej? A może XV w. fresk „Wygnanie z Raju” Masaccio? Też znam i lubię wielu malarzy i wiele malarek, i wiele zależy od dnia. Z obrazami jest też tak, że mogę nie lubić i nie cenić artysty jako człowieka, ale podziwiać jego obraz – tak jest z Guernica Pabla Picassa, a bywa i odwrotnie.
Piosenka – kiedyś bym nie miała wątpliwości – byłoby to Imagine Johna Lennona, ale to kiedyś – a teraz? Może smutne renesansowe pieśni Johna Dowlanda w wykonaniu kontratenora Andreasa Scholla, albo jego Lament Dydony Henry’ego Purcella, a może Erbarme Dich J. S. Bacha? Ale bardzo cenię i lubię poważną muzykę instrumentalną, szczególnie współczesną.

Z powieściami to zupełny „klops” - nie lubię powieści – czytuję czasem książki biograficzne, niektóre są powieściami, ale zdecydowanie dla mnie prawdziwe losy są bardziej finezyjne, wiec nawet jeśli tylko są kanwą już jest lepiej.

 

 

Niedawno obchodziła Pani jubileusz swojej twórczości. Jest Pani usatysfakcjonowana przebiegiem dotychczasowej drogi twórczej? Czy to już kariera?

 

 

Człowiek zawsze jest w drodze póki żyje życie.
Tak, jestem człowiekiem spełniającym się.

 

 

 

 
 
niedziela, 19 listopada 2023

TADEUSZ KONWICKI czyli POWROTY DO MŁODOŚCI

 

Tadeusz Konwicki – polski pisarz, scenarzysta, reżyser. Urodził się 22 czerwca 1926 roku Nowej Wilejce, zmarł w Warszawie 7 stycznia 2015 roku. Jeśli czytać romanse, to tylko Konwickiego, takie jak „Bohiń” lub „Czytadło’. Reszta prozy Pisarza jest obudowana myślami o Polsce.

 

 

Polsko, matko wszystkich skrzywdzonych i poniżonych (…). Orędowniczko zniewolonych i pogrzebanych za życia (…). Pocieszycielko strapionych i błądzących (…). Opiekunko tych wszystkich, którym wyrwano języki i wyłupiono oczy (…). Wdowo po mordowanych na rozstajnych drogach świata, po upiorach, co nigdy nie obudzą sumienia ludzkości”

Tadeusz Konwicki

 

I cóż poradzę że Bohiń leży na Wileńszczyźnie, obecnie Białoruś?

Moim skromnym zdaniem władze Białorusi, za cichym pozwoleniem Władimira Putina, włączyły się w wojnę rosyjsko – ukraińską. A ja mam pewne zasady. Nie odwiedzam terenów zagrożonych wojną.

Powieść Tadeusza Konwickiego, pod tytułem „Rojsty” (1948, ale pierwodruk 1956), dzieje się właśnie w tamtych rejonach szalonego naszego świata. Niestety, panowie Kremla Moskiewskiego i Kremla Mińskiego nie pozwalają na wędrówki w armistycjum i zdemilitaryzowanym porządku świata.

Rojsty” są rekonstrukcją zdarzeń z drugiej wojny światowej. Konwicki przedstawia partyzancki świat, nazbyt realistyczny ( jest taka kategoria w językoznawstwie?) dla ówczesnych władz. Stąd uwaga w nawiasie o wydaniu (ach) powieści. Po prostu ocenzurowano powieść „Rojsty”. Jedną z przyczyn ingerencji cenzury było opisanie zmagań partyzanckich oddziałów AK. Już samo wspomnienie tej organizacji wojskowej mogło być niemile przyjęte przez ówczesne władze PRL – u. Nie dość na tym. Konwicki przestawił wojnę na swój oryginalny sposób. Mówił prawdę. Nie brał do ręki kolorowych kredek i podkoloryzowywał świat dany mu. W latach czterdziestych dwudziestego wieku w Kraju Nad Wisłą nie tak spostrzegano dar literatury.

W przedmowie do „Na zachodzie bez zmian” E.M. Remarque’a ( które to było wydanie?) przeczytałem że w czasach Adolfa Hitlera właśnie tak barwiono, idealizowano etos rycerski. Człowiek w zbroi miał bronić sieroty i samotne kobiety przed wrogiem, którym najczęściej był okrutnik i gwałciciel. Z historii wiemy że kopie Zawiszy Czarnego, z pewnością symbolu cnót rycerskich, rzadziej zdarzały się niż w powieściach pisanych na zamówienie człowieczka z wąsikiem.

Na zachodzie bez zmian”, jak zapewne pamiętamy, nic nie ubarwia, nic nie udaje. Jest przecież powieścią realistyczną i naturalistyczną. W tego typu utworach przedstawiamy prawdziwe życie, bez baśniowych elementów.

Remarque i Konwicki mają zatem coś wspólnego. Obaj dali czytelnikom pragmatyczny obraz wojny. Z tą różnicą że ten pierwszy studiował Pierwszą Wojnę Światową, a Polak Drugą.

Ale tak szczerze powiedziawszy, gdybyśmy się bardzo dokładnie przyjrzeli – czy zobaczylibyśmy jakoweś różnice między tymi Wojnami? Z pewnością - w uzbrojeniu. Być może w taktyce wojennej.

Jednak ta czy ta, każda wojna przynosi śmierć, łzy, brud moralny, wielkie oczekiwania i małe, zgniłe owoce. Czyli nic dobrego. Zaczytujmy samego pisarza: „Leżymy na polanie, a dookoła obozy koncentracyjne, Holocaust Żydów wileńskich – w trzy tygodnie wymordowano ich na Ponarach. Litwini biją się z Polakami, Polacy biją się z Sowietami, Sowieci biją się z Łotyszami. Wszystko ocieka krwią, mordy, pożary”.

Nie wszystko rozumiał. Nie pojmował jeszcze realizmu socjalistycznego. Twarz Konwickiego w czasie pisania powieści „Rojsty” była pokryta pryszczami, przywilej chłopięctwa. I to ta szalona młodość, ten nieokiełznany wiatr nie pozwolił Pisarzowi na napisanie powieści „pod dyktando”. Wylewał na papier żale lat pierwszych, prawdopodobnie nie przejmując się żadną cenzurą. Chciał być prawdomówny w tym co pisze.

A to że pryszczaty? Cóż, przecież tak nazwano grupę literatów polskich przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Wliczono także i jego, Tadeusza Konwickiego.

To jest błąd! – zakrzyknę w pierwszym momencie. Znam wszystkie powieści Konwickiego, i ani jednego produkcyjniaka nie zauważyłem. Bo nie mogłeś poznać, Adamie – odpowie Mądra Encyklopedia. Te książki nie miały wznowień. Było ich trzy.

"Przy budowie", "Władza", "Godzina smutku". Zostały tytuły. W połowie lat 50. poetyka „pryszczatych” uległa erozji, a po przemianach politycznych 1956 przestała funkcjonować. Tak jakby jej w ogóle nie było. Utwory z nią związane też gdzieś przepadły z półek bibliotecznych. Również i te wszystkie trzy Tadeusza Konwickiego.

Wiadomo nie od dziś że Wisława Szymborska również należała do „pryszczatych”. W antologii „Widok z ziarenkiem grochu. 102 wiersze”, nie znajdziemy tego utworu, w którym Poetka gloryfikuje Stalina. To jest wiersz z debiutanckiego tomiku wydanego w roku 1952, a zatytułowanego „Dlatego żyjemy”.

Podobno w antologii znalazły się wszystkie najważniejsze wiersze Szymborskiej. Tak twierdzi Michał Rusinek, wieloletni sekretarz Wisławy Szymborskiej. A, już dokładnie przeczytałem: wszystkie najważniejsze. Czyli te pierwociny, zalążek wielkiej kariery z lat pięćdziesiątych, nie był ważny?

Oddajmy głos samej zainteresowanej: No cóż, miałam nieszczęście być kiedyś istotą młodą, łatwowierną, słabo zorientowaną w sprawach, które powinnam była od razu należycie oceniać. Niektórzy mają jednak prawo sądzić mnie za to surowo – jeżeli są naprawdę przekonani, że kilka wierszy wtedy napisanych więcej waży na szali niż wszystkie, które napisałam potem”.

Tadeusz Konwicki, główny bohater felietonu, dopowie, że łatwo gardłować o zachowaniu cnoty ludziom, którzy urodzili się dekadę później”. I dalej w tym samym tonie: Ech, stalinowcy, [...] każda menda, którą ktoś przypadkowo począł o dziesięć lat za późno, może was dopaść [...] na oczach rozbawionej gawiedzi”.

 

I cóż że ze Szwecji? I cóż poradzę że młodość ma czasami jedno skrzydło podpalone? Czy trzeba wypominać? Od razu w czambuł potępiać? Kilkadziesiąt lat po premierze „Rojstów”, Konwicki zapisze: Moje życie, albo cudze. Najpewniej jakieś wymyślone. Ulepione z lektur, niespełnień, starych filmów, niedokończonych wojen, zasłyszanych legend, niewyśnionych snów. Moje życie. Kotlet z białka i kosmicznego pyłu”. To zdanie znajdziemy na kartach prozy zatytułowanej „Mała apokalipsa”. Tytuł bardziej jest ostrzeżeniem niż ku rozpamiętywaniu ...

 

I cóż ja poradzę że Bohiń …?

 

 

 

 

 

czwartek, 16 listopada 2023

Książka w książce, część trzecia. Melania Hamilton czyta dwie powieści, Wiktor Hugo kontra Mark Twain

Mężczyźni pojechali. Mają ważne, i niebezpieczne spotkanie. Takie spotkanie, o celu którego nikt obcy nigdy się nie ma prawa dowiedzieć, a żony jedynie mogą się domyślać. Margaret Mitchell nie mówi tego wprost, lecz czytelnik znający historyczny i obyczajowy kontekst powieści „Przeminęło z wiatrem” dopowie. Jest to zebranie członków Ku – Klux – Klanu.

 

 

 

Żony, ich damy, siedzą przy stole. Stoi on w ciasnym, przytulnym saloniku Melanii. Opowiada właśnie o ostatnim zebraniu „Stowarzyszenia Hafciarek”, jakże różnego od tego na którym przebywali mężczyźni. Scarlett zacisnęła piąstki. Jest zła na szwagierkę. Bogiem a prawdą zebranie Ku-Klux-Klanu zostało zwołane przez incydent, w którym ona przecież uczestniczyła.

To była napaść. Scarlett ledwo uszła z życiem. Gdyby nie pomoc Wielkiego Sama, którego powinniśmy pamiętać z domu rodzinnego panny O’Hary, nie wiadomo jak by to wszystko się skończyło. Najgorszym?

Właściwie – jeszcze się nie skończyło. Ówczesny mąż Scarlett, Frank poprzysiągł zemstę. Wraz z Ashleyem, Hugh Elsing, doktorem Meade i wujem Henrym Hamiltonem zebrali się w starej plantacji, czekając na okazję zastrzelenia niedoszłych gwałcicieli Scarlett.

 

 

 

 

Rhett Buttler, który dowiaduje się swoimi kanałami informacyjnymi o szykujących się zamieszkach, przyjeżdża do domu Melanii, ostrzec ją przed wojskiem jankeskim. Dowiedziawszy się gdzie ma się odbyć zebranie, wybiegł jak najszybciej z domu.

W tym momencie gospodyni spotkania wpada na prosty, acz genialny pomysł. Aby uspokoić towarzystwo, no i siebie, zacznie czytać. Jak czytamy na kartach powieści, jest to powieść Wiktora Hugo „Nędznicy”. Egzemplarz często używany przez żołnierzy Konfederacji.

Po jakimś czasie ponownie zapukano do drzwi mieszkania Melanii. Wojsko jankeskie. Pytano o pana Ashleya Wilkesa. Ten zjawia się szybciej niż by się tego spodziewano. Oparty o ramię Rhetta Buttlera …

 

Tu zakończmy nasze opowiadanie. Jeśli ktoś chce dokończyć, proszę zajrzeć do Rozdziału XLV. W tym miejscu powinno nas przecież interesować zupełnie co innego. Lektura po którą sięgnęła Melania. „Nędznicy” Wiktora Hugo.

Pięciotomowa powieść o tym, co najokrutniejsze na tym padole łez, o niesprawiedliwości społecznej, ukazuje się drukiem w roku 1862. Wojna Północ-Południe, czyli tło historyczne „Przeminęło z wiatrem, toczy się w latach 1861–1865. Ten moment powieści, o którym mówię w poprzednich akapitach, zadział się bliżej roku 1864. Tak się zastanawiam: wydawano książki mimo wojny? I to w tak szybkim tempie? Trzy lata po premierze?

Jest taka możliwość że Melania czytała powieść Hugo w oryginale. Ale czy żołnierze wojska jankerskiego również znali język Gavroche’a? I jak powieść wielkiego pisarza francuskiego znalazła się w ich rękach, a następnie trafiła do domu pani Wilkes?

Tego nie wiem, lecz powiem że twórcy ekranizacji „Przeminęło z wiatrem” zrobili psikusa Margaret Mitchell. Melania nie czyta powieści „Nędznicy” w kluczowym momencie znanej już sceny. Oto słyszymy jak z ust tej na pozór łatwowiernej, a tak naprawdę uczciwej kobiety, wydobywa się tekst zupełnie innej książki niż moglibyśmy się tego spodziewać. Tę książką jest „David Copperfield” Karola Dickensa.

Dlaczego zamieniono powieści? Co twórcy filmu zobaczyli w „Nędznikach” niestosownego? Jest to powieść o ludziach, którzy nie potrafią wydobyć się z rożnego rodzaju okowów, nie tylko tych związanych z więzieniem dla złodziei. A „David Coperfield” to już raczej awanturnicza opowieść w dobrym wiktoriańskim stylu. Chociaż i tu możemy znaleźć biedę i poniżanie. Lecz w ramach zupełnie innego formatu niż u Wiktora Hugo. 

 

pierwsza strona premierowego wydania "Nędzników" 

 

 

 

Dlaczego podmieniono powieści? Nie wiem. Zostawiam to pytanie i wszystkie pozostałe bez odpowiedzi. Ale nie dlatego że są retoryczne.  Brak wiedzy dokucza. 

niedziela, 5 listopada 2023

Książka w książce, część druga. CO CZYTAŁ STANISŁAW GRZESIUK NAD KANAŁKIEM CZERNIAKOWSKIM?

 

Stanisław Grzesiuk wypożyczając książkę, musi zapłacić kaucję dziesięciu groszy. Nie jest to biblioteka z definicji. Raczej sklep z przyborami papierniczymi, w którym można było użyczyć lekturę w zastaw.

Grzesiuk pisze w „Boso, ale ostrogach”, pierwszej części autobiografii, o braku wiedzy o książkach. Nikt nie podpowiada, nikt nie daje odpowiednich rad. Właściciel sklepu - wypożyczalni chce tylko zarobić, nie podejmuje trudu rozmowy o szeroko rozumianym czytelnictwie.

Może przecież zadać kilka ciekawych pytań. Twoje ulubione gatunki literackie? Style? Treść? Bohaterowie? Nie sformułował ich jednak. Najwidoczniej to był jednak kupiec, nie literat. Nie miał chęci, czasu, a przede wszystkim wiedzy i umiejętności, aby w czasie rozmowy takie kwestie podjąć.

 

 

 

 

 

Skupmy się zatem i przede wszystkim na tytułach, które proponował ten człowiek Grzesiukowi. A może to sam Staś je wybierał? Tak dokładniej Autor „Boso, ale w ostrogach” wymienia Pisarzy i bohaterów ich powieści. W spisie lektur widzimy powieści o dzikim zachodzie, tak zwane westerny. Być może wśród nich było „Rio Bravo”, B.H. McCampbella.

Załóżmy że tak istotnie było. Utwór ( tak go nazwijmy) mało znanego w Polsce Pisarza, nie jest wybitnym dziełem literackim. Gdyby „Rio Bravo” chciał wypożyczyć czterdziestolatek, a jednocześnie byłaby to jego jedyna lektura, mielibyśmy podstawy do obaw o tego dorosłego bądź co bądź człowieka. Ale czy, gdy nastolatek oddaje się tej lekturze, możemy być spokojni o tego młodego człowieka?

 

 

kadr z filmu "Rio Bravo", 1959

 

 

 

Nie tylko „Rio Bravo” czyta autor „Boso, ale w ostrogach”.

Czyta Stanisław Grzesiuk również kryminały Romańskiego i Marczyńskiego. Marka Romańskiego i Antoniego Marczyńskiego. Według Wikipedii stanowili oni ( wraz z Adamem Nasielskim) czołówkę pisarzy kryminalnych przedwojennej Polski.

Romański jest autorem kilkudziesięciu powieści, w tym „Mordu na Placu Trzech Krzyży”.

Czy znacie, mili moi czytelnicy miesięcznik „Detektyw”? „Mord …” napisany jest w tym samym stylu, w którym powstały artykuły do tego najstarszego wydawnictwa poświęconego szeroko pojętej kryminalistyce. Mówiąc jednym słowem – jest to język brukowy. Małowartościowy. Miałki. Bulwarowy. Treść też nie jest wymagająca. Gdyby nie okrutna zbrodnia przedstawiona na kartach powieści, zagadkę kryminalną mogłoby rozwiązać dziecko. Nie pochwalę się, ale już w połowie powieści wiedziałem, kto zabił.

Nie pochwalę się, bo nie ma czym. Proszę mi wierzyć: łamigłówka jaką daje czytelnikowi Marek Romański jest o wiele prostsza niż te które analizuje ojciec Mateusz w znanym serialu.

Takie powieści czyta się szybko i przyjemnie. Z przeświadczeniem że przeczytało się wiele interesujących pozycji. Nie zważając na formę i treść przekazu.

 

 

 

 

Kryminały Antoniego Marczyńskiego są … tożsame z utworami Marka Romańskiego. Szczęka nie opada z w czasie czytania i wiemy od połowy lektury kto zamordował. Przyznaję się. Opinię powyższą wystawiłem po przeczytaniu tylko jednej powieści Romańskiego.

Przyciągnął uwagę tytuł „Syjon podminowany”. Najprawdopodobniej poprzez skojarzenie z niedawno wznowioną wojną palestyńsko – izraelską. Jeśli dobrze zrozumiałem treść i przesłanie powieści Antoniego Marczyńskiego, Autor prowadzi z czytelnikiem grę dyplomatyczną – ech, przepraszam, pokazuje grę obcych wywiadów na obcych Polakom terenach. Wszystko to, co przeczytamy w powieści „Syjon podminowany” jest mistyfikacją. Tak naprawdę nie chodzi o Syjon, tu idzie o Polskę.

To moje przypuszczenie. W latach trzydziestych dwudziestego wieku, gdy powieść pojawia się na rynku księgarskim, stosunki polityczne polsko – niemieckie ulegają pogorszeniu. Polska znalazła się ponownie na skraju wojny i rabieży ziem. Z pewnością obce wywiady działają z dwojoną siłą. Tak jak w początkowych odcinkach serialu „Pogranicze w ogniu” z Cezarym Pazurą i Olafem Lubaszenko. W powieści „Syjon podminowany” także jest mowa o grze wywiadów. Również blisko granic jeszcze niepodległego państwa.

 

okładka powojennej edycji "Syjonu podminowanemu"

 

 

Stanisław Grzesiuk czyta wypożyczone książki nad kanałkiem Czerniakowskim. Ponoć jedną dziennie. Wyobrażam sobie że dużo czytał, może nawet pochłaniał książki. Pewnie były to lektury tego typu co powyżej. Lekkie, przyjemne i byle do przodu. Oczywiście w artykule niewielkich rozmiarów zmieściłem zaledwie ułamek tego, co mógł przeczytać bard przedmieść Stolicy.

Nie wspomniałem o pisarzu nazwiskiem Wallace. Jest to pisarz brytyjski, jak się pewno łatwo domyślić, autor kryminałów. Do jego utworów bardzo często nawiązywał Adam Nasielski, którego Grzesiuk nie wymienia wśród lektur. Ale nie jest wykluczone, że również i z jego powieściami zetknął się kilkunastoletni Stasio.

Nie zacytowałem Maurice’a Lebranca, literackiego ojca Arsena Lupin. Nie wspomniałem o Arthurze Conan Doylu, Michale Zevaco …

 

 

Mam pewne przeczucie że Stanisław Grzesiuk przeczytał wiele książek. Być może nie te z najwyższej półki, ale - takie jest moje przekonanie, każda książka uczy ortografii, składni zdaniowej, używania synonimów. Jakiegoś obycia w słowie. To dlaczego Stanisław Grzesiuk miał z tymi wszystkimi zagadnieniami kłopot? O tym pisze Bartosz Janiszewski w "Grzesiuk. Król życia", i z pewnością jest to materiał na inny felieton niż ten. Bo ten tymczasem zamykamy. 

 

poniedziałek, 23 października 2023

Książka w książce, część pierwsza. Tadeusz Soplica znajduje w pokoju dwie książki i jeden obraz ...

 
 
 

Tadeusz Soplica

 

 

Tadeusz Soplica zwiedza dom rodzinny. Dawno go nie widział, w dalekim mieście kończył nauki. Dawny jego pokój to patriotyczne sanktuarium. Portrety Tadeusza Kościuszki, Jakuba Jasińskiego i Tadeusza Korsaka – trzech towarzyszy broni z insurekcji 1794 roku. Zegar z kurantem wybijający Mazurek Dąbrowskiego. I ten obraz przedstawiający Tadeusza Reytana. 

W pewnym momencie młody Soplica spostrzega dwa tomy: „Fedon” autorstwa Platona oraz „Żywot Katona” Plutarcha. Leżą one prawdopodobnie na stoliku, tuż obok  Reytana. Ubrany jest w strój polski, bez niepotrzebnego szyku. Smutną ma twarz polski szlachcic. Dokonał się pierwszy rozbiór Polski, nie obronił ojczyzny przed katastrofą. Być może owa demonstracja z rozrywaniem szat była niepotrzebna.

To obraz o którym mało dowiadujemy się z tekstu poematu. Tylko tyle że mamy jego pełny opis, który starałem się powyżej przekazać prozą. Lecz nie ma ani autora, ani daty ukończenia obrazu. Musimy uwierzyć Mickiewiczowi, że taki obraz istnieje.

Ale nas najbardziej obchodzą te dwie książki, które leżą w pobliżu ręki Reytana.

„Fedon” to przypowieść filozoficzna w formie dialogu traktująca o życiu i śmierci. Akcja dialogu ( jeżeli dialog może mieć akcję!) rozgrywa się między uwięzieniem Sokratesa, a jego śmiercią. W pierwszym odruchu chciałem napisać o samobójstwie, lecz tak naprawdę było to samobójstwo na żądanie. Sokrates nie mając innego wyjścia, wypił cykutę. Gdyby tego nie zrobił – z pewnością zgładzono by go w inny sposób. Dlatego mówię o samobójstwie na żądanie. To zaś że wielki filozof tuż przed śmiercią przemówił do swoich uczniów z wielkim spokojem i miłością do życia może świadczyć tylko o jednym. Nie bał się odejść na zawsze.

Proszę również zauważyć, że Platon zanim stał się samodzielnym naukowcem, był uczniem.  Jego mistrzem był Sokrates. Nauczyciel występuje jako bądź to główna, bądź drugoplanowa postać w kilkunastu znakomitych utworach wychowanka. Nie zapomniał elew ławy szkolnej, którą starożytni nazywali Akademią. To dobrze. Uczniowie zawsze powinni być świadomi tego czasu który spędzili na nauce. Nawet, gdy już sami są preceptorami.

 

 

okładka "Fedona" Platona

 

 

Sławę Plutarchowi przyniosły biografie pierwszych imperatorów „Od Augusta do Witeliusza”, z których zachowały się żywoty tylko dwóch, Galby i Otona. Można powiedzieć że ów jeden z największych pisarzy starożytności był specjalistą od pisania biografii. Nie wiem czy gdyby Plutarch napisał jedynie żywot Katona byłby tak sławny jak po napisaniu szeregu innych tomów, lecz spójrzmy jeszcze raz na stolik obok siedzącego Reytana. Jest bardzo wyraźnie napisane.  „Żywot Katona” Plutarcha.

W chwili śmierci nazwany został Katonem Młodszym, w odróżnieniu od jego pradziada, Katona Starszego.

W historii Starożytnego Rzymu można wyróżnić trzy etapy: Królestwo, Republika, Cesarstwo. Katon Młodszy umarł na przełomie Republiki i Cesarstwa. Dokładniej mówiąc popełnił samobójstwo, gdy zrozumiał że Republika przestała istnieć na rzecz Cesarstwa.

 

 

obraz olejny Gioachino Assereto

z około 1640 roku.

Musei di Strada Nuova w Genui.

 

 

Gdy przypomniałem sobie biografie Reytana i Katona, zrozumiałem aluzję. Może raczej: analogię, zależność pomiędzy politykiem rzymskim a polskim posłem. Obaj popełnili samobójstwo w chwili zmian dotyczących państwa, którego byli przedstawicielami. Bo Reytan stracił panowanie nad umysłem i wydał na siebie wyrok.

Adam Mickiewicz, moim zdaniem, zestawiając tych dwóch mężczyzn, zrobił doskonałą refleksję nad utratą niepodległości. Popatrzcie: kilka słów zaledwie w poemacie, a ile treści. Nie zapominajmy także o Sokratesie, który – gwoli przypomnienia, również popełnił samobójstwo. Lecz miał nadzieję graniczącą z pewnością, że dusza każdego człowieka jest nieśmiertelna. Gdyby te zdania przyłożyć do tematu Polaków pod zaborami mielibyśmy zapewnioną wolność bez zbrojnych powstań. 

 

czwartek, 28 września 2023

Wiersz przed debiutem, odcinek dziesiąty, Natalia Hanusek

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to, że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś

 

NATALIA HANUSEK

 

 

 

 

 

 

Natalia to wolna dusza, studentka prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, artystka, miłośniczka sztuki i  powrotów do mody lat minionych. W wolnym czasie reinterpretuje rzeczywistość poprzez fotografię i pisarstwo.

 

 

 

 

Arka



Noe nie zabrał go do Arki

Tak powiedział mi wczorajszej nocy

Widział jak Noe odpływał w morze

Razem z jego czarnym kotem



Mieszkanie nigdy nie było tak puste

Tak puste że aż pełne dźwięku

Lodówki buczącej we własnym języku

I myśli szumiących bez sensu



Parapet pozbawiony łap i wąsów

Złocił się wyrzutem w świetle promieni

Tęsknił za dotykiem sierści



Filiżanka w pomarszczonej dłoni drżała

Bo odpłynął w nocy przyjaciel

Co pozwalał mu zapomnieć o śmierci



Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby/wpisał Pani/ Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

Z pewnością nie ma jednej definicji poezji i zdaje się, że to jest jej siła. To, że każdy jest w stanie ją zinterpretować na swój sposób, w zależności od miejsca w jakim się na daną chwilę znajduje i w jaki sposób wchodzi z nią w kontakt. Dla mnie pisanie poezji to sytuacja zatrzymania, postoju, kiedy mogę zmierzyć się z własnymi myślami
i doświadczeniem, które chciałabym utrwalić. Wyrażając to nieco plastyczniej, wiersz jest dla mnie obrazem, kolażem, który wisi w jasnej, przestronnej galerii. Składa się z różnych tworzyw, odcieni i faktur, często wymaga dopracowania. Właśnie wchodzenie w kontakt z elementami tego kolażu to sedno poezji, dążenie do najlepszego możliwego ułożenia skrawków słów, emocji i wrażeń. Nie ma według mnie czegoś takiego jak ostatecznie skończony wiersz. Pięknie jest przechadzać się po tej wyobrażonej galerii słowa, podziwiać poszczególne obrazy i mieć świadomość, że wszystkie tak naprawdę tworzą jeden wielki kolaż. Są świadectwem minionego czasu i chwil dla których warto było się zatrzymać.

Pisząc o tym zatrzymaniu, myślę, że poeta to nie zawód. Poetą jest osoba, która w dynamicznej pracy i codzienności jest w stanie dostrzec szczegóły, które z wierzchu nieistotne, stają się skarbem dla którego warto iść dalej. Dla którego warto dalej pracować. Bycie poetą to nie zawód. To coś, czego nie da się zwyczajnie sklasyfikować, policzyć godzin pracy i należnego wynagrodzenia. Bo pisanie to odpoczynek od tego, co oczywiste.



Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani/Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?

 

Swój pierwszy wiersz napisałam na konkurs w szkole podstawowej. Pamiętam, że tematem przewodnim była wiosna. To w zasadzie piękny i symboliczny początek poetyckiej przygody. Jeśli chodzi o prezentowanie moich wierszy szerszemu gronu odbiorców, to zdarzyły mi się publikacje w antologiach pokonkursowych, a także dzielenie się utworami w ramach warsztatów poetyckich, na przykład krakowskiego Peronu Literackiego. Cierpliwie czekam na pierwszą publikację w czasopiśmie literackim, ponieważ możliwość dotarcia do czytelnika to chyba marzenie większości poetów.

 

Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?

 

Jak już wspomniałam przy okazji poprzedniego pytania, czytelnik to istotna osoba w twórczości poety. Piszę dlatego, by móc się tym dzielić i cieszę się bardzo, kiedy otrzymuję informacje zwrotne od odbiorców. Muszę jednak dodać, że tworzę też w sporej mierze dla siebie. Poezja to okazja do utrwalenia czegoś, co porusza tak silnie, że trzeba o tym napisać. Tworzenie pomaga mi też często w uporządkowaniu myśli,
a dodatkowo zwyczajnie czerpię radość z tego procesu. To bardzo satysfakcjonujące, kiedy w lekki sposób udaje się wyrazić złożoność świata. Chyba nie czuję, żebym spełniała jednocześnie jakąś programową misję. Czasem chcę wyrazić wierszem coś bardzo ważnego, ale zdaję sobie sprawę, że jego interpretacja zależy już od czytelnika. To jemu oddaję ster. Piszę, żeby ktoś inny mógł podjąć refleksję czy wzruszyć się. Gdybym jednak miała wyrazić misję poety dzisiaj to powiedziałabym, że to wyrywanie z obojętności i przyciąganie do szczegółu. Do tego czegoś, czego nam często w życiowym pędzie brakuje.

czwartek, 21 września 2023

Wiersz przed debiutem, odcinek dziewiąty. Iwona Buczyńska

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś 

 

IWONA BUCZYŃSKA

 

 

 

 

Porankami oblicza pensje nauczycielom, a popołudniami koi rękoma i głosem ciała ( niekoniecznie pedagogiczne). W wolnych chwilach maluje słowem w internecie. Poezją, przeczytaną książką. Nie lubi się chwalić, za to przyjemnie się z nią rozmawia.

 

 

Na zawsze

 

 

Lubię smak oczekiwania

na niecierpliwe palce

łakome usta

i ten mały ślad na szyi –

namiętną pieczęć miłości.

 

Uwielbiam delikatność

przyprawioną

szczyptą zachłanności,

słone łzy, słodki krzyk

i Twój uśmiech po –

jedyną stałą

na mapie niepewności.

 

Kocham chwile,

kiedy otulona

ciepłym oddechem,

ukojona ciszą,

zmęczona i spełniona

zasypiam w bezpiecznej

kołysce Twoich ramion.

 

I za każdym razem

pragnę w tym

upojnym niebycie

pozostać na zawsze

 

 

 

Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby Pani w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

W moim, skromnym i jakże subiektywnym odczuciu, poezja to bardzo osobiste przeżycia, emocje, refleksje, spostrzeżenia, które dotyczą zarówno wnętrza samego poety , jak i jego stosunku do świata zewnętrznego. Innymi słowy poezja jest niczym innym, jak sposobem na wyrażanie własnych emocji i docierania do wrażliwości drugiego człowieka.

Nie sposób ją jednoznacznie zdefiniować, choć poezją jest wszystko i każdy może być poetą, jak powiedział swego czasu, Edward Stachura. I to jest w poezji najpiękniejsze! Możesz opisać nawet kamień, jeśli urzeknie Cię jego barwa czy tekstura. A skoro potrafisz go opisać, stajesz się poetą. Czy poeta to zawód? Myślę, że raczej nie...bardziej stan umysłu...powołanie!

 

Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała Pani wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?

 

No cóż, nie pamiętam tych napisanych w dzieciństwie czy wczesnej młodości, choć jestem prawie pewna, że powstawały. Słowo było bowiem zawsze mi bardzo bliskie.

Pierwszym ważnym wierszem, który rozpoczął moją przygodę z liryką był wiersz " Wiosna w dobie pandemii", w którym opisałam swoją niezgodę na sytuację, w której wiosna przychodzi w swojej najpiękniejszej odsłonie i zastaje puste parki, ulice, łąki...Sytuacja związana z pierwszym lockdownem spowodowała we mnie tak silne emocje, że wiersz powstał w sposób naturalny i bardzo spontaniczny.

Od tego momentu piszę wiersze dość regularnie i publikuję je przede wszystkim na sowim facebookowym profilu. Przed publikacją zawsze towarzyszy mi, z jednej strony radosne podekscytowanie, z drugiej zaś niepewność. Jak zostanie przyjęty? czy dotrze do wrażliwości odbiorców i czy owi odbiorcy odnajdą w nich cząstkę siebie?

 

Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?

 

Dla wszystkich wrażliwych, myślących i otwartych na piękno ludzi! Stąd też rolą poezji dzisiaj jest budzić emocje, pobudzać do refleksji, uwrażliwiać na przekaz werbalny!

I dokładnie taka właśnie jest rola i misja współczesnego poety. Docierać do wnętrza drugiego człowieka, pobudzać najgłębiej położne struny wrażliwości. Otwierać na piękny przekaz słowny!

 

wtorek, 19 września 2023

Wiersz przed debiutem, odcinek ósmy. Małgorzata Kulińska

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś 

 

Małgorzata Kulińska

 

 

 

Małgorzata kocha muzykę poważną, Mariana Hemara i las. Ważna dla niej jest muzyka, śpiew, artyzm słowa. Czas pandemii zweryfikował niektóre jej życiowe plany, z czego bardzo się cieszy.

 

 

 

 

pycha

 

 

wsłuchuje i przygląda się architekturze funkcji

czarnym skrzydłem uderza znienacka

pęka z dumy okryta chłodem obojętności

zamyka się na miłość i nadzieje

swą wartość układa na półce pozornych słów

patrząc judaszowo w szpary

w biznesie passy, złote myśli wkleja

a ogrody białych róż w osaczeniu stawia, z ciągłym niepohamowanym głodem rządzy

czy owa, słowa waży?

 

 

 

Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby Pani w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

Poezja leży głęboko w sercu. To część mnie samej, ale i otaczającej nas rzeczywistości. Jest obok nas, czasem jej nie zauważymy ale wystarczy jedno spojrzenie, gest, słowo, zdarzenie, przeżycie i wyobraźnia nasza pozwala nam na głębszą jej analizę emocji. I rodzi się to co nazywamy poezją. Pozwala ona oderwać się od dnia codziennego.

Poeta to artysta, raczej nie zawód, bez odbiorcy nie istnieje. Trafia do niego poprzez swoją wrażliwość, aczkolwiek nie znaczy że nie może w ten sposób zarabiać dodatkowo na życie. Traktuję swoją poezję jako pasję. Nigdy wcześniej nie myślałam że tak ubiorę słowa i stworzę wersy które będą zaciekawieniem i znajdą się odbiorcy.

Dla mnie jest ciągłym szukaniem, niespełnieniem, to świat emocji, szczęścia. Przyglądania się w lustrze, ofiarowuję sobie i odbiorcom oddech od świata cywilizacji. Traktuję moją poezję jako dar może chwilowy, a może już wpisany do końca moich dni. Tego nikt nie wie, choć tak naprawdę nie potrafię już żyć bez jej przesłania i koloru. Ta niekończąca się wrażliwość na sztukę powoduje że mam roześmiane oczy. Jej garderoba to pewność siebie której bezustannie się uczę.

Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała Pani wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?

Oczywiście pamiętam swój pierwszy wiersz, był spełnieniem tych dłoni które mnie otulają i chronią. Tytuł brzmi „Dłonie”, to dedykacja kochanemu mężczyźnie. Publikacja tego wiersza ukazała się w dolnośląskim piśmie katolickim „Nowe Życie” w zakładce kultura. Większość swoich wierszy publikuje na portalu społecznościowym fb, jak i w lokalnej prasie. Z każdym razem jest inaczej, emocji z tego tytułu jest sporo, radość, zadowolenie, poczucie własnej wartości, zachęta do tworzenia dalej z uwagi na zainteresowanie jak i nowe doświadczenia, codzienna proza życia pozwala na jej przeżywanie i doskonalenie słowa.



Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?

Poeta tworzy nie dla siebie, bez odbiorcy poeta nie istnieje. Poezja kocha prawdę, nie lubi sztuczności. Jej słowem budujemy świat piękna, miłości i świat waleczny, tworząc ogrody naszej codzienności. Spełnia bardzo ważną rolę w życiu codziennym człowieka, nawet tego który sięga po nią rzadko. Naszą rolą jest aby dotrzeć do współczesnego czytelnika, odbiorcy, by pielęgnować tę wartość słowa. Poezja zawsze będzie korzyścią słowną. To lekarstwo dusz nawet dla niedowiarków. Poeta to twórca dzięki któremu można podziwiać świat z innej strony. Na przestrzeni wieków jego rola się zmieniała.

Czy dziś poeta ma misje do spełnienia? - myślę że tak. Poezja bywa i waleczna i piękna, przekazuje pamięć, dzisiejsze problemy codzienność a czasem zabawny rym.

wtorek, 19 września 2023

Wiersz przed debiutem. odcinek siódmy. Michał Nizgorski

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś 

 

Michał Nizgorski

 

 

 

 

Czytacz literatury pięknej, w poezji szuka przecięć języka z egzystencją. Kocha psychologię, socjologię i filozofię oraz klasykę poezji. Czyli jest kumulatystą.

 

 

dnieje

 

 

to zła strona mostu

mówi połówka

pary do drugiej

 

ustrój nośny

by się uśmiał

stara stal

od razu nie rdzewieje

odpowiada

 

 

 

Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałby Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

Poezja jest jedną z dróg wnikliwego patrzenia na rzeczywistość. Ścieżka prawdy jest wprawdzie szeroka. Poeta na niej jako jeden z wędrowców obdarza czytelnika wglądem za pomocą skondensowanych słów, które są tutaj sprowadzone do roli sztuki. Poeta jest jedną z ról zarezerwowanych dla twórców kultury. Na tej ścieżce należy podpatrywać innych mu współczesnych. Należy też mieć obeznanie w dorobku poetyckim literatury pięknej. Dlatego tak, gdy szukam nowej pracy, wpisuje w rubrykę ,,umiejętności" CV moje publikacje w czasopismach i antologiach ale na to by wpisać tam mój wyuczony zawód artystyczny (w dużym stopniu wyuczony…) nie wpadłbym!

 

Pamięta Pan swój pierwszy wiersz? Czy publikował Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu w czasie publikacji kolejnych wierszy?

 

Pamiętam wyimek jednego z pierwszych. Było to w gimnazjum. ,,Moja ojczyzna nicością jest nacechowana(...)" dziś bym dodał: przeszłość przyszłość moja ojczyzna nicością jest nacechowana mknie jak pusty atom z tego tego co nie ma ku temu co nie będzie.

Tak, publikowałem. Tlen Literacki. Zakład.Magazyn, Pisarze.pl, Helikopter. Zazwyczaj towarzyszy mi stan chłonnej ciekawości gdzie czuję się jakbym był poza sobą. Czyste poczucie transcendencji. Odczuwam wtedy że mam coś ważnego do powiedzenia gdy są spełnione pewne warunki. Mam dobry koncept oraz prowadzę moją dłoń na papierze bądź po klawiaturze androida w sposób niekłamany. Uczciwy.

 

Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?

 

Zależy od poety. Ja tworzę dla czytelnika który chce spojrzeć na świat w mojej optyce. Rolą poezji dla mnie jest postawa krytyczna i estetyczna. Upiększając sprawia że oczywiste sprawy przestają takimi być. Rolą poety jest uwrażliwiać na poruszane przez niego tematy.

wtorek, 19 września 2023

Wiersz przed debiutem, odcinek szósty. Anna Blichowska

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś 

 

ANNA BLICHOWSKA

 

 

 

Cicha przedstawicielka głośnego pokolenia Z. Ciut za stara na bajki, ciut za młoda na treny. Pisze, bo nie lubi mówić. Kocha spokój, teatr, kino i samochody.

 

 

 

 

KRYZYS RZEMIEŚLNICZY

 

 

O czym mam pisać w dwudziestym pierwszym wieku

Jeśli wszystko już spisane w przestrzeni wirtualnej Nawet papierowi rebelianci

Zamknęli skrzynie notatek i brudnopisów

Kończąc tym samym misję

Opiewania przyrody i zagrzewania do walki

O czym pisać mam w dwudziestym trzecim roku życia

Kroplami spłynęły mi dotąd

Gniew, miłość, zazdrość i szaleństwo

Nad pustą kartką z potencjałem na powieść

Złamał mi się długopis Kropka.

Brzmi to jak fatalne curriculum vitae

Pod którym podpisuję się jednak

Obiema rękami

 

11.06.22

 

 

Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby Pani w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

A czy trzeba ją definiować? Definicje uogólniają, narzucają pewną umowną ekstensję. Uważam, że poezja to, w dużym skrócie, forma artystycznego przekazu. W tym wyrażeniu istotna jest, z jednej strony, cecha artyzmu, która nierozerwalnie łączy poezję z kategoriami estetycznymi. Z drugiej zaś strony, nie należy pomijać pojęcia wspomnianego przekazu. Poezja to przede wszystkim forma komunikacji językowej. W rezultacie mamy do czynienia z czymś, co ja bym nazwała „sztuką językową”.

Jeśli przez „zawód” rozumiemy pewien ekonomiczny kierat będący źródłem dochodu niezbędnego do zaspokajania podstawowych życiowych potrzeb – to nie, poeta zawodem nie jest.

Kim jest poeta? – Człowiekiem, który chce przekazać jakąś treść i robi to w sposób niekonwencjonalny.

 

Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?

 

Przede wszystkim, to co piszę nie określam mianem „wierszy”. Dla porządku nazwijmy to „urywkami myśli”. Jeśli pyta Pan o pierwsze spisane urywki myśli- to tak, pamiętam. To była notatka w telefonie. Pierwsza tego typu notatka, obok listy zakupów, adresów i innych codziennych faktów, które wymagały zapamiętania. Publikować zaczęłam stosunkowo niedawno. Wciąż robię to incydentalnie. Publikacja wiąże się z pewnym niepokojem związanym z publiczną oceną. Zdecydowanie wolę uczucie prywatnej ekscytacji towarzyszącej procesowi twórczemu.

 

Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?

 

Rola poezji i poety w dzisiejszych czasach, to kwestia szeroko poruszana. Była ona, nawiasem mówiąc, tematem przewodnim tegorocznej edycji Festiwalu Miłosza. W istocie problem ten sprowadza się do klasycznego i powtarzanego od wieków pytania o to, czy sztuka może lub powinna być utylitarna. To zrozumiałe, że współcześnie w obliczu tak wielu problemów dotyczących ogółu społeczeństwa, a nawet ludzkości, takich jak: katastrofa klimatyczna, woja w Ukrainie, kryzysy migracyjne etc. - pytanie to wybrzmiewa nader mocno. Osobiście uważam, że odpowiedź na nie padła już dawno i wciąż jest aktualna: nie należy narzucać kategorycznego charakteru sztuce, bez względu na bardziej lub mniej szlachetne pobudki. Jeśli jako artysta czujesz potrzebę stworzenia dzieła zaangażowanego w sprawy bieżące- stwórz takie. I odwrotnie. Artysta musi być szczery sam ze sobą. To wyraz szacunku dla potencjalnego odbiorcy.

wtorek, 19 września 2023

Wiersz przed debiutem, odcinek piąty. Agnieszka Pakuła

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś 

 

 

Agnieszka Pakuła 

 

 

 

 

Filozofka, wielbicielka analizy filozoficznej. Jako poetka chowa ponad 900 wierszy w szufladzie. Uwielbia black metal, wciąż w drodze.

 

 

 

 

filozofia nie jest formą psychoterapii

 

 

we wnętrzu Urana

formują się diamenty

a w głowie myśli różniczkuje się

przestrzeń

matematycznie zrozumiała

 

oblicz stosunek materii i energii

 

/która stworzyła którą/

czy ma to znaczenie

 

powinno być bez różnicy

a jednak wciąż pytam

 

te pytania odsuwają ból

zaciemniają obraz w lustrze

bo gdy zamykam oczy

 

niczego w nim nie ma

 

 

 

Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby Pani w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

A czy trzeba ją definiować? Definicje uogólniają, narzucają pewną umowną ekstensję. Uważam, że poezja to, w dużym skrócie, forma artystycznego przekazu. W tym wyrażeniu istotna jest, z jednej strony, cecha artyzmu, która nierozerwalnie łączy poezję z kategoriami estetycznymi. Z drugiej zaś strony, nie należy pomijać pojęcia wspomnianego przekazu. Poezja to przede wszystkim forma komunikacji językowej. W rezultacie mamy do czynienia z czymś, co ja bym nazwała „sztuką językową”.

Jeśli przez „zawód” rozumiemy pewien ekonomiczny kierat będący źródłem dochodu niezbędnego do zaspokajania podstawowych życiowych potrzeb – to nie, poeta zawodem nie jest.

Kim jest poeta? – Człowiekiem, który chce przekazać jakąś treść i robi to w sposób niekonwencjonalny.

 

Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?

 

Przede wszystkim, to co piszę nie określam mianem „wierszy”. Dla porządku nazwijmy to „urywkami myśli”. Jeśli pyta Pan o pierwsze spisane urywki myśli- to tak, pamiętam. To była notatka w telefonie. Pierwsza tego typu notatka, obok listy zakupów, adresów i innych codziennych faktów, które wymagały zapamiętania. Publikować zaczęłam stosunkowo niedawno. Wciąż robię to incydentalnie. Publikacja wiąże się z pewnym niepokojem związanym z publiczną oceną. Zdecydowanie wolę uczucie prywatnej ekscytacji towarzyszącej procesowi twórczemu.

 

Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?

 

Rola poezji i poety w dzisiejszych czasach, to kwestia szeroko poruszana. Była ona, nawiasem mówiąc, tematem przewodnim tegorocznej edycji Festiwalu Miłosza. W istocie problem ten sprowadza się do klasycznego i powtarzanego od wieków pytania o to, czy sztuka może lub powinna być utylitarna. To zrozumiałe, że współcześnie w obliczu tak wielu problemów dotyczących ogółu społeczeństwa, a nawet ludzkości, takich jak: katastrofa klimatyczna, woja w Ukrainie, kryzysy migracyjne etc. - pytanie to wybrzmiewa nader mocno. Osobiście uważam, że odpowiedź na nie padła już dawno i wciąż jest aktualna: nie należy narzucać kategorycznego charakteru sztuce, bez względu na bardziej lub mniej szlachetne pobudki. Jeśli jako artysta czujesz potrzebę stworzenia dzieła zaangażowanego w sprawy bieżące- stwórz takie. I odwrotnie. Artysta musi być szczery sam ze sobą. To wyraz szacunku dla potencjalnego odbiorcy.

poniedziałek, 18 września 2023

Wiersz przed debiutem, odcinek czwarty. Monika Zając - Czerkies

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to, że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś 

 

MONIKA ZAJĄC - CZERKIES

 

 

 

Monika kocha stare kino, animuje kulturę z każdej możliwej strony. Na dwóch frontach: w Wojewódzkim Domu Kultury oraz Podkarpackim Informatorze Kulturalnym. Uwielbia fotografie, malarstwo. Kolekcjonuje winyle i archiwalne pocztówki. Autorka dwóch autorskich blogów tematycznych. Pisze wiersze, stojąc od 2022 roku na Peronie Literackim. Jednak mieszka w Rzeszowie.

 

 

 

Dym Pana Świetlickiego

 

 

Po miłość to albo tu,

albo daleko stąd

Nie szukaj jej pomiędzy

W oku pijaka czy trzeźwego

Tak samo ujmująca lub żadna

Paryski apasz, łotrzyk ubrany we francuskie piosenki

Tego miejsca nie ma na mapie

Nie szukaj go

To zaułek niedowiarków

Co to nawet, jak znajdą

To nie wiedzą, co ich spotkało

Ta niewiara ulatuje jak dym

Nie zostawiając w nikim

Śladu

 

 

sierpień 2023 r.

 

 

 

Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby/wpisał Pani/ Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

Myślę, że poezja jest szczególnym rodzajem mówienia. Mówisz tyle, ile chcesz powiedzieć. Reszta jest w niedopowiedzeniu – pozostawiona do interpretacji odbiorcy. Czasem zastanawiam się sama, jak odebrałabym swój wiersz, stojąc z boku - jako nie ja.

 

Pisząc wkładam coś od siebie. Moją intymność, często coś czego nie wypowiedziałabym na głos. Czuję, że poezja pozwala zaprezentować to, co w mowie potocznej nie da się wypowiedzieć. Zawsze zauważałam u siebie szczególny pociąg do piękna, estetyki, do światów minionych. Stąd pasja do genealogii. Miłość do starego kina i dawnej fotografii. Ratowanie przeszłości.

Malarstwo, rzeźba, roślinność - wszystko daje mi szczególny rodzaj wytchnienia. Karmię się tym, w sposób dosłowny.

Im bardziej się zachwycam, tym więcej mam zapewnień ze świata zewnętrznego, że żyję. Jestem. Takie świadectwo obecności. Tym samym jest dla mnie poezja. Ta, którą chłonę jako czytelnik i ta, którą sama puszczam w świat. Jest to ten rodzaj piękna i zachwytu nad światem, i nad słowem, na który mnie stać i na który mogę sobie pozwolić. Jest to swoisty rodzaj wolności. Warto dać sobie do tego prawo. Ja już sobie go daję, oswajając się sama ze sobą i pokazując coś co jest tak osobiste. Własne wiersze.

Nazwać siebie poetką chyba nie umiałabym, to jak wkładanie w pysze korony na swe skronie. Co innego, gdy ktoś obok tak uzna. Określi mnie w ten sposób. Dostaję w ten sposób przepiękny prezent.

Nie wpisałabym określenia „poeta” w rubryce "zawód" – termin ten jednak jest ściśle związany z codzienną rutyną. Poezja zaś niesie w sobie wolność twórczą, jest cząstką siebie prywatnie. Czymś czego nie wciśniesz w ramy rubryk...

 

 

Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani/Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?

 

 

Doskonale pamiętam moje pierwsze wiersze, ponieważ wciąż mam zeszyty nimi zapisane. Zaczęłam pisać w połowie szkoły podstawowej i określiłabym je jako mocno ... dekadenckie.

Z czego to wynikało? Być może z tego, że chociaż miałam niewiele lat, to czułam się dorosła. Zawsze towarzyszył mi mój świat. Jestem połączeniem samotnicy i introwertyczki.

A równolegle - osobą pełną wiary i radości, lubiącą towarzystwo innych. Jest to dla mnie dobre połączenie, dające mi balans na co dzień.

 

Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?

 

Czy poeta ma misję? Gdyby poeta myślałby na zasadzie zbawiania świata, to potknie się o własną pychę. Jeśli poezją uratuje samego siebie, (często przed samym sobą), to wówczas może uznać, że jego poezja jest ważna. Dla mnie słowo POEZJA niesie, już w nazwie, lekkość i tajemnicę. Coś co nie mieści się w ramach, ani w człowieku. Niesie się po okolicy i czasem zostaje przy kimś na dłużej dotykając jego duszy.

poniedziałek, 18 września 2023

Wiersz przed debiutem, odcinek trzeci. Michał Kaczmarek

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to, że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś 

 

MICHAŁ KACZMAREK

 

 

 

 

Michał to w teorii nauczyciel języka angielskiego, w praktyce pracownik biurowy. Mąż i ojciec – we własnym mniemaniu, nie najgorszy. Ma całkiem niezły szufladowy dorobek poetycki. Publikuje w czasopismach kulturalnych. To żaden „Afront”, już raczej „Tlen literacki”. 

 

 

 

KAWALERKA

 

nie miała w życiu łatwo

zbudowana w latach osiemdziesiątych

trzaskanie drzwiami

płacz dziecka

 

odwracała wzrok

od wersalki którą mdli

na widok plamy moczu

co działo się w łazience

nie chciały wiedzieć meble

kuchenne ani przedpokojowe

wystraszone odgłosami wymiotów

 

wasze relacje ociepliły się

kiedy zostałeś sam

żona i syn odeszli

piłeś rzadziej

mniej drastycznie

 

czyściłeś włosy z pająków

ozdabiałeś

do dzisiaj wspomina

szachownicę z pionkami przyklejoną do ściany

 

nowa właścicielka irytuje

wyrywa zęby

obdziera ze skóry

 

 

kawalerka tęskni
za wieczornym słuchowiskiem w radiu
nieudolną publicystyką
pisaną koniecznie piórem wiecznym
na kartkach rozdzieranych drugiego dnia

 

 

Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby/wpisał Pani/ Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

Poezja dla mnie jest próbą nawiązania dialogu z czytelnikiem, przekazania swoich spostrzeżeń na temat codziennych sytuacji, opisu tych sytuacji. Zauważyłem, że najczęściej z aprobatą spotykają się wiersze, w których stawiam na realizm poetycki, wiersze okolicznościowe (na przykład pisane na okoliczność jakiegoś wydarzenia, także przykrego). Nie powiedziałbym, że poezja może być zawodem bo chyba nikomu nie przynosi zysków finansowych. Albo zdarza się to bardzo rzadko.

 

Pamięta Pani/Pan swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani/Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?

 

Pierwszy wiersz napisałem właśnie na okoliczność pobytu ojca w szpitalu kiedy miałem może trzynaście lat. Wiersze dość często udaje mi się prezentować na łamach portali literackich albo pism drukowanych. Wyróżniłbym tytuły podane w biogramie, ale to nie wszystko. Warto wspomnieć o „Akancie’, „Gazecie Kulturalnej”, „Wytrychu”, „Projektorze”, „Migotaniach”. 
 
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję

 

Niestety dzisiejszy poeta tworzy dla wąskiego grona czytelników, którzy sami piszą. Poezji nie czyta się w dużych ilościach, z prozą zresztą jest podobnie. Wydaje mi się jednak, że proza częściej trafia na nasze półki. Moim zdaniem postmodernistyczny poeta nie spełnia misji. Stał się bardziej neurotykiem zagubionym we współczesności niż przywódcą duchowym. Poza tym zauważyłem, że część współczesnego środowiska literackiego zrywa z przeszłością w brutalny sposób. Mówię tu o autorach i redaktorach najnowszych. W ich pismach czy portalach Różewicz, gdyby urodził się dzisiaj, prawdopodobnie miałby niewielkie szanse na publikację. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to zjawisko będzie przeze mnie poruszone w dziewiętnastym numerze „Afrontu” w postaci wiersza „Mam talent”.    

 

 
 
poniedziałek, 18 września 2023

Wiersz przed debiutem, odcinek drugi. Tomasz Socha

Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanachach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to, że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś

 

Tomasz Socha

 

 

  Zawodowo Tomasz przygotowuje teksty jako copywriter, poezję traktuje jako posłannictwo. Kocha sport, literaturę, ludzi. Życie takie jakie mu dano. Poprzez wiersze dzieli się z ludźmi pozytywną energią, a sam w ten sposób radzi sobie z przeciwnościami losu.

 

 

Przytulenie

 

 

Ciepło.

Przytulam

słońcem.

 

Moim wewnętrznym.

 

 

 

 

Czym jest poezja, panie Tomaszu? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisał by Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?

 

Poezja to wyrażanie siebie. Dawanie siebie innym. Opowiadanie historii, wyrażanie uczuć, emocji, przedstawianie tego, co się widzi, słyszy, czuje. Upamiętnianie czegoś lub kogoś. W moim przypadku to raczej działalność dobroczynna. Bo poezja to też dawanie ludziom dobroci. Wierszem można pocieszyć, dawać nadzieję. I to chcę robić.

 

Pamięta Pan swój pierwszy wiersz? Czy publikował Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu w czasie publikacji kolejnych wierszy?

 

Niezupełnie pamiętam, który był pierwszy. Może „Rajski ogród”, wizja idealnego świata. Albo „Anioł”, opowieść o pewnym bohaterze (historię wymyśliłem). O człowieku, który próbował uratować kogoś z płonącego budynku. Nie mam już tych tekstów. Głównie ze względu na to, że były złej jakości.

Publikowałem na forach internetowych i portalach literackich. Publikuję na Facebooku i Instagramie. I mam zamiar ciągle publikować w ten sposób. To jest właśnie w wierszach fajne, że można te utwory wrzucić do internetu. Aby ludzie mogli je czytać.

 

Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?

 

To zależy od poety. Ja chcę wierszem nieść ludziom dobro, sprawiać im radość, przyjemność, poprawiać im dzień. Uspokajać, pocieszać. Dawać pozytywną energię. Bardzo możliwe, że to jakaś misja.

 

Archiwum

2023

© 2007 - 2024 nakanapie.pl