Agnieszka, Emilka, Tomaszek pod opieką pani Barbary
Anka Niechcicówna, jedna z nauczycielek dzieci Barbary i Bogumiła
Jednak dziewczyna oświadczyła że nie widzi się w roli edukatorki dzieci. Cały czas gubi się. Nie wie nawet jaką zastosować metodę. A tak w ogóle ma zupełnie inne plany.
A zatem poszukiwano kogoś w zastępstwie Anki Niechcicówny. Po kilkutygodniowych usiłowaniach, nareszcie znaleziono odpowiedzialną siłę, jak wyraziła się pani Barbara, gdy po raz pierwszy zobaczyła Celinę Mroczkówną. Ma dwadzieścia lat, jest zgrabna, o ślicznej twarzy. Pochodzi zaś z dobrej, lecz zubożałej szlachty.
Celina Mroczkówna
Pani Niechcicowa jednak pomyliła się. Lekcje z panną Celiną nie należą do najlepszych. Nauczanie wyraźnie ją nudzi. W czasie zajęć potrafi nie jeden raz ziewnąć, rysuje na kartkach jakoweś kółka i inne zawijasy. Odpowiada bełkotliwie, bez entuzjazmu.
Agnieszka, najbardziej rozsądna z rodzeństwa, chce zaprzyjaźnić się z panną Celiną. Pani Barbara także usiłuje umilić czas Mroczkównie. Nawet Bogumił zauważa że nauczycielka dzieci jest osowiała, i także starał się jak mógł rozweselić ją. Lecz zamiary te spełzły na niczym. Panna Celina pozostaje obojętna na wszelkie umizgi ze strony Niechciców.
Organizuje się przejażdżki, aby Celina nie udusiła się w czterech ścianach Serbinowa. Nic. Nul. Zero. Panna nauczycielka jest niewzruszona. Nie chce, nie potrafi, nie ma dostatecznie dużo sił, aby otworzyć się na ludzi.
Podobno dużo czyta. I właśnie w czasie rozmów o książkach budzi się. Aż kipi energią. Mówi żarliwie, bez opamiętania. Pani Barbara, aż wstyd powiedzieć, podsypia podczas czytania. Zbyt jest zmęczona życiem gospodarstwa, aby cieszyć się czytanymi słowami. Zdrzemnęłaby się. Lecz właśnie Celina wchodzi do pokoju Niechcicowej z książką. Jest to „Nad morzem” Stanisława Przybyszewskiego. I jak tu spać?
Jedna z okładek "Nad Morzem'
Młoda kobieta zaczyna tłumaczyć pani Barbarze znaczenie tytułu. Tak naprawdę nie chodzi w tym miejscu o morze. Morze tutaj jest symbolem, symbolem, jak łatwo się domyślić, miłości. Pani Barbara wykrzywia usta. Jakoś książki o miłości ją szybko nudzą. Celina pyta zaczepnie o gust literacki rozmówczyni. Niechcicowa wypowiada się ogólnie. Lubi książki w których coś się dzieje, ale o miłości? Nudzą ją, i tyle.
Nagle przypomina sobie o kurach, czy kury poschodziły z jaj. Rzeczywiście, pani Barbara znajduje sporo jaj w kurniku. Gdy wraca do pokoju, Celiny już tam nie ma. To koniec rozmowy o literaturze. Sprawy codzienne pokryły kurzem okładki wszystkich książek. Najbardziej tę Przybyszewskiego ...
Kto dzisiaj czyta Przybyszewskiego, zadałem pytanie, gdy to nazwisko pojawiło się na kartach „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej. Bogiem a prawdą sam nie pamiętam, kiedy miałem w ręku Jego twórczość. I czy w ogóle. Czy „Nad morzem” Stanisława Przybyszewskiego należało kiedykolwiek do lektur szkolnych?
Jest to poemat napisany prozą. Zaczyna się inwokacją do kobiety. Moim skromnym zdaniem, człowieka bez studiów polonistycznych, można ją przyrównać do modlitwy. Kobieta bowiem jawi się jako bogini, ale ta z mitologii, i tylko z mitologii. Czyli nierealna. Na skraju dnia i snu.
Rzeczywiście, jak powiedziała panna Celina, można powiedzieć, że morze w tytule powieści symbolizuje dar miłości. Lecz rozumiany dość specyficznie. Wyzwolona z konwenansów, okowów społecznych i stereotypów intelektualnych, zdolna jest do przekroczenia pozornego dualizmu osoby ludzkiej, jej aspektu biologicznego i duchowego. W istocie jest to bowiem dualizm władz poznawczych, ukrywający zasadniczą jedność bytu, jak można przeczytać w Culture.pl. Nie dziwmy się zatem że w poemacie Przybyszewskiego miesza się – a może łączy?, Szatana z Bogiem, kobietę z wiedzą metafizyczną.
Maria Dąbrowska nie analizuje "Nad morzem" Przybyszewskiego aż tak szczegółowo. Bogiem a prawdą panna Celina w imieniu Autorki, jak sądzę, wypowiada kilka zaledwie krótkich słów. Wynika z nich że należy książkę przeczytać. No, ale jak tu czytać jeśli pani Barbara do kur poszła, a niżej podpisany wie tyle ile kogut napłakał? ...
Przeczytałem w Pani biogramie że wydała Pani cztery tomiki wierszy. Aż czy tylko? Czy dla Pani to wystarczająca ilość? A może nie – zbyt mało. Istnieje również trzecia możliwość: wydam tyle tomików, ile zdążę wydać. Którą wersję Pani wybiera dla siebie? Czy w ogóle Pani tak kalkuluje?
Niedawno obchodziła Pani jubileusz swojej twórczości. Jest Pani usatysfakcjonowana przebiegiem dotychczasowej drogi twórczej? Czy to już kariera?
Tadeusz Konwicki – polski pisarz, scenarzysta, reżyser. Urodził się 22 czerwca 1926 roku Nowej Wilejce, zmarł w Warszawie 7 stycznia 2015 roku. Jeśli czytać romanse, to tylko Konwickiego, takie jak „Bohiń” lub „Czytadło’. Reszta prozy Pisarza jest obudowana myślami o Polsce.
„Polsko, matko wszystkich skrzywdzonych i poniżonych (…). Orędowniczko zniewolonych i pogrzebanych za życia (…). Pocieszycielko strapionych i błądzących (…). Opiekunko tych wszystkich, którym wyrwano języki i wyłupiono oczy (…). Wdowo po mordowanych na rozstajnych drogach świata, po upiorach, co nigdy nie obudzą sumienia ludzkości”
Tadeusz Konwicki
I cóż poradzę że Bohiń leży na Wileńszczyźnie, obecnie Białoruś?
Moim skromnym zdaniem władze Białorusi, za cichym pozwoleniem Władimira Putina, włączyły się w wojnę rosyjsko – ukraińską. A ja mam pewne zasady. Nie odwiedzam terenów zagrożonych wojną.
Powieść Tadeusza Konwickiego, pod tytułem „Rojsty” (1948, ale pierwodruk 1956), dzieje się właśnie w tamtych rejonach szalonego naszego świata. Niestety, panowie Kremla Moskiewskiego i Kremla Mińskiego nie pozwalają na wędrówki w armistycjum i zdemilitaryzowanym porządku świata.
„Rojsty” są rekonstrukcją zdarzeń z drugiej wojny światowej. Konwicki przedstawia partyzancki świat, nazbyt realistyczny ( jest taka kategoria w językoznawstwie?) dla ówczesnych władz. Stąd uwaga w nawiasie o wydaniu (ach) powieści. Po prostu ocenzurowano powieść „Rojsty”. Jedną z przyczyn ingerencji cenzury było opisanie zmagań partyzanckich oddziałów AK. Już samo wspomnienie tej organizacji wojskowej mogło być niemile przyjęte przez ówczesne władze PRL – u. Nie dość na tym. Konwicki przestawił wojnę na swój oryginalny sposób. Mówił prawdę. Nie brał do ręki kolorowych kredek i podkoloryzowywał świat dany mu. W latach czterdziestych dwudziestego wieku w Kraju Nad Wisłą nie tak spostrzegano dar literatury.
W przedmowie do „Na zachodzie bez zmian” E.M. Remarque’a ( które to było wydanie?) przeczytałem że w czasach Adolfa Hitlera właśnie tak barwiono, idealizowano etos rycerski. Człowiek w zbroi miał bronić sieroty i samotne kobiety przed wrogiem, którym najczęściej był okrutnik i gwałciciel. Z historii wiemy że kopie Zawiszy Czarnego, z pewnością symbolu cnót rycerskich, rzadziej zdarzały się niż w powieściach pisanych na zamówienie człowieczka z wąsikiem.
„Na zachodzie bez zmian”, jak zapewne pamiętamy, nic nie ubarwia, nic nie udaje. Jest przecież powieścią realistyczną i naturalistyczną. W tego typu utworach przedstawiamy prawdziwe życie, bez baśniowych elementów.
Remarque i Konwicki mają zatem coś wspólnego. Obaj dali czytelnikom pragmatyczny obraz wojny. Z tą różnicą że ten pierwszy studiował Pierwszą Wojnę Światową, a Polak Drugą.
Ale tak szczerze powiedziawszy, gdybyśmy się bardzo dokładnie przyjrzeli – czy zobaczylibyśmy jakoweś różnice między tymi Wojnami? Z pewnością - w uzbrojeniu. Być może w taktyce wojennej.
Jednak ta czy ta, każda wojna przynosi śmierć, łzy, brud moralny, wielkie oczekiwania i małe, zgniłe owoce. Czyli nic dobrego. Zaczytujmy samego pisarza: „Leżymy na polanie, a dookoła obozy koncentracyjne, Holocaust Żydów wileńskich – w trzy tygodnie wymordowano ich na Ponarach. Litwini biją się z Polakami, Polacy biją się z Sowietami, Sowieci biją się z Łotyszami. Wszystko ocieka krwią, mordy, pożary”.
Nie wszystko rozumiał. Nie pojmował jeszcze realizmu socjalistycznego. Twarz Konwickiego w czasie pisania powieści „Rojsty” była pokryta pryszczami, przywilej chłopięctwa. I to ta szalona młodość, ten nieokiełznany wiatr nie pozwolił Pisarzowi na napisanie powieści „pod dyktando”. Wylewał na papier żale lat pierwszych, prawdopodobnie nie przejmując się żadną cenzurą. Chciał być prawdomówny w tym co pisze.
A to że pryszczaty? Cóż, przecież tak nazwano grupę literatów polskich przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Wliczono także i jego, Tadeusza Konwickiego.
To jest błąd! – zakrzyknę w pierwszym momencie. Znam wszystkie powieści Konwickiego, i ani jednego produkcyjniaka nie zauważyłem. Bo nie mogłeś poznać, Adamie – odpowie Mądra Encyklopedia. Te książki nie miały wznowień. Było ich trzy.
"Przy budowie", "Władza", "Godzina smutku". Zostały tytuły. W połowie lat 50. poetyka „pryszczatych” uległa erozji, a po przemianach politycznych 1956 przestała funkcjonować. Tak jakby jej w ogóle nie było. Utwory z nią związane też gdzieś przepadły z półek bibliotecznych. Również i te wszystkie trzy Tadeusza Konwickiego.
Wiadomo nie od dziś że Wisława Szymborska również należała do „pryszczatych”. W antologii „Widok z ziarenkiem grochu. 102 wiersze”, nie znajdziemy tego utworu, w którym Poetka gloryfikuje Stalina. To jest wiersz z debiutanckiego tomiku wydanego w roku 1952, a zatytułowanego „Dlatego żyjemy”.
Podobno w antologii znalazły się wszystkie najważniejsze wiersze Szymborskiej. Tak twierdzi Michał Rusinek, wieloletni sekretarz Wisławy Szymborskiej. A, już dokładnie przeczytałem: wszystkie najważniejsze. Czyli te pierwociny, zalążek wielkiej kariery z lat pięćdziesiątych, nie był ważny?
Oddajmy głos samej zainteresowanej: „No cóż, miałam nieszczęście być kiedyś istotą młodą, łatwowierną, słabo zorientowaną w sprawach, które powinnam była od razu należycie oceniać. Niektórzy mają jednak prawo sądzić mnie za to surowo – jeżeli są naprawdę przekonani, że kilka wierszy wtedy napisanych więcej waży na szali niż wszystkie, które napisałam potem”.
Tadeusz Konwicki, główny bohater felietonu, dopowie, że „łatwo gardłować o zachowaniu cnoty ludziom, którzy urodzili się dekadę później”. I dalej w tym samym tonie: „Ech, stalinowcy, [...] każda menda, którą ktoś przypadkowo począł o dziesięć lat za późno, może was dopaść [...] na oczach rozbawionej gawiedzi”.
I cóż że ze Szwecji? I cóż poradzę że młodość ma czasami jedno skrzydło podpalone? Czy trzeba wypominać? Od razu w czambuł potępiać? Kilkadziesiąt lat po premierze „Rojstów”, Konwicki zapisze: „Moje życie, albo cudze. Najpewniej jakieś wymyślone. Ulepione z lektur, niespełnień, starych filmów, niedokończonych wojen, zasłyszanych legend, niewyśnionych snów. Moje życie. Kotlet z białka i kosmicznego pyłu”. To zdanie znajdziemy na kartach prozy zatytułowanej „Mała apokalipsa”. Tytuł bardziej jest ostrzeżeniem niż ku rozpamiętywaniu ...
I cóż ja poradzę że Bohiń …?
Mężczyźni pojechali. Mają ważne, i niebezpieczne spotkanie. Takie spotkanie, o celu którego nikt obcy nigdy się nie ma prawa dowiedzieć, a żony jedynie mogą się domyślać. Margaret Mitchell nie mówi tego wprost, lecz czytelnik znający historyczny i obyczajowy kontekst powieści „Przeminęło z wiatrem” dopowie. Jest to zebranie członków Ku – Klux – Klanu.
Żony, ich damy, siedzą przy stole. Stoi on w ciasnym, przytulnym saloniku Melanii. Opowiada właśnie o ostatnim zebraniu „Stowarzyszenia Hafciarek”, jakże różnego od tego na którym przebywali mężczyźni. Scarlett zacisnęła piąstki. Jest zła na szwagierkę. Bogiem a prawdą zebranie Ku-Klux-Klanu zostało zwołane przez incydent, w którym ona przecież uczestniczyła.
To była napaść. Scarlett ledwo uszła z życiem. Gdyby nie pomoc Wielkiego Sama, którego powinniśmy pamiętać z domu rodzinnego panny O’Hary, nie wiadomo jak by to wszystko się skończyło. Najgorszym?
Właściwie – jeszcze się nie skończyło. Ówczesny mąż Scarlett, Frank poprzysiągł zemstę. Wraz z Ashleyem, Hugh Elsing, doktorem Meade i wujem Henrym Hamiltonem zebrali się w starej plantacji, czekając na okazję zastrzelenia niedoszłych gwałcicieli Scarlett.
Rhett Buttler, który dowiaduje się swoimi kanałami informacyjnymi o szykujących się zamieszkach, przyjeżdża do domu Melanii, ostrzec ją przed wojskiem jankeskim. Dowiedziawszy się gdzie ma się odbyć zebranie, wybiegł jak najszybciej z domu.
W tym momencie gospodyni spotkania wpada na prosty, acz genialny pomysł. Aby uspokoić towarzystwo, no i siebie, zacznie czytać. Jak czytamy na kartach powieści, jest to powieść Wiktora Hugo „Nędznicy”. Egzemplarz często używany przez żołnierzy Konfederacji.
Po jakimś czasie ponownie zapukano do drzwi mieszkania Melanii. Wojsko jankeskie. Pytano o pana Ashleya Wilkesa. Ten zjawia się szybciej niż by się tego spodziewano. Oparty o ramię Rhetta Buttlera …
Tu zakończmy nasze opowiadanie. Jeśli ktoś chce dokończyć, proszę zajrzeć do Rozdziału XLV. W tym miejscu powinno nas przecież interesować zupełnie co innego. Lektura po którą sięgnęła Melania. „Nędznicy” Wiktora Hugo.
Pięciotomowa powieść o tym, co najokrutniejsze na tym padole łez, o niesprawiedliwości społecznej, ukazuje się drukiem w roku 1862. Wojna Północ-Południe, czyli tło historyczne „Przeminęło z wiatrem, toczy się w latach 1861–1865. Ten moment powieści, o którym mówię w poprzednich akapitach, zadział się bliżej roku 1864. Tak się zastanawiam: wydawano książki mimo wojny? I to w tak szybkim tempie? Trzy lata po premierze?
Jest taka możliwość że Melania czytała powieść Hugo w oryginale. Ale czy żołnierze wojska jankerskiego również znali język Gavroche’a? I jak powieść wielkiego pisarza francuskiego znalazła się w ich rękach, a następnie trafiła do domu pani Wilkes?
Tego nie wiem, lecz powiem że twórcy ekranizacji „Przeminęło z wiatrem” zrobili psikusa Margaret Mitchell. Melania nie czyta powieści „Nędznicy” w kluczowym momencie znanej już sceny. Oto słyszymy jak z ust tej na pozór łatwowiernej, a tak naprawdę uczciwej kobiety, wydobywa się tekst zupełnie innej książki niż moglibyśmy się tego spodziewać. Tę książką jest „David Copperfield” Karola Dickensa.
Dlaczego zamieniono powieści? Co twórcy filmu zobaczyli w „Nędznikach” niestosownego? Jest to powieść o ludziach, którzy nie potrafią wydobyć się z rożnego rodzaju okowów, nie tylko tych związanych z więzieniem dla złodziei. A „David Coperfield” to już raczej awanturnicza opowieść w dobrym wiktoriańskim stylu. Chociaż i tu możemy znaleźć biedę i poniżanie. Lecz w ramach zupełnie innego formatu niż u Wiktora Hugo.
pierwsza strona premierowego wydania "Nędzników"
Dlaczego podmieniono powieści? Nie wiem. Zostawiam to pytanie i wszystkie pozostałe bez odpowiedzi. Ale nie dlatego że są retoryczne. Brak wiedzy dokucza.
Stanisław Grzesiuk wypożyczając książkę, musi zapłacić kaucję dziesięciu groszy. Nie jest to biblioteka z definicji. Raczej sklep z przyborami papierniczymi, w którym można było użyczyć lekturę w zastaw.
Grzesiuk pisze w „Boso, ale ostrogach”, pierwszej części autobiografii, o braku wiedzy o książkach. Nikt nie podpowiada, nikt nie daje odpowiednich rad. Właściciel sklepu - wypożyczalni chce tylko zarobić, nie podejmuje trudu rozmowy o szeroko rozumianym czytelnictwie.
Może przecież zadać kilka ciekawych pytań. Twoje ulubione gatunki literackie? Style? Treść? Bohaterowie? Nie sformułował ich jednak. Najwidoczniej to był jednak kupiec, nie literat. Nie miał chęci, czasu, a przede wszystkim wiedzy i umiejętności, aby w czasie rozmowy takie kwestie podjąć.
Skupmy się zatem i przede wszystkim na tytułach, które proponował ten człowiek Grzesiukowi. A może to sam Staś je wybierał? Tak dokładniej Autor „Boso, ale w ostrogach” wymienia Pisarzy i bohaterów ich powieści. W spisie lektur widzimy powieści o dzikim zachodzie, tak zwane westerny. Być może wśród nich było „Rio Bravo”, B.H. McCampbella.
Załóżmy że tak istotnie było. Utwór ( tak go nazwijmy) mało znanego w Polsce Pisarza, nie jest wybitnym dziełem literackim. Gdyby „Rio Bravo” chciał wypożyczyć czterdziestolatek, a jednocześnie byłaby to jego jedyna lektura, mielibyśmy podstawy do obaw o tego dorosłego bądź co bądź człowieka. Ale czy, gdy nastolatek oddaje się tej lekturze, możemy być spokojni o tego młodego człowieka?
kadr z filmu "Rio Bravo", 1959
Nie tylko „Rio Bravo” czyta autor „Boso, ale w ostrogach”.
Czyta Stanisław Grzesiuk również kryminały Romańskiego i Marczyńskiego. Marka Romańskiego i Antoniego Marczyńskiego. Według Wikipedii stanowili oni ( wraz z Adamem Nasielskim) czołówkę pisarzy kryminalnych przedwojennej Polski.
Romański jest autorem kilkudziesięciu powieści, w tym „Mordu na Placu Trzech Krzyży”.
Czy znacie, mili moi czytelnicy miesięcznik „Detektyw”? „Mord …” napisany jest w tym samym stylu, w którym powstały artykuły do tego najstarszego wydawnictwa poświęconego szeroko pojętej kryminalistyce. Mówiąc jednym słowem – jest to język brukowy. Małowartościowy. Miałki. Bulwarowy. Treść też nie jest wymagająca. Gdyby nie okrutna zbrodnia przedstawiona na kartach powieści, zagadkę kryminalną mogłoby rozwiązać dziecko. Nie pochwalę się, ale już w połowie powieści wiedziałem, kto zabił.
Nie pochwalę się, bo nie ma czym. Proszę mi wierzyć: łamigłówka jaką daje czytelnikowi Marek Romański jest o wiele prostsza niż te które analizuje ojciec Mateusz w znanym serialu.
Takie powieści czyta się szybko i przyjemnie. Z przeświadczeniem że przeczytało się wiele interesujących pozycji. Nie zważając na formę i treść przekazu.
Kryminały Antoniego Marczyńskiego są … tożsame z utworami Marka Romańskiego. Szczęka nie opada z w czasie czytania i wiemy od połowy lektury kto zamordował. Przyznaję się. Opinię powyższą wystawiłem po przeczytaniu tylko jednej powieści Romańskiego.
Przyciągnął uwagę tytuł „Syjon podminowany”. Najprawdopodobniej poprzez skojarzenie z niedawno wznowioną wojną palestyńsko – izraelską. Jeśli dobrze zrozumiałem treść i przesłanie powieści Antoniego Marczyńskiego, Autor prowadzi z czytelnikiem grę dyplomatyczną – ech, przepraszam, pokazuje grę obcych wywiadów na obcych Polakom terenach. Wszystko to, co przeczytamy w powieści „Syjon podminowany” jest mistyfikacją. Tak naprawdę nie chodzi o Syjon, tu idzie o Polskę.
To moje przypuszczenie. W latach trzydziestych dwudziestego wieku, gdy powieść pojawia się na rynku księgarskim, stosunki polityczne polsko – niemieckie ulegają pogorszeniu. Polska znalazła się ponownie na skraju wojny i rabieży ziem. Z pewnością obce wywiady działają z dwojoną siłą. Tak jak w początkowych odcinkach serialu „Pogranicze w ogniu” z Cezarym Pazurą i Olafem Lubaszenko. W powieści „Syjon podminowany” także jest mowa o grze wywiadów. Również blisko granic jeszcze niepodległego państwa.
okładka powojennej edycji "Syjonu podminowanemu"
Stanisław Grzesiuk czyta wypożyczone książki nad kanałkiem Czerniakowskim. Ponoć jedną dziennie. Wyobrażam sobie że dużo czytał, może nawet pochłaniał książki. Pewnie były to lektury tego typu co powyżej. Lekkie, przyjemne i byle do przodu. Oczywiście w artykule niewielkich rozmiarów zmieściłem zaledwie ułamek tego, co mógł przeczytać bard przedmieść Stolicy.
Nie wspomniałem o pisarzu nazwiskiem Wallace. Jest to pisarz brytyjski, jak się pewno łatwo domyślić, autor kryminałów. Do jego utworów bardzo często nawiązywał Adam Nasielski, którego Grzesiuk nie wymienia wśród lektur. Ale nie jest wykluczone, że również i z jego powieściami zetknął się kilkunastoletni Stasio.
Nie zacytowałem Maurice’a Lebranca, literackiego ojca Arsena Lupin. Nie wspomniałem o Arthurze Conan Doylu, Michale Zevaco …
Mam pewne przeczucie że Stanisław Grzesiuk przeczytał wiele książek. Być może nie te z najwyższej półki, ale - takie jest moje przekonanie, każda książka uczy ortografii, składni zdaniowej, używania synonimów. Jakiegoś obycia w słowie. To dlaczego Stanisław Grzesiuk miał z tymi wszystkimi zagadnieniami kłopot? O tym pisze Bartosz Janiszewski w "Grzesiuk. Król życia", i z pewnością jest to materiał na inny felieton niż ten. Bo ten tymczasem zamykamy.
Tadeusz Soplica
Tadeusz Soplica zwiedza dom rodzinny. Dawno go nie widział, w dalekim mieście kończył nauki. Dawny jego pokój to patriotyczne sanktuarium. Portrety Tadeusza Kościuszki, Jakuba Jasińskiego i Tadeusza Korsaka – trzech towarzyszy broni z insurekcji 1794 roku. Zegar z kurantem wybijający Mazurek Dąbrowskiego. I ten obraz przedstawiający Tadeusza Reytana.
W pewnym momencie młody Soplica spostrzega dwa tomy: „Fedon” autorstwa Platona oraz „Żywot Katona” Plutarcha. Leżą one prawdopodobnie na stoliku, tuż obok Reytana. Ubrany jest w strój polski, bez niepotrzebnego szyku. Smutną ma twarz polski szlachcic. Dokonał się pierwszy rozbiór Polski, nie obronił ojczyzny przed katastrofą. Być może owa demonstracja z rozrywaniem szat była niepotrzebna.
To obraz o którym mało dowiadujemy się z tekstu poematu. Tylko tyle że mamy jego pełny opis, który starałem się powyżej przekazać prozą. Lecz nie ma ani autora, ani daty ukończenia obrazu. Musimy uwierzyć Mickiewiczowi, że taki obraz istnieje.
Ale nas najbardziej obchodzą te dwie książki, które leżą w pobliżu ręki Reytana.
„Fedon” to przypowieść filozoficzna w formie dialogu traktująca o życiu i śmierci. Akcja dialogu ( jeżeli dialog może mieć akcję!) rozgrywa się między uwięzieniem Sokratesa, a jego śmiercią. W pierwszym odruchu chciałem napisać o samobójstwie, lecz tak naprawdę było to samobójstwo na żądanie. Sokrates nie mając innego wyjścia, wypił cykutę. Gdyby tego nie zrobił – z pewnością zgładzono by go w inny sposób. Dlatego mówię o samobójstwie na żądanie. To zaś że wielki filozof tuż przed śmiercią przemówił do swoich uczniów z wielkim spokojem i miłością do życia może świadczyć tylko o jednym. Nie bał się odejść na zawsze.
Proszę również zauważyć, że Platon zanim stał się samodzielnym naukowcem, był uczniem. Jego mistrzem był Sokrates. Nauczyciel występuje jako bądź to główna, bądź drugoplanowa postać w kilkunastu znakomitych utworach wychowanka. Nie zapomniał elew ławy szkolnej, którą starożytni nazywali Akademią. To dobrze. Uczniowie zawsze powinni być świadomi tego czasu który spędzili na nauce. Nawet, gdy już sami są preceptorami.
okładka "Fedona" Platona
Sławę Plutarchowi przyniosły biografie pierwszych imperatorów „Od Augusta do Witeliusza”, z których zachowały się żywoty tylko dwóch, Galby i Otona. Można powiedzieć że ów jeden z największych pisarzy starożytności był specjalistą od pisania biografii. Nie wiem czy gdyby Plutarch napisał jedynie żywot Katona byłby tak sławny jak po napisaniu szeregu innych tomów, lecz spójrzmy jeszcze raz na stolik obok siedzącego Reytana. Jest bardzo wyraźnie napisane. „Żywot Katona” Plutarcha.
W chwili śmierci nazwany został Katonem Młodszym, w odróżnieniu od jego pradziada, Katona Starszego.
W historii Starożytnego Rzymu można wyróżnić trzy etapy: Królestwo, Republika, Cesarstwo. Katon Młodszy umarł na przełomie Republiki i Cesarstwa. Dokładniej mówiąc popełnił samobójstwo, gdy zrozumiał że Republika przestała istnieć na rzecz Cesarstwa.
obraz olejny Gioachino Assereto
z około 1640 roku.
Musei di Strada Nuova w Genui.
Gdy przypomniałem sobie biografie Reytana i Katona, zrozumiałem aluzję. Może raczej: analogię, zależność pomiędzy politykiem rzymskim a polskim posłem. Obaj popełnili samobójstwo w chwili zmian dotyczących państwa, którego byli przedstawicielami. Bo Reytan stracił panowanie nad umysłem i wydał na siebie wyrok.
Adam Mickiewicz, moim zdaniem, zestawiając tych dwóch mężczyzn, zrobił doskonałą refleksję nad utratą niepodległości. Popatrzcie: kilka słów zaledwie w poemacie, a ile treści. Nie zapominajmy także o Sokratesie, który – gwoli przypomnienia, również popełnił samobójstwo. Lecz miał nadzieję graniczącą z pewnością, że dusza każdego człowieka jest nieśmiertelna. Gdyby te zdania przyłożyć do tematu Polaków pod zaborami mielibyśmy zapewnioną wolność bez zbrojnych powstań.
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to, że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
NATALIA HANUSEK
Natalia to wolna dusza, studentka prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, artystka, miłośniczka sztuki i powrotów do mody lat minionych. W wolnym czasie reinterpretuje rzeczywistość poprzez fotografię i pisarstwo.
Arka
Noe nie zabrał go do Arki
Tak powiedział mi wczorajszej nocy
Widział jak Noe odpływał w morze
Razem z jego czarnym kotem
Mieszkanie nigdy nie było tak puste
Tak puste że aż pełne dźwięku
Lodówki buczącej we własnym języku
I myśli szumiących bez sensu
Parapet pozbawiony łap i wąsów
Złocił się wyrzutem w świetle promieni
Tęsknił za dotykiem sierści
Filiżanka w pomarszczonej dłoni drżała
Bo odpłynął w nocy przyjaciel
Co pozwalał mu zapomnieć o śmierci
Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby/wpisał Pani/ Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?
Z pewnością nie ma jednej definicji poezji i zdaje się, że to jest jej siła. To, że każdy jest w stanie ją zinterpretować na swój sposób, w zależności od miejsca w jakim się na daną chwilę znajduje i w jaki sposób wchodzi z nią w kontakt. Dla mnie pisanie poezji to sytuacja zatrzymania, postoju, kiedy mogę zmierzyć się z własnymi myślami
i doświadczeniem, które chciałabym utrwalić. Wyrażając to nieco plastyczniej, wiersz jest dla mnie obrazem, kolażem, który wisi w jasnej, przestronnej galerii. Składa się z różnych tworzyw, odcieni i faktur, często wymaga dopracowania. Właśnie wchodzenie w kontakt z elementami tego kolażu to sedno poezji, dążenie do najlepszego możliwego ułożenia skrawków słów, emocji i wrażeń. Nie ma według mnie czegoś takiego jak ostatecznie skończony wiersz. Pięknie jest przechadzać się po tej wyobrażonej galerii słowa, podziwiać poszczególne obrazy i mieć świadomość, że wszystkie tak naprawdę tworzą jeden wielki kolaż. Są świadectwem minionego czasu i chwil dla których warto było się zatrzymać.
Pisząc o tym zatrzymaniu, myślę, że poeta to nie zawód. Poetą jest osoba, która w dynamicznej pracy i codzienności jest w stanie dostrzec szczegóły, które z wierzchu nieistotne, stają się skarbem dla którego warto iść dalej. Dla którego warto dalej pracować. Bycie poetą to nie zawód. To coś, czego nie da się zwyczajnie sklasyfikować, policzyć godzin pracy i należnego wynagrodzenia. Bo pisanie to odpoczynek od tego, co oczywiste.
Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani/Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?
Swój pierwszy wiersz napisałam na konkurs w szkole podstawowej. Pamiętam, że tematem przewodnim była wiosna. To w zasadzie piękny i symboliczny początek poetyckiej przygody. Jeśli chodzi o prezentowanie moich wierszy szerszemu gronu odbiorców, to zdarzyły mi się publikacje w antologiach pokonkursowych, a także dzielenie się utworami w ramach warsztatów poetyckich, na przykład krakowskiego Peronu Literackiego. Cierpliwie czekam na pierwszą publikację w czasopiśmie literackim, ponieważ możliwość dotarcia do czytelnika to chyba marzenie większości poetów.
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?
Jak już wspomniałam przy okazji poprzedniego pytania, czytelnik to istotna osoba w twórczości poety. Piszę dlatego, by móc się tym dzielić i cieszę się bardzo, kiedy otrzymuję informacje zwrotne od odbiorców. Muszę jednak dodać, że tworzę też w sporej mierze dla siebie. Poezja to okazja do utrwalenia czegoś, co porusza tak silnie, że trzeba o tym napisać. Tworzenie pomaga mi też często w uporządkowaniu myśli,
a dodatkowo zwyczajnie czerpię radość z tego procesu. To bardzo satysfakcjonujące, kiedy w lekki sposób udaje się wyrazić złożoność świata. Chyba nie czuję, żebym spełniała jednocześnie jakąś programową misję. Czasem chcę wyrazić wierszem coś bardzo ważnego, ale zdaję sobie sprawę, że jego interpretacja zależy już od czytelnika. To jemu oddaję ster. Piszę, żeby ktoś inny mógł podjąć refleksję czy wzruszyć się. Gdybym jednak miała wyrazić misję poety dzisiaj to powiedziałabym, że to wyrywanie z obojętności i przyciąganie do szczegółu. Do tego czegoś, czego nam często w życiowym pędzie brakuje.
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
IWONA BUCZYŃSKA
Porankami oblicza pensje nauczycielom, a popołudniami koi rękoma i głosem ciała ( niekoniecznie pedagogiczne). W wolnych chwilach maluje słowem w internecie. Poezją, przeczytaną książką. Nie lubi się chwalić, za to przyjemnie się z nią rozmawia.
Na zawsze
Lubię smak oczekiwania
na niecierpliwe palce
łakome usta
i ten mały ślad na szyi –
namiętną pieczęć miłości.
Uwielbiam delikatność
przyprawioną
szczyptą zachłanności,
słone łzy, słodki krzyk
i Twój uśmiech po –
jedyną stałą
na mapie niepewności.
Kocham chwile,
kiedy otulona
ciepłym oddechem,
ukojona ciszą,
zmęczona i spełniona
zasypiam w bezpiecznej
kołysce Twoich ramion.
I za każdym razem
pragnę w tym
upojnym niebycie
pozostać na zawsze
Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby Pani w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?
W moim, skromnym i jakże subiektywnym odczuciu, poezja to bardzo osobiste przeżycia, emocje, refleksje, spostrzeżenia, które dotyczą zarówno wnętrza samego poety , jak i jego stosunku do świata zewnętrznego. Innymi słowy poezja jest niczym innym, jak sposobem na wyrażanie własnych emocji i docierania do wrażliwości drugiego człowieka.
Nie sposób ją jednoznacznie zdefiniować, choć poezją jest wszystko i każdy może być poetą, jak powiedział swego czasu, Edward Stachura. I to jest w poezji najpiękniejsze! Możesz opisać nawet kamień, jeśli urzeknie Cię jego barwa czy tekstura. A skoro potrafisz go opisać, stajesz się poetą. Czy poeta to zawód? Myślę, że raczej nie...bardziej stan umysłu...powołanie!
Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała Pani wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?
No cóż, nie pamiętam tych napisanych w dzieciństwie czy wczesnej młodości, choć jestem prawie pewna, że powstawały. Słowo było bowiem zawsze mi bardzo bliskie.
Pierwszym ważnym wierszem, który rozpoczął moją przygodę z liryką był wiersz " Wiosna w dobie pandemii", w którym opisałam swoją niezgodę na sytuację, w której wiosna przychodzi w swojej najpiękniejszej odsłonie i zastaje puste parki, ulice, łąki...Sytuacja związana z pierwszym lockdownem spowodowała we mnie tak silne emocje, że wiersz powstał w sposób naturalny i bardzo spontaniczny.
Od tego momentu piszę wiersze dość regularnie i publikuję je przede wszystkim na sowim facebookowym profilu. Przed publikacją zawsze towarzyszy mi, z jednej strony radosne podekscytowanie, z drugiej zaś niepewność. Jak zostanie przyjęty? czy dotrze do wrażliwości odbiorców i czy owi odbiorcy odnajdą w nich cząstkę siebie?
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?
Dla wszystkich wrażliwych, myślących i otwartych na piękno ludzi! Stąd też rolą poezji dzisiaj jest budzić emocje, pobudzać do refleksji, uwrażliwiać na przekaz werbalny!
I dokładnie taka właśnie jest rola i misja współczesnego poety. Docierać do wnętrza drugiego człowieka, pobudzać najgłębiej położne struny wrażliwości. Otwierać na piękny przekaz słowny!
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
Małgorzata Kulińska
Małgorzata kocha muzykę poważną, Mariana Hemara i las. Ważna dla niej jest muzyka, śpiew, artyzm słowa. Czas pandemii zweryfikował niektóre jej życiowe plany, z czego bardzo się cieszy.
pycha
wsłuchuje i przygląda się architekturze funkcji
czarnym skrzydłem uderza znienacka
pęka z dumy okryta chłodem obojętności
zamyka się na miłość i nadzieje
swą wartość układa na półce pozornych słów
patrząc judaszowo w szpary
w biznesie passy, złote myśli wkleja
a ogrody białych róż w osaczeniu stawia, z ciągłym niepohamowanym głodem rządzy
czy owa, słowa waży?
Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby Pani w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?
Poezja leży głęboko w sercu. To część mnie samej, ale i otaczającej nas rzeczywistości. Jest obok nas, czasem jej nie zauważymy ale wystarczy jedno spojrzenie, gest, słowo, zdarzenie, przeżycie i wyobraźnia nasza pozwala nam na głębszą jej analizę emocji. I rodzi się to co nazywamy poezją. Pozwala ona oderwać się od dnia codziennego.
Poeta to artysta, raczej nie zawód, bez odbiorcy nie istnieje. Trafia do niego poprzez swoją wrażliwość, aczkolwiek nie znaczy że nie może w ten sposób zarabiać dodatkowo na życie. Traktuję swoją poezję jako pasję. Nigdy wcześniej nie myślałam że tak ubiorę słowa i stworzę wersy które będą zaciekawieniem i znajdą się odbiorcy.
Dla mnie jest ciągłym szukaniem, niespełnieniem, to świat emocji, szczęścia. Przyglądania się w lustrze, ofiarowuję sobie i odbiorcom oddech od świata cywilizacji. Traktuję moją poezję jako dar może chwilowy, a może już wpisany do końca moich dni. Tego nikt nie wie, choć tak naprawdę nie potrafię już żyć bez jej przesłania i koloru. Ta niekończąca się wrażliwość na sztukę powoduje że mam roześmiane oczy. Jej garderoba to pewność siebie której bezustannie się uczę.
Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała Pani wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?
Oczywiście pamiętam swój pierwszy wiersz, był spełnieniem tych dłoni które mnie otulają i chronią. Tytuł brzmi „Dłonie”, to dedykacja kochanemu mężczyźnie. Publikacja tego wiersza ukazała się w dolnośląskim piśmie katolickim „Nowe Życie” w zakładce kultura. Większość swoich wierszy publikuje na portalu społecznościowym fb, jak i w lokalnej prasie. Z każdym razem jest inaczej, emocji z tego tytułu jest sporo, radość, zadowolenie, poczucie własnej wartości, zachęta do tworzenia dalej z uwagi na zainteresowanie jak i nowe doświadczenia, codzienna proza życia pozwala na jej przeżywanie i doskonalenie słowa.
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?
Poeta tworzy nie dla siebie, bez odbiorcy poeta nie istnieje. Poezja kocha prawdę, nie lubi sztuczności. Jej słowem budujemy świat piękna, miłości i świat waleczny, tworząc ogrody naszej codzienności. Spełnia bardzo ważną rolę w życiu codziennym człowieka, nawet tego który sięga po nią rzadko. Naszą rolą jest aby dotrzeć do współczesnego czytelnika, odbiorcy, by pielęgnować tę wartość słowa. Poezja zawsze będzie korzyścią słowną. To lekarstwo dusz nawet dla niedowiarków. Poeta to twórca dzięki któremu można podziwiać świat z innej strony. Na przestrzeni wieków jego rola się zmieniała.
Czy dziś poeta ma misje do spełnienia? - myślę że tak. Poezja bywa i waleczna i piękna, przekazuje pamięć, dzisiejsze problemy codzienność a czasem zabawny rym.
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
Michał Nizgorski
Czytacz literatury pięknej, w poezji szuka przecięć języka z egzystencją. Kocha psychologię, socjologię i filozofię oraz klasykę poezji. Czyli jest kumulatystą.
dnieje
to zła strona mostu
mówi połówka
pary do drugiej
ustrój nośny
by się uśmiał
stara stal
od razu nie rdzewieje
odpowiada
Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałby Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?
Poezja jest jedną z dróg wnikliwego patrzenia na rzeczywistość. Ścieżka prawdy jest wprawdzie szeroka. Poeta na niej jako jeden z wędrowców obdarza czytelnika wglądem za pomocą skondensowanych słów, które są tutaj sprowadzone do roli sztuki. Poeta jest jedną z ról zarezerwowanych dla twórców kultury. Na tej ścieżce należy podpatrywać innych mu współczesnych. Należy też mieć obeznanie w dorobku poetyckim literatury pięknej. Dlatego tak, gdy szukam nowej pracy, wpisuje w rubrykę ,,umiejętności" CV moje publikacje w czasopismach i antologiach ale na to by wpisać tam mój wyuczony zawód artystyczny (w dużym stopniu wyuczony…) nie wpadłbym!
Pamięta Pan swój pierwszy wiersz? Czy publikował Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu w czasie publikacji kolejnych wierszy?
Pamiętam wyimek jednego z pierwszych. Było to w gimnazjum. ,,Moja ojczyzna nicością jest nacechowana(...)" dziś bym dodał: przeszłość przyszłość moja ojczyzna nicością jest nacechowana mknie jak pusty atom z tego tego co nie ma ku temu co nie będzie.
Tak, publikowałem. Tlen Literacki. Zakład.Magazyn, Pisarze.pl, Helikopter. Zazwyczaj towarzyszy mi stan chłonnej ciekawości gdzie czuję się jakbym był poza sobą. Czyste poczucie transcendencji. Odczuwam wtedy że mam coś ważnego do powiedzenia gdy są spełnione pewne warunki. Mam dobry koncept oraz prowadzę moją dłoń na papierze bądź po klawiaturze androida w sposób niekłamany. Uczciwy.
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?
Zależy od poety. Ja tworzę dla czytelnika który chce spojrzeć na świat w mojej optyce. Rolą poezji dla mnie jest postawa krytyczna i estetyczna. Upiększając sprawia że oczywiste sprawy przestają takimi być. Rolą poety jest uwrażliwiać na poruszane przez niego tematy.
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
ANNA BLICHOWSKA
Cicha przedstawicielka głośnego pokolenia Z. Ciut za stara na bajki, ciut za młoda na treny. Pisze, bo nie lubi mówić. Kocha spokój, teatr, kino i samochody.
KRYZYS RZEMIEŚLNICZY
O czym mam pisać w dwudziestym pierwszym wieku
Jeśli wszystko już spisane w przestrzeni wirtualnej Nawet papierowi rebelianci
Zamknęli skrzynie notatek i brudnopisów
Kończąc tym samym misję
Opiewania przyrody i zagrzewania do walki
O czym pisać mam w dwudziestym trzecim roku życia
Kroplami spłynęły mi dotąd
Gniew, miłość, zazdrość i szaleństwo
Nad pustą kartką z potencjałem na powieść
Złamał mi się długopis Kropka.
Brzmi to jak fatalne curriculum vitae
Pod którym podpisuję się jednak
Obiema rękami
11.06.22
Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby Pani w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?
A czy trzeba ją definiować? Definicje uogólniają, narzucają pewną umowną ekstensję. Uważam, że poezja to, w dużym skrócie, forma artystycznego przekazu. W tym wyrażeniu istotna jest, z jednej strony, cecha artyzmu, która nierozerwalnie łączy poezję z kategoriami estetycznymi. Z drugiej zaś strony, nie należy pomijać pojęcia wspomnianego przekazu. Poezja to przede wszystkim forma komunikacji językowej. W rezultacie mamy do czynienia z czymś, co ja bym nazwała „sztuką językową”.
Jeśli przez „zawód” rozumiemy pewien ekonomiczny kierat będący źródłem dochodu niezbędnego do zaspokajania podstawowych życiowych potrzeb – to nie, poeta zawodem nie jest.
Kim jest poeta? – Człowiekiem, który chce przekazać jakąś treść i robi to w sposób niekonwencjonalny.
Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?
Przede wszystkim, to co piszę nie określam mianem „wierszy”. Dla porządku nazwijmy to „urywkami myśli”. Jeśli pyta Pan o pierwsze spisane urywki myśli- to tak, pamiętam. To była notatka w telefonie. Pierwsza tego typu notatka, obok listy zakupów, adresów i innych codziennych faktów, które wymagały zapamiętania. Publikować zaczęłam stosunkowo niedawno. Wciąż robię to incydentalnie. Publikacja wiąże się z pewnym niepokojem związanym z publiczną oceną. Zdecydowanie wolę uczucie prywatnej ekscytacji towarzyszącej procesowi twórczemu.
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?
Rola poezji i poety w dzisiejszych czasach, to kwestia szeroko poruszana. Była ona, nawiasem mówiąc, tematem przewodnim tegorocznej edycji Festiwalu Miłosza. W istocie problem ten sprowadza się do klasycznego i powtarzanego od wieków pytania o to, czy sztuka może lub powinna być utylitarna. To zrozumiałe, że współcześnie w obliczu tak wielu problemów dotyczących ogółu społeczeństwa, a nawet ludzkości, takich jak: katastrofa klimatyczna, woja w Ukrainie, kryzysy migracyjne etc. - pytanie to wybrzmiewa nader mocno. Osobiście uważam, że odpowiedź na nie padła już dawno i wciąż jest aktualna: nie należy narzucać kategorycznego charakteru sztuce, bez względu na bardziej lub mniej szlachetne pobudki. Jeśli jako artysta czujesz potrzebę stworzenia dzieła zaangażowanego w sprawy bieżące- stwórz takie. I odwrotnie. Artysta musi być szczery sam ze sobą. To wyraz szacunku dla potencjalnego odbiorcy.
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
Agnieszka Pakuła
Filozofka, wielbicielka analizy filozoficznej. Jako poetka chowa ponad 900 wierszy w szufladzie. Uwielbia black metal, wciąż w drodze.
filozofia nie jest formą psychoterapii
we wnętrzu Urana
formują się diamenty
a w głowie myśli różniczkuje się
przestrzeń
matematycznie zrozumiała
oblicz stosunek materii i energii
/która stworzyła którą/
czy ma to znaczenie
powinno być bez różnicy
a jednak wciąż pytam
te pytania odsuwają ból
zaciemniają obraz w lustrze
bo gdy zamykam oczy
niczego w nim nie ma
Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby Pani w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?
A czy trzeba ją definiować? Definicje uogólniają, narzucają pewną umowną ekstensję. Uważam, że poezja to, w dużym skrócie, forma artystycznego przekazu. W tym wyrażeniu istotna jest, z jednej strony, cecha artyzmu, która nierozerwalnie łączy poezję z kategoriami estetycznymi. Z drugiej zaś strony, nie należy pomijać pojęcia wspomnianego przekazu. Poezja to przede wszystkim forma komunikacji językowej. W rezultacie mamy do czynienia z czymś, co ja bym nazwała „sztuką językową”.
Jeśli przez „zawód” rozumiemy pewien ekonomiczny kierat będący źródłem dochodu niezbędnego do zaspokajania podstawowych życiowych potrzeb – to nie, poeta zawodem nie jest.
Kim jest poeta? – Człowiekiem, który chce przekazać jakąś treść i robi to w sposób niekonwencjonalny.
Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?
Przede wszystkim, to co piszę nie określam mianem „wierszy”. Dla porządku nazwijmy to „urywkami myśli”. Jeśli pyta Pan o pierwsze spisane urywki myśli- to tak, pamiętam. To była notatka w telefonie. Pierwsza tego typu notatka, obok listy zakupów, adresów i innych codziennych faktów, które wymagały zapamiętania. Publikować zaczęłam stosunkowo niedawno. Wciąż robię to incydentalnie. Publikacja wiąże się z pewnym niepokojem związanym z publiczną oceną. Zdecydowanie wolę uczucie prywatnej ekscytacji towarzyszącej procesowi twórczemu.
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?
Rola poezji i poety w dzisiejszych czasach, to kwestia szeroko poruszana. Była ona, nawiasem mówiąc, tematem przewodnim tegorocznej edycji Festiwalu Miłosza. W istocie problem ten sprowadza się do klasycznego i powtarzanego od wieków pytania o to, czy sztuka może lub powinna być utylitarna. To zrozumiałe, że współcześnie w obliczu tak wielu problemów dotyczących ogółu społeczeństwa, a nawet ludzkości, takich jak: katastrofa klimatyczna, woja w Ukrainie, kryzysy migracyjne etc. - pytanie to wybrzmiewa nader mocno. Osobiście uważam, że odpowiedź na nie padła już dawno i wciąż jest aktualna: nie należy narzucać kategorycznego charakteru sztuce, bez względu na bardziej lub mniej szlachetne pobudki. Jeśli jako artysta czujesz potrzebę stworzenia dzieła zaangażowanego w sprawy bieżące- stwórz takie. I odwrotnie. Artysta musi być szczery sam ze sobą. To wyraz szacunku dla potencjalnego odbiorcy.
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to, że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
MONIKA ZAJĄC - CZERKIES
Monika kocha stare kino, animuje kulturę z każdej możliwej strony. Na dwóch frontach: w Wojewódzkim Domu Kultury oraz Podkarpackim Informatorze Kulturalnym. Uwielbia fotografie, malarstwo. Kolekcjonuje winyle i archiwalne pocztówki. Autorka dwóch autorskich blogów tematycznych. Pisze wiersze, stojąc od 2022 roku na Peronie Literackim. Jednak mieszka w Rzeszowie.
Dym Pana Świetlickiego
Po miłość to albo tu,
albo daleko stąd
Nie szukaj jej pomiędzy
W oku pijaka czy trzeźwego
Tak samo ujmująca lub żadna
Paryski apasz, łotrzyk ubrany we francuskie piosenki
Tego miejsca nie ma na mapie
Nie szukaj go
To zaułek niedowiarków
Co to nawet, jak znajdą
To nie wiedzą, co ich spotkało
Ta niewiara ulatuje jak dym
Nie zostawiając w nikim
Śladu
sierpień 2023 r.
Czym jest poezja? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisałaby/wpisał Pani/ Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?
Myślę, że poezja jest szczególnym rodzajem mówienia. Mówisz tyle, ile chcesz powiedzieć. Reszta jest w niedopowiedzeniu – pozostawiona do interpretacji odbiorcy. Czasem zastanawiam się sama, jak odebrałabym swój wiersz, stojąc z boku - jako nie ja.
Pisząc wkładam coś od siebie. Moją intymność, często coś czego nie wypowiedziałabym na głos. Czuję, że poezja pozwala zaprezentować to, co w mowie potocznej nie da się wypowiedzieć. Zawsze zauważałam u siebie szczególny pociąg do piękna, estetyki, do światów minionych. Stąd pasja do genealogii. Miłość do starego kina i dawnej fotografii. Ratowanie przeszłości.
Malarstwo, rzeźba, roślinność - wszystko daje mi szczególny rodzaj wytchnienia. Karmię się tym, w sposób dosłowny.
Im bardziej się zachwycam, tym więcej mam zapewnień ze świata zewnętrznego, że żyję. Jestem. Takie świadectwo obecności. Tym samym jest dla mnie poezja. Ta, którą chłonę jako czytelnik i ta, którą sama puszczam w świat. Jest to ten rodzaj piękna i zachwytu nad światem, i nad słowem, na który mnie stać i na który mogę sobie pozwolić. Jest to swoisty rodzaj wolności. Warto dać sobie do tego prawo. Ja już sobie go daję, oswajając się sama ze sobą i pokazując coś co jest tak osobiste. Własne wiersze.
Nazwać siebie poetką chyba nie umiałabym, to jak wkładanie w pysze korony na swe skronie. Co innego, gdy ktoś obok tak uzna. Określi mnie w ten sposób. Dostaję w ten sposób przepiękny prezent.
Nie wpisałabym określenia „poeta” w rubryce "zawód" – termin ten jednak jest ściśle związany z codzienną rutyną. Poezja zaś niesie w sobie wolność twórczą, jest cząstką siebie prywatnie. Czymś czego nie wciśniesz w ramy rubryk...
Pamięta Pani swój pierwszy wiersz? Czy publikowała/publikował Pani/Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu/Pani w czasie publikacji kolejnych wierszy?
Doskonale pamiętam moje pierwsze wiersze, ponieważ wciąż mam zeszyty nimi zapisane. Zaczęłam pisać w połowie szkoły podstawowej i określiłabym je jako mocno ... dekadenckie.
Z czego to wynikało? Być może z tego, że chociaż miałam niewiele lat, to czułam się dorosła. Zawsze towarzyszył mi mój świat. Jestem połączeniem samotnicy i introwertyczki.
A równolegle - osobą pełną wiary i radości, lubiącą towarzystwo innych. Jest to dla mnie dobre połączenie, dające mi balans na co dzień.
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?
Czy poeta ma misję? Gdyby poeta myślałby na zasadzie zbawiania świata, to potknie się o własną pychę. Jeśli poezją uratuje samego siebie, (często przed samym sobą), to wówczas może uznać, że jego poezja jest ważna. Dla mnie słowo POEZJA niesie, już w nazwie, lekkość i tajemnicę. Coś co nie mieści się w ramach, ani w człowieku. Niesie się po okolicy i czasem zostaje przy kimś na dłużej dotykając jego duszy.
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to, że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
MICHAŁ KACZMAREK
Michał to w teorii nauczyciel języka angielskiego, w praktyce pracownik biurowy. Mąż i ojciec – we własnym mniemaniu, nie najgorszy. Ma całkiem niezły szufladowy dorobek poetycki. Publikuje w czasopismach kulturalnych. To żaden „Afront”, już raczej „Tlen literacki”.
KAWALERKA
nie miała w życiu łatwo
zbudowana w latach osiemdziesiątych
trzaskanie drzwiami
płacz dziecka
odwracała wzrok
od wersalki którą mdli
na widok plamy moczu
co działo się w łazience
nie chciały wiedzieć meble
kuchenne ani przedpokojowe
wystraszone odgłosami wymiotów
wasze relacje ociepliły się
kiedy zostałeś sam
żona i syn odeszli
piłeś rzadziej
mniej drastycznie
czyściłeś włosy z pająków
ozdabiałeś
do dzisiaj wspomina
szachownicę z pionkami przyklejoną do ściany
nowa właścicielka irytuje
wyrywa zęby
obdziera ze skóry
kawalerka tęskni
za wieczornym słuchowiskiem w radiu
nieudolną publicystyką
pisaną koniecznie piórem wiecznym
na kartkach rozdzieranych drugiego dnia
Jest ich dziesięcioro. Poetów przed debiutem. Wiersze publikują w czasopismach papierowych, w social mediach, niekiedy w almanachach. Pokazują wiersze znajomym, krewnym, mając na uwadze to, że profesjonalni krytycy mogą spojrzeć na ich utwory niezbyt łaskawym okiem. Przeprowadziłem z nimi krótki wywiad ( wszyscy otrzymali ten sam zestaw pytań), mając nadzieję, że będzie to ich krok ku wydaniu tomiku poezji. Dziś
Tomasz Socha
Zawodowo Tomasz przygotowuje teksty jako copywriter, poezję traktuje jako posłannictwo. Kocha sport, literaturę, ludzi. Życie takie jakie mu dano. Poprzez wiersze dzieli się z ludźmi pozytywną energią, a sam w ten sposób radzi sobie z przeciwnościami losu.
Przytulenie
Ciepło.
Przytulam
słońcem.
Moim wewnętrznym.
Czym jest poezja, panie Tomaszu? Czy da się ją zdefiniować? A kto to poeta? Czy wpisał by Pan w rubryce „zawód” pojęcie „poeta”?
Poezja to wyrażanie siebie. Dawanie siebie innym. Opowiadanie historii, wyrażanie uczuć, emocji, przedstawianie tego, co się widzi, słyszy, czuje. Upamiętnianie czegoś lub kogoś. W moim przypadku to raczej działalność dobroczynna. Bo poezja to też dawanie ludziom dobroci. Wierszem można pocieszyć, dawać nadzieję. I to chcę robić.
Pamięta Pan swój pierwszy wiersz? Czy publikował Pan wiersze, i gdzie? Jakie emocje towarzyszą Panu w czasie publikacji kolejnych wierszy?
Niezupełnie pamiętam, który był pierwszy. Może „Rajski ogród”, wizja idealnego świata. Albo „Anioł”, opowieść o pewnym bohaterze (historię wymyśliłem). O człowieku, który próbował uratować kogoś z płonącego budynku. Nie mam już tych tekstów. Głównie ze względu na to, że były złej jakości.
Publikowałem na forach internetowych i portalach literackich. Publikuję na Facebooku i Instagramie. I mam zamiar ciągle publikować w ten sposób. To jest właśnie w wierszach fajne, że można te utwory wrzucić do internetu. Aby ludzie mogli je czytać.
Dla kogo poeta tworzy? Jaka jest rola poezji dzisiaj? Czy Poeta ma dziś do spełnienia jakąkolwiek misję?
To zależy od poety. Ja chcę wierszem nieść ludziom dobro, sprawiać im radość, przyjemność, poprawiać im dzień. Uspokajać, pocieszać. Dawać pozytywną energię. Bardzo możliwe, że to jakaś misja.