Karol Maliszewski
List do prawnuków
Zostawiam wam lutowe orkany
i śnieżyce majowe, żywe
kultury plastiku w jelitach,
mózgi podłączone do czegoś,
co jeszcze nie ma nazwy,
mitraistyczny kult kota
w social mediach (nawet
jak go nie masz,
musisz miauczeć jak inni), życie
bez prądu, ale za to na haju,
oczy świecące przy ogniskach
jak kiedyś (tylko że teraz
palonych na środku pokoju,
bo zimno), zostawiam wam
wielobarwne układy scalone
na ścianach muzeów oraz inne
objawy agonii powieszone przypadkiem
do góry nogami (na współczesną
sztukę można liczyć
w tym względzie), roje much
większych od zmodyfikowanej kapusty
podobnej do kalafiora, zostawiam wam
zakaz opowiadania bajek,
w których występuje mięso
przeznaczone do spożycia
(szczególnie wyklęta jest gadająca
kiełbasa), smutny naród po sąsiedzku
wiedziony przez szaleńców i tyranów,
zgromadzona przez nich broń
zapełni złomem pół kosmosu,
i prawdę pustą, wyssaną jak kość
ze szpiku – spróbujcie znaleźć
inne słowo na spotkanie
z tym, co się wydarza, zostawiam wam
poradzicie sobie.
18.02.2022
Źródło: Miesięcznik Twórczość, nr 7-8/2023
Ryszard Krynicki
Czasem, kiedy mówisz
Czasem, kiedy mówisz: jeszcze nie jest za późno,
jeszcze nie teraz,
jeszcze nic się nie stało,
co wymaga twojego udziału
twoje nic nie odpoczywa
i nie istnieje w utajeniu – lecz jest, jest
niezmordowanym mordercą,
dwoi się i troi,
aby jak najlepiej wykonać swoje zmienne obowiązki
i chociaż jego siły są niewyczerpane
– nie widzi końca swojego zadania.
Źródło: Ryszard Krynicki, Wiersze wybrane, a5, 2009
„Jak bardzo trzeba cenić prowincję i dom, i daty, i ślad minionych ludzi.”...
Czesław Miłosz
Mój dziadek Zygmunt Kunat
W fotografii mego dziadka, kiedy miał sześć lat, zawiera się, moim zdaniem, sekret jego osoby.
Szczęśliwy chłopczyk, radośnie filuterny, przez jego skórę prześwieca dusza bystra i pogodna.
Fotografia pochodzi z lat sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku, i oto ja, w późnej starości, wybieram się tam, żeby towarzyszyć zabawom dziecka.
Nad znajomym jeziorem, do którego właśnie rzuca kamyki, pod jesionami, które miały znaleźć się w moich wierszach.
Kunatów liczono do szlachty kalwińskiej, co snobistycznie odnotowuję, bo u nas na Litwie najbardziej oświeceni byli kalwini.
Rodzina zmieniła wyznanie późno, około 1800 roku, ale nie zachowałem żadnego obrazu dziadka w kościelnej ławce w Świętobrości.
Nigdy jednak nie mówił źle o księżach, ani w czymkolwiek uchybiał przyjętym obyczajom.
Student Szkoły Głównej w Warszawie, tańczył na balach i czytał dzieła epoki pozytywizmu.
Wziął poważnie zasady pracy organicznej i dlatego w Szetejniach zaczął wyrabiać sukno, toteż bawiłem się w pokojach, w których stały warsztaty do folowania.
Był uprzedzająco grzeczny dla wszystkich, wielkich i małych, bogatych i biedaków, miał dar uwagi w wysłuchiwaniu każdego.
Oskar Miłosz, który poznał go w Kownie w roku 1922, nazywał go un gentil homme français du dix-huitieme siècle, francuskim szlachcicem osiemnastego wieku.
Zewnętrzny polor nie wyczerpywał jednak jego istoty, ukrywała się tam mądrość i prawdziwa dobroć.
Rozmyślając o moim dziedzicznym obciążeniu, mam chwile ulgi, kiedy przypomnę sobie mego dziadka, bo musiałem coś wziąć po nim, czyli nie jestem całkiem bez wartości.
Nazywano go „litwomanem” i czyż nie zbudował domu w Legmiadzi, który służył za szkołę i czyż nie opłacał litewskiego nauczyciela?
Lubili go wszyscy, Litwini, Polacy i Żydzi, miał mir u okolicznych wiosek.
(Tych wiosek, które w kilka lat po jego śmierci zostały wywiezione na Sybir i dlatego jest tam teraz tylko pusta równina).
Ze wszystkich książek najbardziej lubił czytać pamiętniki Jakuba Gieysztora, bo szczegółowo opisują naszą dolinę Niewiaży między Kiejdanami i Krakinowem.
W młodości mnie one nie interesowały, bo co mi po tym, co było dawno, jeżeli obchodziła mnie tylko przyszłość.
Dzisiaj czytam te pamiętniki chciwie, nauczony, jaką wartość mają nazwy miejscowości, zakręty drogi, pagórki i promy na rzece.
Jak bardzo trzeba cenić prowincję i dom, i daty, i ślad minionych ludzi.
Kalifornijski wędrowiec, przechowuję talizman, zdjęcia pagórka w Świętobrości, gdzie pod dębami leżą dziadek Zygmunt Kunat, pradziadek Szymon Syruć i jego żona, Eufrozyna.
Źródło: Czesław Miłosz: Poezje wybrane, Wrocław, Ossolineum 2013
Jacek Kleyff (ur. 1947 r.), jeden z twórców kabaretu 'Salon niezależnych', ta piosenka pochodzi właśnie z tego kabaretu. Ma 50 lat a całkiem aktualna...
Jacek Kleyff
Telewizja... (1972/1973
Telewizja pokazała,
a uczeni podchwycili,
że jednemu psu gdzieś w Azji
można przyszyć łeb od świni.
Wykrył pies bimbrownię na czas,
wycinanki robi wujek,
jak smarować margaryną
Telewizja transmituje.
Łodiridi dla młodzieży,
W Skierniewicach dwie kotłownie;
jak gonili hitlerowca,
to mu opadały spodnie.
W telewizji czterej znawcy,
od nawozów i od świata,
orzekają, co się zdarzy,
w Gwatemali za trzy lata.
„Masy pracujące stracą,
gdy realna płaca spadnie,
Gwatemala nie dostrzega,
iż elita władzę kradnie.”
A u nas:
Stal się leje, moc truchleje,
na kombajnie chłop się szkoli,
na dodatek wygrać może
końcówkę od banderoli.
W telewizji pokazali
wczoraj kości chudych dzieci,
zastrzelonych gdzieś w Angoli
pokazali świeże groby.
Świeże groby zawsze wzruszą
niezależnie gdzie kopane.
Jak porosną wyjdzie na jaw
kto szczuł i co było grane.
Usia-siusia, cepeliada,
w ogródeczku panna Mania,
„Chmurka” się przejęzyczyła,
jaja nie do wytrzymania.
W telewizji ogłosili,
wczoraj wyrok na montera:
za kradzież czterech tysięcy
- cztery lata, pięć miesięcy.
Patrzy prawy obywatel
dzień po dniu, za za dniem godzina,
a z nim razem na kanapie
relaksuje się rodzina.
Z telewizji jego matka,
z gazet dzieci do zrobienia,
żona jakby wzięta z radia,
a on cały z obwieszczenia.
Źródło: Jacek Kleyff: Piosenki z lat 1967-1980, OTO Kalambur, 1989
Wizja przyszłości?
Tomasz Różycki
Kryzys czytelnictwa polskiego
Tymczasem w auli spotkanie z Czytelnikiem,
na sali sami autorzy książek,
dla niektórych zabrakło miejsc siedzących.
Wreszcie wchodzi nieco spóźniony,
chwiejnym krokiem.
Łyknął sobie jednego dla kurażu w garderobie.
Brawa i flesze, transmisja na żywo.
Czytelnik wymienia dwa lub trzy wybrane tytuły,
streszcza fabuły.
Na sali jęk zachwytu, jęk zawodu.
Pisarze zadają pytania:
Jak pan to właściwie robi?
Jak pan znajduje moment?
Na kanapie? Przed snem?
W podróży? Papier czy czytniki?
Co pan lubi?
Chcę, żeby czytanie
było dla mnie świętem, odpowiada.
Niech to będzie celebracja.
Wybieram dzień i godzinę,
strój i drobne słabostki.
Czytać – uśmiecha się lekko – powinno się rzadko
i niechętnie.
Czy pan nie jest zmęczony? – pytają.
I co następne, czy zdradzi pan nam
swoje plany?
Tournée trwa drugi tydzień,
Czytelnik dyskretnie ociera pot z czoła.
Przed nim kolejka pisarzy po autograf,
każdy ze swoją książką.
Niektórzy są natrętni, a on
przecież jeden.
Tak wielu chciałoby być pośród wybranych.
Czy pan się nie boi? – pada ostatnie pytanie.
To trudne hobby, by nie rzec powołanie.
Niech ktoś sam spróbuje.
To zajęcie ma znamiona świętości.
Nie wiem, skąd to się wzięło.
Od początku coś czułem.
Śniły mi się litery.
Potem poznałem poetkę, nie wiem,
czy to poświęcenie.
Gdyby nie honoraria i setki fanek – żartuje –
dawno bym to rzucił.
Czasem jest bardzo ciężko,
mam czarne myśli.
Dostaję listy z pogróżkami, ktoś zostawia mi
na drzwiach cytaty.
Dręczą mnie nałogi.
Jestem wrakiem człowieka.
Sny są fabularne.
Tak naprawdę żyję w koszmarze.
To żart – mówi i ściska plastikową butelkę
po wodzie mineralnej.
Kończmy już.
Bardzo tu duszno.
A jeszcze przed nim
wywiady do pism kolorowych.
Źródło: Tomasz Różycki: Litery, a5, 2016
Wisława Szymborska
Dzieci epoki
Jesteśmy dziećmi epoki,
epoka jest polityczna.
Wszystkie twoje, nasze, wasze
dzienne sprawy, nocne sprawy
to są sprawy polityczne.
Chcesz czy nie chcesz,
twoje geny mają przeszłość polityczną,
skóra odcień polityczny,
oczy aspekt polityczny.
O czym mówisz, ma rezonans,
o czym milczysz, ma wymowę
tak czy owak polityczną.
Nawet idąc borem lasem
stawiasz kroki polityczne
na podłożu politycznym.
Wiersze apolityczne też są polityczne,
a w górze świeci księżyc,
obiekt już nie księżycowy.
Być albo nie być, oto jest pytanie.
Jakie pytanie, odpowiedz kochanie.
Pytanie polityczne.
Nie musisz nawet być istotą ludzką,
by zyskać na znaczeniu politycznym.
Wystarczy, żebyś był ropą naftową,
paszą treściwą czy surowcem wtórnym.
Albo i stołem obrad, o którego kształt
spierano się miesiącami:
przy jakim pertraktować o życiu i śmierci,
okrągłym czy kwadratowym.
Tymczasem ginęli ludzie,
zdychały zwierzęta,
płonęły domy
i dziczały pola
jak w epokach zamierzchłych
i mniej politycznych.
Źródło: Wisława Szymborska: Ludzie na moście, Czytelnik 1986
Tadeusz Dąbrowski
WIERSZ, KTÓREGO NIE BYŁO
Coraz wyraźniej odczuwam doniosłą rolę milczenia
w poezji. Dzisiaj rano miałem naglącą potrzebę
napisania wiersza, lecz go nie napisałem.
Nie jest Ci, Czytelniku, lżej z tego powodu?
Bo mnie jest. Pomyślałem: jedni w życiu sadowią
się, a drudzy próbują swoją pojedynczość
uogólnić. Czy chciałbyś, Czytelniku, bym znowu
przez Ciebie się podzielił? Nie wolałbyś raz jeden
być górą? Powinienem napisać wiersz, lecz nie
napisałem. Dla Ciebie. (Czuję, jak moje milczenie
już w Tobie narasta i zaczyna drgać).
Źródło: Tadeusz Dąbrowski, To jest fajka. Wiersze z lat 1999-2020, PIW 2022
Dwa wiersze Jarosława Klejnockiego (ur. 1963) – pisarza, poety, eseisty, krytyka literackiego.
Jarosław Klejnocki
***
Śniłem że wszyscy którzy powinni
żyć – umarli A ci którzy winni umrzeć
żyją Obudziłem się i było dokładnie
tak samo
***
Szczęśliwi ci wszyscy którzy umarli w swoim czasie
Najgorzej bowiem jest przeżyć swój czas i dogorywać
w czasie Innych Kiedy obowiązujący język jest już odmienny
od tego którym się posługiwałeś A wszystkie twoje
zaprzyjaźnione dotąd sprzęty stały się już nie pomocne
a wrogie Albo co najwyżej wyniośle obojętne Umrzeć
w swoim czasie to przywilej i błogosławieństwo bo
życie w czasie Innych jest gorsze od wygnania
Źródło: Miesięcznik Twórczość, nr 1/2023
Marta Eloy Cichocka – poetka i fotografka, tłumaczka i badaczka literatury, iberystka i frankofilka. Dużo pisze, mało zapisuje.
Ponieważ lubię liczby, lubię i ten wiersz.
Marta Eloy Cichocka
dzień w którym na moje konto
wpłynęły trzy tysiące dolarów
tribute to marcin
mam trzysta pięćdziesiąt dolarów kredytu
i trzysta czterdzieści godzin na ziemi
z których przespałam minimum jedną trzecią
mam metr siedemdziesiąt wzrostu
i siedemdziesiąt metrów do spłacenia
w trzydzieści lat ponad dwa metry na rok
mam dwadzieścia osiem zębów
stopę na dwadzieścia pięć centymetrów
dobę na dwadzieścia cztery godziny
zwiedziłam siedemdziesiąt dwa miast
kochałam dziewięciu mężczyzn
płakałam po wszystkich
mam cztery języki w jednym milczę
w drugim mówię w trzecim piszę
w czwartym liczę tylko na siebie
mam troje dzieci jedno już nigdy
się nie urodziło drugie nigdy nie umrze
trzecie nie pozwala mi zasnąć
mam coraz mniej czasu coraz
więcej wątpliwości i chyba tylko
jedno wyjście
Źródło: Marta Eloy Cichocka: engramy, Lokator media, 2017
Zbigniew Dmitroca – poeta i tłumacz, autor książek dla dzieci
Zbigniew Dmitroca
Bażanty i inni
Bażanty sarny kuropatwy
i inni
spotykani na przechadzkach
skrzydlaci i kopytni
bracia mniejsi
żyjący krótko
i w każdej minucie
drżący o swoje życie
choć jesteście mi bliscy
jestem dla was intruzem
sytym pięknoduchem
z dwunożnego gatunku
waszych wrogów śmiertelnych
wstyd mi
gdy was płoszę
w podszytych wiatrem domostwach
malowniczych zakątków
dokąd zmierzam bezwiednie
świadomie unikając
innych przedstawicieli
swojego
drapieżczego gatunku
19/20 październik 2021
Źródło: Kwartalnik Czas literatury, nr 2/2022
Jarosław Iwaszkiewicz
LIS
Jak mocno pachną czarne bzy,
Gdy nocą wyjrzę z lisiej nory
I nocny chłód pieści mój chwost.
Spiczasty wznoszę do gwiazd pysk,
I, chyłkiem biegnąc, z mokrych traw
Strącam zastygłe krople rosy.
I czuje mój jedwabny nos
Drżącą w powietrzu nocy krew.
Źródło: Jarosław Iwaszkiewicz: Muzyka wieczorem, Czytelnik 1986
Karol Maliszewski (ur. 1960) – poeta, prozaik, krytyk literacki. Mieszka w Nowej Rudzie.
Nie rozumiem tego wiersza, ale coś w nim jest...
Karol Maliszewski
Wiersz o rybach
Wszyscy pytają, co biorę
(zmieniłeś się, mówią, wyluzowałeś),
a ja już tylko daję,
skończyła się era wielkich
brań.
Siedzę na mieliźnie,
stając się gorzką wodą
i tym żwirem pod nią.
Ryby ocierają się o stopy.
Źródło: Twórczość 6/2022
Tym razem wyjątkowo wcześniej, bo zaraz wyjeżdżam do miejsca (prawdopodobnie) bez Internetu.
Porusza mnie ten wiersz, najpierw nie wiedziałem dlaczego, teraz myślę że wiem, ale czy istotna jest wiedza? Istotne, że porusza...
Julia Hartwig
Rękopis
W domu gdzie urodził się Beethoven
można oglądać w szklanej gablocie rękopis kompozytora,
z dziesiątkami przekreśleń i poprawek.
Jest to list do możnego księcia z prośbą o przyjęcie
skomponowanej właśnie symfonii.
Żadna z kompozycji tego geniusza
nie nosi na papierze śladów takiego wysiłku jak ów list
do nieznanego dziś nikomu władcy małego państewka.
Źródło: Julia Hartwig, Nie ma odpowiedzi, Sic! 2001
Wisława Szymborska
Powroty
Wrócił. Nic nie powiedział.
Było jednak jasne, że spotkała go przykrość.
Położył się w ubraniu.
Schował głowę pod kocem.
Podkurczył kolana.
Ma około czterdziestki, ale nie w tej chwili.
Jest – ale tylko tyle, ile w brzuchu matki
za siedmioma skórami, w obronnej ciemności.
Jutro wygłosi odczyt o homeostazie
w kosmonautyce metagalaktycznej.
Na razie zwinął się, zasnął.
Źródło: Wisława Szymborska: Wszelki wypadek, Czytelnik, 1972
Krystyna Dąbrowska
TARCZA ZEGARA
Ma chorobę
za sobą. Przed sobą
pięć-dziesięć lat pastylek,
żeby nie wróciło.
Czuje się po nich
chora. To zdrowa
reakcja organizmu.
Organizm przyjmuje pociski,
które go ranią/chronią.
Kuli się pod ostrzałem,
poci się, trzęsie z zimna,
błaga o przerwę, nie śpi.
Tarcza zegara w nocy.
W opisie medycznym
jej piersi było że guz
jest na godzinie dwunastej.
Teraz już jest
tam czysto. Tak
moja przyjaciółka
określa to w liście
do hinduskiej masażystki,
który jej tłumaczę na angielski.
Chce wiedzieć, jak inaczej
pomóc ciału, jak pracować
z ciałem, prosi o wskazówki.
Napisz ten wiersz od nowa.
Bez pocisków, ostrzału,
militarnych metafor.
Szukaj jak ona
szuka na swój sposób
języka wędrówki.
Źródło: Krystyna Dąbrowska: Miasto z Indu, Wydawnictwo a5, 2022.