Ta kanapa jednak zmienia człowieka. Przez 40 lat życia interesowała mnie KSIĄŻKA, nie wydawnictwo, nie autor, nie okładka. Pewnie, że milej czyta się książkę wydaną ładnie i z dużą czcionką, ale to raczej kwestia wygody. Wygoda też podpowiada mi, że wolę książki w miękkiej oprawie (bo są lżejsze:)), raczej szyte lub dobrze klejone (bo po wielokrotnym użytkowaniu się "mniej rozpadną", bo w to, że w ogóle się nie rozpadną, to ja akurat nie wierzę). I w formacie zeszytowym - bo tak jest mi wygodniej. posiadam jednakże kilkadziesiąt książek w twardej oprawie, pięknie wyglądających w biblioteczce. Ale faktem pozostaje, że (w przeciwieństwie do mojej siostry) mam totalnie gdzieś, jak książka wygląda. Dla mnie ważne co ma w środku (kotku :)) Niejednokrotnie pisałam, że dana książka mogłaby być wydana na papierze toaletowym. I wcale się z tego nie wycofuję :)
Faktem jest, że niektóre wydawnictwa wydają książki monotematyczne - patrz Rewasz (tak, jestem psychofanem) i jego przewodniki krajoznawcze. No i fajnie, ale Rewasz, sporadycznie, bo sporadycznie, ale jednak wydaje książki inne. Przykłady? Ależ proszę:
Czy wydawnictwo MUZA. Niby wydają książki różnorakie - od Zafona po Tolkiena. Od Trylogii Mgły po serię przygodową dla młodzieży - Tomek w krainie... Alfreda Szklarskiego (dawno temu, ale czytałam. Bardziej porwał mnie Pan Samochodzik, ale to materiał na inne opowiadanie). I rzeczona MUZA postawiła pewnego dnia na... etnografię (czy ja już wspominałam, że przez przypadek kiedyś, zostałam etnografem? Z racji sytuacji ekonomicznej przebranżowiłam się, ale ciągoty mi zostały). Powstała fantastyczna seria "Ocalić od Zapomnienia", wydana tak pięknie, że urzekła nawet mnie (wyjątkowego ignoranta w temacie "jak to zostało wydane".
No i fajnie, a co z autorami? Bo może to by było jakieś kryterium dopasowania książek do siebie? Zuuupa - i tu poległam. Z jednej strony Chmielewska (kryminały humorystyczne) - od genialnych, po beznadzieję (pisałam o tym w poprzednim wpisie). Z drugiej Thorwald - historia medycyny sądowej i innej. Niby monotematycznie, ale jednak nie. Bo mamy tu i Krew Królów (o hemofilii) i Ginekologów i Stulecie Chirurgów, ale mamy też "Iluzja Żołnierze radzieccy w armii Hitlera", która to książka kompletnie mi nie pasuje do profilu autora. No i Tess Gerritsen - kompletnie niezrównoważona autorka, jeśli chodzi o powieści. Od sensacji i kryminałów medycznych, po romanse historyczne. Każda książka jest inna.
Dlatego właśnie moja metoda na "jak wybrać spośród tysiąca (książek) była do tej pory prosta. Bardzo prosta. Wchodziłam do księgarni na pół dnia, przeglądałam co mają i jeżeli jakaś książka wyjątkowo mi "podpasowałam" to ją brałam. Albo przynajmniej zapamiętywałam "na później". W przypadku wszelakich powieści (książek jednokrotnego użytku), wchodziłam do biblioteki - półka "oddane" i bez zbytniego zastanawiania się nad gatunkiem, autorem czy wydawnictwem, sięgałam po pierwszą i po maksimum dwóch stronach (ze środka) pożyczałam lub nie. Zdarzało się, że ktoś polecił mi książkę, albo wypatrzyłam jej "reklamę" (najczęściej mocno przeterminowaną) w innej książce. Tym sposobem ugruntowałam się w "wyborach książkowych" i, choć lubię zmiany, to jednak książkowo zostałam na stanowisku jak powyżej.
Aż przywlokło mnie na kanapę. Nie wiem od kiedy istnieją tego typu portale, ale pewnie od 20 lat z kawałkiem. Nie korzystałam do zeszłego roku. W zeszłym roku zaczęłam korzystać z opcji - chcę przeczytać, po prostu żeby nie zapomnieć, bo pamięć u mnie już nie ta. Traktowałam portale jako notatnik "ku pamięci". Ale, że nie lubię nie mieć wpływu na coś, to wyżebrałam uprawnienia bibliotekarskie, co w założeniu (moim) miało mi dać możliwość poprawiania książek, które mnie interesują. Założenie pieprzło :) Bo nikt nie uwierzy że podoba mi się fantastyka, czy rozważania filozoficzne. Nazwijcie to jak chcecie, ale - ależ to zabrzmi - mam misję :) Dobrze że nie miskę (zupy). I w ramach tej misji pouzupełniałam pewne dane i ...
I co? Ano właśnie. I stało się. Zauważyłam bowiem istnienie wydawnictw. Wiem, śmieszne, prawda? Niby wiem, że ktoś (marka jakaś) to wydał, ale nigdy mnie nie interesowało kto, jak i po co. Może w wyborze kierowałam się siódmym zmysłem, przeczuciem, nie wiem. No i tak poprawiając natknęłam się na wydawnictwo CM - tym sposobem zauważyłam istnienie wydawnictw i ich, powiedzmy, specjalizacji. Jak również i zmian w tej specjalizacji. Może i jestem dziwna, ale jednak mnie zaskoczyło, że wydawnictwo Ciekawe Miejsca wydaje serie kryminalna.
I ten post miał być właśnie o CM, ale jak zwykle wstęp zajął mi "za dużo". I zaraz mi Johnson napisze, że TLTR czy jakiś inny skrót określający moje wodolejstwo :). Zatem chciałam tylko poinformować, iz planuję rozpocząć cykl wpisów o wydawnictwach (dziwnych, innych, ale pewnie i zwykłych, choć nie wiem jak mi to wyjdzie:). O autorach pewnie mi się gdzieś też coś skrobnie. Bo tyle rzeczy mi chodzi po głowie (nie insekty), a łatwiej to napisać na tzw. forum (do przeczytania przez tego, kto chce) niż zamęczać w prywatnej rozmowie. Czujcie się zatem wstępnie zamęczeni. A o CM napiszę w takim razie w drugim wpisie, bo ten już przekracza magiczne znaki.
fajnie, że o tym napisałaś, bo u mnie pojawiło się ostatnio coś podobnego. Jeśli jakaś książka mi się spodoba, to patrzę, gdzie została wydana, bo może mają jeszcze jakieś inne dobre książki w ofercie i wchodzę na stronę internetową danego wydawnictwa. Oczywiście, jak jakieś wydawnictwo mi przypadnie do gustu, to korzystam z opcji newslettera i dzięki temu dostaję na maila informacje o ich nowościach. Dzięki temu oraz informacjom, jakie książki czytają znajomi na portalach czytelniczych powiększam swoją biblioteczkę do przeczytania.
ja jeste antykwariatowa, raczej. Choć bywa że i nowość mni wciągnie. Ale to CM juz jest trochęna rynku, a ja się niedawno zorientowałam ze mają coś więcej niż przewodniki kajakowe ;)