Avatar @ziellona

Ziellona & Wonder

@ziellona
Bibliotekarz
62 obserwujących. 71 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 3 miesiące temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
62 obserwujących.
71 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 3 miesiące temu.
sobota, 6 stycznia 2024

Jezdęm Recenzętem... cz.2

PS. Koszmarnie ciężko pisało mi się  "tytuł" wpisu. NIe mówię, że nie robię błędów - robię. W większości je widzę, choć czasem umykają. Ale napisać taki zlepek, jak tytuł tego wpisu, to było ponad moje oczy. I nadal jest :) Koszmar jakiś. 

Ale wróćmy do tych książek z Klubu...

 

Układ z moją siostrą jest prosty. Jak trafi się książka, która nie wchodzi mnie, ceduję ją na Wondera - jak Wonderowi nie wchodzi, to gremialnie do kosza :)

Wiedziałam, ze Cherezińska nie jest dla mnie i  wzięłam tą książkę dla Wondera. Znaczy - może by i mi Cherezinska podpasowała, ale nie od ostatniego tomu. Wonder był zachwycony. Inną zaś książkę, też wziętą dla niej, oceniła dość słabo - ja jej nawet (tej książki) do ręki nie wzięłam. (bo to jakieś dziwne fantasy bylo). Z kolei dziejące się na Mazurach morderstwo... 

Nie. Dość. Znowu przekroczę znaki - wszelkie recenzje Klubowe są pod recenzjami. I wyraźnie napisane kto autorem jest - jeśli ktoś ciekaw. 

 

Wracam zatem do moich odkryć książek z Klubu...

Na absolutnym podium znajdują się:

 

1) Rozbudzona harfa. Baśnie i legendy z całego świata - Stefan Majchrowski

 

Recenzji nie ma jeszcze, gdyż jestem w trakcie czytania, ale... od pierwszych stron widzę, że jest to dokładnie to, czego oczekuję po baśniach i legendach. Dlaczego? - bo genialnie zapełnia lukę między dywagacjami etnograficznymi (nie dla każdego są to strawne dywagacje), a bajkami dla dzieci, z całkiem fajnym przesłaniem, ale z minusami - bajki są krótkie, właściwie na jedno kopyto. No i nie wiadomo do końca, ile w tym jest bajki ludowej, a ile wyobraźni autora. A tutaj?

A tutaj mamy kilkustronicowe opowiadania, snujące się wokół bajkowego motywu z danego kraju / regionu. Autor był oficerem wywiadowczym, także dużo podróżował, materiału zebrał tyle, że hej :P . W notce od autora napisane jest wyraźnie, że są to opowiadania snute na podstawie... czyli z głowy autora. Niefajne? Ano właśnie - fajne :P

Bo w każdym opowiadaniu jest przekazany klimat danego regionu, jakiś ponadczasowy motyw, - jest to dokładnie ta pozycja, ktorej brakowalo mim w mojej biblioteczce, opakowanej etno i geo..

 

2) Koper - każdy Koper, ale w tym przypadku 

 

Dokładnie tak, jak napisałam w recenzji: 

Bo Sławomir Koper jest jak Decathlon i Adam Wajrak – na tyle zna temat, żeby móc go poruszyć w gronie niespecjalistów. I zna go wielotorowo. Ale trafiając na historyka, specjalistę z danego tematu, to on będzie się dowiadywał. Ale dla osób słabo znających dany temat, bądź zwyczajnie ciekawym, jest świetny. A zainteresować potrafi. Taki jest bowiem Sławomir Koper. Nie wnika w temat, bo zrobili to inni, ale przekazuje w przyswajalnej formie wszelakie informacje na dany temat. A tematyką też zajmuje się różnorodna. Choć już wiadomo, że skupił się głównie na Kresach.

 

Tu @Mackowy podpowiedział mi slowo, które mi umknęło (bo ma dla mnie trochę, ale tylko trochę, pejoratywny oddźwięk) - popularyzator. I za to Kopra uwielbiam. Nawet jak pisze o mojej Chorwacji. Znaczy Chorwacji, która jest na moich Bałkanach. Tak będzie bardziej prawdziwie :)

 

3) na trzecim miejscu są trzy książki. Praktycznie na równi. Każda za co innego, acz wszystkie na tym samym poziomie. A przynajmniej porównywalnym.

i jest to:

 

A dlaczego na równi/ Bo są na równi i już :) I to nie pochyłej.

1. dzieje się w Olsztynku na Mazurach - kryminał retro

2. dzieje się w Bydgoszczy - kryminał retro

3. Dzieje się w Chęcinach - kryminał

 

Dwie pierwsze - są debiutami (w żadnej z nich pióra debiutanta nie widać). Trzecia - jest "starego wygi", ale znanego z nurtów fantastycznych, a nie "regionalno-kryminalnych".

 

Co te książki wyróżnia w tłumie innych?

Idąc w górę, czyli z południa Polski na północ...

 

1) Odmęt - tak wiem, ze trochę "zjechałam" w recenzji, bo faktycznie trochę za dużo tu prywatnych nałogów detektywa (z drugiej strony - rynek czytelniczy tego wymaga, prawdopodobnie, skoro w niemal każda nowonapisana ksiązka, aż lepi się od alkoholu, romansów, degeneratów itd. Może ta akurat się "nie lepi", ale jednak...)

 

2) Zimne wody - gdyby wstęp był na początku, byłaby DYCHA. Bo naprawdę, takiej rzetelnej pracy w poszukiwaniu źródeł, nie spodziewa się czytelnik u autora piszącego "dla ludu czytelniczego - mało wymagającego, dodajmy. Nie jest to książka porywająca, jest wyśmienita w zupełnie innym znaczeniu. Lekko nudnawa, ale tak toczyły się śledztwa. Bo można rzec, że to kryminał retro, ale... to nieprawda :) To kryminał na faktach - faktach wygrzebanych przez autorkę z archiwaliów. Już samo to zasługuje na laury.

Fabuła, jak wspomniałam, porywająca nie jest. Ale czyta się zgrabnie, logicznie i cóż... moja dusza czytelnika jest zadowolona w stopniu wielkim. To zupełny unikat na aktualnym rynku wydawniczym. 

 

- co więcej... podlinkowując te trzy książki, zobaczyłam, że Małgorzata Grossman wydala też drugą książkę Horoskop Zbrodni

https://nakanapie.pl/ksiazka/horoskop-zbrodni

 

Horoskop zbrodni - opinie nakanapie ma przyzwoite, a nie fajerwerkowe, co powoduje, ze jestem absolutnie przekonana, że jest utrzymana w stylu "mordu na zimnych wodach". I co z kolei powoduje, że jest pierwsza na liście "do zakupu" po przeprowadzce.

 

Dobra, teraz zaczynam się tłumaczyć, dlaczego taki wybór. Bez sensu. Popatrzyłam bowiem w swoje książki, z gatunku popularnych (wydanych w tym wieku) czyli te, które nie są naukowe). i tylko 5 z nich pamiętam do dziś plus wrażenie, jakie mi po nich zostało. Trzy z nich są w powyższym zestawieniu (bo większość z tych "popularnych mam właśnie z klubu). Zatem - moje tłumaczenie "dlaczego właśnie te" - jest bez sensu :)

 

Ale dla sprawiedliwości blogowej, wytłumaczę się jeszcze z trzeciej książki. Genialna. Choć nieprawdopodobnie gruba (700 stron to dobre dla rozważań naukowych, a nie kryminału). I byłabym zupełnie zachwycona, zgłosiłabym się do fanklubu, ale...

o ile pani Grossman (od Bydgoszczy) drugą książkę wydała w podobnym stylu. O tyle Borowiec (od Olsztynka) wydala coś z zupełnie dziwnego nurtu (dla mnie) dużo bardziej współczesnego. Czy to fantasy, czy blogowe wojny, czy "influencerzy" których - będąc w wieku zaawansowanym - nie kumam. Nie wiem co dokladnie, ale coś, co mnie tematycznie nie przekonuje.

 

No to jeszcze Odmęt - wróćmy do niego :) Otóż. Odmęt Łukawskiego jest właśnie spoza jego głównego nurtu (fantastyki - dodam), może to i był eksperyment, ale czytałam w oderwaniu od wcześniejszej twórczości. I ładnie zażarł :) Do teraz mam w pamięci, choć książki fizycznie nie, bo sprezentowałam koledze, który jest zaciekłym fanem.

Ale autor ma już ugruntowaną pozycję na rynku, pisać umie, natomiast obie panie popełniły debiut. 

Pani Grossman utrzymała się w tematyce i klimacie (za co część będzie i chwała, i tym sposobem weszła sobie, spokojnie, w grono ulubionych autorów. A pani Borowiec (od Olsztynka), wdarła się szturmem, ale wycofała i czeka w poczekalni. 

Bo zdaję sobie sprawę z konieczności wydawania tego, co ludzie kupią. Zawód autor tego wymaga. Trzeba np. jeść :) za dutki - a więc trzeba sprzedać to co się napisało. Rozumiem.

I rozumiem pisanie "sprzedawalnych ksiązek", ale ze moim zawodem nie jest "czytacz", dlatego choć wszystkie trzy książki są naprawdę dobre/świetne, to jednak

 

1) Łukawskiego obserwuję - bo  fantastyka mi nie lezy, ale jak bedzie coś bum - to kto wie? W drugiej książce "podszept" - nieprzeczytanej jeszcze - odrzuciło mnie hasło "influencerka" - możliwe ze niesłusznie - też podszept czeka, aż się przekonam.

 

2) Borowiec w całości w poczekalni, ba bowiem 2 książki (stan z dzis). I ta druga jest spoza mojego kofortu psychicznego.

 

3) Grossman - na spokojnie (jak to w Bydgoszczy) dodaję do oserduszkowanych, czyli ulubionych. Bo wrażenie mam, ze z tej trójki jest najbardziej stabilną w twórczości, acz przyznajmy, nieco nudnawą (archiwalia, archiwalia i archiwalia)

 

I zapomniałam na śmierć o jeszcze jednej książce z KLubu, która, totalnie spoza komfortu i moich nurtów, była świetna.

Wzięłam ją z KLKubu właściwie dla mojego przyjaciela - lekarza wojskowego z Lublińca. Przeczytałam (bo musiałam napisać recenzję:), uznałam za dobrą, ale nie dla mnie. To książka dla chłopaków, mężczyzn, którzy marzą, marzyli, będą marzyć o karierze wojskowej.

Warto ją jednak tu dodać, choć, jak mówię - nie jest dla mnie. Ale też ją pamiętam...

Mowa o 

#StaraPaka n.o. 3

Wyrywek z recenzji

 

dostałam tą książkę do recenzji w dniu wybuchu wojny na Ukrainie. Być może to kolejny powód, przez który po prostu bardzo ciężko mi się ją czytało. Tysiące ochotników, powracających do domu, żeby zaciągnąć się do armii i bronić Ojczyzny - to jest coś nieprawdopodobnego. I mnie, kobiecie spokojnego Zachodu, nie mieści się to w głowie.
I jestem absolutnie przekonana, ze ta właśnie książka, która mnie "nie weszła", została napisana DLA NICH. MIedzy innymi.

I jeszcze raz podkreślę - fakt, ze to książka spoza mojej półki, nie zmienia faktu, że jest to wyjątkowa pozycja na rynku księgarskim. Dobra, a nawet bardzo dobra.
I, że sobie przeklnę, wzorem autora :) , cholera jasna - każdy chłopak powinien ją przeczytać.
I każda dziewczyna, która choć przez chwilę myślała o służbie.
Bo ta książka pokazuje trudną i wyboistą drogę pasji, służby i przyjaźni.

Uwaga! nie przekroczyłam 10 000 znaków. Jestem z siebie dumna.

× 15
Komentarze
@Wiesia
@Wiesia · 11 miesięcy temu
"Horoskop zbrodni" przeczytałam w szpitalu i nawet nie zabrałam jej do domu, zostawiłam pielęgniarkom, może komuś bardziej przypasuje.
Jako bydgoszczanka jestem zawiedziona. Skupiając się na nazwach ulic i opisach centrum miasta(do końca nie jestem pewna czy dokładnych), zapominała niejako o fabule.
Coś mi tam nie grało i tyle.
~~~~~~
Ps.
Twoje podsumowanie (obie części) bardzo ciekawie napisane. Przeczytałam z przyjemnością.
× 2
@ziellona
@ziellona · 11 miesięcy temu
Dla mnie to odkrycie roku :) nie mowie, ze nie jest nudna :) Ale porównanie z innymi "retro" wygrywa zdecydowanie - może właśnie przez to skupienie na nazwach ulic. Jak przejdziesz 700 stron z hakiem :) to polecam Ci Borowiec z Gwiazda szeryfa. - tak jak napisalam, Grossman jest utrzymana w linii, Borowiec nie. Ale jako książka Gwiazda Szeryfa mnie urzekla. I fabuły ci tu od nakićkania :)

PS - w Bydgoszczy bylam w czasach dziecięcych - a konkreniej w Koronowie :) Cały czas planuję się wybrać, ale moja KLuska -przerazony kundel -odmawia zejscia z kanapy :) Fizycznej kanapy. Nie portalu :)
× 1
@Wiesia
@Wiesia · 11 miesięcy temu
Mi nie chodzi o nudę tylko ( nie wiem jak to wytłumaczyć) niby wpszystko było ok... Opisana trasa przejścia poprzez kilka ulic, ale ja mimo że znam te miejsca i te ulice, gubiłam się w topografii. Za mało też było niemieckich nazw tych ulic (mam wrażenie że w tym okresie powinno być ich więcej) Wątek kryminalny to odrębna sprawa. W kryminałach wolę skupiać się na zawiłościach śledztwa.
Jest to jednak moje subiektywne odczucie.

Ps.
Pozdrawiam Kluskę :) kanapa w każdej wersji jest super.
@ziellona
@ziellona · 11 miesięcy temu
O widzisz:) - tu rację masz (z tymi niemieckimi nazwami) Czyli, w skrócie... nie ma przeproś, muszę się w koncu wybrać w kierunku północnym. W sensie Bydgoszcz, Koronowo i Bory :) może się ta kanapowa Klusko-Małpa przekona do podróży. - opinia bydgoszczanki jest bezcenna. Naprawdę.
Z Krakowa - w którym mieszkam od urodzenia - takich ksiązek nie mam. Pomijam Kacpra Ryxa, bo jeszcze go nie przeczytałam (musiał się odpowiednio odleżeć i zejść z nowości). Pomijam Rożka (bo to czysta historia) i Makłowicza, bo on akurat mógłby pisać o koszu na śmieci :) Jedyne co mi się nasuwa to Sekret Kroke - Kuźmińskich. Jest swietny, bo traktujący o krakowskim Kazimierzu (a więc Żydach), ale konczy się w przededniu wybuchu II WS.
I nie powiem Ci jak prawdziwy jest, bo ani tych żydowskich nazw już dawno nie ma, ani - w wielu przypadkach - samych miejsc. Ale i ta jest jedyną beletrystyką, którą z terenu mojego miasta (który powinnam znać jakoś) którą kojarzę i mogę polecić.
PS. Kluska mruknęła... co oznacza (chyba) akceptację łaskawą :)
× 2
@janusz.szewczyk
@janusz.szewczyk · 11 miesięcy temu
Jacek na razie raczej nie wróci do fantastyki a przynajmniej nic nie wspomina na ten temat.
× 2
@ziellona
@ziellona · 11 miesięcy temu
Fantastyka zła nie jest :) mnie nie wchodzi, ale to mnie :) A ja i tak szukam po starszych książkach :) A Jacek :) ma tej fantastyki hohoho i ciut ciut. Wszyscy polecają. Ja to wiem i doceniam. Ale dopóki nie zaistnieje konieczność, czyli nie będę miała żadnej książki do czytania i odetną mi internet (i nie bede mogla poprawiac ksiazek) to do tej pory fantastyce mówię twarde i stanowcze "raczej nie". A już na pewno fantastyce z rozmysłem - czyli "wiem po co sięgam".
Ja go tak obserwuję trochę, bo ciekawa jestem zwyczajnie.
Aczkolwiek - w kwestii fantastyki jeszcze...
Dziki przypadek, ale jednak się trafił BEN AARONOVIC - z rzekami Londynu (i całym cyklem o detektywie Grancie).
Przysięgam na klęczkach... gdybym wiedziała co to, nie wzięłabym do ręki. I żałowałabym do konca życia.
Krętymi ścieżkami biegną te nasze czytelnicze ścieżki :)
× 2
@almos
@almos · 11 miesięcy temu
Bardzo fajne rozważania na temat kuchni recenzenckiej.
× 2
@ziellona
@ziellona · 11 miesięcy temu
"Kuchnia recenzencka" - genialne! Ej, napiszmy taką książkę :) "zaprośmy do wspolpracy" itd... Bestseller będzie jak nic :)
× 3
@janusz.szewczyk
@janusz.szewczyk · 11 miesięcy temu
Zabawnie to się składa, bo akurat Aaronovitch początkowo mnie zaciekawił, ale jak dostał jazzowego odlotu to nie wytrzymałem i rzuciłem w cholerę. MAG potem i tak zrezygnował z wydawania a jakoś nie wierzę, żeby Zyskowi poszło lepiej, więc zapewne pozostaną oryginały.
× 1
@ziellona
@ziellona · 11 miesięcy temu
A to ja nawet nie wiem, z jakiego wydawnictwa mialam te ksiazki. I chyba (podkreślam to slowo) mialam w ebooku, bo nie mam książki na bank. Fizycznie. Mam drugą część "Księżyc nad Soho" ale miałam mocną awarię w mieszkaniu i zalalo mi wsio - i jakos jeszcze nie przeczytałam, choć, jako, ze fizycznie na półce (w pudle) to jeszcze czeka :).

× 1
@janusz.szewczyk
@janusz.szewczyk · 11 miesięcy temu
No cóż, tomów jest wiele, ale u nas skończyło się na razie na trzecim. Moje uwagi nie odnoszą się do pierwszego tomu, tylko ugrzązłem gdzieś dalej.
× 1
@ziellona
@ziellona · 11 miesięcy temu
Bez Ciebie bym tego nie wiedziała, wiesz? bo jedyny autor, którego śledzę faktycznie (i czaję się, jak tylko w PL wydadzą, to wiem niemal od razu) to Jezernik (odkryty przez Bałkany wyobrażone). A skonczylo się na kawie - genialym eseju o tym czarnym napoju.
I skłamalam, bo jeszcze Colovic - od Polityki symboli. Ale to skrzywienie zawodowe :)
(podlinkowałam, tak na wszelki wypadek. Gdyby ktoś miał podobne zboczenie zawodowe.
× 2
@Wiesia
@Wiesia · 11 miesięcy temu
Dzięki za polecenie, szukałam czegoś na prezent i wybrałam https://nakanapie.pl/ksiazka/naga-wyspa-gulag-tity
× 2
@ziellona
@ziellona · 11 miesięcy temu
Za to kocham kanapę :) - za te polecajki które wlasciwie biorą się z miłej dyskusji. Acz "gułag tity na prezent? Choc ja w prezencie dostalam Oni nie skrzywdziliby nawet muchy. Rany, pomimo studiow, gdzie takie lektury mieliśmy obowiazkowe. Pomimo pobytu tuż po wojnie w Kosowie, Bośni.. pomimo ze doskonale wiedziałam czego się spodziewać, to ta lektura mnie zdruzgotała. Aczkolwiek prezent był wielce trafiony.
Choć nie - ok. może byc na prezent, bo to Jezernik. On potrafi zachować profesjonalny obiektywizm. Colovic nie zawsze i gdyby nie Magda Petryńska (tlumaczka jego ksiazek) to ... ale już, ucichłam. Bo to materiał na naprawdę długonocne dyskusje :)
× 2
@Wiesia
@Wiesia · 11 miesięcy temu
Ja najpierw spytam czy się zainteresuje, bo wiem że czyta podobne książki.
× 1
@ziellona
@ziellona · 11 miesięcy temu
Służę Ci zatem inspiracjami :) do prezentów. Bo miałam szczescie do profesorów na studiach i w efekcie jestem obłożona - jeśli nie fizycznie, to mentalnie na pewno - tematyką okolobałkańską. I tak Ugresic ze swoją Kulturą kłamstwa jest dla mnie taka sobie, a Colovic z polityką symboli rozwala system. ZObacz sobie jeszcze Terror kultury - Colovicia, bo to są podobne (w czesci się powtarzające) reportaze z genialnej polityki symboli, ktora dzis jest białym krukiem w wersji albinos. A terror kultury jest w miarę osiągalny.
A Jezernik... - jest dobry zawsze i w każdej wersji, dawkowaniu i ilości. Jest cudownie neutralny, jeśli w tym terenie w ogole można neutralnym być (ale to Sloweniec, to trochę insza inszość.


× 1
@ISIA
@ISIA · 9 miesięcy temu
A czemu Cherezińska nie?
× 1
@ziellona
@ziellona · 9 miesięcy temu
To nie tak :) Cherezinska może i tak, ale wypadaloby zacząć od 1 tomu :) A dwa - staram się do recenzji brać książki o których nic nie wiadomo. Tu od razu bylabym nastawiona (przez moją sioostrę - psychofana). Nie mówię Cherezinskiej - nie!.
Ale recenzji Cherezinskiej, bez tła wczesniejszego (i historycznego ) mowię kategoryczne być może.
I dlatego scedowalam na siostrę :) - zamowilam wlasciwie dla niej :)
× 1
@ISIA
@ISIA · 9 miesięcy temu
Zaraz, zaraz, ale o jakiej Cherezińskiej mowa?
Bo ona ma już na koncie sporo książek i to bardzo różnych...
Nie tylko jeśli chodzi o fabułę, ale i o styl pisania, dopasowany do konkretnej opowieści.

"Sydonia" myślę, że mogłaby ci się spodobać :) W sumie spodziewałam się, że bardziej będzie o jej procesie jako czarownicy, a książka okazała się być głównie o tym, jak kijowo było być myślącą kobietą w czasach, gdy od kobiet nie wymagano myślenia ;)

Archiwum