Avatar @MichalL

@MichalL

Bibliotekarz
64 obserwujących. 48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
64 obserwujących.
48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
niedziela, 31 października 2021

Muzyczne szwendanie – cz.17

Dobry wieczór, dzień dobry ;)

Taaaa, a ten znowu. Przyznaję się, że ostatnio zacząłem gubić się w tym szwendaniu i dzisiaj postanowiłem sobie przejrzeć dotychczasowe spotkania i jakoś je ponazywać. Z początku chciałem edytować każde zamieszczone na łamach „na kanapie” i faktycznie zrobiłem jedno. Edytowanie, wpis w tytule i zapisz. Proste. Ale za chwilę, trafiłem na taki misz masz, że utknąłem i nie potrafiłem dosłownie sprecyzować co miałem wówczas na myśli. Ok, w większości przypadków pojawiał się jakiś temat przewodni, do którego próbowałem dopasować kolejny numer, a potem następny, ale zdarzały się też takie gdzie trudno powiedzieć co autor miał na myśli. Tak, szwendał się. W każdym razie, postanowiłem nie mieszać w tytułach i stworzyłem sobie plik z notatnika, gdzie na swój sposób dorzuciłem potrzebne mi drogowskazy. Jest ok, póki co. Dalej się okaże.

 W ostatnim tygodniu była 30-ta rocznica numeru „Hellraiser” Ozzy Osbourne’a (płyta „No More Tears) i z tej okazji powstał nowy teledysk. Gościnnie, oczywiście Lemmy Killmister , który ten właśnie utwór umieścił rok później na płycie Motorhead – March ör Die (1992). Ufff, mamy wszystkie dane więc…

Grafika trochę w klimacie teledysku Iron Maiden (The Writing On The Wall)… Jest? Proszę o potwierdzenie bo może już świruję? Nie, jasne że jest, prawda?

I tak sobie teraz przypomniałem, że Lemmy z Ozzym przecież na tej samej płycie Motorhead mieli jeszcze jeden wspólny numer. Nieco wolniejszy, łagodniejszy. Oto i on (nie znalazłem lepszej wersji).

Slash się nawet pojawił. Lubię takie spotkania gdy na scenie, czy w studiu nagraniowym spotykają się muzycy, którzy… i teraz nie wiem jak to wyrazić słowami. Chodzi mi o to, że każdy z nich jest/był mega gwiazdą, mają po ileś tam setek tysięcy fanów, a może i więcej, i mimo, że  tworzona przez nich muzyka gdzieś tam się ociera o siebie, to przychodzi w końcu pomysł „zróbmy coś razem”.

I jeszcze jedno takie spotkanie, Ozzy i Metallica z numerem Black Sabbath.

Niesamowite jest też w takich spotkaniach, że przy takich wydarzeniach, często zmienia się aranżacja numeru, przez co robi się ciekawsza instrumentalnie. Tu faktycznie, Metallica dołożyła kilka dodatkowych dźwięków przez co numer zrobił się bogatszy.

OK, teraz kolejne wykonanie. Znowu Metallica plus Lemmy i dwa numery Motorhead. Swoją drogą, wprowadzenie Jamesa Hetfielda potwierdza znaczenie postaci tego człowieka na scenie metalowych brzmień.

Damage case, utwór Motorhead i moja propozycja do nazwy zespołu, który współtworzyłem. Chłopaki grają do dzisiaj. Tzn. już bez koncertów, które skończyły się krótko po moim odejściu ale brną. Działają dalej. Czasem zdarza mi się zatęsknić za tamtym trybem życia. Ok, starczy.

 

To teraz zupełnie inaczej. Również będzie duet, spotkanie na szczycie. Chyba nawet wrzucałem go kiedyś na łamach „czego słuchamy?”… świetnie zrobiony miks.

Ale jest taki miks gdzie za każdym razem trzymam dzielnie tę gulę w gardle i nie pozwalam się jej wydobyć by czasem przy domownikach nie wyjść na mięczaka. Z resztą moja Żona też jak oglądała ze mną koncert ku pamięci, wymiękła przy dźwiękach. Swoją drogą to niesamowite, że muzyka, brzmienie instrumentów, płynący wokal potrafi doprowadzić do łez mimo, że nie jest się smutnym w tej chwili. Radość? Wzruszenie? Ale czym? Że ktoś nacisnął pasujące do siebie dźwięki? Nie jestem w stanie tego pojąć i ulegam…

To w podobnym tonie, Elton John i Axl Rose (Guns n Roses)

Meeega. Oglądaliśmy z Żoną ten koncert jakiś czas temu i zupełnie wówczas zapomniałem, że Bohemian Rhapsody będzie w wykonaniu tych artystów. Hehe aż krzyknąłem Axl! No przecież. To był jeden ze znaczących się idoli w moim życiu. Przez niego nosiłem kraciaste koszule przewiązane w pasie i czerwoną chustę na czole. Achhh. Ten sam duet. W wykonaniu utworu G’N’R.

Tak jeszcze wtrącę. Dzisiaj patrzę na swojego Syna, który niedawno skończył trzynaście lat. Nie widzę u niego takich fascynacji muzyką (mój trud poszedł na marne, kiedyś o tym napiszę). Teraz są komputery, gry online i weź tu wejdź do pokoju, gdzie kamerki relacjonują co się dzieje u Niego w pokoju. Zaraz wygoni, że wszyscy widzą, słyszą hehehe. Przebiorę się raz i będę paradować jak nie będzie słyszał siedząc w tych słuchawkach.

W tym samym czasie ja chwytałem pierwszy raz za gitarę, słysząc słowa mojego Taty „jeszcze pięć lat minie zanim coś zagrasz”. Wówczas się uparłem i dzisiaj potrafię. Prawie trzydzieści lat minęło od tamtych słów. Przewaliłem godziny na korytarzu, na zewnątrz mieszkania (było małe) żeby móc ćwiczyć i nie truć życia rodzicom. I udało się. Kilka lat później Tata był na jednym z moich koncertów z Damage Case. Czułem dumę i swoją drogą przyznałem mu w duchu rację. Minęło nawet więcej lat niż wstępnie założył zanim śmigałem na gitarze elektrycznej. Nigdy nie przyznałem mu w tej kwestii racji. Swoją drogą nigdy też nie zapytałem czy te słowa miały mnie wówczas zmobilizować do pracy, czy nie wierzył, że dam radę…

Starczy rozważań. Wracamy do niesamowitych spotkań… oooo i już tytuł będzie tytuł do notatnika względem tego spotkania hehehe.

Czy tam czasem na perkusji nie gra Phil Collins? No jasne. Ale numer. Ooooo i Clapton na gitarze ;) To jeszcze jeden jak mi tu podrzuca YT.  Z tego samego koncertu.

Tego numeru też nie powinno się pominąć w tym zestawieniu… Steven Tyler (Aerosmith) i dwóch utalentowanych wiolonczelistów.

Zbliża się trzecia, to dzisiaj przestawiamy czas? Buuuhaaaaaahhaa. To jeszcze posiedzę, świetnie się składa. Za trzy minuty doświadczę tej niesamowitej przemiany. Uwielbiam jak działa to w tę stronę. I buch, dokonało się, znowu druga na tarczy zegara. Bosko.

To lecimy dalej. Kto jeszcze z kim grał? Widzę, że to płodny temat i moglibyśmy pewnie tak do rana ale tego zestawienia nie słyszałem.

Ale koktajl się dzisiaj tworzy.

Swoją drogą muszę znaleźć ten koncert. Może zawierać ciekawe wykonania.

A ten numer? To Przecież klasyka.

A teraz jeszcze łagodniej, kiedyś podrzuciłem ten numer Żonie i chwyciło. Tak, wiedziałem, że lubi Eda ale w tym wykonaniu…

Nie mam pytań. Gdzie te cholerne chusteczki hehhehe.

Matko, powinniśmy już dawno kończyć, a tu się sypie numerami jak z rękawa. Jeszcze troszkę. Jeszcze wytrzymajcie.

Ten numer też już kiedyś puściłem, ale cóż, lubię do niego wracać. Magiczne zestawienie.

i na koniec zostały nam dwa numery, te które przechwyciłem potajemnie. Jeden z nich już kiedyś się pojawił więc z wiadomo, ze poleci jako pierwszy. Ten kolejny będzie zwieńczeniem tego wieczoru. Świetnie się to wszystko ułożyło. I pomyśleć, że miałem się położyć przed pierwszym zdaniem.

Gotowi na ostatnie numery?

Lecimy.

Tak, to ponadczasowy numer, a idąc tym tropem finał. Numer, który każdy git arnik kiedyś przećwiczył. Numer, który nadal tętni potęgą a w takim wykonaniu…

1989

dziękuję za uwagę, to było wyborne spotkanie, spokojnej niedzieli.

pozdrawiam - Michał

× 10
Komentarze
@OutLet
@OutLet · około 3 lata temu
Twoje wpisy to kopalnia wiedzy o muzyce, wiedzy zdobywanej w bardzo przyjemny sposób. :)
× 4
@MichalL
@MichalL · około 3 lata temu
Tak, w tym spotkaniu trochę się rozpisałem ale dobrze. Czasem jak czytam te moje wpisy, brakuje mi pewnych informacji. To czego zapomniałem, to coś pominąłem. Tutaj wyszło nieźle. Jestem zadowolony ;)
× 2

Archiwum