Avatar @MichalL

@MichalL

Bibliotekarz
64 obserwujących. 48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 2 godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
64 obserwujących.
48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 2 godziny temu.
sobota, 22 czerwca 2024

Muzyczne szwendanie – cz. 89 (polskie cz.2)

(00:14) Dobry wieczór.

 

Niedawno wróciłem z pracy więc oficjalnie rozpocząłem weekend. Mieliśmy nawet specjalną przerwę na piłkarskie widowisko. Nie czuję tej więzi, więc bez zrozumienia patrzę na osoby, które mocno przeżywają takie spotkania. No nic, gdyby puścili dobry koncert to oooo, wówczas bym nawet potuptał ;)

 

Czerwiec to jakiś wyjątkowy wysyp muzycznych szwendań, ale spokojnie, bo widzę, że to tak falowo się realizuje. Czasem jest posucha aż w końcu wykipi. Tak sobie pomyślałem, że tę setkę ogarniemy do końca roku i tyle. Później już nie będę słuchał muzyki hehehe.

 

Ostatnio pisałem o polskich zespołach, ale świt przeszkodził mi dokończyć myśl. Pisałem o Jelonku, zespole Hunter, Decapitated, Proletaryat, Azarath oraz Acid Drinkers. Mega rozstrzał ale dzisiejszej nocy nie będzie inaczej. Jak pisałem ostatnio, ja też słucham, czasem kilka wersji tego samego numeru, zanim podrzucę Wam link do numeru. Wybieram ten najlepszy i przechodzę dalej. Często szukanie zajmuje mi więcej niż pisanie ale niestety. Szwendać to i szukać, odkrywać. 

 

Skończyliśmy na Acid Drinkers, zatem na początek uderzę w pokrewną formację, a mowa tu o zespole Orgasmatron, nazwa jak album i numer zespołu Motorhead (nie bez powodu). Kiedy powstawał mój zespół też poszedłem tą drogą, ale z dorobku Lemmy'ego wybrałem nazwę od utworu Damage case z płyty Overkill. Ale do sedna, przed Państwem zespół Orgasmatron.

 

 

Tu po lewej stronie sceny oczywiście nasz legendarny gitarzysta Wojciech Hoffman i aż grzechem byłoby pominąć w tym szwendaniu zespół Turbo. Tak, stare dzieje i przez moment już miałem gotowy link do "dorosłe dzieci" ale nie tym razem. Będzie na ostro, ale zależało mi też żeby na wokalu był jeszcze Grzegorz Kupczyk. Muzycznie trochę jak Iron Maiden, a i Ikar jako bohater tekstu, którego mają i Brytyjczycy w numerze "Flight Of Icarus" 

 

 

Kubczyk odszedł z Turbo i założył zespół CETI, który obecnie prezentuje się bardzo mocno.

 

 

Z następnym zespołem mam mały problem, chciałbym uchwycić brzmienie oraz wyróżnić osobę, którą najmniej widać podczas koncertów. Fakt, słuchać ją doskonale bo potrafi. Kilka razy już podkreślałem swoje uwielbienie dla Pani Beaty Kozak dzisiaj Polak. Widziałem ją na koncercie i to co robi na perkusji przyprawia o bezdech. Bębni w zespole Wolf Spider, a namiastkę jej możliwości, którą postaram się za chwilę uzupełnić kolejnym numerem. Póki co, Wolf Spider.

 

 

Pięknie. A teraz takie mini podsumowanie. Zespół na wzór tego, który powołał do życia Titus. Też zbieranina muzyków z różnych formacji ale cel jak zwykle szczytny. Polish Metal Alliance, a główny założyciel to Maciej Koczorowski czyli wokalista bydgoskiego zespołu Chainsaw. Numer jako uzupełnienie i potwierdzenie talentu Pani Beaty, ale to nie wszystko. Macieja Koczorowskiego widziałem podczas niedawnego festiwalu Mystic a numer, który za chwilę wybrzmi to cover niemieckiej formacji Accept, która zagrała na jednej ze scen. 

 

 

Och jak ten przerywnik "Dla Elizy" brzmi na koncercie Accept. Magia. Moment, kiedy zespół cichnie, gitarzysta intonuje zagrywkę a wiara pod sceną wyśpiewuje melodię. Kilka tysięcy głosów a Ty jesteś częścią z nich i również drzesz ryja bo nikt się tego nie wstydzi. Patrzysz na boki i jak równy z równym. Jak podczas bitwy. Znikają uprzedzenia, kompleksy. Tutaj nikt na to nie patrzy. To jest niesamowite doświadczenie.

 

Dobra, bo odpłynąłem. Na ziemię Michale. Kolejny zespół, który miałem przyjemność poznać osobiście, to trójmiejski SAINC, również z bogatą przeszłością. Zagraliśmy wspólnie chyba dwa lub trzy spotkania. Zawsze dogadywałem się z ich gitarnikiem żeby połączyć nasze zestawy, a konkretnie paki z głośnikami. W ten sposób zarówno Docent jak i ja mieliśmy za plecami podczas występu dwie paki po 4 głośniki 12". Na to każdy z nas stawiał swój osobny wzmacniacz i w ten sposób tworzyliśmy sobie ścianę. Potencjometry mieliśmy na wysokości powyżej czoła. Poniżej głośniki i powiew wiatru wraz z każdym uderzeniem w struny gitary. Niesamowite uczucie, kiedy uderzasz i wraz z dźwiękiem czujesz powiew. SAINC, lepiej w postaci oficjalnego wideo.

 

 

Graliśmy oczywiście przed nimi, jako tzw. support. Świerszcz, czyli wówczas wokalista SAINC miał już za sobą bogatą  przygodę o szerszym muzycznie zasięgu ale to już jako formacja Yattering, dzisiaj o ile nic się nie zmieniło, spełnia się w Ogotay. Ale w pierwszej kolejności Yattering.

 

 

Tutaj, po prawej stronie na gitarze rzeźbi niejaki Trufel, którego znam z czasów kiedy grał w naszym Azarath, o którym pisałem podczas poprzedniego spotkania. Metal to bardzo hermetyczne środowisko. Zespoły wymieniają się muzykami niczym piłkarze w czasie transferów. Dosłownie. Podrzucę jeszcze ten Ogatay, bo ten występ również podsumuje wątek z poprzedniego wieczoru.

 

 

Ułożyło się to jakoś. Lubię tak wiązać wątki, choć czasem jest to zgubne. Można za daleko odbiec i następuje moment kiedy traci się połączenie. Póki co kontroluję, więc jest dobrze. Kolejnym linkiem zanim go zacznę szukać, jest zespół... A nieee. Miałem przecież Witchmaster. 

 

 

Zespół z Zielonej Góry, gdzie później na perkusji można było uchwycić Zbigniewa Promińskiego (Behemoth, Azarath). Ostatnio jak przewalałem ich muzykę, trafiłem na nietypowy zapis. Koncert jak koncert ale tu nastąpiła historyczna chwila. Może i ominęło mnie kilka innych takich występów. Dopuszczam taką możliwość i Wy już o tym wiedzieliście. Przd Państwem Inferno czyli perkusista Behemoth, podczas koncertu Witchmaster jako gitarzysta. To ten po prawej z białą gitarową strzałą.

 

 

Wszystko się zgadza, jak wspomniałem przy Azarath, że mieliśmy wspólną salę prób. Inferno z Bartem wówczas już tworzyli numery grając razem na gitarach. W powyższej relacji bardziej uderzył mnie fakt że Zbylo oddał perkusyjny stołek (na którym często siadał w tej formacji) zgłaszając w ten sposób gotowość napierdzielania na gitarze w szybkich tempach. Brawo, szacun. 

 

To by było na tyle moi drodzy choć mam świadomość, że ciągle nie mamy wszystkiego. Nie ma Devilyn, Hellborn i pewnie tysiąca innych zespołów, które w jakimś stopniu odcisnęły swoje piętno na historii polskiego metalu. Tym, którym udało się wyściubić głowę ponad poziom i tym, które szaleją w undergroundzie. 

 

Ps. Na koniec, jeszcze jeden taki bonusikowy wpis w formie osobistego rozgrzeszenia. Jak przed chwilą sprawdziłem, 23 lata temu, miał w Polsce miejsce Mystic festiwal w Krakowie (2001). Nie byłem, ale niedługo potem obejrzałem zapis z tego koncertu. Zauroczył mnie jeden zespół - Sinister, a to tylko dlatego, że wokalistką była kobieta. Wówczas byłem przekonany, że to polski zespół, ale z biegiem czasu doszukałem się prawdy, pochodzili z Holandii. Ale nie o to chodzi, bo można to pochodzenie wyrzucić na śmietnik i całą uwagę skupić na wokalu. Rachel Heyzer-Kloosterwaard.

 

 

Tym miłym akcentem dziękuję za uwagę. 

 

Ps2. W minionym tygodniu skończyłem czytać Shoguna i ciągle wrze mi w głowie. Może w sobotę uda mi się usiąść do recenzji. Zobaczymy.

 

Dobranoc i dzień dobry. 

(04:26)

× 10
Komentarze
@ryszpak
@ryszpak · 5 miesięcy temu
Dobre wybory. Wolf Spidera chyba pierwszy raz usłyszałem gdy grali w Arenie w Poznaniu z Deep Purple. Początek lat 90.
× 1

Archiwum