Avatar @MichalL

@MichalL

Bibliotekarz
57 obserwujących. 47 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj około 6 godzin temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
57 obserwujących.
47 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat. Ostatnio tutaj około 6 godzin temu.
środa, 27 lipca 2022

Muzyczne szwendanie – cz. 39

(23:32)

Dobry wieczór i dzień dobry.

 

Taaadaaam i jestem z powrotem. W ramach urlopowych uniesień wyjechaliśmy na kilka dni do Giżycka. Mega miejscowość, fajny klimat, a hotel St. Bruno – strzał w dziesiątkę. A i stała się rzecz najgorsza z możliwych. I był też tam Pan @Johnson, tyle, że minęliśmy się niestety. Może faktycznie powinno się podrzucić kiedyś temat spotkania w szerokim gronie kanapowiczów. Wyobrażacie sobie? Wklepiemy na mapę kto skąd pochodzi, wyznaczymy średnią odległość dojazdu i wyznaczymy punkt spotkania. To byłoby dopiero wydarzenie. ;)

 

Dobra, wróciliśmy, remont u mnie skończony, powiedzmy, bo ta reszta i tak zostaje na moich barkach. Póki co nie myślę o tym. Dzisiaj wieczór muzyczny. Aaaa, jeszcze jedno. Jak już byliśmy w hotelu, młodszy Syn (tak był z nami, swoją drogą ostatni raz!!!), wiedząc, że mam ze sobą laptopa zapytał już po drodze „Tato, a będziesz coś pisał w hotelu?”… Już widziałem te Jego oczy i kłębiące się w głowie myśli typu „Jak wytrzymać ze starymi?”. Tak właśnie chciałem wytłumaczyć moją nieobecność w ostatnim czasie ;)

 

Ale muzyczka… bo tego brakowało mi najbardziej. A dzisiaj? Zacznijmy tak.

 

 

To zespół, który na mojej ścieżce poszukiwań muzycznych narobił niemałego bałaganu. Kolesie z odkrytymi klatami, motory na scenie, skórzane odzienia. Niby wszystko się zgadzało. Ale wokal tutaj był mega inny od tych, które do tej pory miałem okazję poznać. Manowar wzbudzał we mnie zupełnie inne, dotąd nieodkryte emocje. Był zagadką, był kolejną opowieścią, w którą brnąłem z każdym kolejnym numerem. To jeszcze raz z tej samej płyty, mistrzostwo świata.

 

 

Tak chciałem numer live i niby jest, ale ze wspomagaczami. Widzę w sumie 3 perkusje oraz dodatkowych gitarników, więc pewnie to jakiś okolicznościowy koncert. Ale to ty tylko podkreśla rozmach jaki sobą prezentują. Motory na scenie, na którą pewnie wjechali jak niegdyś Rob Halford z Judas Priest. W ich numerach rozwala mnie zmiana nastrojów. Jest czas na wszystko. Na melancholię, delikatne dźwięki i za chwilę mocniejsze uderzenie w trzymającej się koncepcji melodii. Tutaj dużo popisów, przez co i numer trochę dłuższy od oryginału, ale słyszycie chórki???

To była pierwsza płyta jaką usłyszałem, więc jeśli chodzi o chronologię, zacząłem doskonale. Nie ukrywajmy, słychać w numerach gloryfikujące tony, chóry, chwytliwe refreny a dokładając stylizację sceniczną czy nawet tą okładkową z płyt studyjnych, bardzo blisko tu do wikingowskich okrzyków. Valhalla często wspominana w tekstach, tylko potwierdza obraną ścieżkę.

 

 

Oj pasowałaby ta ścieżka do serialu Wikingów za czasów Ragnara Lodbroka.

 

Ale to wszystko ciągle nic, bo to co Panowie z Manowar mieli w zanadrzu na kolejne płyty musiało w końcu wykipieć i roznieść się, w tym przypadku upojnym dźwiękiem. I chyba rok, może dwa lata temu (nie pamiętam) udało mi się kupić taki oto zestaw w limitowanej wersji.

 

 

Zatem polećmy chronologicznie, niech będzie koncertowo.

 

 

Niesamowity klimat, ale to jeszcze nic. Rozgrzewamy się. Dawno temu obejrzałem film zza kulis podczas jednej z trasy Manowar. Wtedy jeszcze nie graliśmy koncertów z DC (Damage Case). To były czasy Defekatora i nagrywaniu własnej kasety. Ale ten dokument pokazywał to co chciałem zobaczyć. Koncerty, mnóstwo ludzi pod sceną i te kobiety, które członkowie zespołu niemal porywali spod sceny, a one nie miały nic przeciwko. Potem imprezy do rana i od nowa, kolejny koncert itd. Nie miałem wówczas rodziny więc moje marzenia były bardzo lekkie. Zespół i możliwości. Taaaaa.

 

 

Świetny numer… tak sobie teraz myślę, Stephen King ma książkę, a nieee, już widzę „Carrie” to zupełnie co innego. Choć muzycznie numer mógłby pasować do sceny podczas balu hehe.

 

To jeszcze jeden z tej płyty.

 

 

Uwielbiam takie tempa w numerach, chodzi mi o to szybsze w refrenie. Tutaj znowu czuć ten wojowniczy wokal.

Dobra ostatni (z tej płyty), totalny armagedon.

 

 

To jest niesamowite, trzech muzyków. Gitarzysta, basista i perkusja. To co robią poza wokalem to jakaś magia. Tak wiem, że Motorhead też grali w trójkę. Hehehe Dc też. Ale tutaj, tempo, moc. Rewelacja. Ale tak jak podążamy po kolejnych płytach, tak też jesteśmy świadkami jak rozwija się zespół, jak zmienia swoje brzmienie, jak dokształca się technicznie by te numery były coraz głębsze. I następuje czas The Heart Of Steel, niesamowita płyta „Kings of metal” a wspomniany numer? Kamień milowy, idealna równowaga pomiędzy mocą a przesłaniem. Oj nie raz się poryczałem przy tym numerze, ale to zawsze tłumaczę, to nie emocje związane z dźwiękami a wspomnieniami jakie przywołują. Tu tkwi sedno łez.  

 

 

Doskonały numer.

O i ten, kiedyś widziałem w aranżacji Tolkiena, może znajdę. Mam! Słuchamy…

 

 

A kolejny numer proszę Państwa, to jak kiedyś pracowałem jako handlowiec wielkogabarytową stalą (metal to metal) miałem w komputerze ustawiony wygaszacz ekranu, który przewijał się „Hail, hail, hail and kill!!!” i wszystko było super, dopóki nie przyuważył tego jeden z dyrektorów centrali podczas jednej z wielu kontroli. Podobno zapytał tylko czyj to komputer, bo mnie wówczas nie było na stanowisku. Rozeszło się po kościach, ale później nagle została zablokowana wszelka ingerencja w ustawienia na wszystkich urządzeniach w firmie. Hehe.

Dobra a sprawcą całego zamieszania był ten numer… niesamowity.

 

 

Swoją drogą, Manowar to podobno najgłośniejszy zespół na świecie. Ta łatka została przypięta już ponad dwie dekady temu więc często w wywiadach poruszany jest ten temat. Nie znalazłem punktu zero i raczej nie będę brnął by ten fakt udokumentować. Musicie mi uwierzyć na słowo ;)

W następnej płycie uwielbiam ten numer… Znalazłem świetne połączenie numeru z kardami z filmu Conan z Arnoldem. Ach ten dźwięk mieczy.

 

 

I te zwolnienia, zmiany nastroju. Chwila oddechu, a potem znowu, strzał w pysk i jedziemy pełną mocą. Szorowane gitary, ciężkie bębny. Taktujące talerze i wokal do granic falsetu. Któż nie czuje przy takiej muzyce dopływu mocy? Dzisiaj wracając z hotelu machnąłem około 300 km za kółkiem. Całkiem niedawno zakończyłem moją sześcioletnią działalność, gdzie taką odległość połykałem codziennie, więc to nie jest jakiś szczególny wyczyn. Zwróciłem jednak uwagę, że radio w tle doskonale podtrzymuje świadomość tego co się wokół dzieje. Ktoś jednak do Ciebie gada a to jak się okazuje jest ważniejsze od muzyki. Przy dźwiękach łatwiej odlecieć we wspomnienia i to radiowe gadanie trzymało mnie dzisiaj w lejcach. Cóż, na współpodróżników nie miałem co liczyć, bo małżonka, jak widziałem w lusterku co chwilę odpływała, a znowu młody zatopiony był w telefonicznych konwersacjach. Ach życie.

 

Dobra to teraz kończący płytę, świetne połączenie z kadrami filmu „Braveheart”… Nic więcej dodawać nie trzeba. Musicie to poznać!

 

 

i jeszcze jeden z tych spokojnych ale już z kolejnej płyty…

 

 

Tak, zaraz kończymy. Może dociągnę do „normalnych” godzin hehe.

 

Niestety po tych płytach długo nie było nic. Minęło 6 lat względem kolejnej płyty, a w międzyczasie mój zapał i chęć nowości mocno osiadły. Tak już mam, że nie wychylam się powyżej jakiegoś albumu, albo to one są już takie, że słuchanie nie wzbudza tych emocji co kiedyś.

Ale znalazł się później jeden numer, który na moment dmuchnął w żagiel i wszystko było jak kiedyś. Nie będę go dłużej chował, niech leci…

 

 

Niesamowite emocje. Gitara z basem taka krocząca jak maszerująca armia i wokal dodający im polotu. Potem czas na odpoczynek, rozstawienie się na polu walki, przygotowanie i… Ogień!!!

 

Mógłbym tak interpretować każdy numer, kiedyś się w to nawet bawiłem. Puszczałem numer i nie zważając na słowa przedstawiałem obraz jaki dyktują mi dźwięki. Fajna zabawa, polecam.  OK, to tyle, dalszych płyt nie słuchałem więc nie będę świrował, że cokolwiek o nich wiem, ale…

Posłucham sobie w tle wokalistę, bo nie jestem pewny czy On jest godzien naszego spotkania i zaraz wracam. Cholera, moglibyśmy poprzedni set machnąć w jego wydaniu i nie poczulibyście większej różnicy, no dobra przesadzam, Erica Adamsa nie da się wokalnie podrobić, ale robi to wrażenie. To co? Lecimy?

 

 

Tu nie będę za dużo gadał, tu trzeba słuchać… świetny wokal i oczywiście muzycy.

 

 

Mam szczękę pod stołem, później poszukam.

Dobra, podnieśmy poprzeczkę do kamieni milowych.

 

 

OK, tu faktycznie nie miał miejsca by rozwinąć się wokalnie, choć całkiem nieźle radził sobie z dołami, aż mi dudni w słuchawkach, tzn. rezonuje. No dobra, w końcówce pokazuje moc. Mega. To jeszcze jedna próba przed finałem.

Eeee niestety, nie urzekło mnie to wykonanie, więc Wam go oszczędzę, zatem cóż… mały zamiennik przygotowujący nas na finał. Numer z pierwszej płyty Manowar.

 

 

Czy to już odpowiedni moment? Powtarzam pytanie, czy to czas na finał?  A jakże. Szybkie wstrząśniecie na koniec.

Uwaga, proszę wygodnie usiąść, docisnąć odpowiednio słuchawki, włączyć tryb pełnoekranowy i możemy zaczynać, a raczej kończyć. Przed Państwem finał.

 

 

Oj tu raczej basista kradnie całą uwagę, ale wokal też mega. Granie na basie palcami to nie lada sztuka, a w takim tempie to już tylko dla wybranych. Śmiem twierdzić, że w taki sposób grają najlepsi w swojej dziedzinie. Basisto/wokalnik w DC też leciał z tematem palcami ;)

 Świetny wieczór, dziękuję.

 

(03:55)

Dobranoc moi mili i dzień dobry zarazem.

#muzyka#wspomnienia#metal#manowar
× 13
Komentarze
@OutLet
@OutLet · prawie 2 lata temu
Może faktycznie powinno się podrzucić kiedyś temat spotkania w szerokim gronie kanapowiczów. Wyobrażacie sobie? Wklepiemy na mapę kto skąd pochodzi, wyznaczymy średnią odległość dojazdu i wyznaczymy punkt spotkania. To byłoby dopiero wydarzenie. ;)
Mnie to już od dawna chodzi po głowie.
× 6
@Johnson
@Johnson · prawie 2 lata temu
Tak! :) Na żaglach byłem, ale no nie zgadaliśmy się. Tam w ogóle w mamerkach jest ciekawa opcja, mianowicie Kwatera główna niemieckich wojsk lądowych z muzeum itp. Ale można też wieczorem pochodzić bez biletu. Imponujący kompleks wielkich klocowatych bunkrów, rzec by można, jak w grach!

A Manowar! Ehh. Dawno nie słuchałem. Chyba właśnie poddałeś mi playlistę na dzisiejszy dzień.
× 2
@ryszpak
@ryszpak · prawie 2 lata temu
Ha! Dzięki! Przypomniały mi się czasy liceum. Manowar to ulubiona kapela mojego już nieżyjącego niestety przyjaciela. Ja gustowałem bardziej w Running Wild, ale jakoś się dogadywaliśmy.
A pomysł spotkania swoją drogą przedni...

× 2
@MichalL
@MichalL · prawie 2 lata temu
ooo Running Wild też słuchałem, znalazłem kiedyś pełną dyskografię u znajomego i tak płyta za płytą przepadałem w dźwiękach.
× 1
@Mackowy
@Mackowy · prawie 2 lata temu
Battle Hymns pobrane na Spotify, będzie słuchane w drodze do domu - zapowiada się dobry soundtrack do Joe Abercrombiego :D
× 1

Archiwum

© 2007 - 2024 nakanapie.pl