Avatar @MichalL

@MichalL

Bibliotekarz
64 obserwujących. 48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
64 obserwujących.
48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
niedziela, 1 stycznia 2023

Muzyczne szwendanie – cz. 56

(00:58)

Dobry wieczór i dzień dobry.

 

I skończyło się, z jednej strony dobrze bo to był ciężki rok, z drugiej, już przywykłem do zaciskania zębów na rosnące ceny czy inne przeciwności ale z biegiem czasu potrafiłem w jakimś stopniu radzić sobie z tą sytuacją. Co będzie jutro? Nie wiadomo, jestem pełny nadziei a zarazem obaw i lęku przed tym co jeszcze może się wydarzyć. Miniony rok zakończyłem z hukiem, jadąc rano w dzień sylwestrowy na pogotowie. Spuchnięta przynosowa część twarzy, dwie godziny w poczekalni uzbrojony w maseczkę – diagnoza – zapalenie zatoki szczękowej. Po drodze dokończyłem przesłuchiwanie dyskografii zespołu Anathema i jestem rozwalony na łopatki. Różnorodnością płyt pod względem tempa, ciężaru kompozycji, który potrafił balansować pomiędzy doom metalem a atmosferycznym rockiem. Gruba przemiana. Poniżej to już numer z tych lżejszych.

 

 

Nie wiem dlaczego ale mocno trąca mi tu Depeche Mode. Nie znam za dobrze tego zespołu, poza kilkoma głównymi numerami ale ten motyw syntezatorowy pasuje mi tu idealnie. W podstawówce miałem koleżankę zafiksowaną na ich punkcie. Ubierała się na czarno i po latach przyznaję, że nawet poruszała się jak wokalista Dave Gahan. Toczyliśmy wówczas ze sobą wojnę  nie rozumiejąc się zupełnie. To była era czasopisma Bravo, więc kiedy któreś z nas przynosiło do szkoły egzemplarz, w którym znajdował się artykuł ulubionego zespołu (moim był wówczas Guns N’ Roses) przechwytywało się go zostawiając na kluczowych zdjęciach parę dodatków jak dorysowane wąsy, okulary czy tlącego się papierosa. Oj bolało, kiedy Axl Rose wrócił do mnie w takim wydaniu. Głupio było prosić Mamę o dodatkową kasę, bo przecież już kupiła mi ten egzemplarz. Kombinowałem, namówiłem nawet kuzyna by kupił sobie na rzecz swoich disco fascynacji, a ja umiejętnie podmieniłem swoje „zniszczone” strony. Ciężkie czasy hehe.

 

To jeszcze jeden z tej płyty.

 

 

Znalazłem już w undergroundowym sklepie trzy pierwsze płyty Anathemy, te najbardziej ciężkie patrząc na brzmienie gitar i wokal, ciągle daleki od tego, którego właśnie słuchamy. Do tego dojdzie mi kolejna płyta Unleashed więc póki co wbijam zęby w ścianę by to udźwignąć. Pod choinkę jednak sprawiłem sobie taki prezent…

 

 

Limitowana wersja i jak widzicie nie jest to czarny winyl, a Picture czyli krążek wydany jest w okładkowej szacie graficznej, przez co również nieco grubszy. Przesłuchany w drugiej części wigilijnego wieczoru, zaraz po powrocie od moich rodziców. Na tej płycie poza sentymentalną wartością znajduje się numer, który rozpoznają również fani Judas Priest. Uwaga…

 

 

Brzmienie niesamowite, ciężkie gitary, to wszystko da się jeszcze jakoś przełknąć ale wokal. Cóż, mi nie pasuje względem barwy Halforda i nie będę koloryzował, że tak nie jest. Ale szacunek dla Panów, że  postanowili uwzględnić na swojej płycie ten właśnie numer. Na zdjęciu widać też kawałek pierwszej płyty Kinga Diamonda, który również znalazł się po choinką a tym samym dopełnił w tym momencie kompletną kolekcję studyjnych płyt.

 

Mam, kupiłem, trzy pierwsze płyty Anathema i płytę Unleashed, która pojawi się w undergroundowych czeluściach już dziesiątego stycznia. Uległem presji, bo jakiś czas temu były dostępne w preorderze trzy wersje tej płyty, a dziś już tylko dwie. To również limitowane krążki więc rozumiecie hehe. Ale dlaczego się jaram tą płytą? Na łamach któregoś szwendania opowiadałem jak nagrywałem w dawnych, dawnych czasach radiowe audycje na kasety. Trafiłem wówczas na numer, który przez lata pozostawał bez nazwy bo za późno włączyłem nagrywanie. Taki niepełny obraz nosiłem ze sobą przez lata aż zupełnie przypadkiem, po jakiejś, dobrej dekadzie doświadczyłem oświecenia. Tak, już o tym pisałem. Zatem numer…

 

 

To taki walec, wolny, ciężki i w moim wyobrażeniu wszystko niszczący na swojej drodze. Jako piętnastolatek byłem w szoku zmian w utworze, rytmicznej i czytelnej perkusji, gitary szorujące niczym wiertarka z udarem, a przy tym melodyjne. Znowu wokal, niski i groźny. To gardłowe  „uuuuuuuu” niszczy. Potem znowu zmiana nastrojów kiedy następuje moment instrumentalny i znowu, zamiast zawrotnej solówki delikatna melodia niczym poezja. Mistrzostwo, bo dzisiaj nic nie zmieniło się w kwestii odbioru tego numeru. Nic to, teraz pozostało mi już tylko czekać na przesyłkę. Oj, to będzie uczta!

 

Ale sylwester! Zostaliśmy z Żoną w domu, starszy Syn pojechał do swojej panny, młodszy do kolegi klatkę obok więc, wykąpani przywitaliśmy ten rok w piżamowym odzieniu. Z racji że nie mieliśmy bieżącej telewizji wykupiłem jakiś tam internetowy pakiet by śledzić jak to się inni bawią. Padło no TVP2 a tam obok Górniak wystąpił zespół Black Eyed Peas. Myślałem, że znam tylko jeden numer, ale okazało się, że nie, znam dwa hehe. Taki jestem osłuchany. Wracając do myśli, przypomniało mi się wykonanie z 2009 roku i zaraz po serii życzeń noworocznych puściłem Żonie. To koncert na łamach The Oprah Show więc na scenie znalazła się i pani gospodarz. Jakże wielkie zdziwienie było na jej twarzy kiedy podczas numeru tańczyła tylko jedna osoba. Aaa zobaczcie sami…

 

 

Tu już tego nie widać, ale kiedy pierwszy raz oglądałem ten obrazek, Oprah skakała na początku numeru na scenie zachęcając publiczność do ruchu. Świetny materiał i poruszający jak większość akcji pod szyldem Flash Mob. Fakt, to zupełnie co innego niż pobudzanie publiczności podczas standardowego koncertu. Tutaj mieliśmy założony schemat, wszyscy znali plan i układ. Co innego tutaj, zupełnie świeży numer. Dla niecierpliwych zabawa z publicznością zaczyna się od około 04:42 minuty utworu.

 

 

Niesamowite, a takie proste. Wcześniej klaskali na raz, cholera to jest ciekawe i nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Bo zanim Diskinson narzucił swoje akcentowanie wszystko pasowało patrząc i słuchając względem perkusji. Potem podyktował dwa krótkie oklaski i pauzę co też pasuje. Oj musiałbym się dłużej w to wsłuchać, swoją drogą później też były w numerach takie „trójki” jak np. tutaj.

 

Czym dalej w las… tym więcej można wychwycić. Swoją drogą, jak odnowimy kiedyś z Żoną uroczystość weselną to powyższy numer zatańczymy w formie walca. To będzie dopiero wydarzenie.

 

Dobra zbliżamy się do końca. Jak deklarowałem na początku naszego spotkania, dotarłem za kierownicą do końca dostępnej mi dyskografii zespołu Anathema. Mam jednak wrażenie, że coś tu skopałem. Nie znalazłem dwóch numerów, które w swoim czasie wpłynęły na swój sposób na moje życiowe wybory. Albo pominąłem jakąś płytę, albo mam nagraną bez dodatków jeśli takimi były te utwory. Dobra już wiem, sprawdziłem, ale wtopa. Nie mam czterech najnowszych albumów. To będzie długa przygoda. Póki co, ostatni numer na dzisiaj.

 

 

Swoją drogą film z którego kadry oglądacie całkiem dobry, polecam. O masowej zarazie, która odejmuje ludziom zmysły. „Perfect Sense” (2011)

 

 

Na koniec, tak, już teraz tak, bo uświadomiłem sobie, że nigdy nie podrzuciłem numeru z koncertu, a przecież to już Nowy Rok więc nie będziemy dopuszczać takich uchybień hehe. Łoooo Matko otworzyłem worek bogactw w tym momencie patrząc na propozycje. Nowsze, starsze. Dużo tego, więc wstrzelimy się w umowną granicę pomiędzy nastrojami w zespole. Kładę się, bo poza spuchniętą częścią twarzy nic się u mnie nie zmieniło. Dziękuję za uwagę i życzę wszystkiego dobrego.

 

 

Dobranoc oraz dzień dobry w ten niedzielny poranek.

(04:43)

× 8
Komentarze
@OutLet
@OutLet · prawie 2 lata temu
Zdrówka i morza muzycznych wrażeń w nowym roku. :)
× 3
@MichalL
@MichalL · prawie 2 lata temu
Dziękuję serdecznie ;)
× 1
@frodo
@frodo · prawie 2 lata temu
A propos Depeszowców, ja od nich dostałem niezły łomot lata temu. A potem oni. Takie to były czasy. Pozdrawiam serdecznie noworocznie Marcin.
× 2
@Wiesia
@Wiesia · prawie 2 lata temu
Powodzenia w Nowym Roku ‼️
× 1

Archiwum