Avatar @MichalL

@MichalL

Bibliotekarz
64 obserwujących. 48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
64 obserwujących.
48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
sobota, 5 listopada 2022

Muzyczne szwendanie – cz. 50* uzupełnienie

(23:17)

 

Dobry wieczór i dzień dobry.

 

Taka niespodzianka w ten piątkowy wieczór, bo nie zasnę mając świadomość, że gdzieś tam ciągle zostawiłem niedokończony temat, stąd też dzisiaj odcinek muzycznego – „uzupełnienie”. W ostatnim wpisie wspominałem o książkach, które nawiązują do twórczości Iron Maiden i jak przed chwilą sprawdziłem, nie rozwinąłem wystarczająco tematu. Słowo „nawiązują” jest tu kluczowym wyznacznikiem, bo nie sztuką jest znaleźć książkę o IM, ale tę w której, jak w grach komputerowych można trafić na tzw. „easter eggi”, oddające drobnym symbolem hołd konkretnemu tytułowi. Czytając jakąkolwiek książkę, zawsze w takich momentach zaczyna szybciej bić moje serce, a opisywana sytuacja przyprawia mnie o osobiste wspomnienia. Do dzisiejszego dnia trafiłem na takie trzy akcenty.

 

„Berserk. Spowiednik” –  Paweł Majka, gdzie opisywany obraz podrzuca mi tylko jedno rozwiązanie. Numer jak i płyta o tym samym tytule „Fear of the dark”. Wykonanie koncertowe miałem przyjemność zaprezentować w ostatnim odcinku szwendania, więc teraz wersja książkowa.

 

 

„Potępiona” – Bartłomiej Fitas, tu już nie ma niespodzianki, również tytułowy numer, tym razem z trzeciej studyjnej płyty (dla odsłuchania zapraszam do poprzedniego odcinka szwendania).

 

 

„World War Z” – Max Brooks, świetna kompozycja i obraz w jakim został przedstawiony numer z mojej ulubionej płyty. Również był ostatnio, ale i dzisiaj poleci, choć w innym ujęciu.

 

 

To tyle jeśli chodzi o książki, póki co, więcej nie znalazłem podczas moich czytelniczych wojaży zatem tym miłym akcentem przejdziemy do bardziej dźwiękowej części.

 

Drugi temat to mój tatuaż, mocno identyfikujący się z zespołem Iron Maiden. Jak już wspominałem, długo wymyślałem motyw, który miał być uwieczniony na całej ręce. Na początku były to różne, niestworzone historie, projekty ale ciągle coś mi nie pasowało, albo nie do końca byłem przekonany. Aż w końcu nastąpiło olśnienie a z nim pierwsze charakterystyczne „bzzzzzyt” i rozpoczęcie szeregu całodniowych sesji. W sumie, nie wiem, nie pamiętam ile przesiedziałem na tym stołku. Dłuuuuugo. Wracałem roztrzęsiony, z lekką gorączką. Łącznie spędziłem z chłopem około 30 godzin.

 

 

Powyższe zdjęcie wykonał artysta naszego projektu – Sergei Ustimov – dzisiaj, nie wiem co się z człowiekiem dzieje. Ostatni wpis na FB zamieścił mu w czerwcu syn informujący, że jest grzecznym chłopcem i czeka aż wróci. Sergei Ustimov jak łączę fakty, pojechał do Ukrainy bronić swojej ojczyzny. Gadałem z nim pod koniec marca o nowym projekcie. Od tego czasu cisza.

 

Wróćmy jednak do jego pracy na mojej skórze, który powstawał przez kilka miesięcy a ja, oczywiście nikomu nie powiedziałem poza Żoną i dziećmi. Takich formatów nie da się ukryć w tak hermetycznym środowisku.

 

 

Tutaj częściowo widać obraz, który obejmuje każdą stronę pracy. Musiałbym osobno robić zdjęcia poszczególnych fragmentów, żeby ochwycić dokładnie całość, ale wydaje mi się, że tyle wystarczy. Niech coś pozostanie tylko dla mnie.

 

Pierwszy plan to oczywiście kult maidenowych koncertów. To przez długi czas numer, który po wstępie UFO, potem, historycznej przemowie Churchilla rozpoczynał każdy kolejny, koncertowy set. Tak było w 2008 w Warszawie i w 2018 w Krakowie. Oprócz siedzącego za kokpitem Eddiego (symbolu IM) potrzebowałem czegoś co będzie podkreślało element koncertów, który przecież uwielbiam. I znalazłem, oficjalny projekt makiety samolotu, który podczas tego numeru lata nad muzykami ale nie byłbym sobą gdybym nie dostosował oznaczeń wg tych używanych na koncertach (UFOY), tu na lewej stronie.

 

 

 

Kolejny numer z mojego tatuażu to ten z kolejką górską. Niczym scena z filmu „Where Eagles Dare” (1968) reżyserii Briana G. Huttona. Cóż za przypadkowe spotkanie nieprawdaż?! ;).

 

 

 

Trzeci kadr trochę rozbity jest na dwa zdjęcia, które jednak łączą się w całość i zrozumiecie je tylko podczas obejrzenia koncertowego wykonania. Symboliczny Ikar i płomienie jako upadek.

 

 

 

Czwarte ujęcie to niby tylko flaga, ale jakże wymowna w swym znaczeniu. Nie chodzi tu o moją słabość do brytyjskich zespołów metalowych. Nie lubię uogólnień więc i w tym przypadku próżno ich szukać. Ta flaga to oczywiście symbol, który przejawia się podczas koncertowych spektakli. Dla mnie, wystarczający w swej postaci. Zwróćcie uwagę, bo w trzeciej minucie numeru pojawia się i nasza.

 

 

 

Piąty element ;) to jakże znamienity numer. W swoim czasie, świetny singiel, śmieszny teledysk a i na koncertach ciągle jest jednym z najgłośniejszych i żywiołowych numerów. Tatuaż pokazuje jedynie żołnierzy przy strzelającej armacie. Swoją drogą dowiedziałem się podczas jednej sesji, że armata po ukraińsku to puszka. Patrząc na tekst, utwór dotyczy starć północnoamerykańskich Indian z żołnierzami amerykańskimi. Konflikt przedstawiony jest z punktu widzenia obydwu stron – ludu Kri i białych przybyszów. Z jednej strony broń palna, armaty, z drugiej konie i łuki.

 

 

 

Szósteczkę przeznaczam na krzyże, tak, bez wątpienia traktuję je jako naszą Golgotę. Trzy główne krzyże na tle kilku drobniejszych w tle. Pamiętam, że męczyłem Sergieja żeby były idealne. W pierwszej wersji nie dotykały podłoża i wyglądały jakby lewitowały. On upierał się, że tak jest dobrze, ja nie. Koniec końców dociągnął kreski i zszedłem na ziemię.

 

 

 

Numer siedem to ta niepozorna wieża. Bo co ona może symbolizować? Ano wiele, jeśli wpisać w wyszukiwarkę The Wallace Tower a potem chociażby filmowy tytuł „Braveheart” (1995) reżyserii i odtwórcy głównej roli Mela Gibsona. Wieża jako zabytek chyba jeszcze stoi, u mnie nie do końca. Nadal można wychwycić pewne podobieństwa ale podczas spalania Ikara najwidoczniej sporo wycierpiała.

 

 

 

Zbliżamy się do finału. Ósemka i kolejny z tych dłuższych numerów dzisiejszego wieczoru. Również o charakterze militarnym. Patrząc na oryginalny projekt, choć i u mnie dobrze widać, truposz trzyma jedną z najbardziej rozpoznawalnych broni naszych czasów. M16, to ta używana podczas wojny w Wietnamie. W grze komputerowej Call of Duty (2007) twórcy, o zgrozo, zrobili ten karabin jako trzystrzałowy. Zapomnij przy takim o śmiercionośnej serii puszczanej często z biodra. Ale przy cierpliwym podejściu, dało się ją okiełznać i zdobyć możliwe wyzwania.

 

 

 

Ostatnim elementem mojego hołd/tatuażu był jakże niezwykle wymowny motyw. Chciałem zostawić sobie jakąś furtkę dla tych numerów, które się nie zmieściły więc przed ostatnim spotkaniem prac dziargania wymyśliłem jeden akcent, który połączy wszystko, a zarazem stanie się początkiem.

 

 

W ten sposób zyskałem dostęp do pierwszego oficjalnego koncertu IM z 1985 roku, który został wydany na DVD. Jeśli szukacie tego obrazka, jest na odwrocie okładki. To koncert, który ciągle mam w formacie mp3, na płycie DVD i oczywiście w pierwszym wydaniu płyty winylowej. To koncert, który zagrany dzisiaj, wystrzeliłby najstarszych fanów z butów.

 

 

Niesamowite możliwości wokalne.

 

Udało się, spiąłem to w całość. Książki, tatuaż, więc to już komplet względem tematu.

 

Dziękuję, za uwagę, to tyle co miałem do przekazania w kwestii metalu i całej tej radiowej muzyki, z którą okazjonalnie jestem na co dzień. Bardzo fajne wieczory, zawalane przeze mnie nocki i dosypianie w ciągu weekondowych dni. Żona nadal jest przy mnie, mimo mijania się podczas niedzielnych śniadań więc jest ok. Nie ma strat w ludziach, a to przecież najważniejsze. Póki co nie planuję kolejnych wpisów ma łamach tego cyklu choć pewnie i zespołów znalazłoby się na kilka następnych odcinków szwendania. Nie przedłużając…

 

Dobranoc i dzień dobry w ten wyjątkowy, bo jednak sobotni poranek.

(03:20)

× 9
Komentarze
@frodo
@frodo · około 2 lata temu
Co do książek Panie Kolego, podstawowa lektura to Domofon Zygmunta Miłoszewskiego. Cała powieść według Fear of the Dark. Polecam. Pozdrawiam serdecznie Marcin.
× 3
@MichalL
@MichalL · około 2 lata temu
ooo! koniecznie muszę sprawdzić ten tytuł, dzięki ;)
@Mackowy
@Mackowy · około 2 lata temu
NIESAMOWITE, jako fan IM jestem pod wrażeniem tak pomysłu, jak wykonania, mógłbym gapić się na twoje łapy godzinami :) Szacun.
× 3
@Jagrys
@Jagrys · około 2 lata temu
Powiem tak: Szacun za rękaw. Jak nie mam estymy dla tatuaży - tak tutaj chylę czoła i jestem pod (wielkim/ogromnym) wrażeniem. Grafika. kompozycja - to indywidualne, personalizowane dzieło sztuki i popis talentu tatuażysty. Podziwiam. Szczerze podziwiam.
Dziękuję za nocne szwendanie. J.
× 2
@MichalL
@MichalL · około 2 lata temu
Również dziękuję ;)
@piotr_osowski
@piotr_osowski · około 2 lata temu
Odjęło mi mowę! W zeszłym tygodniu z przyczyn rodzinnych nie mogłem zasiąść na spokojnie do szwendania 50 i w spokoju zanurzyć się w lekturze (i słuchaniu, a jakże). A tu takie combo!!!!! 50 i 50*. Teraz siedzę i dochodzę do siebie.
× 2
@MichalL
@MichalL · około 2 lata temu
Cieszę się ;)
@ryszpak
@ryszpak · około 2 lata temu
Niesamowity tatuaż. Fanem nie jestem, ale tutaj widać kunszt.
Dzięki za kolejne superciekawe szwendanie w - również moich - klimatach.
Pozdrawiam
× 1
@MichalL
@MichalL · około 2 lata temu
Dzięki, polecam się ;)
@jatymyoni
@jatymyoni · około 2 lata temu
Tatuaże świetne. Najczęściej widuję zbieraninę różnych motywów bez ładu i składu.
× 1
@MichalL
@MichalL · około 2 lata temu
Dzięki ;)
× 1
@ale.babka
@ale.babka · około 2 lata temu
Wysłałam znajomemu do poczytania o swoich idolach. Bardzo ciekawie napisane :)
× 1
@MichalL
@MichalL · około 2 lata temu
Dziękuję ;)
× 1

Archiwum