Pstryk i już po wszystkim, od tak jakby nie było wczoraj. I tylko regał z książkami ten sam, choć niezupełnie bo i on sukcesywnie zapełnia się przecież kolejnymi pozycjami. Zupełnie jak ja, tyle, że w moim przypadku to codzienne doświadczenia. Przed chwilą zrobiłem to zdjęcie.
Dopiero z oddali widzę jak wiele na nim pustej przestrzeni, jak ciągle dużo tych leżących (czyt. oczekujących), a mimo to, w minionym roku przeczytałem 81 książek. Czasem były to krótkie ekstremalne horrory, czasem obszerniejsze cegły, choćby te, ukazujące rozwój metalowej muzyki na przestrzeni minionych lat.
Gdy teraz patrzę na listę wszystkich tytułów, widzę jak rzadko sięgałem po nowości, które zwykle szybko lądowały na moich półkach po swoich premierach. Te miejsca zajęła spora liczba odgrzebywanych tytułów, dzięki którym nieco nadrobiłem zaległości. Zostało wiele pozycji, które przeleżały 2021 w oczekiwaniu na swoją kolej i to moja największa porażka. Może teraz się uda. 81 to dobry wynik jak na moje możliwości. Baaa, najlepszy na przestrzeni ostatnich lat, co wskazywałoby na sukces ale mnie martwi inna kwestia. Staram się zapisywać liczbę oczekujących książek przed każdym rozpoczynającym się rokiem. Poprzedni Sylwester spędziłem w gronie 123 książek, które zostały pominięte, bądź po prostu nie zdążyły trafić do moich rąk. W takim układzie mógłbym się wówczas zamknąć na zakupy przez cały 2021 i zapewne przeżyłbym równie niesamowite historie, a tym samym zmniejszył swój stosik wstydu. Niestety, bo jak odmówić sobie zakupów? Nie było takiej opcji czego wynikiem są ciągle leżące książki na moich regałach.
To chociaż, niech ich będzie mniej. I dzisiaj poczyniłem w tym kierunku obliczenia. Wstałem i policzyłem wszystkie te które leżą, czyli oczekują na przeczytanie. 118… udało się! Jest mniej niż było, wychodzę na prostą hehe. Ale tak naprawdę, to liczyłem na większą różnicę. Miałem nadzieję, że będzie poniżej setki. Niestety. A jeszcze kilka lat temu byłem przerażony liczbą 54 hehe.
To moja lewa strona regałów.
Tutaj znajdują się książki o tematyce militarnej (najwyższe piętro), zwykle to wspomnienia byłych żołnierzy, relacje z misji, bądź przegląd konkretnego uzbrojenia. Półka niżej, to znowu militaria, ale już w fantastycznym ujęciu typowym dla WarBook. Polskie wojska walczą z pozaziemskimi najeźdźcami lub przenoszą się w czasie i próbują zmienić losy kraju znanego nam z książek do historii. Po prawej stronie to znowu literatura faktu, zeznania policjantów, strażaków, pani prokurator i bezwzględnego polskiego mordercy. Trzecia półka od góry to cykl Metro, postapokaliptyczna wizja czekającego na nas świata. Zaraz pod nim polska odmiana, ujęta w innym przedziale czasowym z nieco odmiennym klimatem, ale również może pochwalić się ilością autorów, którzy wzięli udział w tym przedsięwzięciu. Niżej, a to już piaty poziom licząc od góry to znowu apokaliptyczne wizje. Po lewej wszystko, zarazy, choroby, nuklearne spustoszenie, po prawej tylko temat zombie. Kolejny poziom to fantastyka, podobno sama klasyka. Nie znam wartości tych książek a tym bardziej autorów, raczkuję w tych tematach. Ale seria „wehikuł czasu” nie raz rozdziawiła mi szczękę, więc brnę. Poniższe półki to horror. Polski horror. Od klasycznych ujęć po te najbardziej wyuzdane. Nie opisuję książek, które leżą gdzieś pomiędzy, bo te trafią na swoje miejsca dopiero po przeczytaniu.
Prawa strona, bo książki nad wejściem pokazałem już nawiązując do muzycznego klimatu.
Od samej góry wydawnictwo Vesper, czyli klasyka filmowego horroru i cała reszta z ich stajni. Wszystkie w twardych oprawach. Druga półka od góry to Graham Masterton, komentarz zbędny. Tuż pod nim moja piekielna trójca. Ketchum, Lee i Everson. To książki gdzie moja Żona zatyka uszy i zagłusza mnie gdy chcę opowiedzieć Jej szczegóły czytanej sceny. Najcięższa półka w mojej biblioteczce. Pod trójcą poziom zajmują książki o demonologii słowiańskiej (od lewej) i tematyka duchów i zjawisk paranormalnych (po prawej). Piętro niżej to wydawnictwo Videograf i znowu polski horror czy już może raczej thriller. Ostatnie moje piętro po tej stronie pokoju to horror zagraniczny z pozostałymi autorami. Po prawej zaś to kryminały hehe, też zdarzało mi się czytać. Te uważam za wyjątkowe. I tyle.
Niższe piętra to książki Żony, póki co, są niewidoczne bo łóżko wylądowało blisko regałów ze względu na choinkę. Mimo to, ciągle pozostawia na moich półkach delikatne akcenty swojej obecności. Czy to w postaci ozdób czy jak w ostatnim przypadku książki, która ośmieliła się stanąć nieczytana. No nic. Małżeństwo to sztuka kompromisu hehehe.
Chciałbym wierzyć, że ten rok będzie lepszy. Że przeczytam wszystkie zaległe książki. Że znowu uda mi się kupić ich mniej i że w końcu zejdę poniżej zalegającej setki. Tylko po co? Czytam sukcesywnie zapowiedzi poszczególnych wydawnictw o swoich planach wydawniczych i już wiem, że nie będzie lekko. Ma wyjść kolejny Obcy, a przy dobrych wiatrach kolejny. W koszyku mam ciągle kilka pozycji, które chciałbym przeczytać bo znam już autorów i zapowiadają się obiecująco. Zaraz pojawi się też kolejna porcja z gatunku horroru ekstremalnego, więc również wypadałoby nie spuszczać nogi z gazu. Aaaaa i przecież. Książka za którą zapłaciłem w przedsprzedaży w pierwszych miesiącach minionego roku. Antologia Sabat – Guya N. Smitha, dwie opasłe księgi w twardych oprawach z dodatkowymi materiałami. To będzie coś.
Tym miłym akcentem, życzę Wam wszystkiego dobrego w tym nowym roku. Niesamowitych historii, intensywnego zapachu kartek i przede wszystkim wolnego czasu, by móc się w tym stanie znaleźć.
Pozdrawiam - Michał