To będzie bardzo dziwny eksperyment. Oczywiście, nie ma się czego bać, a raczej potraktować to jako osobliwą zabawę, w którą można kogoś wciągnąć… Zaczynamy.
Scena jest właśnie taka: łąka, na niej koc, a na nim człowiek. Leży sobie na plecach, wyciąga rękę i myśli ku niebu. Otoczony leniwym gwarem ptasich rozmów, szumem owadów i letnim skwerem sięga ku gałęziom drzewa. Ono jest tak daleko, aż za daleko.
Następny fragment wymaga wstania. Tak, wstawaj, będziesz czytać na stojąco (chyba że już czytasz, to usiądź i wstań jeszcze raz (chyba że nie możesz to siedź)).
Zniechęcony próbami przekłada się na bok i przypatrując się idącej po kocu mrówce, próbuje odgadnąć, co zaprząta jej głowę. O czym myśli, to dziwne stworzenie? Jaki ma cel? Czy też chce odgadnąć, jak działa świat? Czy wie o gwiazdach? Czy liczy całki?
Owad zdąża swoją drogą, znikając na skraju koca. Już go nie ma. Jest gdzieś indziej. W granicy jakiegoś innego miejsca.
Świetnie. Tak trzymaj. Teraz trzeba podnieść ręce do góry (gorzej, jeśli czytasz to z komórki, to podnieś jedną). Raz, raz. Jak podczas napadu na bank.
Z daleka słychać płacz dziecka, krzyki. Milkną. Znikają za barierą niepojętą dla człowieka.
Na nowo bohater rozgląda się za tematem. Szuka wątku, który wprawi w ruch całą maszynę, który wszystko obudzi. Ruch? Czy to nie sarna leniwie podskubuje trawę? Czy to nie zwierzę godne rozpoczęcia wszystkiego? Nie. Jest zbyt płochliwa, za delikatna. Gdyby tak coś stałego, coś jak...
Z bezgłośnym trzaskiem łamie się dostojny kłos i zastyga w ukłonie. Niby sam siebie proponuje do tej roli. Złocistym włosem o uwagę prosi. Niech będzie.
Ręce można już opuścić (no, chyba że same opadają), ale nadal stoimy. Teraz będzie bardziej dynamicznie, bo po każdym akapicie będzie trzeba podskoczyć. Enter, podskok, enter, poskok.
"Wpierw było ziarno..."
Albo czy nie kłos? Czy ziarno wyprzedzić ma kwiat i pyłek, z którego się rodzi? Co zatem pierwsze było?
"Wpierw był kwiat i pyłek a z niego ziarno. Inne ono było od reszty ziaren, bo zawieszone w próżni..."
Jakżeby w próżni wyrosło?
"Wpierw był więc tlen, woda i światło..."
Czy gruntu także mu nie potrzeba?
"Wpierw był grunt, tlen, woda i światło..."
Skoro już były, czy byłby to początek, czy już ciąg dalszy historii?
Naskakaliśmy się, to można usiąść. Właściwie, nie usiąść, ale przykucnąć (gorzej, jak czytasz z komputera). Wersja dla hardkorów: ustawić się plecami do ściany, przykucnąć, oprzeć się i odsunąć stopy tak, by wytworzyć kąt prosty pomiędzy udami a łydkami.
Zmęczony wewnętrznym dialogiem człowiek sięga po kłos i wyjmuje zeń ziarno. Rozkłada je na kartce, by dokładniej mu się przyjrzeć. Nie. Ze zniecierpliwieniem odrzuca je od siebie. Ziarno się nie nadaje. Sięga po ołówek, by od nowa stworzyć świat, by dać mu kształt myśli, kolor marzeń i formę pełną rozumu.
Teraz szczyt, szczytów. Trzeba się położyć na ziemi (albo łóżku, jak ktoś woli). Całość, padnij!
"Wpierw była idea. Idea narodziła słowa, słowa: zdania a zdania, całą opowieść."
Powstała oaza wynurzająca się z pustyni koca, nieprzebyte morze pod ludzką dłonią, trzy słońca i dwa księżyce, góry. Na samym tego końcu, wśród tych wszystkich dziwów umieszczony został człowiek wraz ze zwierzętami.
Koniec spania. Siadamy wygodnie (chyba że siedzieliśmy cały czas). Jak wrażenia? Wariactwo, co? Nie dość, że każą czytać, to jeszcze się ruszać. Co się dzieje z tym światem!
Teraz, proszę, przeczytaj cały tekst, omijając instrukcje. Poczekam.
Jest różnica w odbiorze?
Cała ta zabawa, wcale nie miała na celu cokolwiek udowadniać. Przyszła mi na myśl w czasie gimnastykowania się w autobusie na zakrętach (spróbuj utrzymać równowagę niczego się nie łapiąc, bo trzymasz w rękach książkę). To ciekawe doświadczenie. Właściwie, coś nowego.
Ah, tekst. To jakaś tam opowieść na jakiś konkurs na Wttpd. Jeśli ma to jakieś znaczenie, nosi tytuł: Tworząc i kończy się następującym akapitem:
Ołówek spoczął obok kartki, by twórca mógł patrzeć na powstały właśnie świat. Jego własny świat.