Tu akurat po zdjęciu (na razie, bo jeszcze tej książki nie czytam). Ale po książkach też "bazgrzę" i nie mam z tym problemu. Jeśli są moje, to wolno mi.
Mnie nie boli. Poza tym zapamiętuję więcej pisząc, podkreślając czy jakoś inaczej oznaczając. Kocham książki, ale to są dla mnie, tak czy siak, przedmioty użytkowe.
Z użytkowością się zgadzam, ale tak mam, że wszelkie znaczniki na tekście mi przeszkadzają. Nawet na ksero nie lubię fragmentów zaznaczać, bo potem mam uczucie, że mi w oczy włazi.
Tak! Krzyczą, że spać nie można, a posłuchać muzyki to już tylko w słuchawkach. Długo się zastanawiałem jak je choć trochę przechytrzyć. Uśpić lament bądź napełnić nadzieją, że już niedługo nastąpi ich kolej. Kiedy krzyk w danej części regału staje się nie do opanowania, biorę książkę z tejże półki i na jakiś czas następuje spokój. Wziął jedną z nas, już blisko - szepczą między sobą. W międzyczasie krzyk podnosi się już z innej części regału, więc z kolejną książką robię analogicznie. Tak też sobie skaczę nie dopuszczając do zamieszek. Każdy bunt na większą skalę mógłby być nie do opanowania. Już widzę te taktyczne roszady, wypuszczanie samopas stworów z ich treści. Rzucanie na mnie klątw czy straszenie psychopatycznymi zwyrodnialcami. A mogłem lata temu wybrać lżejszą lekturę ;)
Hehe, pomysł ze stworami, wychodzącymi z książek wykorzystał już Rob Letterman - reżyser filmu "Gęsia skórka" (2015), ale same książki to co innego, choć mniej spektakularne jeśli chodzi o zagrożenie ;) Z drugiej strony i papierem można się zaciąć a książki z twardą oprawą i bardziej pokaźną liczbą stron to już waga ciężka hehe.