W zeszłym roku, siedząc w domu z moim staruteńkim i dość schorowanym sukiem (pies, ale dziewczynka) czytałam strasznie dużo. Tak dużo, że aż przewidywalność większości powieści zaczęła mnie po prostu nużyć. I gdzieś, kiedyś natknęłam się na wyzwanie "W 80 książek dookoła świata". I tym sposobem... rozszerzyłam swoją potencjalną literaturę o jakieś dziesiątki, jeśli nie setki, potencjalnych autorów. I teraz z kolei mojego życia nie wystarczy, żeby się z nimi zapoznać.
Ponieważ jednak niczego nie umiem zrobić "normalnie" i "po prostu", skomplikowałam sobie życie książkowe tak bardzo, że bardziej się już chyba nie da. Zatem ambitne, ale jednak proste zadanie - wybór 80 książek po 1 z jednego kraju, utrudniłam sobie maksymalnie. Mamy zatem:
1) W 16 książek dookoła Polski - książka musi się dziać w danym regionie. Mamy 16 województw, to i 16 książek. Ale do tego dochodzą Tatry, Beskid Niski, Bieszczady i (jeśli coś trafię, poza Orkanem) to inne Beskidy...- wyłączam z tej listy wszelakie przewodniki. To by było za proste. https://nakanapie.pl/ziellona/listy/ziellona-w-16-ksiazek-dookola-polski
2) W 80 książek dookoła Europy - tyle aż krajów europejskich nie mamy. Ale jak już utrudniać, to utrudniać. Mamy zatem wszystkie kraje byłej Jugosławii i samą byłą Jugosławię (osobny twór, choć już nie istniejący). To samo z krajami powstałymi po upadku ZSRR - ale co w takim razie zrobić z pisarzami radzieckimi? Ano proste - dołożyć do listy :) No i Syberię tez wypadałoby potraktować osobno...No i Grecja - moja ukochana, jedyna, najmilejsza. Grecję sobie podzieliłam na Grecję Kontynentalną i wyspy. Na razie. Jeśli znajdę więcej książek to i pewnie rozszerzę kryteria. No bo, jak to mawia Piotr Bałtroczyk, kto bogatemu zabroni... https://nakanapie.pl/ziellona/listy/ziellona-w-80-ksiazek-dookola-swiata - tu jest moja lista. Przeczytane i w planach. Na razie jest tożsama ze światem.
Kryterium jest jedno - miejsce urodzenia autora. Ale żeby nie było za łatwo... No bo na przykład taki Markaris, jest greckim autorem. Pisze po grecku, o Grekach, ale urodził się dziad jeden w Turcji. No i co z nim zrobić? Dokładam go zatem do Turcji, ale Turcję planuję "dorobić" innym bardziej tureckim autorem. Chociaż ostatecznie mogę go "wymienić" na autora książki "Mało" Hakan'a Gunday'a, bo on z kolei był autorem tureckim, ale urodził się na Rodos.
I obiecuję nie dyskutować na temat czy pana Tomizza Fulvio (urodzonego na Istrii) traktować jako chorwackiego, czy też włoskiego pisarza. Istria - dziś chorwacka - była wówczas pod panowaniem weneckim. Obiecuję to nawet sobie. Bo akurat o Bałkanach wiem dość dużo, Grecja jest moją miłością - i tu mogę się pokusić o wszelakie rozkminy, ale o takiej Alasce wiem tyle, że jest tam zimno :) Kryterium zatem zostaje: miejsce urodzenia autora. I bez znaczenia czy to miejsce było pod tym, albo innym krajem. Liczy się ten kraj, w granicach którego aktualnie się znajduje. No chyba że mi jeszcze coś wpadnie do głowy :)
W międzyczasie muszę czytać coś normalnego, bo zwariuję. Coś normalnego oznacza kryminały, sensacje i czasem łzawe romanse. Choć i w tych "wyzwaniowych" listach, trafia się często jakaś taka perełka... A ponoć, mawiają, jeszcze trzeba żyć, jeść, pić i pracować. W przerwach między PPP, czylil pożywianiem się, piciem i pracą, spróbuję stworzyć tu takie zestawienia. Sama jestem ciekawa, jak mi to wyjdzie. Bo istnieje możliwość, że zestawienie książek z różnych regionów świata (nikt z nas nie dotarł wszędzie...) przyda się nie tylko mnie. Prawdopodobnie będę też polecać. Bo nawet jeżeli ktoś wybitnie nie zgadza się z moimi ocenami, to może zadziała to na zasadzie odwrotności? "skoro jej się nie podoba, to mnie się spodoba na pewno".
Kryterium polecenia? Regionalizm, kultura itd. (no bo na przykład taki Prevelakis.... nie no, dobrze... to w następnym wpisie), I przede wszystkim... że książka "wchodzi". No bo co z tego że takie Sklepy cynamonowe należą do klasyki? Co z tego, się pytam? Skoro "nie wchodzą" i już. Mnie nie wchodzą. Bo to są i będą egoistyczne, moje wybory :)
Gdzie leży Beskid Makowski? Jakie są jego granice? Co oferuje przeciętnemu turyście, a co wykwalifikowanemu krajoznawcy? Wiadomości na ten temat próżno szukać w internecie. Próżno też ich szukać w publikacjach naukowych oraz turystycznych. Przez długi czas zastanawiałam się dlaczego tak jest?
Czy te góry są gorsze od innych? Nie mają tak spektakularnej historii jak Beskid Niski czy Bieszczady, ale czy tylko krzywda ludzka stała się powodem, modnego dziś, "odkrywania Beskidu Niskiego"? Nie mają charakteru alpejskiego, jak Tatry, ale czy w Tatrach w sezonie letnim nie-wspinacz znajdzie chwilę ciszy i spokoju? Nie są tak wysokie jak Gorce, ale czy Gorce faktycznie powalają swoją wysokością na kolana? Nie chcę tu dyskredytować innych gór, wszak wszystkie te grupy górskie uwielbiam, ale...
Ale dlaczego co chwilę wydawany jest nowy przewodnik po Gorcach, Niskim, Pieninach, Żywieckim, a o Beskidzie Makowskim – cicho, głucho? Długo się nad tym zastanawiałam i w końcu zrozumiałam sedno sprawy.
Beskidu Makowskiego po prostu ... nie ma...
Według Wolnej Encyklopedii Wikipedia Beskid Makowski to grupa górska, część Beskidów Zachodnich. Położony jest między Koszarawą na zachodzie, a Rabą i jej dopływem Krzeczówką na wschodzie. Publikacje nazwijmy to turystyczne, przedstawiają ten problem nieco inaczej. I tu zaczyna się problem.
Zacznijmy od tego, co wie przeciętny turysta.
Ma on do dyspozycji mapy i przewodniki ogólnodostępne. W nich nazwa Beskid Makowski wymieniana jest na równi z Beskidem Średnim. Czytałam kiedyś pewien artykuł, gdzie wyjaśnione było, iż tereny te zostały nazwane Beskidem Średnim i łączyły w sobie zarówno Beskid Wyspowy oraz "nasz Makowski".
Naukowe kręgi krajoznawcze szybko jednak reaktywowały nazwę Beskid Wyspowy, dla grupy górskiej położonej między Rabą na zachodzie, a Dunajcem na Wschodzie. Tutaj różne środowiska i różni autorzy dyskutowali o przynależności pasma Lubomira i Łysiny oraz o paśmie Zębolowej (błędnie nazywanej Zębalową). Pozostałą, po "odłączeniu" Beskidu Wyspowego, część Średniego nazwano Beskidem Makowskim. Problemy trwały nadal.
Jedni uznawali za wschodnią granicę - dolinę Raby, inni włączali do tej grupy również pasmo Lubomira i Łysiny. Ciekawe dyskusje, przekształcające się niekiedy nawet w kłótnie, trwały w schroniskach górskich. No bo popatrzmy logicznie - skoro Beskid Wyspowy odżegnuje się od pasma Lubomira i Łysiny, a niektórzy krajoznawcy również tego pasma nie włączają do Beskidu Makowskiego- to powstaje nam nowa grupa górska...
Proponuję więc powołać się na dr Mieczysława Orłowicza, którego autorytetu chyba nikt nie zamierza kwestionować. W swoim "Przewodniku po Galicji" z 1919 roku tereny położone między Skawą, a Dunajcem zalicza do Gorców. Dokładniej rzecz ujmując, do Gorców zalicza tereny położone pomiędzy "Skawą, ewentualnie Rabą". Szczególnym słowem jest tu "ewentualnie"- co wtedy z terenami pomiędzy Skawą, a Rabą? W 1938 roku Mieczysław Orłowicz wydziela region pomiędzy tymi dolinami jako Beskid Myślenicki, za granicę wschodnią określając dolinę Stradomki. Na ten podział powołują się autorzy przewodnika - jedynego w tym momencie kompleksowego opracowania - Beskid Myślenicki. . Nazwą Beskid Makowski posługiwali się Lencewicz i Kondracki i dzięki nim ta nazwa rozpowszechniła się na dobre. Patrząc na całą kłótnie i dyskusje dotyczące tego regionu, niepojętym wydaje się, że tak naprawdę
Rzecz idzie o nazwę...
Granice Beskidu Makowskiego, wyznaczone przez Lencewicza i Kondrackiego, pokrywają się niemal z Orłowiczowskim Beskidem Myślenickim. Niemal - gdyż do Myślenickiego dodatkowo należała "ta część Beskidu Wyspowego, do którego "wyspowatości" nie ma najmniejszych wątpliwości". Oczywiście chodzi tu o Strzebel i Luboń Wielki oraz pasmo Lubogoszczy i Cietnia.
O problemy nazewnictwa potykali się wszyscy, którzy w ogóle chcieli poruszyć temat tego regionu. Zwolenników nazwy "Beskid Makowski" jest niemal równie dużo, jak jego przeciwników - podobnie rzecz się ma z nazwą Myślenicki. Jak młody przewodnik górski miał napisać cokolwiek na ten temat nie narażając się autorytetom?
W końcu w 1993 roku Dariusz Dyląg wydał swój pierwszy "Beskid Myślenicki". Równocześnie (okazją było 650 lecie Myślenic) pojawiła się publikacja Juliana Zinkowa "Myślenice i okolice" i tak drgnęła tematyka regionu. Wciąż były to jednak wydawnictwa lokalne, niedostępne dla przeciętnego turysty. W 10 lat później do współczesnego znawcy tematyki Beskidu Myślenickiego, Dariusza Dyląga, dołączył młody historyk, specjalizujący się w historii "Żelbetu" na ziemi myślenickiej - Piotr Sadowski (od niego pochodzi 99% wiadomości na temat partyzantki w tych regionach). Współpraca obu panów zaowocowała unikatowym przewodnikiem - tym razem o wydanie pokusiła się Oficyna Wydawnicza Rewasz.
Ten region- obojętne jak go nazwiemy- ISTNIEJE
Problemy wynikają z ogromnego zróżnicowania terenów położonych pomiędzy doliną Skawy na Zachodzie, a Krzyworzeki na wschodzie oraz szlakami komunikacyjnymi (po polsku: głównymi drogami) Dobczyce- Myślenice- Wadowice na północy oraz Rabka- Jordanów- Maków Podhalański na południu. Ten teren bowiem staramy się objąć naszym portalem- bynajmniej nie dlatego, ze uważamy że nazwa Beskid Makowski jest nazwą poprawną (prywatnie jestem zdania, że autorytet Orłowicza jest niekwestionowalny i przyjmuję jego nazewnictwo), ale ze względu na jej popularność i chęć pokazania szerszemu gronu, że ten region- obojętne jak go nazwiemy- ISTNIEJE.
Jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem tendencji "pustki turystycznej w tym regionie - że pozwolę sobie przekształcić słynne zdanie.
Ujmijmy to w sposób mało naukowy: nieważne, czy zaliczymy do B.M. (obojętne jak go nazwiemy) pasmo Lubomira i Łysiny, czy dopuścimy Zębolową, nieważne czy zamek w Dobczycach będziemy opisywać jako atrakcję regionu, czy okolic. Z punktu widzenia turysty to wszystko jest nieważne.
Ważne jest natomiast to, że nie jest to biała plama na mapie, że żyją tu cudowni ludzie (czy nazwiemy ich Kliszczakami, Góralami Myślenickimi, Zagórzanami czy Gaciorzami); że w pięknych pachnących żywica lasach roi się od grzybów, czernic i borówek; że odpoczywając na łące wśród chabrów i rumianków niejednokrotnie spod nóg wyfrunie nam skowronek. I choć w okolicy jest mnóstwo miejsc chronionych i pomników przyrody to jednak nie ma tu Parku Narodowego, dzięki czemu nie ma nakazu poruszania się tylko po znakowanych szlakach. Beskid M. jak żaden inny region w małopolskim oferuje wspaniałe widoki, cudowne góry, przepiękne lasy, pola pszenicy – a to wszystko z pełną dowolnością wypoczynku. Jedyne zasady tu panujące to są tak zwane zasady "zdroworozsądkowe"- nie śmiecić, nie niszczyć roślin i grzybów, nie straszyć zwierząt. Zobacz piękno Beskidu M., poczytaj trochę co możesz tu znaleźć, a potem...
Spakuj plecak
lub włóż kilka potrzebnych rzeczy do bagażnika samochodu i pojedź nie więcej niż 60 km od Krakowa. I na własne oczy zobacz, ze to co opisujemy to prawda, ale... zobaczysz o wiele więcej, bo piękna tego regionu nie da się ani opisać, ani pokazać – trzeba go poczuć...
Zawadka'2006
Opublikowane również na portalu "krajoznawstwa alternatywnego" - www.muwit.pl