Panie i panowie, wznieśmy toast za zdrowie młodej pary. Oby ich życie składało się z samych szczęśliwych dni! Zaczerwieniony pod wpływem wypitego wina, jowialny dżentelmen, który, bełkocząc, wygłosił tę mowę, uniósł wysoko kieliszek. Po chwili, odchyliwszy do tyłu głowę, miał zamiar jednym haustem opróżnić jego zawartość. Najwyraźniej jednak był mocno wstawiony i ledwo trzymał się na nogach, nic więc dziwnego, że próba ta zakończyła się niepowodzeniem. Zatoczył się do tyłu i opadł na krzesło. W tym momencie rozległ się huraganowy śmiech pozostałych gości, siedzących przy stole. Prawdę mówiąc, wszyscy byli już „pod dobrą datą". Melissa doszła do wniosku, że przynajmniej kilku spośród lubiących jazdę konną i chętnie zaglądających do kieliszka przyjaciół jej nowej macochy już do kościoła przyjechało po kilku głębszych. Huczne przyjęcie ślubne, wydawane w sali bankietowej Rundel Towers, było niezwykle wystawne i obfite. Wspaniałe i egzotyczne potrawy, podawane jedna za drugą, zaspokoiłyby gust nawet najbardziej wybrednego smakosza. Niestety, większość gości zainteresowana była przede wszystkim trunkami. Niezliczona rzesza lokajów miała za zadanie pilnować, by kryształowe kieliszki ani przez moment nie były puste.