Roberta ukryła zarumienioną twarz na jego ramieniu, a on ciągnął dalej:
- Istnieje tyle rzeczy, których pragnę cię nauczyć i tyle miłości, którą mogę ci ofiarować! Całym sercem wierzę, moja przyszła żono, że wspólnie uda nam się odnaleźć tę światłość przewodnią, która powinna towarzyszyć szczęśliwemu życiu. Może uda nam się wreszcie uchwycić ją na płótnie w jej właściwej, doskonałej postaci?
- Światło, o którym mówisz, to po prostu miłość - szepnęła Roberta. - A miłość jest najwyższym szczęściem. Czy mogłoby nam przydarzyć się coś piękniejszego? Och, Adamie, jak hojnie los nas obdarzył!
- Uwielbiam cię, najmilsza!