Kleks(ja) zrobił albo nie zrobił tak jak trzeba coś. Szczęściowi nie przypasowało, zaczął mamrotać. Kleks dosłyszał. Na serię z karabinu odpowiedział nalotem dywanowym i doszło do spiny. Szczęście okopał się na pozycjach, ostrzeliwując agresora ogniem stacjonarnym. Kleks przegrupował siły pancerne do frontalnego ataku, dla zmylenia przeciwnika szarpiąc flanki. W międzyczasie Merlin się rozkasłał. Szczęście dopadł tygrysa pierwszy i rozpoczął inhalację. Merlin stawił czynny opór. Szczęście spróbował jeszcze raz. Merlin zaparł się bardziej. Safandułowate podchody Szczęścia wzburzonego emocjonalnie Kleksa zgniewały jeszcze bardziej. Na to wszystko rozdzwonił się telefon. Kleks dojrzał znajomo wyglądający ciąg cyfr i odebrał niejako w locie.
Fonetycznie wyglądało to tak:
- ...szpital psychiatryczny, qhhva. Słucham? Trzymaj mu tę mordę, niech nie wierzga!
- Bip... bip... bip...
Kleks spojrzał z obrzydzeniem na wyświetlacz. Pomijając dwie cyfry ze środka, numer był całkowicie nieznany
- Świr. - skomentował sucho Kleks, krzywiąc się z niesmakiem. - Daj mi go, ja to zrobię. Oddawaj kota, mówię...!
Jak śpiewał Zejman & GarKumpel: Ćwir, ćwir. Świr, świr...