Tyle w temacie kwiatków na balkon.
...pozostaje mieć nadzieję, że krzaczki się wybronią.
Inspiracją dla niniejszego posta jest mi @MichalL i jego komentarz o dziedziczeniu stołka.
W 2011roku Bibo Begerona popełnił był skądinąd urokliwy film animowany "Monster in Paris", z polskim tytułem "Przygoda w Paryżu".
Film przeszedł u nas bez większego echa, uważam że niesłusznie. Moim zdaniem, warto się nad nim pochylić. Zachęcam.
Mnie spodobał się tak bardzo, że sprawiłam sobie płytę dvd. Nie czuję się pokrzywdzona.
Przejdźmy więc do części właściwej.
Otóż: Głównej bohaterce - artystce rewiowej, Lucille, głosu użycza Vanessa Paradis. (Tak, tak, "Joe le taxi" itd.) Również w partiach wokalnych. (Byłoby dziwne, gdyby nie ;] ) Do serca przypadła mi szczególnie piosenka "La Seine":
We francuskiej wersji filmu Vanessa Paradis śpiewa tę piosenkę w duecie z -M-:
Gdzie tu miejsce na dziedziczenie stołka? Już objaśniam:
Do dystrybucji w kinach w Europie, na świcie, w Polsce film trafił w wersji angielskiej.
A tam, w "La Seine and I" towarzyszy jej Sean Lennon - ni mniej ni więcej, tylko syn Johna Lennona:
Taka ciekawostka.
Właściwie nie ma o czym mówić. Ot, wpadł mi w oko trailer filmu:
Nie powiem: Zajefajne obrazki, moje klimaty i najulubieńsze bajki, ale: Nie tylko ruchome obrazki robią tu atmosferę.
Jeszcze raz:
Szał!
Bomba motyw! Co je to?
Oto przed wami:
I to jest muza.
Po takiej zachęcie poczułam się zanęcona.
P.S. Było warto. Nie żałuję.
Doric jako sowodźwiedź rządzi, lecz bądźmy szczerzy: to Themberchaud wiesza system. ;p
Ale wiecie... Dungeons&Dragons to nie tylko planszówka, RPG czy kilka fatalnych w sumie filmów (o których lepiej nie pamiętać, że istnieją).
Tytuł doczekał się również własnego serialu animowanego
Dlaczego o tym mówię?
Ponieważ, w "Złodziejskim honorze" - między innymi - zawarty jest taki oto smaczek:
XD
I teraz, za każdym razem, w scenach Igrzysk na Arenie, zaciesz mam wkoło głowy.
Ktoś, nie pamiętam kto, wstawił onegdaj na forum taki oto komix z kociej pobudki:
Obrazek drugi. Tak wstajemy. Innych wariantów nie ma.
Przez x-czasu, właściwie: przez całe życie, Merlin miał swoją własną, prywatną jadalnię w kuchni i nie miał w tym względzie uwag. To samo nasze familijne koty różne: Stołują się w kuchniach mamy, ciotki, kuzynki, okazjonalnie posiłkując się gdzie indziej. Przyzwyczajeni do dobrego, urządziliśmy i doposażyliśmy Irysowi jadalnię w znanym, zwyczajowym nam miejscu, a Irys dobitnie pokazał nam, że w kuchni to on co najwyżej może grzecznościowo wsiąknąć mleczko.
Przeprowadzony podstępnie eksperyment żywieniowy wykazał, że Irys główne posiłki dnia ma życzenie spożywać tam, gdzie my, w lokalizacji, gdzie będzie miał oko przynajmniej na jedno z nas a najlepiej na wszystko i wszystkich. o.O
Szczęście, z sarmackim rozmachem zaproponował nakrycie Irysowi do stołu. Zbulwersowany barbarzyństwem Jagrys(ja) z wrodzonym sobie brakiem taktu postawił zdecydowane veto.
Jagrys(ja) ustawił Irysowi stolik w pobliżu naszego stołu... Irys zmienił zdanie.
Na teraz, najlepsze jadło to takie, które ukradnie z talerza albo z własnej miski. Spożywane na podłodze pod łóżkiem.
Wiemy, że Irys ogarnia obsługę pralki: Swoją małą kocią łapką potrafi włączyć start i pauzę, zmieni temperaturę i prędkość wirowania.
Wyłączył nawet irytujący pikacz na koniec prania, czego nam ze Szczęściem nie udało się dokonać nawet z instrukcją obsługi.
Wiemy, że Irys potrafi uruchomić iRobota. Więcej: Ustawił nawet funkcję sprzątania po jego śladzie. Jak? Tego nie wie nawet moja mama a iRobot jest jej.
Wiemy, że Irys potrafi uruchomić łazienkową wagę sensoryczną. I sam się zważyć.
Od dzisiaj wiemy, że Irys waży 4,55kg. A ma niecałe półtora roku.
Rośnie nam bysiek?
Z domowego archiwum: Hipotetycznie przyszły bysiek
Wszystkiego, czego sobie życzycie i oby było lepiej niż było.
Zdrowych, wesołych spokojnych Świąt Bożego Narodzenia życzy Irys, Jagrys i Szczęście
Zapewne wielu widziało już tego mema:
to samo, by Irys:
Jak rzekł był Szczęście: Irys próbował trzy razy nim uciekł. Jest większy twardziel. XD
Z domowego archiwum: Twardziel na rąsi.
Na parkingu stanęły obok siebie dwa lwy: Ewidentny Brak Rozumu i Ratuj Boże, Ratuj*. Oba z wlepką "Uwaga baba" na tylnej szybie.
Wsparta o TŻ Jagrys kontemplowała ten widok ze zmarszczonym czołem aż od wysiłku umysłowego parowały uszy gdy przy boku zmaterializowała się młodziutka panienka, widać właścicielka drugiego z pojazdów. Dziewczę spojrzało, w oku jej błysło.
Jagrys wskazał lagą blachy.
- Zastanawiam się, której z nas za kółkiem należy bać się bardziej.
*) Kreatywne rozwinięcia skrótów tablic rejestracyjnych
Z domowego archiwum: Ty...! Mam do ciebie zejść?!?
A schodź. Co mnie to.
Z domowego archiwum: Kleksowi na głowę wejść się nie da, ale tam... Tak, tam kociałko się zmieści.
Z domowego archiwum: Ciemność. Patrzy.
Z domowego archiwum: Jak zejść na zawał albo: Ciemność. Patrzy. Z.Góry.
...ale jak chce, potrafi ładnie zapozować.
Motyw muzyczny...
Każda produkcja filmowa ma jakiś motyw. Jakieś intro, jakiś jingel. Częstokroć tak wrosłą w zbiorową pamięć ogółu, że rozpoznawalną już po kilku pierwszych nutach. Inne - jak fragmenty piosenek stały się integralną częścią czołówki filmowej wytwórni. Swoją wizytówkę, przywołanie, znak rozpoznawczy.
Jak temat przewodni "Gwiezdnych Wojen",
Star Wars/ Star Wars theme
jak Marsz Imperialny, który...
Który ma własne państwo, znaczek i kod kreskowy
Żałuję, że akurat tego wykonania nie mogę znaleźć nigdzie "na żywo"
Jak by nie patrzył , mało kiedy zdarza się, by ruchomy obrazkom, którym ktoś gdzieś jako dźwięk podłożył muzykę - coś nie wpadło w ucho, nie zostało gdzieś w pamięci i dzwoni.
Disney / Intro
Skąd to? Ano stąd:
Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków / Someday My Prince Will Come
W tym miejscu zaznaczę i podkreślę bardzo zdecydowanie, że dla mnie, osobiście, polski dubbing "Królewny Śnieżki" jest tylko jeden: Pierwszy, z 1937roku. Z Marią Modzelewską jako Królewną Śnieżką i Aleksandrem Żabczyńskim jako Królewiczem.
Przyjmuję do wiadomości istnienie nowej, odświeżonej wersji dubbingu z 2009r. Ale Żabczyński... To historia kina. Chcę jej słuchać.
DreamWorks Animation / Intro
Dzwoni, jak nic. Co to jest?
Ni mniej, ni więcej:
Shrek / Fiona song
@jatymyoni w komentarzu pod szwenadniem pierwszym tyknęła temat motywów filmowych jako przykład podając popis talentu Ennio Morricone.
Co można powiedzieć? Ooo... Oprawa muzyczna "Misji" zapiera dech. Jest piękna, jest emocjonalna, jest tak tak doskonale wkomponowana w obraz, że to nie wstyd popłakać się od samego słuchania. Ja również mam w "Misji" "swoje ukochane":
Misja / Gabriel's oboe theme
I tym sposobem stanęłam przed ścianą płaczu. Bo "ulubione" w filmach są jak kosmos. Bezkres bez końca.
A więc:
Fortepian / The Sacrifice
A więc :
Berserk / Behelit
A więc:
Filary ziemi / Legacy of Achievement
A więc
Requiem dla snu / Lux
A więc:
Black Lagoon / Red Fraction
A więc
Lucyfer / Being Devil Has a Price
A więc:
Różowa Pantera / Pink Panther theme
A więc
Bleach / On the Precipice of Death
A więc
14 mieczy / Jin Yi Wei
A więc
Wonderful Days / A Prayer
A więc
Crime Story / Run Away
A więc:
Imperium Słońca / Suo Gan
Na marginesie: Walijska kołysanka.
A więc
Kung Fu Panda / Oogway Ascends
Szczęście mówi, że jeżeli oglądam film, jakikolwiek, i z tego filmu nie wyłuskam jakiejś nuty do słuchania "na później", to znaczy, że ten film to chała i nie warto tracić na niego czasu. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Może i ma Szczęście rację.
@MichalL ostatnim wpisem na swoim blogu https://nakanapie.pl/MichalL/blog/muzyczne-szwendanie-cz-34 dotknął bliskiego mi konika: Film+dźwięk=efekt, albo: muzyka w filmie.
Pod tymże wpisem chciałam dodać coś od siebie, jednakowoż komentarz zaczął się rozrastać i żyć własnym życiem, stąd najlepsze co uznaję, że można zrobić, to wcisnąć ten przerośnięty autoreferat tutaj.
Nie tak fachowo, jak robi to @MichalL, bo poziomem nie sięgam nawet jego pięty, ale, kude... też chcę się uzewywnętrznić.
Bo coś kiedyś wpadło w ucho i zalega na duszy darzone mniejszym lub większym uczuciem.
Czy z sensem - jak wiadomo, to rzecz względna.
Pulp Fitction / Jack Rabbit Slim's Twist
To prawda: Kultowy film i kultowe jest w nim właściwie wszystko. Uma i Travolta to nie wizytówka lecz wściekły neon "Oto ja!" nad tłumem.
Ale spójrzcie, kto jeszcze fika poza planem:
Ok. "Fika" to za mocno powiedziane. Dryga do taktu kolanem.
Też "kultowa" scena, czyż nie? ;p
Oprócz tego
Michael / Chain of Fools
Wszyscy słyszeli, kto pamięta, że i tutaj Travolta pląsa, hmm... jak anioł.
Ciężkie brzmienia, mimo wszystko, to nie do końca moje klimaty, nie mniej i tu mi coś...
Thor: Ragnarok / Immigration Song
Dobrze wygląda i świetnie brzmi,
Ghost Rider / Ghost Riders In the Sky
2:30-3:20 Niecała minuta i kilka taktów, ale? Ale...?
Podobnie, jak kilka sekund tutaj:
Widać, które. Skaczące elfy to jest coś.
Teraz ciśnie mi się na ucho
Moulin Rouge / Tango El Roxanne
Młody Obi-Wan Kenobi (Ewan MacGregor) może niekoniecznie, ale Jacek Koman?
Jeśli tango, to
Take that Lead / Asi se Baila el Tango
Katya Virshilas i Antonio Banderas
Podpierając się cytatem z filmu: "To jak seks na podłodze". Nad wyraz miłe dla ucha a i popatrzeć też jest przyjemnie.
Skoro zawędrowaliśmy w kręgi sztuki dramatycznej, oto mocny kandydat do tytułu króla:
Skazani na Shawshank / Canzonetta sull'aria
Oraz słowa Morgana Freemana w tle: "Nie wiem, o czym śpiewały te dwie Włoszki, ale musiało to być coś pięknego."
Aria pochodzi z III aktu "Wesela Figara" Mozarta. A w niej:
"Jakiż delikatny zefirek powieje pod sosnami tegoż wieczoru..." śpiewa Katarzyna pisząc pod dyktando Hrabiny liścik, wabiący Hrabiego na schadzkę w zagajniku. Dlaczego pod dyktando Hrabiny?
Ponieważ Hrabia - mąż Hrabiny chciał uwieść przed ślubem Katarzynę - służkę swojej żony, narzeczoną Figara - swojego osobistego służącego.
Pod krzaczkiem w zagajniku, o oznaczonym czasie, miała oczekiwać w przebraniu Katarzyny Hrabina, aby wybić Hrabiemu niewczesne amory z głowy. Streszczam teraz libretto, ale zestawcie sobie teraz słowa ze sceną, z obrazem. Na wskroś przejmujące.
Nie mam do końca pewności, ale mam wrażenie, że w scenie wykorzystano nagranie, w którym partie Katarzyny i Hrabiny śpiewa Maria Callas.
@MichalL wspomina o horrorach. Gatunku, którego w każdej jego formie - książce, filmie - unikam jak ognia.
Ale kiedyś, kiedyś, trafiłam na końcówkę "Piły IV", dokładniej na tzw. listę płac i dotrwałam do końca, gdyż
Saw IV / I.V.
I tyle ze wszystkich "Pił" razem wziętych jestem w stanie obejrzeć. Klip ma swój własny, dodatkowy smaczek.
W kilku ujęciach pokazano stojącą gitarę Fernandes MG-120X. Forma hołdu dla Hideto "Hide" Matsumoto.
Hide pojawia się też w migawkach na monitorze Shibuya.
Fani J-Rocka zrozumieją.
I kolejny motyw wyczajony całkowitym przypadkiem:
Oczy Anioła / Nature Boy
Film jako taki średni, a w nim zacny kawałek bluesa.
Dirty Dancing / Time of my Life
Jak ja tego kawałka nie trawię! Znielubiłam natychmiast. Od pierwszego taktu, pierwszego brzmienia.
Czas nie złagodził niechęci. Ugruntował i utwardził.
Wolę, gdy śpiewa Patrick Swayze : She's Like the Wind
Podobnie rzecz się ma z odkurzonym hitem lat 80'
Top Gun / Danger Zone
Berlin może spadać.
Zupełnie inaczej rzecz przedstawia się w tym przypadku
Kenny Loggins / Footloose
Footloose / Never
I to jest hicior.
Oraz, z tego samego filmu:
Bonnie Tyler rządzi. W Shreku 2 również.
A gdy mowa o muzycznych aranżacjach.
Inside Man / opening
Fajne, nie?
To teraz utwór właściwy:
Dil Se / Chaiyya, Chaiyya
I tak, ekipa tańczy na jadącym pociągu.
Koniec łazikowania po muzycznych krzaczorach.
Dobrze jest się szwendać. Nie: zamęczyć.
Do samego budynku nie mam nic, ale to, co się wyprawia przed nim...
Jak powszechnie wiadomo, piesi mają w kraju na Wisłą status uprzywilejowany Szczególnie celują w tym względzie seniorzy, przekonani, że są co najmniej narodem wybranym. Nic to, że przy obu szczytach placówki medycznej są przejścia dla pieszych, w tym jedno ze światłami. Nic to, że ciąg pieszy przed przychodnią od ulicy odgradzają strategicznie rozmieszczone barierki. Dziadki dziarsko człapią przed się, na azymut, z energią i wigorem wkraczając na trzy nitki jezdni, z podwójną ciągłą przy każdym pasie... To nie jest bezpieczne miejsce dla kierujących pojazdami mechanicznymi. Nominalnie jest, ale nijak przystaje do rzeczywistości.
Sytuacja 1
Jagrys dojeżdża do przychodni. Przejeżdża pierwsze przejście i z włączonym kierunkowskazem zajmuje środkowy pas, do lewoskrętu. Ponieważ na skrzyżowaniu ze światłami ma dla swojego pasa czerwone - zwalnia, a właściwie toczy się 5km/h w kierunku następnego przejścia.
W tym momencie, między barierkami przed przychodnią przeciska się jakiś dziadek, przemyka przez lewy pas i wbija prosto przed Józefinę, trzy metry od maski. Żaden samochód nie zatrzyma się w miejscu w nanosekundę!
Hamulec w podłogę, Józefina trze paszczą o asfalt, Jagrysowi robi się ciemno w oczach.
- No i jak jeździsz, kurwo?!? - drze chapę dziadzio. - Nie widzisz, że ludzie idą?!!!
Jagrys dostaje zwarcia.
- Na pasy, ciulu jeden! Po pasach przechodzić to nie łaska?!
- Jestem na pasach, kurwo!!!
Jagrys wychyla łeb bez szybkę. Faktycznie, dziadzio stoi na pasach. Pasach podwójnej ciągłej.
Zebry dla pieszych nie przypomina to ni cholery.
Rzut oka na trzecią nogę na siedzeniu obok.
- A mam, qurła, wysiąść?
Dziadek widać dostrzegł, że w starciu na broń długą typu laski, Jagrys ma przewagę wagi i zasięgu, bo prysnął z ulicy jak niepyszny. Ktoś go tam jeszcze obsztorcował po drodze, na chodniku...
Sytuacja druga
To samo miejsce, ten sam manewr: Jagrys zajmuje środkowy pas do lewoskrętu, z tą różnicą, że tym razem nie jest pierwsza a druga w kolejce.
Przed nią stoi jakieś czerwone autko z przyczepką. Pali się czerwone, ale pali się już dłuższy czas, czyli lada moment będzie zielone.
Zza przychodni, na wprost, tnie trotuarem senior na rowerku. Nie zważa na nic. Nie rozgląda się, nie zwalnia. Nic. Zero. Nam zapala się żółte, dla pieszych czerwone. Samochód przede mną podjeżdża bliżej skrzyżowania. Dziadek na rowerku nie zmieniając prędkości wjeżdża na jezdnię i jadąc po pasach chce przemknąć za czerwonym samochodem. Dla mojego pasa zapala się zielone. Kierowca czerwonego auta nie odjeżdża. Z rozmachem otwiera drzwi, susem wyskakuje z auta i chwyta za wszarz dziadka, który... Uwaga! Mając czerwone światło dla pieszych, wbił na przejście i zaczął przenosić rower nad dyszlem przyczepki za samochodem! Nikt nie trąbił. Nikt nie klaskał. Facet z samochodu zawlókł dziadka na chodnik od strony, z której dziadek nadjechał. Pirzgnął nim w krzaki, a chwilę potem, w stronę awanturującego się w zieleni asa szosowania ciepnął rower. Dziadek kurwował na czym świat stoi, groził sądem i policją. Facet mu odpowiadał a elokwentny był bardzo. Grzmiało i błyskało, aż Jagrys uchyliła szybki, by lepiej słyszeć. Rozjechaliśmy się na drugiej zmianie świateł. Ale niech by staremu zrobił krzywdę?
Sytuacja trzecia
Z dzisiaj: Powtórka z sytuacji pierwszej. Z tym, że nie dziadek a babuszka o dwóch laskach. Pomykała asfaltem, bo na przejściu są za wysokie krawężniki i jej niewygodnie. Krawężniki. Za wysokie.
Na przejściu dla pieszych, dostosowanym dla wózków inwalidzkich i osób niewidomych!
Oczywiście moja wina, bo prawo jazdy dostałam za loda. Bardzo niedelikatnie uświadomiłam babcię, że samochód, pod który tak chwacko sobie wlazła, waży tyle, co dwie krowy. Nawet więcej. Więc jeżeli babcia czuje na tyle pary w ręcach, żeby te dwie biegnące krowy zatrzymać w miejscu - proszę bardzo, niech sobie włazi na ulicę gdzie chcąc. Ale nie pod mój samochód, bo nie mam życzenia się tłumaczyć, dlaczego jakiejś emerytowanej dziewicy Viking zrobił dziarę z opon na japie.
Nie lubię miejsca jak jasny gwizd.. Ale do domu trzeba móc jakoś wrócić.
Mimo, że to prawie rok, nie przegryzłam się ze stratą Merlina. Jeszcze nie.
I chociaż o Irysie byłoby co opowiadać, nie czuję się na siłach, by pisać cokolwiek. Jeszcze nie.
Będę wrzucać fotki. Może z komentarzy pod zdjęciami ulęgnie się jakaś opowieść. Oby.
Póki co:
Z domowego archiwum:
Wizualizacja: Strach ma wielkie oczy