...świętokradca, profan, degenerat. Plwam i szargam świętości, bez szacunku dla chrześcijańskich wartości a moja zgniła dusza po wsze czasy będzie się smażyć w piekle. Co gorsza, swoim przykładem sprowadzam na manowce czystą duszę niewinnego dziecka (które, swoją drogą, kompletnie nieświadome o co kaman, patrzyło oczami okrągłymi jak spodki). I w ogóle dobrze, że nie mam dzieci, bo swoim zachowaniem gotuję im los gorszy od śmierci. Przy tym ostatnim autentycznie zgłupłam i choćby mnie rozdzierali końmi - nie miałam pojęcia, o co krzyk i wściekły rankor. Brakowało tylko wideł i iluminacji z pochodni. Prawdę mówiąc, nadal nie mogę uwierzyć w to, co się wówczas działo. Całość była tak surrealistyczna i niedorzeczna, że jeszcze teraz myślę o tym z mieszaniną zgrozy i oszołomienia. Nie naplułam na hostię, nie złożyłam w ofierze dziewicy na ołtarzu zwyrodniałych żądzy, nie zabiłam też niewiniątka i nie przerobiłam jego krwi na macę. Cóż więc takiego uczyniłam, zapytacie. Ośmieliłam się dać upust zadawnionym sympatiom, jako środka wyrazu używając tego: Fani anime zrozumieją. To symbol alchemika z Full Metal Alchemist. Anime, które osobiście bardzo sobie cenię. Tak bardzo, że sprawiłam sobie coś "na pamiątkę". Nie jest to jedyny filmowy gadżet jaki posiadam. Noszę bransoletkę z nasion bodhi (ech, Rudra...) szaliki spinam liściem Lothlorien, kuchnię ozdobiłam zasłonami symulującymi tartan a za deskę do krojenia służy mi plan techniczny Falcona Millenium. Od czasu do czasu zamawiam też sobie tatuaż Berserka czerwoną henną. Na szyi. Jak Guts. Ot, taki mój fiś. Nie uważam, by w jakiś sposób zagrażało to elementarnym podstawom wszechświata. Mam taki siup. Założyłam. Noszę, bo lubię. Okazuje się, że komuś to przeszkadza, moje ciche upodobania ma mi za złe. Ten bogu ducha winny wisior uraził religijne uczucia pani X. Siedzieliśmy z chrześniakiem kombinując jak wpleść motyw z Gwiezdnych Wojen w jakiś obrazek na zajęcia plastyczne, by zrobić i się nie narobić, ale żeby miało to ręce i nogi, gdy do pokoju młodego wtargnęła X. Stałam nad chrześniakiem stawiając ołówkiem kropki dla elementów i postaci, wisior kiwał się młodemu przy uchu. X z punktu podniosła dziki krzyk jak wyżej. Uwierzcie lub nie, dopiero po kwadransie jazgotu i eksklamacji chwyciłam sens tego dziamotu. Młody, dopóki X nie wydarła paszczy, na ten przejaw afirmacji kultu szejtana nawet nie zwrócił uwagi. Ot, ciotka uwiesiła se coś na szyi. Za to później zrobił się zainteresowany bardzo. Wisiorem, braćmi Elric i samym anime. Nie był zadowolony, że do FMA musi dorosnąć a przynajmniej nauczyć się szybko czytać. X zażądała ode mnie natychmiastowego zdjęcia i pozbycia się wisiorka. Bo to jest obraza dla jej boga, kościoła i religii, niegodne chrześcijanina i katolika. Nie uważam się za katolika, nie jestem nawet osobą wierzącą. Co ciekawe, ta sama X, wiedząc, że część rodziny jest niewierząca lub innego wyznania, nie zacznie rodzinnego spotkania bez narzucenia swojej modlitwy. Ta sama X, która hołubiąc bez umiaru duchową córkę w Bogu, nie mogła raz w tygodniu poświęcić godziny swojego czasu by dopilnować młodego, bo miała spotkanie któregoś z kółek różańcowych i MUSIAŁA (tak, duże litery też słychać) być w tym czasie w kościele. Druga babcia, na te nieszczęsne sześćdziesiąt minut tłukła się komunikacją miejską trzy godziny w jedną stronę, podczas gdy dla X było to dziesięć minut spacerkiem. Ta sama głęboko wierząca, praktykująca X, która doskonale wiedząc o chorobie mojego teścia - ogląda przy nim bzdury typu reality show czy inne "Zdrady", bo ONA zawsze ogląda. To, że teść ma później omamy, że ucieka i trzeba go szukać albo robi się agresywny - zbywa to wszystko machnięciem ręki, wzdychając współczująco: "O, jacy wy jesteście z jego chorobą biedni..." W tym samym trybie, w którym żąda poszanowania przez innych praw dla siebie, całkowicie lekceważy prawa do praw innych. Takie zachowanie zwyczajnie wkurwia. Mnie dodatkowo wpędza w dodatkową frustrację, bo czasami aż chciałoby się powiedzieć coś od serca, niestety, X formalnie nie jest dla mnie rodziną. Ale jest spowinowacona z kimś mi bliskim. Widzimy się tylko na tym jednym, wspólnym nam gruncie i nawet jeśli można - nie jestem u siebie, by dać wyraz ekspresji gwarą budowlaną. Twierdzę też, że cała ta chryja była bez sensu i całkowicie niepotrzebna. Tak się jednakże niefortunnie składa, że wokół mnie jak grzyby po deszczu mnożą się grupy, które co raz śmielej i głośniej mówią o tym co mi wolno a czego nie, żeby ich nie urazić. Przy czym tych "nie" z dnia na dzień robi się co raz więcej. Najgorsze, że czepiają się rzeczy doprawdy wyrwanych z kontekstu. "Dzieci z Bullebyn". Kto ich nie zna? Książeczka znana i lubiana na całym świecie. Przez dziesięciolecia, tak jak nasza"Sierotka Marysia", lektura obowiązkowa w szwedzkich szkołach. Już nie jest. Bo ktoś się dopatrzył. że Olle pomagając mamie kąpać młodszą siostrę - molestował Kerstin seksualnie. Bo dotykał ją, gdy była naga (!!!). Jak bardzo trzeba mieć zrytą banię, by dopatrzeć się znamion pedofilii u kilkuletniego chłopca w książce dla dzieci? Feminazistkom nie podoba się, że mój mąż otwiera mi drzwi, przepuszcza w progu, sprząta, gotuje i pomaga targać ciężary. Bo w ten sposób jestem przez niego uprzedmiatawiana. Serio? A ja myślę, że to zwykły savoir-vivre i traktuję jako coś oczywistego. Że na tym właśnie polega związek: budowany na partnerstwie, szacunku i kompromisach. Ta sama feminazistka będzie syczeć i fukać, gdy na randce mężczyzna uznając poglądy pani, zaproponuje, by każda ze stron płaciła za siebie. Jakżeż to tak?!? Wszak galanteria nakazuje, by płacił też za nią. Cham i prostak! Baby, do jasnej cholery, zdecydujcie się! Nie tak dawno temu, przy piwie, dzieliliśmy się ze znajomymi historyjkami z frontu robót. Ni stąd ni zowąd naskoczyła na mnie jakaś (chyba) aktywistka, jakim prawem używam w rozmowie słów "czarny" i "asfalt" podczas, gdy są to wyrażenia rasistowskie i obraźliwe. Mam natychmiast odszczekać i przeprosić wszystkich zgromadzonych, z akcentem na obecne w lokalu osoby o ciemnej karnacji. Przyznaję, z miejsca trafił mnie ciężki szlag. Równie głośno i agresywnie jak ona, zażądałam podania alternatywnych nazw dla mas bitumicznych. Bo jeśli nie asfalt i warstwa ścieralna, to qhhva co?!? Przed pandemią, w poczekalni poradni K, jakaś młodociana madka zapisana na wizytę godzinę po mnie, tonem najwyższej słuszności, stwierdziła że skoro ona jest w ciąży a dla mnie to stan przeszły niedokonany - moim psim obowiązkiem jest ją przepuścić, bo ona jest prawdziwą kobietą i należy się jej pierwszeństwo. Wiecie jak to jest drażnić pacjenta "O"? Są niestabilni emocjonalnie. Pozbawieni dawki prochów nawet bardziej. "Za to ja mam większe cycki!" Kilka zdarzeń, teoretycznie nie związanych niczym, ale w każdej z tych sytuacji z punktu byłam stroną gorszą. Pod-stroną, która ma się ugiąć i przez aklamację przyjąć racje strony przeciwnej. Bo ich racje są mójejsze. Bo tak. Moje? Och, czepiasz się. Ale powiedzieć tak komuś z wierzących, noszących siedmiobarwną flagę, czy po prostu - powiedzieć głośno, co się myśli nie wpisując się w kanon przyjętej poprawności - okrzykną mnie doktrynerskim, ksenofobicznym kołtunem i zjedzą żywcem. Bo gdy ktoś chce uderzyć psa - kij zawsze się znajdzie. Czy to będzie różowa "pedalska" kokardka wpięta w klapę, błękitna opaska diabetyka, motyw krzyża w wersji gothic, rock lub metal, nie dość lub za bardzo kolorowo-kulturowo - jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam. Tak się tylko zastanawiam... Jak to wszystko kiedyś gruchnie, a pieprznie na pewno, z wielkim hukiem, gdy wojujący islam stanie twarzą w twarz z równie fanatycznym katolicyzmem, gdy LGBTQ i BLM staną się siłą przewodnią a biali hetero zamieszkają w gettach albo zejdą do podziemia - czym to wszystko się skończy. Lądowaniem Kosmojajcarzy na Planecie Małp? I chociaż piję tu do ostatnich scen Spaceballs, głowę daję, że znajdzie się ktoś, kto dopisze temu jakiś rasistowsko-homofobiczny kontekst. Na dobrą sprawę, cały ten post jest nie tylko chaotyczny. Gdy się uprzeć, jest jedną obrazą i szarganiem uczuć. Że nie uznaję słusznych wartości ani napastliwej manifestacji orientacji seksualnych. Szczerze mówiąc, mam gdzieś, co kogo kręci. Uczono mnie, że to nie mój interes, kto z kim sypia i co ma w garze. Że wbijanie się komuś z butami w intymność jest co najmniej niegrzeczne, przy czym "niegrzeczne" to eufemizm. Że jeśli chcę, by mnie szanowano, powinnam szanować poglądy innych. To zdrowy układ, słuszny i prawidłowy. Niestety, co raz bardziej działa tylko w jedną stronę, stając się własnym wypaczeniem i karykaturą. Jestem już tym zmęczona. Tez chcę móc manifestować i pozarzucać nietolerancję. Przy najbliższej okazji namaluję sobie na szyi symbol Berserka. I tak pokażę się X. Moja racja też może być mojsza.
@Jagrys , '' kocham cię '' za ten tekst 😍 profanko Ty jedna 😃. W innej podobnej dyskusji ośmieliłam się Cię zacytować za co zostałam zdiagnozowana (boimy się wraz z mężem środowisk LGBT) i zbesztana , oraz za to że podpisałam się pod Twoją wypowiedzią wszystkimi możliwymi kończynami . Więc teraz z równie jasną świadomością , pod tym Twoim tekstem również podpisuję się wszystkimi możliwymi kończynami ....boję się tylko że to rzeczywiści słuszny głos '' wołającego na puszczy '' King w jednej ze swoim książek napisał
'' '' Nie da się walczyć z tłumem zdecydowanym na okrucieństwo '' 😐
Szczerze mówiąc nie wiem czy to pierwotnie było o Leninie , bo ja słyszałam to powiedzenie używane w różnych kontekstach , ale tak właśnie powiedział :) A ja się z nim zgadzam :)
A tak poważnie, sama bym mogła przytoczyć kilka, jak nie kilkanaście historyjek z własnych doświadczeń , podobnych Twoim , ale nie chcę Ci tutaj na Twoim blogu zaśmiecać wątku
Świetny tekst, też się podpisuję pod wszystkim. Jak widać Jak widać głupota jest dość równo rozłożona po wszystkich środowiskach i zawsze można na nią liczyć.
Racje innych (bym raczej powiedziała ich widzimisie) są ważniejsze od zasad, którymi ja się kieruję, ale to niby ja mam się dostosować, bo ten ktoś ma większe mniemanie o sobie. Chyba tylko tyle, bo ani większej mądrości, szlachetności, czy pokory w takowym osobniku nie znajduję. W pewnym momencie, aż się roześmiałam, bo przypomniałaś mi podobną sytuację z poczekalni u ginekologa, kiedy to dwie ciężarne zamierzały wejść bez czekania, a całą sytuację omówiły z sobą, tak, że reszta słyszała, więc miałyśmy szanse odpowiednio wcześnie zareagować. Dzięki Ci, że napisałaś tekst poruszający wrażliwą tematykę i że zrobiłaś to tak elegancko. Ja bym nie miała cierpliwości, porwał by mnie wnerw i trzeba by było kilkukrotnie redagować;)
Jagrys - przede wszystkim, współczuję zetknięcia się z opisaną, to mocno niesympatyczne przeżycie, a co do Twojej racji - masz ją w pierdyliardzie procentów!! Powiem Ci coś zupełnie innego - dzięki Twojemu wpisowi zapragnęłam, choć nigdy do tej pory nie miałam z mangą do czynienia, zapoznać się zFull Metal Alchemist, nawet sobie wygooglałam jakieś obrazki i z zachwytem na ramieniu stalowego rycerza zobaczyłam znak, który zamieściłaś. Dziękuję!!