Spotkanie towarzyskie po godzinach. Goście: Wszyscy obecni akurat na kwaterze.
Słoneczko przygrzewa, zaciąga przyjemny zefirek, panowie wciągają krupnik na żeberkach*, Kleks zapija karkówkę truskawkowym daiquiri, wszyscy zaś czekają na kiełbaski mistrza składkowego grilla. Kierownik od mas bitumicznych skończył rozmawiać przez telefon i dołączył do towarzystwa z bardzo kwaśną miną.
- Żona. - powiedział. - Mówi, że coś im wypadło w robocie i musi zostać dłużej. Może przyjechać najwcześniej w niedzielę a i to na krótko, bo wieczorem musi być już w domu. Kurwa! Żeby człowiek pięć lat po ślubie musiał się z własną żoną w hotelu na godziny umawiać!
- Nie klnij, to nieładnie. - upomniał go szef elektryków. - Mnie przenieśli tu z Bielska a żonę wysłali pod Rzeszów. Żeby sobie porandkować spotykamy się w połowie drogi. Dobrze, że znajomi z Łodzi odstępują nam na ten czas garsonierę. Tylko dzieciaki się cieszą, bo mają wolną chatę.
- To i tak, cholera, jesteście wygrani. - mruknął kolega od obiektów mostowych, dokładając sobie sałatki. - Mojej pani w ostatniej chwili menadżer odwołał urlop i pozmieniał godziny. - Przez trzy tygodnie wolnego mijaliśmy się w progu.
- Czyli jesteśmy zgodni. - zarechotał mistrz grilla, prywatnie zarządzający całym tym jarmarkiem - Najbardziej wygrani są oni - wskazał łopatką na Szczęścia a głową na Kleksa. - Pracują razem, śpią razem, uj wie, co jeszcze robią razem. Mają do siebie ile? Dwadzieścia kilosów? Wystarczy, że w godzinie "W" Szczęście przeskoczy lasek w X. Krzaczorów tam od zajechania i trochę. Rzuci Kleksa w jakieś chęchy i proszę, jaki zadowolony siedzi...!
- Lepsze to, niż gryźć się z komarami o ich bagno. - burknął w truskawkowo-cukrowy rum Kleks. - Chociaż krwiodawstwo samo w sobie jest akcją pożyteczną.
Szczęście dopił piwo, nadął się i spęczniał w sobie.
- Ja - oświadczył z godnością - Żeby móc się do własnej żony poprzytulać, muszę najpierw kota o pozwolenie zapytać.
*) krupnik na żeberkach - Krupnik vodka plus grillowane żeberka