Nieprzystojnych historii ciąg dalszy
Kleks(ja) dotarł do domu w pośpiechu, bliski kompromitacji. Z rozmachem otworzył drzwi łazienki i z westchnieniem ulgi opadł na sanitariat... sadzając tyłek na czymś futrzastym i kudłatym. WTF?!?
Kleks(ja) poderwał się z okrzykiem oburzenia. Merlin pochylając się nad uchem porcelanowego bożka kontemplował bąbelki piany w odpływie.
- Wynocha! To moja kuweta!
Kyć łypnął okiem i ani drgnął zapatrzony w bąbelki.
Ratując resztki godności, Kleks(ja) bez pardonu przepchnął tygrysa odwłokiem, dociskając opierające się kociałko do klapy. Uniknął katastrofy w najostatniejszym momencie. Opuszczając świątynię dumania, sponiewierany na dumie Kleks obrzucił złym spojrzeniem kozę z księciem na desce. Merlin przygładził lekko skołtunione futerko i wrócił do kontemplowania bąbelków...
Puenty nie będzie. Za to trauma pozostanie mi do końca życia.