A gdy nadszedł czas i termin biochemii oznaczon, schwytany podstępnie Merlin został upchnięty w transporter i wywieziony do miasta stłoczonego Łódź, by tam go ogolić, nakłuć i krwi żywej z niego utoczyć. Ślinił się przeto Merlin i płakał i ciskał klątwy straszliwe a najbardziej urągał Kleksowi, który schwytał go i uwoził do miasta Łódź bez litości. I wiózł Kleks Merlina do miasta Łódź, przeklinając DK72, drącego japę kota i kierowcę sedana koloru srebrny metalic przed sobą, który jadąc na światłach dziennych w deszczowy dzień, tylnych stopów nie miał wcale. Albowiem klocek ten zwalniał i hamował bez uprzedzenia, przez co zamknięty w transporterze Merlin cierpiał a złorzeczył Kleksowi głośniej i bardziej. W gniewie i rozpaczy swojej wziął tedy Merlin zarzygał transporter od jednej i zasikał od drugiej strony aż wiozącemu go Kleksowi łzawiły oczy i nie mógł tchu złapać duszony odorem. Naonczas zamilkł Merlin i patrzył, albowiem to co zrobił, było słuszne i sprawiedliwe. A gdy dojechali do miasta stłoczonego Łódź i przekroczyli odrzwia lecznicy, Merlin obsrał się jeszcze okrutnie i wszyscy czuli, iż nie jest on zadowolony. Kobiety w lecznicy zaniosły go do umywalki i poddały ablucjom, myjąc [mu] uwalane nieczystościami łapy i ogon, namaszczając przy tem wonnym mydełkiem. I gdy czysty oraz suchy leżał [Merlin] na stole, utoczyły mu krwi a rany okleiły żółtym plasterkiem. Kleks zaś miotał się po podwórcu czyszcząc transporter i wymieniając podkłady, jako że wracający do domu Merlin ślini się, cierpi i płacze tak samo. Amen.
Moja Tela , mogłaby sobie łapę podać z Merlinem , w transporterku do Veta zachowuje się dokładnie tak samo :) Też ma charakterek , łobuzica jedna :) P.S. Merlin prawdziwie śliczny, rzekłam howgh :)
Kotka znajomej wręcz uwielbia być wożona autem. Sama wskakuje, mości się przy bocznej albo tylnej szybie i tak sobie jeździ Hiszpania-Polska-Hiszpania. Trzeba jej było na okoliczność odpowiednio zmodyfikować pasy.
Merlin nie lubi być wożony samochodem. Na widok transportera ucieka w panice. Boi się i denerwuje tak bardzo, że dociera do lecznicy w stanie przedzawałowym. Ja również. Do domu jest jakoś łatwiej, co nie znaczy że lepiej. Kiedyś miałam o to nawet starcie z drogówką.