W pierwszym rzucie niniejszy post zamieściłam jako komentarz na blogu @Chassefiere, ale, szlag jasny...
Długi czas było mi przykro i szczerze bolałam, że nie mam własnych dzieci. Jakieś uczucia się we mnie kolebią i chciałabym móc... I z autentyczną zgrozą patrzę jak teoretycznie cywilizowane państwo w środku Europy zmienia się w republikę bananową typu drugi Salwador. A gdy widzę co się w naszym katolicko-porąbanym talibanie wyprawia, to - jak wszystkich bogów kocham - cieszę się, że nie mam dzieci i nie muszę się martwić, jak najszybciej wyekspediować je stąd jak najdalej.
Szczególnie, gdyby były to dziewczynki.