To może troszkę energii i pewności siebie, żeby jakoś dotrwać do końca tygodnia.
Bruno Jasieński, But w butonierce
Zmarnowałem podeszwy w całodziennych spieszeniach, Teraz jestem słoneczny, siebiepewny i rad. Idę młody, genialny, trzymam ręce w kieszeniach, Stawiam kroki milowe, zamaszyste, jak świat.
Nie zatrzymam się nigdzie na rozstajach, na wiorstach, Bo mnie niesie coś wiecznie, motorycznie i przed. Mijam strachy na wróble w eleganckich windhorstach, Wszystkim kłaniam się grzecznie i poprawiam im pled.
W parkocieniu krokietni — jakiś meeting panieński. Dyskutują o sztuce, objawiając swój traf. One jeszcze nie wiedzą, że gdy nastał Jasieński, Bezpowrotnie umarli i Tetmajer i Staff.
One jeszcze nie wiedzą, one jeszcze nie wierzą. Poezyjność, futuryzm — niewiadoma i X. Chodźmy biegać, panienki, niech się główki oświeżą — Będzie lepiej smakować poobiedni jour-fixe.
Przeleciało gdzieś auto w białych kłębach benzyny, Zafurkotał na wietrze trzepocący się szal. Pojechała mi bajka poza góry doliny I nic jakoś mi nie żal, a powinno być żal...
Tak mi dobrze, tak mojo, aż rechoce się serce. Same nogi mnie niosą gdzieś — i po co mi, gdzie? Idę młody, genialny, niosę BUT W BUTONIERCE, Tym co za mną nie zdążą echopowiem: — Adieu!
Świetnie się czyta, bardzo rytmiczne i takie hmmm... dziarskie? Poza tym zerknąłem sobie na stronę Jasieńskiego na Wikipedii i muszę przyznać, że niezwykle ciekawy był z niego człowiek.