U nas była prawdziwa kumulacja: roczny chłopak, sześcioletnia dziewczynka, piętnastolatek, dwoje trzydziestolatków (rodzice tych pierwszych), dwoje czterdziestolatków (rodzice tego trzeciego) i para dziadków. Istny cyrk indywidualnych potrzeb. Dobrze, że dom był duży.