Pamiętam, że kiedy byłam młodsza (kiedy byłam dzieckiem), największym rakiem internetu były blogi prowadzone bodaj na onecie. Wchodziło się na bloga. U góry strony wyskakiwała reklama. Na pół strony. Z rozmachem! Trzeba było ją wyłączyć. Ale potem z boku wyskakiwała kolejna. I jeszcze jedna. I je też trzeba było wyłączyć. I też były z rozmachem. I było dobrze, jeśli żadna z tych reklam nie miała dźwięku, który - rzecz to oczywista - musiał włączyć się automatycznie i to od razu na pełen regulator.
Ale hej, skąd te wspominki czasów, kiedy blogi utrzymane w mrocznej różano-czarnej stylistyce emo były modne?
Ano stąd, że jako dorosła i świadoma swoich praw w internecie posiadaczka cudownego AdBlocka (dzięki jego Twórcom i dużo kawy!) postanowiłam zajrzeć na swoje konto na LC. Bo przecież mam jeszcze chwilę przed pracą, małe tete-a-tete z kawą, kawusią, kawuńcią, to przy okazji zrobię coś bardziej pożytecznego niż oglądanie zwierzątek na r/aww i pousuwam jeszcze trochę rzeczy z LC.
Nie tylko w becie - ja kilka dni temu kliknęłam w jakiś tytuł artykułu na temat (chyba) prezentów na święta i przerzuciło mnie na stronę allegro. A ja głupia spodziewałam się jakiegoś artykułu na temat ciekawych książek, które będą w sam raz na prezent... Głupia ja!