Przyszedł ostatnio Młody z Mamą. A jako, że Młody wypożyczył książkę o zwierzątkach, to w ramach mojej małej bibliotecznej akcji załapał się na ciekawostkę o dziobakach. Więc mówię Młodemu, że dziobaki świecą w ultrafiolecie na niebiesko-fioletowo, ale nikt nie wie dlaczego, bo w sumie dopiero ostatnio ludzie wpadli na pomysł, żeby poświecić na dziobaki światłem UV.
Młody - zachwycony.
Więc mówię mu więcej o dziobakach, że dziobaczątko to po angielsku puggle i że dziobaki są jadowite, a przynajmniej samce, bo mają kolec jadowy na płetwie, i że dziobaki są ssakami składającymi jaja.
I wtedy wkracza Mama.
- A to dziobaki w ogóle istnieją? - pyta.
Mówię, że tak, zaraz jej pokażę zdjęcie dziobaka - szukam w internecie i voila, dziobak.
Pani patrzy z niedowierzaniem i mówi:
- Ja myślałam, że one są wymyślone... - przerywa i spogląda na Młodego. - A ty wiedziałeś, że dziobaki są prawdziwe?
Młody, obdarzając Mamę pełnym wyższości dziecięcym spojrzeniem:
- Wiedziałem.
- A skąd? - dziwi się mama.
- Z bajki.
Po chwili doszliśmy do tego, że bajką byli ,,Bracia Koala''. ;)