Kółeczka walizki wydawały przyjemny terkoczący dźwięk na płytkach pustego Portu Lotniczego Radom. Dziewczyna zawsze wybierała to lotnisko ze względu na jego niepowtarzalny klimat - czuła się jakby miała je tylko dla siebie. All exclusive czy inclusive, zawsze jej się to myliło. No, w każdym razie nigdy nie było tam kolejek i mogła udawać na swoim Instagramie, że ta cała sterylna, dobrze oświetlona i zachęcająca cenami na bezcłowym przestrzeń została przygotowana specjalnie dla niej - dla pięknej i dobrze zapowiadającej się modelki, Izabelli Wół.
Pstryknęła kilka fotek swojej nowej, czerwonej walizce od Wittchen, otagowała sklep marząc, że zostanie kiedyś ambasadorką jego produktów (miała już wymyślone stylizacje w typie formal casual pasujące do kompletnie niepraktycznych, skórzanych kopertówek) i raźnym krokiem ruszyła w kierunku stanowiska zajmowanego przez uśmiechniętą dziewczynę w mundurku Portu Lotniczego Radom, której jedynym zajęciem w przeciągu najbliższej półgodziny miało być odebranie, zważenie i nadanie bagażu Izabelli.
- Iza! Zaczekaj!
Dziewczyna wzdrygnęła się, słysząc znajomy głos. Nasunęła swoje przeciwsłoneczne Vansy-lennonki na oczy i ruszyła przed siebie jeszcze szybciej, udając, że ktokolwiek wołał zakłócając senny spokój lotniska, woła za kimś innym. Na pewno nie za nią.
Niestety, Stanisław dogonił ją już po kilku minutach.
- Zaczekaj! - wydyszał, wyciągając w jej stronę potężny bukiet czerwonych róż. - To dla ciebie. Nie chciałem, żebyś tak wyjechała bez pożegnania.
Dziewczyna posłała mu poirytowane spojrzenie, nic to jednak nie dało, bo Stanisław nie mógł go zauważyć przez okulary przeciwsłoneczne. Westchnęła.
- Stasiu - powiedziała słodkim tonem - a co ja zrobię z tym bukietem? Do samolotu go wezmę jako bagaż podręczny?
Stanisław poczerwieniał, spoglądając ze zmieszaniem na kwiaty.
- Lepiej będzie - ciągnęła Iza bezlitośnie - jeśli weźmiesz je ze sobą i dasz komuś innemu. Nie wiem, może swojej mamie? Albo jakiejś koleżance?
- Ale one były dla ciebie…
Iza zmarszczyła lekko brwi, przeklinając dzień w którym zrobiła swipe right na tinderze. Ale skąd miała wiedzieć, że ten wysportowany i bosko umięśniony Adonis zamiast próbować ją przelecieć na drugiej randce będzie chciał rozmawiać o jakiejś tam historii filozofii napisanej przez jakiegoś Tatara? I że zamiast wozić się nową beemwicą w rytmie disco będzie prowadził ekonomicznego fiata pandę i puszczał jakieś klasyczne rzępolenie?
Niestety, Stasiu nie widział, że do siebie nie pasują i wydawał się święcie przekonany, że Iza jest kobietą jego życia. - No już, Stasiu - dziewczyna przerwała ciszę, zerkając znacząco w stronę gapiącej się na nich dziewczyny z obsługi - muszę nadać bagaż. Jeśli chcesz, to możesz pomóc mi go nieść do okienka, ale potem to wiesz, buziaczek na do widzenia i widzimy się za dwa tygodnie.
Stanisław podał jej bukiet kwiatów i posłusznie chwycił walizkę z Wittchen.
- Chyba, że - dodała Iza, udając, że się zastanawia - spotkam jakiegoś przystojnego dubajskiego księcia, który zaprosi mnie do siebie.
- Wydaje mi się, że dubajscy książęta wolą blondynki - zauważył młodzieniec.
Iza zmarszczyła brwi.
- No to się przefarbuję na blond - powiedziała. - Co to za problem?
- Brzydko ci będzie.
Aż się zatchnęła z zaskoczenia i oburzenia. Jej w czymś będzie brzydko? Jej? W ogóle kim był Stasiu, żeby poddawać w wątpliwość jej wybory?
- Wiesz co? - wycedziła, rzucając kwiaty na ladę oddzielającą ją od kobiety w mundurku. - Jesteś bezczelny! To dla pani - zwróciła się do pracownicy lotniska - może sobie pani wziąć te kwiaty. A ty, Stasiu, to przegiąłeś teraz. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś się do ciebie odezwę!
- Ale Iza… - wykrztusił, kładąc jej bagaż na taśmie i chwycił ją za ramię. - Iza, nie możesz mi tego zrobić!
- Mogę i właśnie robię! - oznajmiła wzburzona, ciesząc się, że tak ładnie wykorzystała pierwszą nadarzającą się okazję, żeby się go pozbyć. - Idź sobie, bo zawołam ochronę! Prawda, że zawołam ochronę? - zwróciła się do kobiety, która wpatrywała się w nich z coraz większym niepokojem.
- Prawda.
Stanisław posłał jej zrozpaczone spojrzenie, ale odwrócił się na pięcie i ruszył przygarbiony w stronę wyjścia z lotniska.
- Żegnaj, Iza! - rzucił jeszcze przez ramię, na co dziewczyna przewróciła tylko oczami.
- Przypałętał się i nie chce się odczepić - wyjaśniła, kładąc obok bukietu bilet linii Starsky Starline. - Możemy już nadać mój bagaż? A te kwiaty to niech pani sobie naprawdę weźmie.
Stanisław wsiadł do swojego fiata pandy i uruchomił płytę CD z nagranym walcem nr.2 Szostakowicza. Dłuższą chwilę rozkoszował się muzyką, żałując, że nie ma przy sobie papierosa, którego mógłby teraz zapalić. No, ale palenie szkodziło na płuca i żaden z jego kumpli z siłki nie palił, więc on też tego nie robił. Anaboliki i sterydy to co innego, wiadomo.
Po widocznym przez przednią szybę pasie startowym zaczął sunąć powoli samolot do Nowego Jorku. Stanisław poczekał, aż maszyna oderwie się od podłoża i wyciągnął ze schowka staromodną komórkę, której numer został zarejestrowany za dwa jabole na bezdomnego Pana Ryśka spod Żabki. Odszukał na liście Guerrino De Luca i wysłał mu wiadomość o treści ,,jest na pokładzie, wszystko zgodnie z planem’’.
A potem uruchomił silnik i odjechał.
Ciąg dalszy nastąpi...
Wołam: @LetMeRead, @Vernau, @Mackowy, @Sargento_Garcia, @ania_gt, @jatymyoni, @yhera, @MAD_ABOUT_YOU, @Wiesia, @Siostra_Kopciuszka, @ProfesorPaskud - jeśli o kimś zapomniałam, to przepraszam. Proszę się dopisać do listy, a będę wołać. :)