Przyszła, bo chce coś wydrukować. Pyta w jaki sposób działają u nas wydruki.
Więc mówię: wejścia dla pendriveów mamy poblokowane, trzeba mieć plik na swoim mailu i ze swojego maila można go wydrukować.
Okej, ona wie, ona rozumie, nie ma z tym problemu.
Więc ją sadzam na komputer i zajmuję się Czytelnikami.
Ale ona na problem, bo ona nie widzi, bo nie ma okularów. Tylko, że je ma i korzysta w nich z telefonu. I w ogóle widzi, co jest napisane. Nie tylko w telefonie. Nie wiem, może myślała, że jestem głupia i się nie zorientuję, że tu coś nie pasuje?
Spokojnie tłumaczę jej jeszcze raz, co musi zrobić - że musi przesłać sobie plik na maila, swojego, jeśli jeszcze go tam nie ma i że musi się potem na tego maila zalogować na komputerze i że tego za nią nie zrobię, bo hasło sobie musi wpisać sama.
Hasło!, wzdycha ona z irytacją. A skąd ona ma wiedzieć, jakie ma hasło?
Ale po chwili mówi, że jednak wie.
Więc znowu zostawiam ją samą i zajmuję się Czytelnikami.
Ona ma problem. Ona nie wie na jakiego maila ma wysłać ten plik. Więc jej mówię, że na swojego. Ale ona ma go już na swoim. Więc jej mówię, że w takim razie świetnie, to musi otworzyć przeglądarkę i zalogować się na swojego maila, i potem wydrukujemy.
Ale skąd ona ma wiedzieć na jakiego maila ma się zalogować?
Więc ją pytam, jaką końcówkę ma jej mail? Gmail? Wp? Onet? O2?
Wp. Więc tłumaczę, że musi wejść na Wirtualną Polskę i się zalogować.
Wracam do Czytelniczki - która grzecznie czeka - wypożyczam książki i wtedy następuje FOCH.
Foch, bo Karen nie zaloguje się na swojego własnego maila. JA jej robię problemy. W INNYCH miejscach to działa INACZEJ i oni jej drukują od razu, jak ona przyjdzie, a ja tu coś wymyślam i w ogóle FOCH.
I poszła. I trzasnęła drzwiami.
Witamy w poniedziałek.