Zainspirowana wpisami @ziellony (
Nie kupuj. Adoptuj oraz
Adopcja psa) postanowiłam napisać kilka słów o tym na co człowiek powinien się psychicznie przygotować biorąc zwierzaka ze schroniska.
Otóż...
Po pierwsze: to nie będzie wyglądało tak, jak w filmach, internetowych gifach i zdjęciach na 9gagu. Pies niekoniecznie od razu zrozumie, że jesteście jego nową rodziną ,,na dobre i na złe'', niekoniecznie będzie uradowany wizją wpakowania się do samochodu/autobusu i przejażdżką w zupełnie nieznane miejsce, i niekoniecznie będzie wyglądał na zachwyconego, uśmiechniętego od ucha do ucha i merdającego ogonkiem czworonoga.
To odkrycie może być w pewien sposób rozczarowujące, ale... Ale musimy postawić się na miejscu psa, żeby choć trochę zrozumieć to, co on w chwili adopcji przeżywa.
No więc wyobraźcie sobie, że... Wasza rodzina Was porzuciła, nie wiecie dlaczego, ale bardzo tęsknicie, w dodatku trafiliście do bardzo głośnego, strasznego miejsca (schroniska), inne psy są tak samo smutne i zestresowane jak Wy, w określone dni pojawiają się różni ludzie, ale do Was nikt nie przychodzi i oto nagle zjawiają się jacyś nieznajomi, którzy wyciągają Was z boksu i zabierają... gdzieś.
W sumie nie wiecie gdzie i na jak długo, wychodziliście czasem na spacery z wolontariuszami, więc podejrzewacie, że zaraz wrócicie do schroniska, ale... Ale jakoś tak już daleko jesteście? I wszystko pachnie inaczej? I jak macie wrócić do swojego boksu?
Ale oto okazuje się, że nie wracacie do boksu, tylko idziecie z tymi nowymi ludźmi do ich mieszkania, miejsca, gdzie wszystko pachnie nimi, i oni pokazują Wam tam jakieś posłanko (fu, jeszcze pachnie sklepem! a tak w ogóle to leży w jakimś dziwnym miejscu w którym nigdy-przenigdy nie będziecie chcieli spać) i jakieś piszczące zabawki na które zupełnie nie macie ochoty, a w ogóle to może wypadałoby oznaczyć teren?
Po drugie: po pewnym czasie, kiedy Pies już przyzwyczai się do nowego otoczenia i zrozumie, że to jego nowy domek (u Regisa trwało to około tygodnia, w pewnym momencie po prostu się odblokował i zaczął dawać nam buziaczki z taką częstotliwością, że ledwo mogliśmy złapać oddech), to i tak będzie musiał uporać się ze swoimi traumami.
A te mogą być różne. Począwszy od lęku separacyjnego (który jest bardzo poważną sprawą), skończywszy na lęku przed miotełką albo gwałtownymi ruchami, albo konkretnymi ludźmi.
Przepracowanie traumy z psem jest o tyle trudne, że nie usiądziecie z nim na kanapie i nie wytłumaczycie mu w prosty sposób, że teraz, owszem, wychodzicie do pracy, ale za osiem godzin wrócicie i przytulicie, i weźmiecie na spacerek. Do tego potrzeba konsekwencji i cierpliwości.
Konsekwencji, bo w przypadku lęku separacyjnego trzeba psu uświadomić, że fakt wyjścia z domu nie jest niczym specjalnym (ja wiem, Pies będzie patrzył w
ten sposób i będzie się chciało jeszcze trzy albo cztery razy wrócić, żeby go przytulić) i że powrót do domu też nie jest specjalny (co wiąże się z chwilowym ,,ignorowaniem'' skaczącego wariacko szczęśliwego Psa, będziecie się wtedy czuć jak ostatni dranie).
Cierpliwości, bo proces wychodzenia z lęku separacyjnego może zająć sporo czasu. Na pewno więcej, niż tydzień.
Po trzecie: musicie uprzedzać wypadki. Biorąc psa ze schroniska tak naprawdę często nie wiecie, jaka była jego przeszłość, czy będzie cierpiał na lęk separacyjny, czy będzie potrafił utrzymać czystość w domu i czy w przypływie chwili nie postanowi pożreć Waszych ulubionych kapci.
Dlatego najlepiej jest planować. Pochować wszystkie rzeczy, których zniszczenia się obawiacie, przygotować się psychicznie na potencjalnie obsikany dywan, ukryć odpadki organiczne (tego, akurat, zapomnieliśmy zrobić i kiedy wróciliśmy ze sklepu naszym oczom ukazał się Bardzo Dumny z Siebie Pies siedzący pośrodku rozwłóczonych po przedpokoju odpadków) i uprzedzić sąsiadów, że macie psa schroniskowego, który może (ale nie musi!) szczekać i że gdyby szczekał za bardzo pod Waszą nieobecność, to prosicie o informacje.
To dość upierdliwe, wiem, ale z czasem wchodzi w krew. Już rutynowo przed wyjściem sprawdzamy, czy nie zostawiliśmy czegoś w zasięgu ciekawskich szczęk Regisa, a i tak czasem uda się mu nas zaskoczyć (ostatnio upolował przyjemnie szeleszczące i pachnące chusteczki do czyszczenia samochodu, ciecierzycę w paczuszkach [którą poroznosił po różnych, strategicznych dla Psa punktach mieszkania] i karton przecieru pomidorowego, który był ,,fuj'', bo Pies tylko go napoczął i porzucił na dywanie).