Na początku mojej przygody z Uniwersytetem i socjologią (dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, jestem socjologiem z wykształcenia) któryś z wykładowców powiedział nam, że kierunek skończymy ze skrzywieniem zawodowym. W tym sensie, że nie będziemy myśleć już jak zwykły Kowalski, ale jak socjolog.
Jedną z rzeczy, które każdy socjolog musi zrobić na początku swojej pracy - niezależnie od tego, czy zabiera się za robienie reklamy, ankiety czy badań naukowych, jest stworzenie definicji.
Definicja ta musi być możliwie jak najbardziej dokładna, żeby nie wkradły się różne dziwne błędy interpretacyjne.
Człowiek, który tworzył reklamę dla Biedronki, która jest przyczyną mojego rantu pewnie nie był socjologiem. Albo miał to po prostu w dupie. Ja nie mam, bo wiem czym są broilery.
Czym są broilery? Broilery to dróg ras mięsnych intensywnie tuczony i przeznaczony na ubój[1]. Taka kura z hodowli przemysłowej. Kura, której życie trwa około 42 dni[2]. Nieco ponad miesiąc. W tym czasie broiler osiąga wagę około 3 kilogramów i ląduje na naszych stołach. W tym czasie jego kurze nóżki są zbyt słabe, żeby utrzymać jego ciężar i często się łamią. Serce takiej kury też nie wytrzymuje tempa, w jakim biedne stworzenie rośnie.
Dla Biedronki taka kura jest zwykła.
Zwykła kura ze zwykłej hodowli przemysłowej.
Gdy tymczasem zwykła kura to taki szczęśliwy kurczak biegający po podwórku koleżanki @LetMeRead. To kurczak, który swoją pełną masę osiąga po upływie 200 dni. Nie 42, nie 70.
I jasne, ja się naprawdę cieszę, że teraz w Biedronce będzie można kupić mięso z kurczaka, który żył na wolnym wybiegu - nawet, jeśli będzie prawdopodobnie dwa razy droższe. Cieszę się, że ludzie będą mieli wybór i będą mogli zagłosować portfelem i pokazać w ten sposób firmom z sektora mięsnego, że nie godzą się na dalsze męczenie broilerów.
Ale szlag mnie trafia kiedy w tak infantylny sposób normalizuje się czyjeś cierpienie - broiler nie jest zwykłą kurą. Jest biednym, stworzonym przez człowieka stworzeniem. Stworzeniem, które cierpi przez całe swoje życie, żeby można było szybciej, lepiej i wydajniej sprzedać jego mięso.
Więc niech Biedronka nie próbuje wmawiać mi, Wam i wszystkim naokoło, że ich kurczaki z wolnego wybiegu dorastają wolniej, niż zwykła kura. Nie. One dorastają wolniej, niż broilery. I serio, nie ma się czym chwalić.
Dziękuję za uwagę.