Bajkał, moi mili, nie istnieje. A nie istnieje dlatego, że ja tak mówię. I mam rację, a jeśli nie mam racji, to teraz proszę mnie przekonać, że jej nie mam. Rzeczy z Internetu się nie liczą, bo na pewno są sfabrykowane przez Putina i jego rząd po to, żeby zwiększyć rating turystyczny Rosji. Słyszałam, że kremlowskim trollom za pozytywny komentarz o Bajkale płaci się 1,50!
I nie możecie cytować mi żadnych badaczy, geografów, ornitologów i innych naukowców, bo są na usługach ludzi z magistrali transsyberyjskiej. I skrinów z google.maps też nie przyjmuję, bo jestem pewna, że to nie są prawdziwe rzuty satelitarne, bo oni w tym googlu w odpowiednim oddaleniu pokazują Ziemię kulistą, jak globus! Co za brednie! Przecież każdy wie, że Ziemia jest płaska i przemierza świat na grzbietach trzech słoni, które z kolei stoją na skorupie wielkiego żółwia, który...
Ale wracajmy do meritum, bo poza tym wszystkim, to ja nie znam nikogo, kto widziałby Bajkał. I nie znam też nikogo, kto znałby kogoś, kto widziałby Bajkał.
I w ogóle to gdyby Bajkał istniał, to wszystkie Panie Z Biedronki by go widziały, a wydaje mi się, że żadna go nie widziała, nawet jeśli była ostatnio na urlopie, więc Bajkał nie istnieje.
I to jest moje przekonanie, przeciwko Waszemu przekonaniu. A ponieważ moje przekonanie jest mojsze, to znaczy, że moja prawda jest prawdziwsza, a proszek do prania robi bardziej białe rzeczy, więc to ja mam rację.
Logiczne, prawda?