Styczeń to taki miesiąc, który jest naprawdę bezlitosnym draniem. Przyszedł, naobiecywał, że w nowym roku wszystko będzie i fajniej, i lepiej, żeby zaraz potem strzelić mi w pysk papierami do wypełnienia (z terminem na już) i z GUS-ami, i z raportami z działalności, i z tłumaczeniem trzeci rok pod rząd, że no bariery architektoniczne jak były, tak są i dopóki nie zmieni się baza lokalowa, to nic się w tej kwestii nie zmieni.
Chyba, że prawnicy postanowią wybić dziurę w ścianie i założyć windę.
Ale wątpię.
No w każdym razie: jeszcze pełna nadziei i zapału, w towarzystwie mojego blahaja Willy'ego (ten większy) i smalhaja Henryka (mniejszy) wybrałam pierwszą książkę z mojej Półki Wstydu i okazał się nią ,,Las ożywionego mitu'' Holdstocka. Przeczytałam, recenzję napisałam i możecie przeczytać ją TUTAJ, i obiecuję, że luty będzie już inny, już na początku dam znać, co tym razem zostało wylosowane, i w ogóle.
Dajcie znać, jak Wam idzie! ;)