Mam dla Was dziś wywiad z Wojciechem Kulawskim. Wojtek okazał się przesympatycznym i ciekawym facetem. Pracuje w dziale informatycznym, ma ścisły umysł, a mimo to pisze świetne książki w różnych gatunkach. Jesteście ciekawi o czym rozmawialiśmy? Zapraszam na wywiad.
Cześć Wojtek! Dziękuję, że zgodziłeś się udzielić mi wywiadu. Na początek powiedz mi coś o sobie. Kim jesteś? Masz rodzinę? Pracujesz na etacie? Może powiesz o swoich zainteresowaniach?
Cześć Magda. Jest mi bardzo miło, że mogę z tobą porozmawiać. I już spieszę z odpowiedziami dotyczącymi mojej osoby. Jestem typowym polskim facetem. Mam dom, rodzinę, trójkę dzieci, z czego dwójka jeszcze dość mała. Mam nawet psa rasy Maltańczyk, którego można pomylić w porcelanową figurką, bo ciągle wyleguje się na poduszkach. Pracuję na etacie jako informatyk w korporacji IT. Interesuję się tańcem, głównie jego latynoską odmianą (Tango Argentyńskie, Kizomba, Bachata, Salsa). Do tego wszystkiego mam tę dziwną pasję związaną z pisaniem książek. Sam się dziwię, że udaje mi się to wszystko jakoś ze sobą pogodzić. Nie wyobrażam sobie jednak, abym nie mógł tworzyć i wymyślać tych wszystkich historii, które nawiedzają moją głowę. Chyba muszę spisywać te wszystkie rzeczy, aby nie zwariować. A może wręcz przeciwnie, mam jakąś chorobę psychiczną. Jeśli tak, to nie będę jej leczył, bo jest mi z nią przyjemnie.
No to jak chorzy psychicznie piszą książki, to Twój przypadek jest ciężki, powiedziałabym nawet bardzo ciężki piszesz świetnie. Widzę, że masz ciekawe życie codzienne. Ale jak to się stało, że zacząłeś w ogóle pisać książki?
Zawsze szukałem czegoś, co pozwoliłoby mi się wyrazić. Miałem wewnętrzną potrzebę, aby dzielić się moimi emocjami i przeżyciami ze światem. Jako że z natury jestem raczej introwertykiem, to raczej nie uzewnętrzniałem się z tych moich przemyśleniami w sposób werbalny. Początkowo sądziłem, że będę pisał fabularne gry komputerowe. Kilka takich gierek nawet stworzyłem. Niestety dość szybko okazało się, że nie jest to praca w pojedynkę a bardziej zajęcie dla zespołu. Aby stworzyć ciekawą grę trzeba mnóstwa pracy wielu osób przez wiele lat. Nie jest to raczej zadanie dla jednej osoby, choć oczywiście zdarzają się gry pisane w pojedynkę. Są to jednak zwykle projekty na całe życie. Szukałem czegoś, co można robić samemu. Muzyk ze mnie marny, malarz również pomyślałem zatem, że spróbuję z pisaniem. Zacząłem od opowiadań, pisałem recenzje, ćwiczyłem język oraz czytałem wszelkiego rodzaju literaturę dotyczącą tworzenia. Potem umieszczałem swoje teksty na forach literackich, aby się czegoś nauczyć od bardziej doświadczonych osób. Zacząłem również rozsyłać moje opowiadania na ogólnopolskie konkursy literackie. O dziwo, zacząłem odnosić sukcesy, co było niejako potwierdzeniem, że to moje pisanie jest coś warte. Po stworzeniu mniej więcej setki opowiadań doszedłem do wniosku, że pora przejść na wyższy poziom i stworzyć dłuższą formę. Zacząłem od fantastyki, potem doszedł kryminał i sensacja tudzież inne gatunki. Znalazłem wydawcę, który zdecydował się we mnie zainwestować i wydać moje powieści. I tak oto znalazłem się w miejscu, w którym jestem obecnie. Osiem wydanych powieści (dziewiąta tuż, tuż), kilkanaście opowiadań w różnych antologiach i czasopismach sporo audiobooków i e-booków na większości platform streamingowych. Kilku czytelników, którzy lubią mnie czytać. Trochę tekstów w szufladzie i mnóstwo pomysłów w głowie. Cały czas sobie tłumaczę, że jak na pisarza jestem jeszcze młody. King i Masterton to wiekowi faceci a jakoś im nawet do głowy nie przychodzi, aby zaprzestać literackiej działalności.
Czyli u Ciebie odbywało się wszystko metodą małych kroczków. Kiedy tak przeglądałam Twoje książki, to nie piszesz w jednym gatunku. Z tego co wiem, to lubisz miksować gatunki w jednej książce. Przychodzi Ci to z łatwością czy musisz nad tym pracować dłużej?
Tak jak mówiłem wcześniej, zacząłem od fantastyki, jednak miałem problemy, aby ją wydać. Z tego powodu uderzyłem w kryminał, w którym debiut wydawał się nieco łatwiejszy. Kiedy miałem już na koncie kilka wydanych książek kryminalnych i sensacyjnych mogłem urobić wydawcę na fantastykę, czyli w tym przypadku horror Między światami. Mam nadzieję, że będę miał jeszcze możliwość, aby wydać coś fantastycznego, bo ten gatunek jest mi bliski. Zawsze uwielbiałem komiksy, Lema czy Zajdla. Co do mieszanki gatunków, to jest to niejako moja odskocznia od stagnacji. Uwielbiam płodozmian i skakanie po różnych konwencjach, bo wówczas człowiek nie kostnieje, może spojrzeć na swoje teksty z innej strony, rzucić na nie inne światło. Mam wrażenie, że pisząc tylko w jednym gatunku, autor zaczyna zjadać własny ogon. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tworzenie w różnych gatunkach jest dla wydawcy i czytelnika problematyczne, bo nie do końca można sobie danego autora zaszufladkować. Na szczęście nie utrzymuję się z pisania i nie mam przymusu tworzenia. Obecnie tempo wydawania i pojawiania się nowych pozycji na rynku jest tak oszałamiające, że aby sprostać, trzeba pisać trzy książki rocznie (a najlepiej cztery). Cykl życia nowej książki na rynku jest coraz krótszy, a to nie sprzyja jakości. Takie tempo jest zabójcze, dlatego cieszę się, że ja tak nie muszę. Wydaję jedną książkę rocznie czasem dwie i to mi bardzo odpowiada. Oczywiście wiąże się to z mniejszą liczbą odbiorców. Jak już mówiłem, nie utrzymuję się z pisania więc mogę poczekać tak długo jak tylko trzeba będzie. Ciekawa książka wcześniej czy później znajdzie swojego odbiorcę, jeśli nie dziś to za dziesięć lat ktoś przeczyta moją książkę, bo gdzieś od kogoś usłyszał, że Kulawski to nawet ciekawy. Taka strategia jest dla mnie najlepsza, bo sprawia, że woda sodowa nie uderza mi do głowy. Wspinam się na tę górę krok za krokiem, a przy okazji mam czas, aby podziwiać widoki. Mam wrażenie, że mając nieprzekraczalne terminy od wydawcy i pisząc komercyjnie, bo na przykład jakiś temat jest modny i dobrze się sprzedaje, straciłbym ochotę i pasję do pisania. Stałoby się to dla mnie pracą. Na szczęście mój wydawca jest bardzo elastyczny, a co ważne daje się namówić na różne moje eksperymenty. Mam nadzieję, że nadal będzie dla mnie tak wyrozumiały jak dotychczas i stworzymy razem jeszcze wiele ciekawych projektów.
To prawda, że wydawanie książek jedna za drugą stanie się w końcu nudne, w pewnym momencie przestałoby Cię bawić. Wg mnie wydawanie 1-2 książek rocznie jest przyzwoita ilością, a jak napiszesz dobrą książkę, to na pewno znajdziesz Czytelników. Miałam przyjemność recenzować ,,Między światami". Już to napisałam w recenzji, ale powtórzę, że jestem zachwycona tą książką. To jest naprawdę dobra książka. Skąd wziął się pomysł na tą książkę?
Jest mi niezmiernie miło, że Między światami ci się podobało. Właśnie po to tworzę, aby móc usłyszeć z ust czytelnika zachwyt. To jest główny cel tworzenia. Sam pomysł na powieść Między światami wziął się stąd, że chciałem napisać fantastykę, w której przewijałby się wątek wieloświatów (dla tych, co nie wiedzą co to jest, odsyłam na Wikipedię). Horror wydał mi się tutaj jak najbardziej na miejscu, bo chciałem przy okazji nieco czytelnika nastraszyć. Ponieważ jestem inżynierem informatykiem technika czy fizyka nie jest dla mnie niczym trudnym. W powieści Między światami chciałem niejako podzielić się z czytelnikami moim zainteresowaniem fizyką kwantową, która przypomina magię. Wystarczy nieco o niej poczytać, a człowiek wchodzi do jakiegoś nieprawdopodobnego świata, w którym zjawiska paranormalne wydają się jakimś kuglarstwem bazarowego sztukmistrza. Niestety świat kwantów jest również trudny, bo najczęściej opisuje go matematyka. Przedstawienie tego w sposób przystępny dla humanisty wydawało mi się sporym wyzwaniem. Wiedziałem również, że chcę zastosować manewr z dwoma wątkami, które z czasem w powieści się połączą. Dość często stosuję taki zabieg, bo po prostu daje dobre efekty. Mając taki zlepek pomysłów, zacząłem pisać. Jako, że moja główna seria kryminalna opowiada o losach stołecznych policjantów pomyślałem, że tym razem postawię na prywatnego detektywa. Chciałem, aby bohater nie musiał się trzymać sztywnych procedur, zgodnie z którymi muszą działać stróże prawa. Wątek dwóch doktorantek był tym elementem, który miał pokazać arkana fizyki kwantowej oraz teorii strun. Dodałem do tego zjawiska paranormalne, bo jak pisałem wcześniej świat kwantów to prawdziwa magia. Zanurzenie fizyki w parapsychologicznym sosie sprawił, że całość jako potrawa wydawała mi się bardziej zjadliwa dla przeciętnego czytelnika. Potem, kiedy wątki w powieści się łączą, jest już dosyć klasycznie. Wykorzystałem schematy i kalki literatury gatunkowej mieszając to z popkulturą. Mam nadzieję, że powstało z tego coś przyjemnego w odbiorze. No i jeszcze na końcu twist, który niejako przewraca całą powieść do góry nogami. Uwielbiam takie zakończenia. Pozostało mi to z czasów, kiedy pisałem opowiadania, w których finałowe zaskoczenie było niezwykle ważne.
No i zakończenie Ci wyszło! Zrobiłeś taki zwrot akcji, że mnie na chwilę zatkało! A jak udało Ci się wykreować bohaterów? Leon, który twardo stąpa po ziemi, czy te straszne demony? To są totalnie różni bohaterowie, których wykreowałeś świetnie!
Dziękuję, że zwróciłaś uwagę na bohaterów powieści Między światami. Mam nadzieję, że nabyłem już podstawowe umiejętności, aby wykreować ciekawego bohatera. Dawniej miałem z tym problem, bo nie do końca wiedziałem, co to oznacza, że postacie są papierowe. To znaczy, niby wiedziałem, ale nie potrafiłem tego przenieść na konkrety. Męczyłem się, próbując pokazywać moich bohaterów w jakichś niezwykłych sytuacjach. Kazałem im czytać wiersze czy kontemplować o życiu. Sądziłem, że w ten sposób nabiorą oni głębi, a tymczasem często było odwrotnie. Wraz z doświadczeniem doszedłem do wniosku, że tak naprawdę najważniejsze jest umocowanie ich w rzeczywistości, w której się poruszają. Każdy z nas jest uwikłany w różne układy, sytuacje, w których musi funkcjonować i nie ma możliwości, aby się z nich uwolnić. Oczywiście podobne spostrzeżenie przyszło też z wiekiem. Trudno jest osiemnastolatkowi pisać o przeżyciach czterdziestolatka, bo niejako może je sobie tylko wyobrażać, albo spytać ojca, to jednak nie to samo. Weźmy na ten przykład rozwodnika, który ma dziecko z poprzedniego małżeństwa. Jest to forma układu, który waży na całym jego życiu i który ma ogromne znaczenia na motywację naszego bohatera. Każdy ma jakąś przeszłość, jego zachowanie wynika z przeżytych doświadczeń traum, radości i to wszystko trzeba w tekście pokazać. Czytelnik utożsami się z ojcem samotnie wychowującym dziecko, czy kobietą mającą problem z przemocowym partnerem, bo często tego rodzaju historie dzieją się wokół nas. To jest moim zdaniem właściwy kierunek, aby wykreować ciekawego bohatera. Oczywiście trzeba wszystko dodatkowo podkoloryzować, nieco podkręcić, zintensyfikować, aby nie było nudno. Życie niestety nie jest tak intensywne jak powieść kryminalna. Ważna jest również profesja, jaką zajmuje się bohater. Policjant czy prywatny detektyw jest bardzo dobrym przykładem dobrego zawodu dla książkowej postaci. Wielu z nas szarych obywateli jest ciekawych, jak wygląda życie funkcjonariusza prawa. Domyśla się, że jest ono intensywne i często ociera się o sytuacje ekstremalne. To nas intryguje, bo na przykład jak często w naszym życiu oglądamy martwych. A doktorantki, które próbują udowodnić istnienie zjawisk paranormalnych to praktycznie gotowa historia, którą trzeba tylko opisać. Są takie profesje, które automatycznie budzą nasze zainteresowanie: grabarz, sprzątacz zwłok, zabójca na zlecenie, pilot myśliwca, czy generał wojskowy. Potem trzeba tylko wykonać pewną pracę, aby dowiedzieć się nieco więcej o codzienności tego typu osób. Dodać im różne problemy, z którymi się borykają, zarówno prywatnie jak i zawodowo. I mamy z grubsza przepis na pełnokrwistego bohatera. Trudno silić się na coś innego, nowego. Niestety lubimy to, co znamy. Jeśli opiszę ufoludka, który żyje na innej planecie, gdzie obowiązuje inna fizyka, niż w naszym wszechświecie oczywiście znajdzie się na taki eksperyment jakieś niewielkie grono zwolenników, jednak przeciętnego masowego czytelnika coś takiego raczej nie zainteresuje.
Wow! Jesteś mistrzem słowa pisanego W swojej recenzji wspominam, że początkowo trudno wbić się w naukowy język bohaterek. Ale jak już się z nim oswoiłam nie przeszkadzało mi wcale. Powiedz mi jak Ty to napisałeś? Przecież to musiało być trudne!
Nie było trudne. Jestem osobą techniczną, która para się literaturą. Te wszystkie techniczne sprawy, które starałem się strawnie opisać, od zawsze mnie fascynowały i nie sprawiły mi one żadnego kłopotu. Było wręcz przeciwnie, musiałem się powstrzymywać, aby za bardzo nie odpłynąć w świat fizyki. Musiałem tekst Między światami wywarzyć, aby utrzymać zainteresowanie czytelnika i nie zanudzić go zbyt technicznymi opisami. Mam nadzieję, że mi się to udało, co wynika z pozytywnego przyjęcia powieści. Choć oczywiście docierają do mnie sygnały, że dla niektórych świat M-teorii był nie do przebrnięcia.
No tak, to Twoje klimaty. Też miałam początkowo problem z przebrnięciem przez to słownictwo. Wydaje mi się, że pisanie Twoich książek nie należy do najprostszych zadań. Myślę, że musisz się jakoś do tego przygotowywać. Jak wygląda Twój research?
Staram się pisać bardzo konkretnie, to znaczy wchodzić w opisywane tematy dość głęboko, aby czytelnik kupił moją prawdę. Bardziej cenię sobie jedno krótkie trafne zdanie nazywające coś po imieniu, niż rozwleczony pełen metafor zawoalowany opis tego, co leży w pokoju na stole. Zwracam uwagę na szczegóły. Na przykład nazwy czy układ ulic, czy wygląd budynków w moich powieściach zawsze jest realny. Również opisując jakąś postać, zawsze mam kogoś konkretnego przed oczyma. Napisałem dwie powieści przygodowe, których akcja dzieje się w Syrii i Meksyku. Nie ukrywam, że research był dla mnie przy tych projektach sporym wyzwaniem, bo nigdy nie byłem w tych krajach. Zanim usiadłem do pisania, musiałem się sporo naczytać i naoglądać o tym co dzieje się w tych krajach. Zresztą mam wrażenie, że przylgnęła do mnie łatka autora, który opowiada o trudnych sprawach i stawia niewygodne pytania, jak chociażby Patostreaming, rozpad więzi małżeńskich czy problemy z wychowaniem trudnych dzieci. Nie mam aż tak bogatych doświadczeń życiowych, więc często muszę się wspomagać researchem. Na szczęście dziś wiedza jest dostępna, kiedyś trzeba było spędzać długie godziny w czytelniach czy bibliotekach, aby dotrzeć do informacji. Teraz mamy łatwiej.
To fakt, że dziś jest dużo prościej, bo mamy znacznie lepszy dostęp do informacji niż dawniej. Kiedy zapoznałam się z opiniami Twoich książek, zauważyłam, że początkowo miały one średnie oceny. Teraz każda następna jest coraz lepsza. Spodziewałeś się tego?
Wniosek z tego jest taki, że piszę coraz lepsze książki . Trudno jest mi to oceniać, bo za każdym razem daję z siebie wszystko, aby dostarczyć czytelnikowi najlepszą powieść, na jaką mnie stać. Zadebiutowałem kryminałem Lista sześciu, czyli czwartą napisaną powieścią. Zdaję sobie sprawę, że pewnie popełniłem przy jej pisaniu sporo błędów. Staram się z każdej powieści wyciągać wnioski i mam nadzieję, że to widać. Oczywiście powieść to praca zbiorowa i nie zależy wyłącznie od autora, o czym często się zapomina. Ważna jest okładka, redakcja, korekta skład. Te elementy ogarnia wydawca (oczywiście we współpracy z pisarzem). Wiem, że przy moich pierwszych powieściach było trochę problemów z korektą stąd nieco słabsze oceny na lubimyczytac.pl. Potem było już tylko lepiej.
A wątek lubimyczytac.pl to temat rzeka, o którym wiele osób w Internecie już dyskutowało. Zdaję sobie sprawę, że musi istnieć taka strona, aby nowy czytelnik mógł sobie wyrobić początkowe zdanie o jakiejś książce. Niestety często są to oceny nieadekwatne, bo pojawiają się jedynki jeszcze przed premierą. Są też jakieś dziwne wojny wydawnictw, które nasyłają swoich ludzi, aby oczernić konkurencję. Sam to przerobiłem, bo nieoczekiwanie pojawiła się czytelniczka, która z góry na dół dała wszystkim moim powieściom niskie oceny, kompletnie różne od średniej. Innym razem dostałem recenzję, z której wynikało, że powieść w zasadzie nie ma żadnych minusów, a równocześnie pojawiła się ocena sześć. Oczywiście daleki jestem od tego, aby dyskutować z ocenami czytelników. O gustach się nie rozmawia. Zawsze z pokorą przyjmuję krytykę i staram się wyciągnąć z niej dla siebie wnioski. Mówię jedynie, że najlepiej samemu się przekonać, czy jakiś autor nam pasuje. Jeśli jedna z jego powieści się spodoba, wtedy warto sięgnąć po inne.
Jestem w stanie uwierzyć w to co piszesz o LC. To portal, który tak naprawdę nie do końca oddaje prawdziwe oceny książek. A jednak znaczna większość autorów i wydawców życzy sobie opinii wstawianych właśnie tam. A wracając do Twoich książek, powiedz mi która z nich jest dla Ciebie najważniejsza?
Chyba największy sentymentem darzę pierwszą niewydaną powieść s-f Techisterion. Można byłoby długo opowiadać historię o tym jak niewiele brakowało, aby udało mi się ją wydać. W kilku wywiadach już o tym opowiadałem, dlatego nie będę opisywał tej historii raz jeszcze. Włożyłem w ten tekst siedem lat pracy i leży on sobie u mnie w szufladzie, czekając na lepsze czasy. Ważna jest również ostatnia trzytomowa seria kryminalna Upiory przeszłości. Pisałem ją przez dwa lata i bardzo bym chciał, aby czytelnicy mogli ją zobaczyć. Mój wydawca wyraził wstępnie zainteresowanie, aby ją opublikować. Może w przyszłym roku. Nowa seria kryminalna opowiada historię dwójki facetów, których łączy wielka przyjaźń. Jeden z nich to policjant Mateusz Dafner drugi to informatyk Tomek Wetliński. Udało mi się stworzyć bardzo ciekawych bohaterów, z którymi czytelnicy, mam nadzieję, się utożsamią (mój redaktor pewnie powiedziałby, że dla równowagi powinna też być jakaś kobieta, ale co mi tam). Nie ukrywam, że chciałbym kontynuować tę serię książek, bo widzę w nich spory potencjał. Sztuczna inteligencja obecnie rządzi, więc warto wykorzystać ją w powieściach kryminalnych. Jako że jeden z bohaterów, tak jak ja, jest informatykiem, widzę tu duże możliwości. Znowu będę musiał uważać, aby nie przesadzić z wątkami technicznymi. AI i związane z nią zagrożenia to ciekawe i mało wyeksploatowane obszary w literaturze.
Piszesz o książkach, które chciałbyś wydać! A myślałam raczej o tych wydanych. Ale przy okazji dowiedzieliśmy się co tam na dnie Twojej szuflady piszczy Ta seria kryminalna to faktyczne może być ciekawa, ale powieść s-f też znalazłaby swoich fanów. Już wspominałeś nad którą książką musiałeś najdłużej popracować, rozwiniesz temat?
Tak jak już wcześniej wspomniałem była to moja pierwsza powieść s-f Techisterion. W sumie z przerwami pracowałem nad nią siedem lat. I to nie dlatego, że chciałem. Kolejni wydawcy (a było ich czterech), którzy wyrażali chęć jej wydania, proponowali mi kolejne poprawki. Ostatecznie ze zbioru opowiadań zrobiła się powieść szkatułkowa, która przeszłą kompletną metamorfozę. Tak dopieszczonego i literacko zadbanego tekstu nigdy już nie napisałem. Zresztą o jego jakości świadczy zdobycie trzeciego miejsca w ogólnopolskim konkursie literackim, w którym zgłoszono grubo ponad 400 powieści. Niestety trzecie miejsce było zbyt niskie, aby książkę wydać. Tylko zwycięzca był wydany drukiem. Może jeszcze kiedyś świat będzie mógł zobaczyć Techisterion. A jeśli nie to może wydadzą go po mojej śmierci .
A weź takich głupot nie opowiadaj, po jakiej śmierci! Wyślij książkę do wydawnictw! Przecież jest mnóstwo takich, które wydają s-f! Jeżeli ta książka jest tak dobra jak piszesz to znajdziesz wydawcę! Próbuj, nic nie tracisz! A wskażesz mi ulubionego bohatera, którego stworzyłeś?
I znowu co nieco już o tym wspominałem. Uwielbiam dwójkę męskich bohaterów, których stworzyłem w trzech powieściach z serii Upiory przeszłości. Nadal jestem w euforii, że najprawdopodobniej uda się ją wydać, bo widmo dwóch lat pracy, które miałoby wylądować w koszu to kiepska perspektywa (a niestety jest to norma wśród piszących, którzy muszą się z takimi sytuacjami pogodzić, zakasać rękawy i iść dalej).
Mateusz Dafner to policjant rozwodnik, na szczęście bez nałogów jak to najczęściej w kryminałach bywa. Jedyny problem, jaki mu doskwiera, oczywiście poza samotnością, to uporczywe migreny. Mężczyzna ma w życiu pecha, bo zostaje karnie zesłany do niewielkiej komendy w Jaworznie, gdzie panuje dość specyficzna małomiasteczkowa atmosfera. Chwilę mu zejdzie, zanim zaskarbi sobie wdzięczność i szacunek współpracowników.
Natomiast Tomek Wetliński to informatyk, który wypalił się zawodowo. Szuka ucieczki przed katowickim korporacyjnym życiem. Kupuje stary dom i przeprowadza się do niego. Niestety jego nowe lokum kryje sporo tajemnic, które bohater będzie stopniowo odkrywał. Losy moich męskich postaci ostatecznie się połączą (eh… te dwa wątki). Mężczyźni stworzą duet. Z powodzeniem będą prowadzili śledztwo, którego zasięg początkowo będzie lokalny, w drugim tomie Upiorów przeszłości, ogólnopolski a w trzecim, międzynarodowy. Nie powiem nic więcej, aby nie spojlerować. Jak to u mnie w książkach dużo się dzieje, a sama fabuła jest dość zawiła, a przynajmniej zaserwowana w taki sposób, żeby szybko się wszystkiego nie domyślić. Liczę, że może już w przyszłym roku czytelnicy będą mieli szansę, aby zapoznać się z moimi nowymi bohaterami. Jestem bardzo ciekawy odbioru, bo jestem z tych powieści zadowolony.
Z opisu Ci dwaj wyglądają bardzo ciekawie. Jestem bardzo ciekawa w jaką historię ich uwikłasz. Z tego co już nam tu zdradziłeś, masz plany wydawnicze. Zdradzisz coś na ten temat?
Po chwilowym romansie z horrorem, czyli powieścią Między światami wracam do kryminału. Mam nadzieję, że jeszcze w listopadzie 2023 ukaże się szósta część z serii „prokurator Marian Suski” pod tytułem Humbug. Oczywiście każda z części jest niezależną historią, więc nie trzeba znać poprzednich, aby czytać tę obecną. Będzie to pastisz romansu mafijnego, w którym stereotypowe role będą kompletnie odwrócone. To kobiety będą twardymi gangsterkami, które nie wahają się, aby zabić z zimną krwią. Faceci za to będą zniewieściali i zamiast trzymać twardą ręką kryminalny biznes, będą myśleli tylko o swoim wyglądzie i o tym, że trzeba sobie zrobić nową maseczkę, bo na czole pojawiła się zmarszczka. W to całe zamieszanie zostaje wplątana Marzena Gibała, która jedzie na zasłużony urlop na Baleary. Pisałem ten tekst podczas pandemii COVID-19 kiedy panował kompletny lockdown. Marzyłem sobie wtedy o podróżach i pięknych plażach Majorki czy Ibizy. I tak oto z tej tęsknoty powstał kryminał Humbug, przy którym czytelnik nie tylko będzie się mógł pobawić i przeżyć trochę emocji wraz z bohaterami, ale mam nadzieję, że wyciągnie również z tego tekstu coś więcej dla siebie. Będzie sporo akcji, erotyki i zabawy. Czyli mafijny romans postawiony na głowie.
Opowiem jeszcze o powieści, nad którą obecnie pracuję, bo idzie mi ona niezwykle ciężko. Niestety tak czasami bywa, jednak mam taką naturę, że nigdy nie porzucam raz rozpoczętych projektów i zawsze doprowadzam je do końca. Trudność z nowym tekstem wynika z tego, że jest to nietypowa mieszanka gatunkowa. Będzie trochę horroru, thrillera psychologicznego i kryminału. Postawiłem sobie zadanie, aby tekst dawało się odczytywać aż na trzech płaszczyznach. Żeby zobrazować, o czym mówię, podam przykład nieśmiertelnego Shreka. Dzieci cieszą się bajką, a dorośli odczytują puszczane co chwilę przez bohaterów nawiązania do dorosłych spraw. Niestety, aby takie trzy płaszczyzny ze sobą pogodzić trzeba się strasznie nagłówkować, bo każda ma być w jakiś sposób spójna i uzasadniona. Postawiłem sobie poprzeczkę dość wysoko, bo nie chciałem powielać starych schematów, które wcześniej przerabiałem. Mam nadzieję, że dobrnę do końca tej powieści i będzie to coś strawnego. Traktuję to po prostu jak kolejny projekt, po którym przyjdą kolejne.
Wow! Bardzo chętnie przeczytałabym je obie. Naprawdę zapowiada się ciekawie. Mam nadzieję, przeczytać którąś z nich Jeszcze raz Ci dziękuję za poświęcony czas. Życzę Ci duuuużo zdrówka i żeby spełniły się Twoje plany zarówno w życiu prywatnym jak i tych wydawniczych.
Dziękuję bardzo. Tobie również życzę zdrowia, no i mnóstwa siły i energii do działania. Fascynujących lektur szczególnie na te zimowe długie wieczory, które jeszcze przed nami.
Dziękuję Ci serdecznie A Was moi mili Czytelnicy zachęcam do zapoznania się z twórczością Wojtka. Myślę, że nie będziecie żałować, bo to naprawdę dobre książki.