Nazajutrz, po porannej krzątaninie, w oczekiwaniu na trening, na polanie pojawili się wszyscy mieszkańcy obozu. Co do jednego. Nawet dzieci. Wieść o tym, że Aythya ma uczyć, jak być silniejszym przeciwnikiem, niosła się od pierwszego brzasku, wywołując okrzyki zdumienia, oburzenia, niezadowolenia, zaskoczenia, zaciekawienia i kłótni. Każdy chciał być świadkiem, jak takie szkolenie miałoby przebiegać.
Aythya jednak się nie pojawiła. Grzywacz zaczął więc swój standardowy trening, wkładając w niego więcej niż zwykłe wysiłku i tym razem kładąc wyjątkowy nacisk na walkę wręcz. Koło południa kobiety wróciły do swoich zajęć, bo jak mówiły posiłek sam się przecież nie przygotuje, dzieci ruszyły za nimi, szukając ciekawszej rozrywki niż patrzenie na walczących ojców. Po południu na placu zostali tylko Grzywacz i Słowik. Nadszedł czas, by już kończyć ociągali się jeszcze chwilę, ale nie rozmawiali o dziewczynie. W tej samej chwili Aythya wkroczyła na polanę. Słowik nie czekał z wyrzutami.
- Zgodziłaś się nas uczyć, czekaliśmy na ciebie!
- Zgodziłam się uczyć was. Nie wszystkich. Wasze umiejętności znacząco przewyższają umiejętności waszych przyjaciół, z powodzeniem możecie przekazywać im to, czego dowiecie się ode mnie, a trening, który im w tej chwili proponujecie, jest na tym etapie rozwijający konieczny.
- Dobrze więc, niech będzie, jak mówi - zgodził się obojętnym głosem Grzywacz - zaczynajmy.
Sięgnął po drag, gotowy do starcia.
Słowik po całym dniu ćwiczeń nie miał ani ochoty, ani sił na jeszcze większy wysiłek, ale on bez dyskusji sięgnął po broń.
- Nie będziemy dziś walczyć. Wasze umiejętności walki wręcz, szermierki i innych technik nie odbiegają zbytnio od moich. Prawdopodobnie ćwiczyliście od dzieciństwa. Prawdopodobnie nie spotkaliście do tej pory wielu, którzy by wam dorównywali.
Słowiki Grzywacz spojrzeli po sobie.
- Co zatem będziemy robić?
-To, co przeważa na moją korzyść, a czego wam brakuje. Umiejętności korzystania z energi. Energi żywiołów. To stara wiedza, ukryta w legendach i baśniach, a jednak prawdziwa, i są tacy, którzy potrafią z niej korzystać. Czarny Kruk z niej korzysta. Ze wszystkich żywiołów - dodała cicho - Każdego przedwieczora - ciągnęła Aythya - będziemy się tutaj spotykać i praktykować. Aż może pewnego dnia znajdziecie drogę do swojego żywiołu, swojej energii, która was poprowadzi i otworzy przed wami nowe możliwości. Wierzę, że to jest możliwe dla każdego. - To mówiąc, dziewczyna usiadła na środku polany, skrzyżowała nogi, po czym zamknęła oczy i zamilkła.
Pozostałej dwójce nie zostało nic innego, jak zrobić to samo. Siedzieli więc pośrodku polany w ciszy, dookoła szumiał las, delikatnie, ale miarowo poruszał liśćmi, które o tej porze roku powoli zmieniały swój kolor i zaczynały opadać.
Słowik nie wiedział, jak długo już tak siedzą, wydawało mu się, że całą wieczność, w żołądku czuł ssącą pustkę i kiedy otworzył oczy, czerwone słońce zachodziło już prawie całkowicie za lasem. Jednak to, co zobaczył, widział wyraźnie i zaparło mu dech w piersi.
Aythya, która powinna siedzieć naprzeciwko niego, pozostawała w tej samej pozycji, mając za plecami zachodzące słońce. Oczy dziewczyny były zamknięte, nogi nadal skrzyżowane, ale nie siedziała już na miękkiej trawie. Wisiała nad ziemią, a jej czerwone włosy unosiły się lekko wokół głowy, jakby podwiewane ciągłym strumieniem powietrza od spodu na tie słońca zdawały się płonąć.
Słowik, któremu serce biło teraz bardzo szybko, zerknął na Grzywacza. I on miał oczy otwarte i spoglądał na dziewczynę, nie poruszał się jednak, tylko patrzył zafascynowany. Aythya najwidoczniej wyczuła na sobie ich wzrok, bo powoli uniosła powieki, a jej ciało łagodnie zaczęło opadać na swoje miejsce.
- Jak to zrobiłaś?... - zdumiał się Grzywacz.
- To jest właśnie to, czego chcę was nauczyć.