Wstałam w nienajlepszym humorze. Nawet zapach parzonej przez Kruka kawy nie pomagał. Widziałam go kręcącego się w kuchni. Szykował śniadanie już kompletnie ubrany. Musiał niedawno wrócić z biegania, przy okazji robiąc zakupy w drodze powrotnej. Nie zawracałam sobie tym jednak głowy. Podeszłam do szafy, wyjęłam jeansy oraz zielony T-shirt, odsłaniający moje ramiona, i zniknęłam w łazience. Okropnie bolała mnie głowa, miałam lekkie zawroty, gdy się nachyliłam podczas ubierania. Przytrzymałam się umywalki, aby nie upaść. Nie wiedziałam, czy to nerwy z dnia poprzedniego, czy może to, że niewiele zjadłam. Złe samopoczucie nasiliło się, gdy po przemyciu twarzy pod kranem zobaczyłam kapiącą ciurkiem krew z nosa. Chwyciłam za ręcznik, aby zatamować krwawienie. Miałam sińce pod oczami, twarz była trupioblada, a co gorsza na policzkach oraz szyi dojrzałam niebieskie żyłki. Byłam wyssana z sił, tylko czemu? Przecież kładłam się w całkiem dobrej formie fizycznej.
-Co jest? - mruknęłam, dotykając skóry szyi.
Moje dłonie były lodowate, jakbym umarła. Tak się też czułam, jakbym za chwilę miała zejść z tego świata. Uchyliłam drzwi łazienki i nim zrobiłam pierwszy krok, runęłam na podłogę. Nie wiem, czy trwało to długo. Dookoła mnie panowała kompletna ciemność. Echem po mojej głowie odbijało się moje imię. Drżałam, moje ciało rytmicznie spinało się, gdy przytrzymywana za nadgarstki leżałam na podłodze. Miałam chwilową utratę świadomości. Kruk wiedział, co robić. Mówił do mnie, gdy powoli dochodziłam do siebie. Zamulona, jęknęłam, mrugając prędko oczami. Kruk wyglądał na potężnie przerażonego całą sytuacją. Dyszał, a gdy zobaczył, że obserwuję go przytomniej, podniósł mnie, mocno obejmując.
- Ale mnie wystraszyłaś, malutka.
-Wybacz, Kruczku - szepnęłam. - źle się dziś czuję.
Jego serce szalało w piersi. Aż miło było posłuchać tego dudniącego rytmu, który hipnotyzował. Ponownie odpływałam, jednak musiałam walczyć z niemocą. Brałam długie, głębokie oddechy - chciałam się rozbudzić.
- Nie wiem, co się stało.
-A ja wiem! - stwierdził, odsuwając mnie na lekki dystans, wyraźnie poirytowany. - Kto u ciebie był?
-Co? Nie rozumiem. - Speszyłam się. - Słabo mi.
- Nie udawaj. Mów!
- O czym?
- Doskonale wiesz. Kto u ciebie wczoraj był?
- U mnie?
- No nie, u mnie! Mała, nie udawaj!
- A co to ma do tego?
- Więcej niż myślisz, mów.
- Nie wiem, kto to był, jakaś kobieta.- Pękłam szybciej niż myślałam. Nie umiałam kłamać, a jego nie dało się zwodzić zbyt długo.
- Wiedziałem -bburknął.
Pomógł mi wstać. Nogi miałam nienaturalnie spięte, tak samo jak mięśnie brzucha i pleców. Szłam oparta o jego ramię. Ta niemoc była jakaś dziwna, nieoczekiwana, jakby ktoś wyssał ze mnie wszelkie siły. Pogoda za oknem poprzedniego dnia nie była gorsza niż zazwyczaj, abym łapała przeziębienie. Wystraszona, pomyślałam, że może umieram na jakąś Śmiertelną chorobę, o której dowiem się, jak pójdę na rutynowe badania do lekarza. Tylko po co mu wiedza kto u mnie był? Co miała z tym wspólnego Alison?