Zobaczyłam przed sobą znajomą twarz o kształcie podobnym do mojej: pociągłą i szczupłą. Rozpoznałam pełny kształt sinych ust i błysk w oku, przywodzący na myśl chłodne światło gwiazd. Jasne niczym u albinoski włosy spływały na ramiona. Kobieta w długiej sukni, zrobionej jakby z błękitu zimowego nieba, na plecy zarzuciła skórę wilka. Obok niej stał renifer, na którego szyi wisiał wieniec z gałązek choinki, czerwonych wstążek i dzwonków. Zwierzę zdawało się mnie nie dostrzegać, jedynie trwało przy boku swojej pani.
Zbliżyła się do mnie. Wtedy sanki zatrzymały się gwałtownie, a ja spadłam na plecy w głęboką zaspę. Jej krańce wyznaczyło moje ciało. Przez moment czułam, jakbym leżała w grobie, który ktoś za chwilę zasypie.
- Znów się spotykamy, tym razem na ciut dłużej. - Powitał mnie krystaliczny głos zrodzony z lodowych kryształków. Po chwili kobieta pochyliła się nade mną.
Owionął mnie zapach zimy: świeżość wietrzonej na mrozie pościeli i wilgotnych od śniegu włosów. Z moich ust tak jak za pierwszym razem nie wydobyła się nawet mgiełka oddechu. Zrozumiałam, że spotkanie z Lodową Panią, jak zaczęłam ją nazywać w myślach, trwa między uderzeniami serca, a czas spowolnił niemal do zatrzymania się.
,,A co, jeśli spotkanie potrwa za długo? Zamarznę?", pomyślałam ze strachem.
- Wciąż w siebie nie wierzysz - skwitowała i zmarszczyła czoło, białe jak niezapisana kartka. - I przede wszystkim nie wierzysz w historię ojca. Odwiedź go, porozmawiaj z nim. Wyciągnij go z ośrodka, a wtedy zrobi się bardziej przejrzysty. Wtedy zrozumiesz naprawdę. Twoje dziedzictwo jest najważniejsze.
„Co przez to rozumiesz?", spytałam ją w myślach.
- Światy. Chroń je. Zadbaj o balans między sferami. Zasłona jest tak podarta, że tamten świat niedługo runie na ten - odpowiedziała z paniką, która przeraziła mnie bardziej niż wizja własnej śmierci. -Jesteś po to, aby uchronić światy przed chaosem. Masz to we krwi.
,,Kim jesteś?"
- Jesteś ciemnością tam, gdzie ja jestem bielą - odpowiedziała szeptem. - Jesteś życiem tam, gdzie ja jestem śmiercią, i zniszczeniem tam, gdzie ja kończę się jako odrodzenie. Czasem jesteśmy tym samym. Jestem twoim odbiciem, Saro. Masz magię siostrzaną z moją. Prastarą.
Próbowałam zapamiętać każde jej słowo, ale mi umykały. Poczułam się nagle słaba, zmęczona jak nigdy przedtem. Zapragnęłam zasnąć, wtulić się w śnieżną kołdrę, żeby zrobiło mi się choć odrobinę cieplej.
- Będziesz wiedziała, co robić - dodała. - Ten mężczyzna pomoże ci w twojej misji.
Chciałam spytać, o kogo chodzi, ona jednak tylko uśmiechnęła się do mnie, po czym przytknęła otwartą dłoń do ust i dmuchnęła. W moje oczy posypały się okruchy lodu, kłujące tak, jakby były odłamkami lustra. Krzyknęłam i przytknęłam do nich ręce
Świat zgasnął.